piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 11

Witam, cześć i czołem!
Nowy rozdział naszego drarry! 
Powinien się spodobać, szczególnie,  że zła akcja=dobra akcja XD
Dalej ubolewam nad komentarzami => pod poprzednim rozdziałem było 103 wyświetleń, a komentarzy=> 4! 4+moja odpowiedzieć.
A teraz już nie przedłużając, zapraszam. 
enjoy, x
-------------
XI
Harry obudził się z uśmiechem na ustach. Usiadł na łóżku i przeciągnął się, rozglądając po pokoju. Gdy zauważył, że wszyscy jego współlokatorzy jeszcze śpią, sprawdził godzinę. Wiedząc, że ma jeszcze trochę czasu do śniadania, postanowił iść wziąć orzeźwiający prysznic, a następnie zaszyć w pokoju wspólnym lub bibliotece. Jak pomyślał tak zrobił i już po chwili siedział na kanapie przed kominkiem. Na początku myślał o randce z Malfoyem, potem jego wspomnienia zaczęły krążyć wokół Syriusza, a zatrzymały się na Cedriku. Potter pamiętał wiele cudownych chwil spędzonych z chłopakiem. Zawsze chętnie do nich wracał. Niestety te dobre momenty się kończyły i za każdym razem Potter widział śmierć Cedrika. Oglądał tą scenę co noc. Od trzech lat śniło mu się, jak Glizdogon zabija Diggory'ego, a Voldemort się odradza z jego krwi. Harry wciąż się zastanawia, jakim cudem Cedrik żyje. Okej, niby puchon mu mówił, że wtedy ktoś się w niego wielosokował, ale.. to bez sensu. Po co ktoś miałby się wielosokować w Cedrika? Jaki w tym cel? To wszystko nie trzymało się kupy. Z letargu wyrwała go dłoń na ramieniu. Zadarł głowę w górę i spojrzał w brązowe tęczówki swojej przyjaciółki.
-Harry, co się dzieje?
-Nic takiego, Mionka. Nie przejmuj się, po prostu nie mogłem spać
Posłał w jej stronę szczery uśmiech, ale w jego oczach nie było tej radości.
-Harry, przecież widzę.
Chłopak, wiedząc, że nie oszuka dziewczyny westchnął głęboko.
-Po prostu myślę nad tą całą sytuacją z Cedrikiem. To.. To po prostu nie ma sensu, wiesz? Po co ktoś miałby się w niego wielosokować? Przecież turniej.. Turniej jest cholernie niebezpieczny! Po co ktoś miałby ryzykować?
-Słuchaj, Harry. Myślę, że w tym jest po prostu ukryte drugie dno. Badamy tę sprawę, więc nie masz się co martwić. Powinieneś się cieszyć, że on wrócił. Kiedyś.. Kiedyś bardzo go kochałeś, pamiętasz?
-Tak, Hermi.. Pamiętam. Ale to nie było prawdziwe uczucie. Bo gdyby tak, kochałbym go do dzisiaj.
-Może. Ale mimo wszystko byłeś szczęśliwy.
Gryfon uśmiechnął się.
-Tak. Masz rację.
Chłopiec spojrzał w ogień i ponownie pogrążył się w rozmyśleniach. Nagle nie stąd, ni zowąd, w jego głowie pojawiły się urywki jakiejś imprezy w lochach. Próbował wysilić umysł i sobie przypomnieć, ale na nic się to zdało.
-Mionka?
-Tak?
-Była jakaś impreza u ślizgonów, na której byliśmy?
Widać było po dziewczynie, że się spięła. Zaprzeczyła ruchem głowy, jednak Potter wyczuł, że go okłamuje. Spojrzał na nią groźnie, a gryfonka westchnęła smutno.
-Na piątym roku.
-Dlaczego jej nie pamiętam?
Dziewczyna spuściła głowę i zaczęła bawić się palcami, jednak nic nie powiedziała.
-Hermiona.
-Ja..- po policzku dziewczyny spłynęła łza.- Ja.. wymazałam ci pamięć..
-CO?!
-Tobie i.. I Malfoyowi...
-CZEMU?!
-Bo wy.. graliście w butelkę i.. i.. potem się całowaliście... Ja.. Ja nie chciałam, ale Ron.. Ron mi kazał i..
-HERMIONA! JAK MOGŁAŚ MI TO ZROBIĆ?!
-Harry, ja.. Przepraszam!
Szatynka załkała, chowając twarz w dłoniach. Wściekły gryfon opuścił wieżę i skierował się do lochów. Musiał zapytać o to Theo. W drodze zastanawiał się nad całą sytuacją i doszedł tylko do jednego wniosku. Nie mógł ufać swoim przyjaciołom.
Dotarłszy na miejsce, wparował do środka i nie przejmując się wczesną godziną i groźnymi spojrzeniami, wtargnął do sypialni Notta.

Ron zszedł na dół i zobaczył zapłakaną dziewczynę na kanapie. Szybko do niej podszedł i mocno przytulił, by po chwili spytać, co się stało.
-Powiedziałam.. Powiedziałam Harry'emu..
-O czym?
-O wymazaniu pamięci..
Weasley warknął pod nosem o głupocie swojej ukochanej, jednak wiedział, że kiedyś musieli się przyznać do tego. Bał się reakcji Harry'ego, szczególnie, że Hermiona przez niego płakała.
-On jest wściekły, Ron..
-Nie dziwię mu się.. Dajmy mu czas.. Przejdzie mu. Nie przez takie bagna przebrnęliśmy.
Granger skinęła, ale po jej policzkach wciąż spływały łzy. Rudzielec wiedział, że Potter tak szybko im tego nie zapomni. Zawalili to sobie. Przez własną głupotę i idiotyczną nienawiść do ślizgona mogli stracić najlepszego przyjaciela.

-Nott. Nott! Wstawaj!- Harry od kilku minut potrząsał ciałem przyjaciela. Gdy w końcu ten się wybudził, spojrzał na niego zaskoczony.
-Harreh? Co ty tu robisz?
-Musimy pogadać. Obudź się do cholery.
Zdziwiony Theo zamrugał kilkakrotnie i usiadł na łóżku, a Potter wgramolił się obok niego.
-Co się stało?
-Co wiesz o imprezie tutaj, w lochach, na piątym roku.
Na twarzy ślizgona widniało niezrozumienie.
-Której?
-No tej.. Tej, na której był mój dom.
-Ahh. O tą ci chodzi.
-No.
-Nie wiem. Niewiele z niej pamiętam.
-Wysil się! Przypomnij sobie coś!.
-No.. Postaram się.. Ale.. Co się stało?
Harry pomasował pulsujące skronie i westchnął cicho.
-Hermiona rzuciła na mnie obliviate.
-Jak to? Granger?- wybraniec skinął- Ale czemu?
-Powiedz mi co pamiętasz. To ważne.
-No.. Chyba była butelka i.. czekaj! Całowałeś się z Malfoyem!
-To już wiem. Coś więcej?
-Nie mogliście się od siebie oderwać.. Blaise odciągnął Draco, a ciebie chyba Weasley.. Kurde, nie pamiętam, Harry. Przepraszam.
-Nic się nie stało. I tak już coś wiem.
-Dlaczego Granger..
-Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Uciekłem z wieży i.. Kurde. Nie mam ochoty tam wracać. Jestem wściekły, nie mam pojęcia co robić.. Oni mnie okłamali, Theo. Jak ja mam im ufać?
Gryfon ukrył twarz w dłoniach, a Nott objął go ramieniem, przyciągając blisko siebie. Głaskał go uspokajająco po ramieniu, mimo że sam był zły na „przyjaciół” wybrańca. Mogli to inaczej rozegrać. Harry i tak był wtedy pijany i nic by nie pamiętał.. Z drugiej strony.. Skoro już i tak rzucili to cholerne zaklęcie, to... Po co się przyznawali.
Kiedy wrócił myślami na ziemię, zauważył, że oddech Harry'ego jest równomierny, a chłopak po prostu zasnął. Uśmiechnął się czule i ułożył go na pościeli, przykrywając kołdrą. Na całe szczęście, ślizgoni mieli osobne sypialnie. Gdy zauważył, że do śniadania została zaledwie godzina, a on i tak już nie zaśnie, postanowił pójść wziąć prysznic. Przy okazji musiał sobie wszystko poukładać w głowie. Gryfoni zachowali się naprawdę nielojalnie. Ciekawe, w ilu jeszcze rzeczach okłamali Pottera. Bo z pewnością to nie był ich pierwszy wybryk.
No i jak Harry ma im teraz powiedzieć, że spotyka się z Draco?

Kiedy Malfoy otworzył oczy, czuł niesamowite szczęście. Zdaje się, że wczorajsza randka wpłynęła na obu bardzo pozytywnie. Draco powędrował do łazienki, gdzie w miarę możliwości, szybko się ogarnął. W międzyczasie jego humor uległ minimalnej zmianie. Przypomniał sobie, bowiem, że musi się zemścić na Theodorze. Wciąż nie wymyślił, jak to zrobi, ale to Malfoy. On już sobie poradzi. Gotowy chłopak wziął ze sobą książkę do eliksirów i skierował się na kanapę w pokoju wspólnym. Przeglądając podręcznik wpadł na banalny pomysł o eliksirze zmieniającym kolor włosów, jednak chwilę później do jego głowy wpadła pewna myśl. Gdyby nie tylko zmienić kolor włosów, ale i namieszać mu w głowie? Jeszcze jest eliksir postarzający, ale na to mam czas. Zemsta będzie słodka, Nott.

Theodore szturchnął delikatnie Harry'ego, wybudzając go.
-Co się stało?
-Zaraz śniadanie, chodź.
-To nie był sen, prawda?
-Chciałbym, Potty. Chciałbym.
Wybraniec skinął smutno głową, po czym spuścił wzrok. Naprawdę było mu przykro, że jego przyjaciele tak perfidnie go oszukali. Czy wciąż mogę nazwać ich przyjaciółmi?
-Rusz się, cholerny Chłopcze- Który- Przeżył- I- Nie- Chciał- Zdechnąć.
-Ha ha ha. Ubawiłem się, wiesz?- powiedział gryfon sarkastycznym tonem, mimo że trochę go to rozbawiło. Oczywiście nie uszło to uwadze Notta, ale postanowił nie komentować. Kiedy Harry już wstał z JEGO łóżka, złapał go za dłoń i pociągnął do wyjścia, po drodze narzekając. Przez niezdarność Pottera, prawie trzy razy wylądowali na podłodze, ale na szczęście (lub nieszczęście) żyją i nic im nie jest. Chichocząc, sami nie wiedząc z czego, weszli do pokoju wspólnego, zastając na kanapie zaczytanego Malfoya. Obaj stanęli jak wmurowani.
Natomiast Draco, wyrwany z czytania szumem, podniósł głowę i zmierzył dwójkę chłopców obojętnym spojrzeniem. Dopiero po chwili do niego dotarło, że był to Harry i Theo, którzy nie wiadomo czemu mieli splecione dłonie. Arystokrata uniósł jedną brew w górę, ale nic nie powiedział. Harry z kolei, szybko odskoczył od przyjaciela, wyrywając się z jego uścisku, przez co potknął się i runął na podłogę, jak długi.
-Potter, wstawaj.
-Czemu? To dobra okazja, żeby poleżeć.
-Przecież leżałeś godzinę w moim łóżku, kiedy ja się szykowałem.
-Zasnąłem!
-To nie moja wina!
-Przecież nie zrobiłem tego specjalnie!
-Ja nie wiem, co ty w nocy robiłeś.
-Jakbyś zapomniał, jest ktoś, kto nie daje mi spać- warknął Harry, podnosząc się z posadzki. Zrównał się z chłopakiem i spojrzał groźnie w jego oczy.
-Znowu miałeś wizję?
-Łał! Dotarło! Chociaż, ciągle nie dociera, że mam je co noc, do cholery!
-Harry, spokojnie!
Tej fascynującej wymianie zdań, przysłuchiwał się Draco. Dziwnie się poczuł, dowiadując się, ze Harry spał u Notta. A poza tym dziwnie się słuchało o nocach Pottera.. Boże, Draco, o czym Ty myślisz?! Kiedy dotarło do niego, że wybraniec jest w naprawdę ogromnym stresie, zrobiło mu się głupio. Zrozumiał, że Nott po prostu mu pomaga się odstresować, skoro ma jakieś..wizje? Czarny Pan prześladuje Harry'ego? Wiem, że się na niego uwziął, ale.. aż tak?!
Spojrzał ponownie na chłopców, którzy już uspokojeni, nie rzucali się na siebie. Jednak również milczeli.
-Harry?
Złoty Chłopiec odwrócił się i zmierzył ślizgona sceptycznym spojrzeniem
-To twoja wina. Gdybyś się tak nie gapił, nie wywaliłbym się- mruknął, udając obrażonego. Na ustach ślizgona zakwitł delikatny uśmiech. Podszedł do niego, obejmując w pasie i przyciągając do siebie bardzo blisko i wpijając się w jego usta. Ich przyrodzenia otarły się, przez co obaj poczuli narastającą frustrację, jednak to było za wcześnie. Mimo że Draco bardzo chętnie przeleciałby Pottera tu i teraz, wiedział, że Harry się nie da. On nie jest łatwy, a Malfoy doskonale to zrozumiał. Odsunęli się od siebie, Draco nieco zażenowany, a Harry zły. Nie chciał tego czuć. Jeszcze nie teraz. Nie pozwoli się wykorzystać. Chociaż gdzieś w głębi serca czuł, że Draco go nie skrzywdzi.
Malfoy spojrzał na Notta, u którego ledwo zauważalna była zazdrość. Sapnął i postanowił, że i tak się zemści. Nawet jeśli są tylko cholernymi przyjaciółmi.

Harry w wielkiej sali unikał swoich przyjaciół. Usiadł z Nottem przy stole Slytherinu, gdzie nikt nie zwrócił na niego uwagi. Za często go widzieli, by jeszcze coś do niego mieć. Nie minęło wiele czasu, kiedy spojrzenie jego i Draco skrzyżowały się. Potter zmieszany odwrócił wzrok, gdzie napotkał tęczówki przyjaciółki. Czy mogę ją jeszcze tak nazywać? Z cichym westchnieniem spojrzał na swój talerz z nietkniętym jedzeniem. Poczuł, że Nott łapie go za rękę pod stołem, a chwilę później poczuł jego ciepły oddech na uchu.
-Harry, co się dzieje?
-Dobrze wiesz, idioto.
Ślizgon mruknął niezadowolony i odsunął się od wybrańca, nie puszczając jednak jego dłoni. Skinął głową na wyjście, po czym pociągnął go w tamtą stronę. Draco ruszył za nimi.

Chłopcy rozstali się przed wejściem do pokoju wspólnego gryfonów. Nott zszedł na dół, ale nim dotarł do lochów, został brutalnie szarpnięty za ramię.
Spojrzał na stojącego przed nim Malfoya.
-Nie mam czasu-syknął.
Arystokrata zaśmiał się gorzko, po czym popchnął kolegę na ścianę.
-Odpierdol się od Pottera.
Zamierzył się i wycelował w nos ślizgona.
Powtórzył tą czynność kilka razy, dopóki Nott nie osunął się po ścianie. W Draco wstąpił jakiś demon. Był jakby opętany, w transie. Nie myślał o konsekwencjach. Był wściekły. I zazdrosny. Cholernie zazdrosny o Harry'ego. Dlatego kopał Theodore'a z całej siły, kopał tak, aż tamten stracił przytomność. Potem wyszedł z klasy, zostawiając tam zakrwawionego i nieprzytomnego współdomownika.
Czemu Nott się nie bronił? Bo niczego nie zrobił. Jeśli zacząłby się bronić, Draco byłby pewny jego winy.

Kilka godzin później Harry był w sypialni Malfoya, na kolanach arystokraty. Siedział okrakiem, a ich usta raz po raz zderzały się w namiętnych pocałunkach. Draco poczuł narastające podniecenie i spiął się. Niestety nie uszło to uwadze gryfona. Odsunął się z cichym mlaśnięciem i spojrzał w oczy chłopaka. Kiedy zauważył pożądanie stwierdził, że na ten dzień wystarczy. Zsunął się z ślizgona i uśmiechnął czule. Draco był cały roztrzepany. Musnął jeszcze jego usta i skierował się do wyjścia. Postanowił, że wstąpi jeszcze do Theo, żeby zapytać, co ma robić, ale nie zastał go. Wrócił do sypialni Malfoya.
-Nie wiesz, gdzie jest Nott?
Arystokrata spiął się jeszcze bardziej niż kilka minut temu. Pokręcił głową, zaciskając usta. Potter wzruszył ramionami i wyszedł z lochów. Kierował się do swojej wieży, kiedy zauważył uchylone drzwi jednej z klas, a w środku małą kałużę krwi. Niepewnie pchnął drewno, a jego oczom ukazał się widok, zapierający dech w piersiach.
-THEO!

Hermiona spacerowała samotnie po zamku. Czuła wyrzuty sumienia. I po co nam to było? Mogliśmy go nie okłamywać. Mogliśmy mu w ogóle nie mieszać w głowie! A teraz jedynie możemy go stracić.
Jej rozmyślania przerwał Ron, który wyszedł zaraz za ukochaną z sali. Wiedział, że będzie się zadręczać, a nie mógł na to pozwolić.
-Mionka, spokojnie. Przejdzie mu.
Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, usłyszeli szloch.

Harry potrząsał ślizgonem, próbując go ocucić. Z jego oczu płynęły łzy, a w głowie formował się plan znalezienia osoby, która tak potraktowała jego przyjaciela i zemsty. Oparł głowę o tors chłopaka i zaszlochał.
-Theo.. Theo, skarbie proszę.. Theo otwórz oczy...
Ale chłopak nie drgnął. Harry chciał go zanieść do skrzydła szpitalnego, ale bał się go przenieść. Do sali wpadł Ron wraz z Hermioną.
-Harry! Co się stało?
-Nie wiem! Znalazłem go tu przed chwilą.. Nie mogę go przenieść, to zbyt niebezpieczne.. Nie zostawię go.. On.. Ja..
Ale nie dokończył, ponieważ kolejny szloch opuścił jego gardło. Weasley zniknął za drzwiami, biegnąc po Pomfrey, a Hermiona uklękła obok wybrańca, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Theo, błagam.. Nie zostawiaj mnie..
Głaskał go po włosach, policzkach, ramionach. Spojrzał na gryfonkę i na chwilę zapomniał o wszystkim, co się tego dnia wydarzyło.
-Hermiona, on nie oddycha.
W tym momencie do klasy wpadła pani Pomfrey, krzycząc, że mają się odsunąć.

Harry całą noc spędził przy boku przyjaciela, w skrzydle szpitalnym.

Rankiem nie pojawił się na śniadaniu, ani na eliksirach. Ogólnie Potter nie opuszczał skrzydła szpitalnego przez kilka dni, ale w końcu musiał się pojawić na zajęciach. Więc w czwartek poszedł na lekcje ze Snape'em. Niestety, mistrza eliksirów nie obchodził stan Harry'ego. Więc standardowo go gnębił, za błędy ojca. Tylko tym razem, wybraniec się nie odwdzięczał. Gdy tylko lekcja dobiegła do końca, wybiegł z lochów, kierując się od razu do skrzydła szpitalnego. I wtedy Nott się obudził.

-Kto ci to zrobił?
Jednak Theo nie chciał odpowiedzieć. Ignorował złotego chłopca, chociaż wiedział, że jeśli gryfon się uprze to i tak się dowie. Przez ponad godzinę nic nie mówili, a kiedy w końcu Nott się poddał i wyjawił sprawcę, Harry'ego już nie było w pomieszczeniu.

-MALFOY, OTWIERAJ!
Walnął po raz kolejny w drzwi sypialni arystokraty, ale wciąż nie uzyskał odpowiedzi. Warknął pod nosem i odwrócił się, wpadając właśnie na Dracona. Wściekłość, którą czuł wcześniej, była niczym w porównaniu z tym, co czuł teraz. Szarpnął za kołnierz chłopaka i podniósł go, przyciskając do ściany.
-Ty popierdolony gnoju, jak mogłeś?!
Zamierzył się i uderzył arystokratę w brzuch.
-Chcesz się poczuć, jak on?! DO JASNEJ CHOLERY, ON MÓGŁ UMRZEĆ! JAK MOGŁEŚ GO SKATOWAĆ I ZOSTAWIĆ?! MASZ KURWA SZCZĘŚCIE, ŻE GO ZNALAZŁEM! I ŻE ŻYJE! JESTEŚ KUREWSKIM DNEM, MALFOY! NIE PATRZYSZ NA INNYCH, TYLKO ZAWSZE NA SIEBIE! NIE MASZ KURWA POJĘCIA JAK BARDZO ŻAŁUJĘ, ŻE CIĘ POZNAŁEM!
I puścił go, wybiegając z lochów.
Draco uronił łzę, a chęć zemsty na Theodorze była jeszcze silniejsza.

-Harry, uspokój się.
-Jak mam to zrobić?! On go skatował! Theo mógł zginąć!
-Ale żyje! Jego stan jest stabilny, najwyżej za dwa dni opuści skrzydło. Spokojnie, Harry.
-Jestem wściekły na Malfoya. Z resztą na Granger i Weasleya też.
-Nie dziwię ci się.
Gryfon spojrzał zaskoczony na chłopaka.
-Theo u mnie był, zanim został pobity. Słyszałem, co zrobili ci twoi gryfoni.
-Nie chcę o tym gadać- burknął Harry.
-Kochasz go.
Harry zakrztusił się powietrzem, patrząc na Cedrika z niedowierzaniem.
-Oh, nie oszukujmy się. To nie trwa od wczoraj, Potter. Tylko od kilku ładnych lat.
Wybraniec sapnął i spojrzał na zachodzące słońce. Potem pozbierał się i wrócił do zamku.

Wieczorem Nott wyszedł ze skrzydła szpitalnego. Harry porozmawiał ze swoimi gryfońskimi przyjaciółmi i postanowił, że skoro to już było tak dawno, to nie ma co rozpamiętywać. Z resztą teraz potrzebował swoich przyjaciół.
Co Potter zrobi z Malfoyem? Cóż, nic. Już wystarczająco mu dopiekł. Poza tym, skoro w jakimś stopniu są razem, to powinien mu wybaczyć. Ale na razie się z nim podroczy.
Trójka gryfonów udała się do lochów i została w sypialni Notta do rana. Mieli gdzieś, że nie mogą. Ale Theodore nie mógł tam przebywać sam. Nie tej nocy.

Rano gryfoni wrócili do wieży, jeszcze przed śniadaniem, żeby szybko się ogarnąć. I niestety, ale pozostawili Theo bez opieki. A Malfoy, nie, wściekły Malfoy postanowił to wykorzystać.
Zakradł się do sypialni ślizgona, użył na sobie zaklęcia kamuflującego, po czym wyciągnął różdżkę, celując w śpiącego Notta.
Zamienił jego język w ogon Mantykory.
||wyimaginowana

3 komentarze:

  1. O jak się ciesze. Jest nowy rozdział i jeszcze ciekawszy od wcześniejszych *-* Czekam z niecierpliwością na kolejny. Mam nadzieję że nie zrezygnujesz z pisania bloga z powodu braku komentarzy, bo tego byn pewnie nie przeżyła. :') Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. sie krew polała... :D ale co jak co fajne ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że Theo jednak też powinien 'spłatać psikusa' Draco... No rozdział bardzo trzymał w napięciu... Czytam wiec dalej :D

    OdpowiedzUsuń