Przede wszystkim, oby ten rok przyniósł Wam wiele dobrego, o wiele więcej niż poprzedni <3
Widzę, że opowiadanie nawet się spodobało, co mnie bardzo cieszy c:
Będę wstawiać co tydzień w sobotę, albo niedzielę, w wyjątkowych sytuacjach(np. podczas wolnego) rozdziały będą częściej :)
Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać ^^
enjoy, x
IV
Hermiona
i Ron szukali Harry'ego już od kilku godzin, ale nigdzie go nie
widzieli. Zaczynali się martwić o przyjaciela. Zwłaszcza, że
niedługo po nim z Wielkiej Sali wyszedł Malfoy.
-Herm,
to nie ma sensu. Jeśli ma ze sobą niewidkę, to go nie znajdziemy.
-A mapa?
-Nie
wiem, gdzie ją trzyma i nie zamierzam grzebać mu w rzeczach.
Dziewczyna
westchnęła i oparła się o ścianę. Zniknięcie Harry'ego to był
zły omen.
Potter
siedział na błoniach, oparty o drzewo. To czego chwilę temu się
dowiedział, mroziło krew w żyłach. Musiał to wszystko
przetrawić, ale nie było to łatwe.
-Cho, to
niemożliwe.
-Harry,
widziałam go! ROZMAWIAŁAM Z NIM!
-Cho,
uspokój się..
Gryfon
zgarnął dziewczynę w ramiona, powoli uspokajając. Dziewczyna się
w niego wtuliła, a on poczuł, jak moczy mu koszulę.
-Harry,
ja z nim rozmawiałam.
Chłopak
westchnął głęboko i odsunął ją od siebie, by spojrzeć jej w
oczy.
-Zaprowadzisz
mnie tam?
Potter
sam nie wierzył, że to powiedział, ale delikatne skinięcie
krukonki upewniło go w tym, że to się dzieje naprawdę.
-O wpół
do dwunastej tutaj, tak?
-Harry,
dziękuję.
Chłopak
skinął głową i wrócili do zamku. Musiał to przemyśleć.
Nott
zdenerwowany chodził po pokoju wspólnym Slytherinu w tę i we w tę.
-Uspokój
się.
-Granger,
martwię się o niego, tak samo jak i wy! Więc do cholery nie mów
mi, co mam robić!
Ona i
Weasley przyszli do niego przed kilkoma minutami, żeby powiedzieć,
że Harry zniknął. Z początku ślizgon zbagatelizował sprawę,
kiedy jednak dotarło do niego, że wyszedł z Wielkiej Sali
cholernie blady, a za nim zniknął Malfoy, przejął się.
Zaczęli
wspólnie myśleć nad całą sytuacją, a w końcu przenieśli się
do dormitoriów Slytherinu, bo tam mieli najbliżej. Gryfoni jednak
nie czuli się tam komfortowo. Ślizgoni nawet nie próbowali ich
ignorować i prowokowali każdym możliwym sposobem, jednak para była
zbyt przejęta zniknięciem przyjaciela, a i Nott stawał w ich
obronie. W końcu ta dwójka nic mu nie zrobiła.
Kiedy
Theodore robił kolejne kółko, zza portretu wyłonił się Malfoy.
-A oni
co tutaj robią?!-syknął arystokrata.
-Przyszli
do mnie, więc się odpieprz, Malfoy.
-O
proszę, Nott stał się obrońcą gryfonów. A gdzie Twój chłopak,
co?
Theodore
zacisnął pięści i podszedł do blondyna, nie zważając nawet na
słowa byłego przyjaciela.
-Co z
nim zrobiłeś?!
Brwi
Malfoya wystrzeliły w górę.
-Co
proszę?!
-Gadaj,
gdzie jest Harry, natychmiast!
-Nie
wiem, gdzie jest Twój pieprzony chłopak!
-To nie
jest mój chłopak-warknął Nott, dopiero teraz uświadamiając
sobie, że nie zaprotestował wcześniej w sprawie swojego
domniemanego związku. Popchnął arystokratę na ścianę. Nie
interesowało go, co pomyślą o nim jego współdomownicy, ani
skonsternowana dwójka na kanapie, ale myśl, że może przyjebać
Malfoyowi brała nad nim kontrolę. Zamierzył się i już miał
uderzyć, kiedy usłyszał krzyk Parkinson.
-No
świetnie, jeszcze tu wybrańca brakowało!
Theodore
szybko puścił Draco i odwrócił się w stronę zdziwionego Pottera
-Ty
gnojku!- wrzasnął, patrząc na niego z wściekłością.
Harry
nie zdążył nic odpowiedzieć, bo poczuł, jak ktoś mocno go
przytula. Burza loków przysłoniła mu widok.
-Harry,
martwiłam się.
-Hermiono,
czy możesz mi powiedzieć, co u diabła robicie w pokoju wspólnym
ślizgonów?!
Dziewczyna
zrobiła się czerwona i odsunęła się od chłopaka. Ron podszedł
do bruneta, klepiąc go po ramieniu, ale się nie odezwał.
-Ja
czekam.
Harry
był zły i nawet nie starał się tego ukryć. Nie mniej jednak,
kiedy Nott rzucił mu się na szyję, był zszokowany.
-Theo,
wszystko w porządku?
-Gnojek,
gnojek, gnojek-powtarzał, jak mantrę w jego ramię- Martwiłem się.
Gnojku.
On się o mnie
martwił?-zaśmiał się Harry w
duchu-Głupie pytanie. Gdyby się nie martwił, nie
przytulałby mnie teraz jak pluszowego misia. Chociaż mnie zwyzywał,
ale najwidoczniej ślizgoni właśnie tak okazują uczucia...
-Theo,
wszystko okej, nic mi nie jest.
-Nie
znikaj tak więcej, okej?
Harry
skinął, uśmiechając się lekko.
-Możesz
mi powiedzieć, czemu chciałeś uderzyć Malfoya?
Nott się
zaczerwienił.
-Myślałem,
że coś Ci zrobił.
Ohh, jak słodko.
-Jesteś
kretynem, jeśli myślałeś, że pozwolę, żeby on mnie dotknął.
A teraz-zwrócił się do dwójki zmieszanych gryfonów- słucham. Co
wy tu do diaska robicie?!
-Martwiliśmy
się o Ciebie, więc przyszliśmy pogadać z Nottem, czy może Cię
nie widział, albo coś..
-Dobra,
zniknąłem.. Ale przecież nie było mnie tylko kilka godzin!
-A
dodatkowo Malfoy..
-Merlinie,
co wyście się tak na niego uwzięli? Jakby mnie zaatakował,
oddałbym mu przecież wiecie.. Z resztą ten tchórz nie zrobiłby
nic bez swoich osiłków..
-Potter,
przypominam Ci, że ja tu jestem i wszystko słyszę, a jakby nie
było, jesteś w pokoju wspólnym MOJEGO domu.
-Malfoy,
ja nic nie mówię, ale..Zamknij mordę.
Kiedy
nawet Zabini nie poparł Draco, blondyn warknął i zamknął się w
swojej sypialni. Natomiast gryfoni opuścili pomieszczenie pełne
wrogich spojrzeń i skierowali się do swojej wieży, chichocząc. Po
chwili zamilkli i szli w ciszy. Każdy był pogrążony w swoich
myślach. Harry nie wiedział, co robić. Przez Rona i Hermionę
stracił około godziny, więc spotkanie z Cho było coraz bliżej.
Chłopak westchnął, czym zwrócił na siebie uwagę. Postanowił
nie ukrywać swoich obaw.
-Musicie
mi pomóc.
Cała
trójka weszła do najbliższej pustej klasy, gdzie mogliby spokojnie
porozmawiać. Harry streścił im całą rozmowę z Chang, nie kryjąc
przy tym oburzenia.
-To jest
absurdalne! Widziałem przecież, jak Voldemort go zabija! Byłem
przy tym! Cholera, to ja zabrałem jego ciało! On był martwy,
wszyscy to widzieliście! Voldemort go zabił na moich oczach.. Nie
było innej wersji, nie było tam nikogo innego. To był Cedrik. Więc
jakim cudem Cho mogła z nim rozmawiać?
Hermiona
spojrzała na niego nieco smutnym wzrokiem, jednak nic nie
powiedziała.
-Harry,
jedynym sposobem, żeby się dowiedzieć, jest pójście tam.
Potter
nie mógł się nie zgodzić z przyjacielem.
Zabierając
pelerynę niewidkę i mapę Huncwotów(tak dla pewności), Harry
wyszedł z dormitorium. Wciąż nie wierząc, że to robi, skierował
się na błonia. Cho już czekała. Gryfon upewnił się, że ma ze
sobą różdżkę i poszedł za krukonką. Miał złe przeczucia.
Bardzo, bardzo złe przeczucia.
||Wyimaginowana