Witam, cześć i czołem!
Nowy rozdział naszego drarry!
Powinien się spodobać, szczególnie, że zła akcja=dobra akcja XD
Dalej ubolewam nad komentarzami => pod poprzednim rozdziałem było 103 wyświetleń, a komentarzy=> 4! 4+moja odpowiedzieć.
A teraz już nie przedłużając, zapraszam.
enjoy, x
-------------
Nowy rozdział naszego drarry!
Powinien się spodobać, szczególnie, że zła akcja=dobra akcja XD
Dalej ubolewam nad komentarzami => pod poprzednim rozdziałem było 103 wyświetleń, a komentarzy=> 4! 4+moja odpowiedzieć.
A teraz już nie przedłużając, zapraszam.
enjoy, x
-------------
XI
Harry obudził się z uśmiechem na
ustach. Usiadł na łóżku i przeciągnął się, rozglądając po
pokoju. Gdy zauważył, że wszyscy jego współlokatorzy jeszcze
śpią, sprawdził godzinę. Wiedząc, że ma jeszcze trochę czasu
do śniadania, postanowił iść wziąć orzeźwiający prysznic, a
następnie zaszyć w pokoju wspólnym lub bibliotece. Jak pomyślał
tak zrobił i już po chwili siedział na kanapie przed kominkiem. Na
początku myślał o randce z Malfoyem, potem jego wspomnienia
zaczęły krążyć wokół Syriusza, a zatrzymały się na Cedriku.
Potter pamiętał wiele cudownych chwil spędzonych z chłopakiem.
Zawsze chętnie do nich wracał. Niestety te dobre momenty się
kończyły i za każdym razem Potter widział śmierć Cedrika.
Oglądał tą scenę co noc. Od trzech lat śniło mu się, jak
Glizdogon zabija Diggory'ego, a Voldemort się odradza z jego krwi.
Harry wciąż się zastanawia, jakim cudem Cedrik żyje. Okej, niby
puchon mu mówił, że wtedy ktoś się w niego wielosokował, ale..
to bez sensu. Po co ktoś miałby się wielosokować w Cedrika? Jaki
w tym cel? To wszystko nie trzymało się kupy. Z letargu wyrwała go
dłoń na ramieniu. Zadarł głowę w górę i spojrzał w brązowe
tęczówki swojej przyjaciółki.
-Harry, co się dzieje?
-Nic takiego, Mionka. Nie przejmuj się,
po prostu nie mogłem spać
Posłał w jej stronę szczery uśmiech,
ale w jego oczach nie było tej radości.
-Harry, przecież widzę.
Chłopak, wiedząc, że nie oszuka
dziewczyny westchnął głęboko.
-Po prostu myślę nad tą całą
sytuacją z Cedrikiem. To.. To po prostu nie ma sensu, wiesz? Po co
ktoś miałby się w niego wielosokować? Przecież turniej.. Turniej
jest cholernie niebezpieczny! Po co ktoś miałby ryzykować?
-Słuchaj, Harry. Myślę, że w tym
jest po prostu ukryte drugie dno. Badamy tę sprawę, więc nie masz
się co martwić. Powinieneś się cieszyć, że on wrócił.
Kiedyś.. Kiedyś bardzo go kochałeś, pamiętasz?
-Tak, Hermi.. Pamiętam. Ale to nie
było prawdziwe uczucie. Bo gdyby tak, kochałbym go do dzisiaj.
-Może. Ale mimo wszystko byłeś
szczęśliwy.
Gryfon uśmiechnął się.
-Tak. Masz rację.
Chłopiec spojrzał w ogień i ponownie
pogrążył się w rozmyśleniach. Nagle nie stąd, ni zowąd, w jego
głowie pojawiły się urywki jakiejś imprezy w lochach. Próbował
wysilić umysł i sobie przypomnieć, ale na nic się to zdało.
-Mionka?
-Tak?
-Była jakaś impreza u ślizgonów, na
której byliśmy?
Widać było po dziewczynie, że się
spięła. Zaprzeczyła ruchem głowy, jednak Potter wyczuł, że go
okłamuje. Spojrzał na nią groźnie, a gryfonka westchnęła
smutno.
-Na piątym roku.
-Dlaczego jej nie pamiętam?
Dziewczyna spuściła głowę i zaczęła
bawić się palcami, jednak nic nie powiedziała.
-Hermiona.
-Ja..- po policzku dziewczyny spłynęła
łza.- Ja.. wymazałam ci pamięć..
-CO?!
-Tobie i.. I Malfoyowi...
-CZEMU?!
-Bo wy.. graliście w butelkę i.. i..
potem się całowaliście... Ja.. Ja nie chciałam, ale Ron.. Ron mi
kazał i..
-HERMIONA! JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?!
-Harry, ja.. Przepraszam!
Szatynka załkała, chowając twarz w
dłoniach. Wściekły gryfon opuścił wieżę i skierował się do
lochów. Musiał zapytać o to Theo. W drodze zastanawiał się nad
całą sytuacją i doszedł tylko do jednego wniosku. Nie mógł ufać
swoim przyjaciołom.
Dotarłszy na miejsce, wparował do
środka i nie przejmując się wczesną godziną i groźnymi
spojrzeniami, wtargnął do sypialni Notta.
Ron zszedł na dół i zobaczył
zapłakaną dziewczynę na kanapie. Szybko do niej podszedł i mocno
przytulił, by po chwili spytać, co się stało.
-Powiedziałam.. Powiedziałam
Harry'emu..
-O czym?
-O wymazaniu pamięci..
Weasley warknął pod nosem o głupocie
swojej ukochanej, jednak wiedział, że kiedyś musieli się przyznać
do tego. Bał się reakcji Harry'ego, szczególnie, że Hermiona
przez niego płakała.
-On jest wściekły, Ron..
-Nie dziwię mu się.. Dajmy mu czas..
Przejdzie mu. Nie przez takie bagna przebrnęliśmy.
Granger skinęła, ale po jej
policzkach wciąż spływały łzy. Rudzielec wiedział, że Potter
tak szybko im tego nie zapomni. Zawalili to sobie. Przez własną
głupotę i idiotyczną nienawiść do ślizgona mogli stracić
najlepszego przyjaciela.
-Nott. Nott! Wstawaj!- Harry od kilku
minut potrząsał ciałem przyjaciela. Gdy w końcu ten się
wybudził, spojrzał na niego zaskoczony.
-Harreh? Co ty tu robisz?
-Musimy pogadać. Obudź się do
cholery.
Zdziwiony Theo zamrugał kilkakrotnie i
usiadł na łóżku, a Potter wgramolił się obok niego.
-Co się stało?
-Co wiesz o imprezie tutaj, w lochach,
na piątym roku.
Na twarzy ślizgona widniało
niezrozumienie.
-Której?
-No tej.. Tej, na której był mój
dom.
-Ahh. O tą ci chodzi.
-No.
-Nie wiem. Niewiele z niej pamiętam.
-Wysil się! Przypomnij sobie coś!.
-No.. Postaram się.. Ale.. Co się
stało?
Harry pomasował pulsujące skronie i
westchnął cicho.
-Hermiona rzuciła na mnie obliviate.
-Jak
to? Granger?- wybraniec skinął- Ale czemu?
-Powiedz mi co pamiętasz. To ważne.
-No.. Chyba była butelka i.. czekaj!
Całowałeś się z Malfoyem!
-To już wiem. Coś więcej?
-Nie mogliście się od siebie
oderwać.. Blaise odciągnął Draco, a ciebie chyba Weasley.. Kurde,
nie pamiętam, Harry. Przepraszam.
-Nic się nie stało. I tak już coś
wiem.
-Dlaczego Granger..
-Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.
Uciekłem z wieży i.. Kurde. Nie mam ochoty tam wracać. Jestem
wściekły, nie mam pojęcia co robić.. Oni mnie okłamali, Theo.
Jak ja mam im ufać?
Gryfon ukrył twarz w dłoniach, a Nott
objął go ramieniem, przyciągając blisko siebie. Głaskał go
uspokajająco po ramieniu, mimo że sam był zły na „przyjaciół”
wybrańca. Mogli to inaczej rozegrać. Harry i tak był wtedy pijany
i nic by nie pamiętał.. Z drugiej strony.. Skoro już i tak rzucili
to cholerne zaklęcie, to... Po co się przyznawali.
Kiedy wrócił myślami na ziemię,
zauważył, że oddech Harry'ego jest równomierny, a chłopak po
prostu zasnął. Uśmiechnął się czule i ułożył go na
pościeli, przykrywając kołdrą. Na całe szczęście, ślizgoni
mieli osobne sypialnie. Gdy zauważył, że do śniadania została
zaledwie godzina, a on i tak już nie zaśnie, postanowił pójść
wziąć prysznic. Przy okazji musiał sobie wszystko poukładać w
głowie. Gryfoni zachowali się naprawdę nielojalnie.
Ciekawe, w ilu jeszcze rzeczach okłamali Pottera. Bo z pewnością
to nie był ich pierwszy wybryk.
No i jak Harry ma
im teraz powiedzieć, że spotyka się z Draco?
Kiedy
Malfoy otworzył oczy, czuł niesamowite szczęście. Zdaje się, że
wczorajsza randka wpłynęła na obu bardzo pozytywnie. Draco
powędrował do łazienki, gdzie w miarę możliwości, szybko się
ogarnął. W międzyczasie jego humor uległ minimalnej zmianie.
Przypomniał sobie, bowiem, że musi się zemścić na Theodorze.
Wciąż nie wymyślił, jak to zrobi, ale to Malfoy. On
już sobie poradzi. Gotowy chłopak wziął ze sobą książkę do
eliksirów i skierował się na kanapę w pokoju wspólnym.
Przeglądając podręcznik wpadł na banalny pomysł o eliksirze
zmieniającym kolor włosów, jednak chwilę później do jego głowy
wpadła pewna myśl. Gdyby nie tylko zmienić kolor włosów,
ale i namieszać mu w głowie? Jeszcze jest eliksir postarzający,
ale na to mam czas. Zemsta będzie słodka, Nott.
Theodore szturchnął
delikatnie Harry'ego, wybudzając go.
-Co się stało?
-Zaraz śniadanie,
chodź.
-To nie był sen,
prawda?
-Chciałbym, Potty.
Chciałbym.
Wybraniec
skinął smutno głową, po czym spuścił wzrok. Naprawdę było mu
przykro, że jego przyjaciele tak perfidnie go oszukali. Czy
wciąż mogę nazwać ich przyjaciółmi?
-Rusz się,
cholerny Chłopcze- Który- Przeżył- I- Nie- Chciał- Zdechnąć.
-Ha ha ha. Ubawiłem
się, wiesz?- powiedział gryfon sarkastycznym tonem, mimo że trochę
go to rozbawiło. Oczywiście nie uszło to uwadze Notta, ale
postanowił nie komentować. Kiedy Harry już wstał z JEGO łóżka,
złapał go za dłoń i pociągnął do wyjścia, po drodze
narzekając. Przez niezdarność Pottera, prawie trzy razy wylądowali
na podłodze, ale na szczęście (lub nieszczęście) żyją i nic im
nie jest. Chichocząc, sami nie wiedząc z czego, weszli do pokoju
wspólnego, zastając na kanapie zaczytanego Malfoya. Obaj stanęli
jak wmurowani.
Natomiast Draco,
wyrwany z czytania szumem, podniósł głowę i zmierzył dwójkę
chłopców obojętnym spojrzeniem. Dopiero po chwili do niego
dotarło, że był to Harry i Theo, którzy nie wiadomo czemu mieli
splecione dłonie. Arystokrata uniósł jedną brew w górę, ale nic
nie powiedział. Harry z kolei, szybko odskoczył od przyjaciela,
wyrywając się z jego uścisku, przez co potknął się i runął na
podłogę, jak długi.
-Potter, wstawaj.
-Czemu? To dobra
okazja, żeby poleżeć.
-Przecież leżałeś
godzinę w moim łóżku, kiedy ja się szykowałem.
-Zasnąłem!
-To nie moja
wina!
-Przecież nie zrobiłem tego specjalnie!
-Przecież nie zrobiłem tego specjalnie!
-Ja nie wiem, co ty
w nocy robiłeś.
-Jakbyś zapomniał,
jest ktoś, kto nie daje mi spać- warknął Harry, podnosząc się z
posadzki. Zrównał się z chłopakiem i spojrzał groźnie w jego
oczy.
-Znowu miałeś
wizję?
-Łał! Dotarło!
Chociaż, ciągle nie dociera, że mam je co noc, do cholery!
-Harry, spokojnie!
Tej
fascynującej wymianie zdań, przysłuchiwał się Draco. Dziwnie się
poczuł, dowiadując się, ze Harry spał u Notta. A poza tym dziwnie
się słuchało o nocach Pottera.. Boże, Draco, o czym Ty
myślisz?! Kiedy dotarło do
niego, że wybraniec jest w naprawdę ogromnym stresie, zrobiło mu
się głupio. Zrozumiał, że Nott po prostu mu pomaga się
odstresować, skoro ma jakieś..wizje? Czarny Pan
prześladuje Harry'ego? Wiem, że się na niego uwziął, ale.. aż
tak?!
Spojrzał ponownie
na chłopców, którzy już uspokojeni, nie rzucali się na siebie.
Jednak również milczeli.
-Harry?
Złoty Chłopiec
odwrócił się i zmierzył ślizgona sceptycznym spojrzeniem
-To twoja wina.
Gdybyś się tak nie gapił, nie wywaliłbym się- mruknął, udając
obrażonego. Na ustach ślizgona zakwitł delikatny uśmiech.
Podszedł do niego, obejmując w pasie i przyciągając do siebie
bardzo blisko i wpijając się w jego usta. Ich przyrodzenia
otarły się, przez co obaj poczuli narastającą frustrację, jednak
to było za wcześnie. Mimo że Draco bardzo chętnie przeleciałby
Pottera tu i teraz, wiedział, że Harry się nie da. On nie jest
łatwy, a Malfoy doskonale to zrozumiał. Odsunęli się od siebie,
Draco nieco zażenowany, a Harry zły. Nie chciał tego czuć.
Jeszcze nie teraz. Nie pozwoli się wykorzystać. Chociaż gdzieś w
głębi serca czuł, że Draco go nie skrzywdzi.
Malfoy spojrzał na
Notta, u którego ledwo zauważalna była zazdrość. Sapnął i
postanowił, że i tak się zemści. Nawet jeśli są tylko
cholernymi przyjaciółmi.
Harry w wielkiej
sali unikał swoich przyjaciół. Usiadł z Nottem przy stole
Slytherinu, gdzie nikt nie zwrócił na niego uwagi. Za często go
widzieli, by jeszcze coś do niego mieć. Nie minęło wiele czasu,
kiedy spojrzenie jego i Draco skrzyżowały się. Potter zmieszany
odwrócił wzrok, gdzie napotkał tęczówki przyjaciółki. Czy
mogę ją jeszcze tak nazywać? Z cichym westchnieniem spojrzał
na swój talerz z nietkniętym jedzeniem. Poczuł, że Nott łapie go
za rękę pod stołem, a chwilę później poczuł jego ciepły
oddech na uchu.
-Harry, co się
dzieje?
-Dobrze wiesz,
idioto.
Ślizgon mruknął
niezadowolony i odsunął się od wybrańca, nie puszczając jednak
jego dłoni. Skinął głową na wyjście, po czym pociągnął go w
tamtą stronę. Draco ruszył za nimi.
Chłopcy rozstali
się przed wejściem do pokoju wspólnego gryfonów. Nott zszedł na
dół, ale nim dotarł do lochów, został brutalnie szarpnięty za
ramię.
Spojrzał na
stojącego przed nim Malfoya.
-Nie mam
czasu-syknął.
Arystokrata zaśmiał
się gorzko, po czym popchnął kolegę na ścianę.
-Odpierdol się od
Pottera.
Zamierzył się i
wycelował w nos ślizgona.
Powtórzył tą
czynność kilka razy, dopóki Nott nie osunął się po ścianie. W
Draco wstąpił jakiś demon. Był jakby opętany, w transie. Nie
myślał o konsekwencjach. Był wściekły. I zazdrosny. Cholernie
zazdrosny o Harry'ego. Dlatego kopał Theodore'a z całej siły,
kopał tak, aż tamten stracił przytomność. Potem wyszedł z
klasy, zostawiając tam zakrwawionego i nieprzytomnego
współdomownika.
Czemu Nott się nie
bronił? Bo niczego nie zrobił. Jeśli zacząłby się bronić,
Draco byłby pewny jego winy.
Kilka godzin
później Harry był w sypialni Malfoya, na kolanach arystokraty.
Siedział okrakiem, a ich usta raz po raz zderzały się w namiętnych
pocałunkach. Draco poczuł narastające podniecenie i spiął się.
Niestety nie uszło to uwadze gryfona. Odsunął się z cichym
mlaśnięciem i spojrzał w oczy chłopaka. Kiedy zauważył
pożądanie stwierdził, że na ten dzień wystarczy. Zsunął się z
ślizgona i uśmiechnął czule. Draco był cały roztrzepany. Musnął
jeszcze jego usta i skierował się do wyjścia. Postanowił, że
wstąpi jeszcze do Theo, żeby zapytać, co ma robić, ale nie zastał
go. Wrócił do sypialni Malfoya.
-Nie wiesz, gdzie
jest Nott?
Arystokrata spiął
się jeszcze bardziej niż kilka minut temu. Pokręcił głową,
zaciskając usta. Potter wzruszył ramionami i wyszedł z lochów.
Kierował się do swojej wieży, kiedy zauważył uchylone drzwi
jednej z klas, a w środku małą kałużę krwi. Niepewnie pchnął
drewno, a jego oczom ukazał się widok, zapierający dech w
piersiach.
-THEO!
Hermiona
spacerowała samotnie po zamku. Czuła wyrzuty sumienia. I po co
nam to było? Mogliśmy go nie okłamywać. Mogliśmy mu w ogóle nie
mieszać w głowie! A teraz jedynie możemy go stracić.
Jej rozmyślania
przerwał Ron, który wyszedł zaraz za ukochaną z sali. Wiedział,
że będzie się zadręczać, a nie mógł na to pozwolić.
-Mionka, spokojnie.
Przejdzie mu.
Nim dziewczyna
zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli szloch.
Harry potrząsał
ślizgonem, próbując go ocucić. Z jego oczu płynęły łzy, a w
głowie formował się plan znalezienia osoby, która tak
potraktowała jego przyjaciela i zemsty. Oparł głowę o tors
chłopaka i zaszlochał.
-Theo.. Theo,
skarbie proszę.. Theo otwórz oczy...
Ale chłopak nie
drgnął. Harry chciał go zanieść do skrzydła szpitalnego, ale
bał się go przenieść. Do sali wpadł Ron wraz z Hermioną.
-Harry! Co się
stało?
-Nie wiem!
Znalazłem go tu przed chwilą.. Nie mogę go przenieść, to zbyt
niebezpieczne.. Nie zostawię go.. On.. Ja..
Ale nie dokończył,
ponieważ kolejny szloch opuścił jego gardło. Weasley zniknął za
drzwiami, biegnąc po Pomfrey, a Hermiona uklękła obok wybrańca,
kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Theo, błagam..
Nie zostawiaj mnie..
Głaskał go po
włosach, policzkach, ramionach. Spojrzał na gryfonkę i na chwilę
zapomniał o wszystkim, co się tego dnia wydarzyło.
-Hermiona, on nie
oddycha.
W tym momencie do
klasy wpadła pani Pomfrey, krzycząc, że mają się odsunąć.
Harry całą noc
spędził przy boku przyjaciela, w skrzydle szpitalnym.
Rankiem nie pojawił
się na śniadaniu, ani na eliksirach. Ogólnie Potter nie opuszczał
skrzydła szpitalnego przez kilka dni, ale w końcu musiał się
pojawić na zajęciach. Więc w czwartek poszedł na lekcje ze
Snape'em. Niestety, mistrza eliksirów nie obchodził stan Harry'ego.
Więc standardowo go gnębił, za błędy ojca. Tylko tym razem,
wybraniec się nie odwdzięczał. Gdy tylko lekcja dobiegła do
końca, wybiegł z lochów, kierując się od razu do skrzydła
szpitalnego. I wtedy Nott się obudził.
-Kto ci to zrobił?
Jednak Theo nie
chciał odpowiedzieć. Ignorował złotego chłopca, chociaż
wiedział, że jeśli gryfon się uprze to i tak się dowie. Przez
ponad godzinę nic nie mówili, a kiedy w końcu Nott się poddał i
wyjawił sprawcę, Harry'ego już nie było w pomieszczeniu.
-MALFOY, OTWIERAJ!
Walnął po raz
kolejny w drzwi sypialni arystokraty, ale wciąż nie uzyskał
odpowiedzi. Warknął pod nosem i odwrócił się, wpadając właśnie
na Dracona. Wściekłość, którą czuł wcześniej, była niczym w
porównaniu z tym, co czuł teraz. Szarpnął za kołnierz chłopaka
i podniósł go, przyciskając do ściany.
-Ty popierdolony
gnoju, jak mogłeś?!
Zamierzył się i
uderzył arystokratę w brzuch.
-Chcesz się
poczuć, jak on?! DO JASNEJ CHOLERY, ON MÓGŁ UMRZEĆ! JAK MOGŁEŚ
GO SKATOWAĆ I ZOSTAWIĆ?! MASZ KURWA SZCZĘŚCIE, ŻE GO ZNALAZŁEM!
I ŻE ŻYJE! JESTEŚ KUREWSKIM DNEM, MALFOY! NIE PATRZYSZ NA INNYCH,
TYLKO ZAWSZE NA SIEBIE! NIE MASZ KURWA POJĘCIA JAK BARDZO ŻAŁUJĘ,
ŻE CIĘ POZNAŁEM!
I puścił go,
wybiegając z lochów.
Draco uronił łzę,
a chęć zemsty na Theodorze była jeszcze silniejsza.
-Harry, uspokój
się.
-Jak mam to
zrobić?! On go skatował! Theo mógł zginąć!
-Ale żyje! Jego
stan jest stabilny, najwyżej za dwa dni opuści skrzydło.
Spokojnie, Harry.
-Jestem wściekły
na Malfoya. Z resztą na Granger i Weasleya też.
-Nie dziwię ci
się.
Gryfon spojrzał
zaskoczony na chłopaka.
-Theo u mnie był,
zanim został pobity. Słyszałem, co zrobili ci twoi gryfoni.
-Nie chcę o tym
gadać- burknął Harry.
-Kochasz go.
Harry zakrztusił
się powietrzem, patrząc na Cedrika z niedowierzaniem.
-Oh, nie oszukujmy
się. To nie trwa od wczoraj, Potter. Tylko od kilku ładnych lat.
Wybraniec sapnął
i spojrzał na zachodzące słońce. Potem pozbierał się i wrócił
do zamku.
Wieczorem Nott
wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Harry porozmawiał ze swoimi
gryfońskimi przyjaciółmi i postanowił, że skoro to już było
tak dawno, to nie ma co rozpamiętywać. Z resztą teraz potrzebował
swoich przyjaciół.
Co Potter zrobi z
Malfoyem? Cóż, nic. Już wystarczająco mu dopiekł. Poza tym,
skoro w jakimś stopniu są razem, to powinien mu wybaczyć. Ale na
razie się z nim podroczy.
Trójka gryfonów
udała się do lochów i została w sypialni Notta do rana. Mieli
gdzieś, że nie mogą. Ale Theodore nie mógł tam przebywać sam.
Nie tej nocy.
Rano gryfoni
wrócili do wieży, jeszcze przed śniadaniem, żeby szybko się
ogarnąć. I niestety, ale pozostawili Theo bez opieki. A Malfoy,
nie, wściekły Malfoy
postanowił to wykorzystać.
Zakradł się do sypialni ślizgona, użył na sobie zaklęcia
kamuflującego, po czym wyciągnął różdżkę, celując w śpiącego
Notta.
Zamienił jego język w ogon Mantykory.
||wyimaginowana