Z racji tego, że jest sobota i mój foch na cały świat minął, wstawiam 5.
Jest to dopiero początek i akcja się rozkręca, więc myślę, że się przyjmie ;)
Prosiłabym, aby tym razem, każdy kto przeczyta, skomentował ten rozdział. Choćby durną kropką, ale wolałabym opinię, co się podoba, co nie ;)
Krytyka jak zwykle mile widziana, anonimowo także można. Czekam również na hejty XD
V
Kiedy
już byli przy jeziorze w Zakazanym Lesie, Harry poczuł się gorzej.
Miał wrażenie, że to pułapka. Cho jednak nie była osobą, która
stałaby po stronie Czarnego Pana. Zarzucił na siebie niewidkę.
-Cho..
-Harry,
zaczekaj chwilę.
Chłopak
wziął głębszy wdech, ale uzbroił się w cierpliwość. Po kilku
minutach chmury przysłoniły księżyc, a wokół nich pojawiła się
dziwna mgła.
-Cho, co
się dzieje?
-Ja też
byłam przerażona, Harry. Ale poczekaj, jeszcze tylko chwilkę..
Rzeczywiście,
nie upłynęła minuta, kiedy mgła zniknęła, a księżyc był
znowu widoczny. Usłyszeli szelest, a zza drzew wyłonił się młody
chłopak.
-Jesteś.
-Obiecałam.
Chłopak
stał w cieniu, niedaleko niego, a dziewczyna była tuż obok
Pottera. Harry obserwował przybysza. Nie wiedział, czy może się
zdradzić. Chłopiec podszedł bliżej, stając w blasku księżyca,
a Harry zapomniał jak się oddycha. Zdjął pelerynę, patrząc
niedowierzająco na postać przed sobą.
-Cedrik.
Cichy
szept Harry'ego przerwał ciszę. Potter czuł się..Dziwnie. Stał
przed nim ten sam człowiek, który zginął na jego oczach. Był
żywy, a delikatny uśmiech błądził mu na ustach. Gryfon nie
wiedział, co ma zrobić. Stał jak sparaliżowany, patrząc w
źrenice Diggory'ego.
-Harry.
To
wszystko stało się tak szybko.
W jednej
chwili stali i patrzeli na siebie zszokowani, a w drugiej byli już w
swoich ramionach.
-Tęskniłem
za Tobą...
-Tak
cholernie mi Ciebie brakowało..
-Nie
radziłem sobie, bez Ciebie..
-Czułem
się okropnie...
Pewnie
dalej by tak sobie przerywali, gdyby Harry nie powiedział tego
jednego zdania.
-Myślałem,
że nie żyjesz...
Cho
stała obok nich, patrząc na całą sytuację z uśmiechem. Kochała
ich oboje, a fakt, że oni byli szczęśliwi ze sobą wcale jej nie
przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, ona była bardzo zadowolona, że
jej przyjaciele są uśmiechnięci. Jednak słowa, które usłyszała
od Harry'ego męczyły też ją. I ona chciała wiedzieć, jakim
cudem ktoś, kto umarł, stoi przed nimi cały i zdrowy. Ona widziała
martwe ciało chłopaka.. Harry przecież zabrał go ze sobą, kiedy
wracał..
-Harry,
ja..
-Voldemort
Cię zabił, widziałem to.. Cedrik, do cholery, to ja Cię stamtąd
zabrałem! Byłeś martwy!
-Posłuchaj
mnie! Voldemort nie zabił mnie, tylko kogoś, kto się wielosokował
we mnie, rozumiesz? Musiałem się ukrywać, żeby nie wzbudzać
podejrzeń...
-Ale..Cedrik..
-Przepraszam
Cię, Harry. Mogłem Ci powiedzieć..
-Cedrik..
Czy Ty..
-Tak,
Cho. Muszę się nadal ukrywać. Póki Voldemort żyje.
Chłopcy
spojrzeli znowu na siebie i zatracili się w tym spojrzeniu.
Cho dyskretnie oddaliła się, żeby zapewnić im choć trochę
prywatności. Musiała sobie wszystko przemyśleć.
-Cedrik..
Ale nie
skończył, bo Diggory położył mu dłonie na policzkach, a
następnie delikatnie musnął jego usta.
To
dlatego Ginny nie wychodziło z Harrym. Bo on wolał chłopców.
Potter
wrócił do dormitorium po drugiej. Nie miał siły na nic. Spotkanie
z byłym chłopakiem wyczerpało go. Nie wiedział, co o tym
wszystkim myśleć. Ktoś się wielosokował w Cedrika-
to już ustalili. Ale po co? Przecież.. To nie miało sensu. Harry
myślał nad tym jeszcze długo. Nie spał większość nocy, jednak
żeby nie wyglądać na śniadaniu jak zombie, postanowił się
jednak położyć.
Niestety
jego sen nie był spokojny. Bynajmniej to nie Cedrik zaprzątał mu
głowę. Tylko pewien blond włosy ślizgon...
Rano
wstał jako ostatni, a i to tylko dzięki Ronowi, który go obudził
na śniadanie. Nieprzytomny chłopak powlókł się do łazienki,
żeby się ogarnąć, a następnie zszedł do pokoju wspólnego,
gdzie czekali na niego przyjaciele. Przeszli przez portret Grubej
Damy i skierowali się do Wielkiej Sali.
Harry
zamyślił się i dopiero, jak Ron go szturchnął, zauważył, że
przyjaciele do niego mówili.
-Poszedłeś
z nią?
Brunet
jedynie skinął głową.
-Widziałeś
go?
Kolejne
skinięcie.
-Rozmawialiście?
Jeszcze
jedno.
-Harry,
jeszcze coś?
Chłopak
zarumienił się wściekle, co jego przyjaciele skomentowali
śmiechem.
-O
matko, Harry! Naprawdę? W Zakazanym Lesie?
Brunet
nie wiedział co było gorsze: chichocząca Hermiona czy rozbawiony
Ron. Oboje z tego samego powodu.
-My
nie..
Po
chwili cała trójka zaczęła się śmiać.
-Tęskniłeś
za nim, co?
-Nie
masz nawet pojęcia, jak bardzo.
Hermiona
ponownie zachichotała.
-Właściwie,
to jak to się stało, że on żyje?
Harry
opowiedział im wszystko. W rezultacie teraz już cztery osoby
zastanawiały się, po co ktoś miałby się wielosokować w
chłopaka.
-Harry?
-Tak,
Mionka?
-Między
Wami to coś poważnego?
Chłopak
pchnął drzwi do Wielkiej Sali, spoglądając na przyjaciółkę.
-Nie
sądzę.
-Dlaczego?
Harry
rozejrzał się po pomieszczeniu, napotykając szare tęczówki.
-Nie
kocham go.
Po
zajęciach, cała trójka udała się na błonia. Trzeba było
korzystać z ostatnich dni słońca. Siedzieli na skraju lasu,
patrząc na przechadzających się uczniów. W pewnym momencie
dołączył do nich Nott, który bez zbędnych ceregieli, oparł się
o tors Harry'ego, który najwidoczniej nie miał nic przeciwko.
Hermiona i Ron spojrzeli po sobie, ale nic nie powiedzieli. Gryfoni
pomyśleli jednak, że ta przyjaźń jest na
bardzo wysokim poziomie.
Tygodnie
mijały, owutemy zbliżały się nieubłaganie, a Voldemort nie
zwlekał. Było coraz więcej ofiar. A w szkole zadawali coraz
więcej. Właściwie to Harry już nawet nie wiedział co jest
gorsze. Atakujący Voldemort czy nauczyciele. Potter nie miał na nic
czasu. Gdy nie był na zajęciach to albo się uczył do testów,
albo miał treningi quidditcha.. Jedynie wieczorami znajdował trochę
czasu, żeby wymknąć się do Zakazanego Lasu i spotkać się z
Cedrikiem. Te spotkania stały się rutyną. Co noc zakładał
pelerynę i ściągał ją dopiero przy jeziorze. Lubił te schadzki.
Odrywały go od smutnej rzeczywistości. Wiedział jednak, że kilka
potajemnych randek nie zrobi z nich kochającej się nad życie pary.
Nie wiedział, co to wszystko znaczyło dla Diggory'ego, jednak dla
Harry'ego to..właściwie nawet nie wiedział, co to było.. Tyle
razy od „śmierci” Cedrika go zraniono, że.. Nie chciał wdawać
się w prawie żaden związek. Cedrik wiedział,
że Potter go nie pokocha, nie tak jak kiedyś. Wiedział, że brunet
się zmienił, że wiele od tamtego czasu się stało złego. Jednak
spotykali się, by choć trochę umilić sobie życie. Puchon
wiedział, że Harry kogoś kocha. Nie wiedział
tylko, jak wydobyć z bruneta, kogo.
Potter
chciał, żeby jego ex był szczęśliwy, jednak wspólna przeszłość,
nie pozwalała im o sobie zapomnieć..
Harry
wciąż pamiętał, co się stało trzy lata temu w łazience
prefektów, podczas otwierania smoczego jaja. Odtwarzał to w głowie
non stop, kiedy myślał, że Cedrik nie żyje..
Oboje
mogli mieć jedynie nadzieję, że nikt ich wtedy nie słyszał.
wyimaginowana
daje okejke (y) :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że znów mogę czytać ciąg dalszy losów Drarry'ego. Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuń:D Ale się porobiło. Pierwszy raz się spotykam z opowiadaniem, gdzie ktoś postanowił ożywić Cedrika :) Jak ja lubię czytać coś nowego. Jak dla mnie za dużo jest opowiadań, gdzie akcja rozpoczyna się tym, że Harry opłakuje swojego chrzestnego na Privet Drive patrząc w psią gwiazdę. Nie mówię, że są złe... tylko już takie.. no.. oklepane :P Życzę weny, fantastycznie Ci idzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Cennetyn Black :D
Wskrzesiłaś Cedrika. Tego jeszcze nie było. Dobra robota. Kurde, piszesz przecudownie- razi mnie tylko w oczy to, że tak klniesz:) nie wiem czemu ale to mi tu nie pasuje...
OdpowiedzUsuńShila:**