czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 18

wrzucam 18, mam nadzieję że przypadnie do gustu
Tym rozdziałem zaczynamy... 
enjoy, x
PS dziękuję za opinię :D
-------------
 XVIII
Malfoy stał pod wielką salą i rozmawiał z trzeciorocznymi puchonami. Powinien odjąć im punkty, jednak był zbyt smutny i zmęczony, żeby to zrobić. Dał im jedynie naganę i chciał pójść na śniadanie, jednak przez drzwi wejściowe wszedł Harry bez koszulki. Był zdyszany, a jego policzki zaróżowione. Draco podszedł do niego, zaniepokojony i położył mu zimną dłoń na ramieniu. Gryfon spojrzał na niego i natychmiast się odsunął, a na jego twarzy widoczny był gniew. Malfoy poczuł się jeszcze gorzej niż przed chwilą.
-Harry, wszystko w porządku?
-Tak- powiedział oschle.
-Możemy porozmawiać?
Chłopak spojrzał na niego, po czym westchnął i przeczesał dłonią włosy. Skinął głową.
-Muszę iść się ubrać.
Arystokrata przytaknął i ruszył za brunetem po schodach. Nie wiedział, czy to był odpowiedni moment na rozmowę, postanowił więc poczekać.
-Malfoy, posłuchaj mnie..
Aua. Znowu po nazwisku.
-Potrzebuję się trochę ogarnąć. Spotkajmy się po prostu przy kuchni za godzinę, okej?
Draco zawahał się, ale przystał na taki układ. Sam musiał przemyśleć, co chce powiedzieć. Postanowił udać się najpierw do pokoju wspólnego. Musiał porozmawiać z Theodorem, był mu to winien po tym wszystkim, co się stało.

Harry był pechowcem. Niby wszyscy mówili, że jest cholernym szczęściarzem, jednak miał strasznego pecha. Okej, może i udało mu się pokonać Voldemorta..kilka razy.
Chłopak wszedł pod prysznic i odkręcił kurek z zimną wodą.
Ale jeśli chodzi o szkołę, czy życie uczuciowe, to nad Harrym wisiała jakaś klątwa. Dobrym tego przykładem był poranek, kiedy wszedł do zamku i od razu natknął się na Malfoya, na którego wciąż był wściekły i z którym wciąż nie miał ochoty rozmawiać. Jednak musiał to zrobić. Nie wiedział, czy chce z nim zerwać, ale czuł, że naprawdę go kocha. Znaczy tak mu się wydawało. Nie mógł być pewien tego uczucia. W końcu przez tyle lat się nienawidzili.. I jeszcze Cedrik, ale... Draco ..
Ręka Harry'ego zjechała w dół, zatrzymując się na rosnącej erekcji. Westchnął przeciągle i zamknął oczy, oddając się przyjemności.

Draco nonszalancko oparł się o ścianę i czekał na Pottera. Po rozmowie z Nottem czuł się dziwnie. Chociaż właściwie to mało powiedziane. Czuł niedosyt, a informacje których się dowiedział o Harrym wprawiały w osłupienie. Nie wiedział, że jego chłopak, bo jeszcze mógł go tak nazywać, aż tak przeżywał zbliżającą się wojnę, chociaż nie bardzo do niego docierało, że to już niedługo. Chciałby mu pomóc, ale..Gryfon mu nic nie mówił! Westchnął cicho i spuścił głowę. Usłyszał kroki, a już po chwili brunet stał przed nim z rękami w kieszeniach. Spojrzał w zielone oczy i lekko się uśmiechnął. Skinął głową na drzwi i wyszli, kierując się na błonia.

-Przepraszam-usłyszał Harry, kiedy przycupnął obok pnia. Zadarł głowę do góry i spojrzał na arystokratę.
-Mogę wiedzieć, dlaczego do cholery to zrobiłeś?
Draco westchnął i spuścił wzrok. Nie chciał mówić gryfonowi o swoich uczuciach. Jeszcze nie. Uważał, że jeszcze nie powinien. Że to za wcześnie. Ale najwidoczniej musiał. Z drugiej strony Harry wyznał mu miłość. Uniósł głowę, natrafiając na zielone tęczówki.
-Bo cię kocham. I jestem cholernie zazdrosny.
Potter był zaskoczony tym nagłym zwrotem akcji. Nie spodziewał się, że arystokrata wyzna mu swoje uczucia, przynajmniej nie w najbliższym czasie.
-Nie kocham cię od dzisiaj. To.. trwa od jakiegoś czasu.
-I dlatego mi dokuczałeś, gnębiłeś jak dzieciak?
-Nie masz pojęcia jak cholernie żałowałem.
Tym razem to wybraniec westchnął i wstał, zrównując się z blondynem. Uniósł jego dłoń i pocałował wewnętrzną stronę, patrząc w oczy ukochanego. Na twarz Draco wstąpiły rumieńce, które próbował zakryć lekkim uśmiechem.
-Nie kryj się. Wyglądasz pięknie z rumieńcami.
Komplement sprawił, że wypieki na twarzy arystokraty zrobiły się większe i intensywniejsze. Wolną dłonią pogłaskał policzek gryfona. Nachylił się i delikatnie musnął jego wargi. Zrobił to czule i niepewnie, jakby bał się, że Harry go odepchnie. Nic się jednak takiego nie stało. Chłopcy patrząc na siebie, w słabym blasku księżyca, zrozumieli jak wiele dla siebie znaczą. Zatraceni w sobie, nie zauważyli, że ktoś im się przygląda.

Niestety, ale tym razem weekend nadszedł zbyt szybko. Harry nie cieszył się. Wolałby mieć jeszcze zajęcia, posiedzieć między uczniami innych domów, ale nie mógł. Czemu? Otóż był ostatni listopada, więc Harry, Ron, Hermiona i Ginny pakowali się, ponieważ nazajutrz jechali do Nory. Złota trójca musiała załatwić parę rzeczy. Do zamku mieli wrócić dopiero po Nowym Roku, a to wiązało się z tym, że przez ponad miesiąc nie będzie ich w szkole i.. Nie będą mogli na razie pomagać Cedrikowi. Dlatego postanowili się z nim dzisiaj spotkać. I to było powodem, dla którego Blaise, Pansy i Theo spotkali się o północy z gryfonami i krukonką.

Draco czuł się dziwnie, wiedząc, że jego przyjaciele idą z jego chłopakiem do zakazanego lasu w środku nocy. Musiał jednak im pomóc, ktoś musiał przecież ich kryć, a on był prefektem naczelnym. Więc arystokrata snuł się po korytarzu przy wejściu i czekał. Czekał aż wszyscy wrócą. Czekał, żeby mógł pogadać z Harrym. Jego Harrym.

-Jak to rozegramy?
Cichy głos Ginny przerwał krępującą ciszę.
-Ktoś zostaje w zamku?
Zabini niepewnie podniósł rękę, a kilka par oczu skupiło się na nim. Harry podszedł do niego, prosząc o rozmowę na boku. Kiedy oddalili się, reszta spojrzała na Diggory'ego.
-Nie potrzebuję niańki.
-Cedrik, my tylko chcemy ci pomóc!
-Taaak. Pomagacie mi ze względu na Harry'ego.. Z resztą, nie macie pojęcia jakie to uczucie, kiedy pomaga wam wasz ex, który zostawił was dla innego.
Słowa byłego puchona zaskoczyły wszystkich, poza dwójką ślizgonów i jedną gryfonką.
Nie mieli jednak czasu by o cokolwiek dopytać, bo wrócił ów chłopak z ślizgonem.
-No więc, już mamy kogoś kto będzie zaglądał do lasu.
Jeden problem z głowy, zostały tysiące innych.

Kiedy na zegarku zaczynała dochodzić druga, Malfoy coraz bardziej się denerwował. Nie było go, ich, już tyle czasu! Martwił się, że Harry'emu stała się krzywda. No o resztę też się obawiał. Jednak chwilę później drzwi wejściowe zostały cicho otwarte, a do środka wślizgnęła się grupka osób. Serce Draco zabiło szybciej, kiedy nie zauważył nigdzie ukochanego. Nott podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
-Zaraz przyjdzie. Musiał pogadać jeszcze z Cedrikiem, spokojnie.
Malfoy wcale nie był uspokojony. Jego chłopak został sam ze swoim napalonym byłym! Jak on miał być do cholery spokojny?! Dlaczego on w ogóle został z nim sam?! Wziął głębszy wdech, próbując się uspokoić. Odesłał wszystkich do dormitoriów, a sam udał, że idzie na piętro zobaczyć, czy nikogo nie ma na korytarzach. Jednak kiedy wszyscy zniknęli z pola widzenia, szybko wrócił na dół i czekał na gryfona. Choćby miał to robić całą noc.

Potter wszedł cicho do zamku. Chciał jak najszybciej pójść do łóżka, bo rano musiał wstać i dopakować parę rzeczy, a jeszcze chciał się pożegnać z Draco, który..
Cholera jasna, zapomniałem mu powiedzieć. Świetnie, Potter. Plus sto do głupoty.
Westchnął cicho i skierował się na schody, by prześlizgnąć się na wieżę. Ktoś jednak zagrodził mu drogę, a Harry przygotował się na utratę punktów, jednak kiedy nic takiego się nie stało, spojrzał na osobę, na którą wpadł.
-Draco?
-Miło, że postanowiłeś wrócić od byłego.
Nie, to nie był Draco. To był zazdrosny Draco. Harry zachichotał.
-Przestań być zazdrosny.
Malfoy przewrócił oczami i złapał Pottera za nadgarstek, ciągnąc go do lochów. Nie słyszał, albo nie chciał słyszeć protestów chłopaka i zatrzymał się przed ściana, szepcząc hasło. Szarpnął gryfona do środka i skierował się do swojej sypialni, rzucając na pomieszczenie silencio.

Nott zignorował hałasy, które słyszał w pokoju wspólnym. Tam zawsze było głośno, więc nie było się czym przejmować, jednak jęki protestu zaniepokoiły ślizgona. Wychylił się zza drzwi i dostrzegł, jak Draco ciągnie Harry'ego do sypialni. Zmartwiło go to. Jednak postanowił zaufać Malfoyowi, a jeśli ten zrani gryfona, on zrani jego. Dosłownie. Wrócił więc do łóżka i starał się zasnąć. Musiał się wyspać. Obiecał, że pomoże gryfonom w dopakowaniu paru rzeczy. Starał się nie myśleć o Potterze, więc wyobraził sobie, że lata. Po chwili zasnął.

Neville siedział sam w pokoju wspólnym Gryffindoru. Wiedział, że jego przyjaciele muszą wyjechać, bo Harry musiał pokonać Voldemorta. Ale bał się o nich. Bał się, że już nie wrócą, że.. że Potter przegra. On wiedział, że do wojny jeszcze sporo czasu. Ale.. Nie, chwila..
Do wojny wcale nie było dużo czasu. Wojna mogła być lada dzień.

Harry leżał na łóżku Draco i obserwował go. Malfoy rzucił zaklęcie wyciszające na pokój, ale od kiedy to zrobił nie odezwał się ani słowem, tylko krążył po pokoju.
-Draco, muszę wracać do siebie. Rano wcześnie wstaję...
-Jak będziesz spał tutaj, to nic się stanie.
-Ale ja się muszę jeszcze spakować..
Kiedy Malfoy spojrzał na niego zdziwiony, Potter zdał sobie sprawę, że za późno ugryzł się w język.
-Spakować?
Harry wziął głębszy wdech i wstał, podchodząc do chłopaka.
-Zapomniałem ci powiedzieć. Przepraszam.
-O czym?
-Wyjeżdżamy. Wrócimy dopiero po Nowym Roku.
- „My”? Kto jeszcze jedzie? I gdzie?
-Ja, Ron, Hermiona i Ginny. Do Nory.
-Mogę wiedzieć po co?
-Mamy parę rzeczy do załatwienia.. Draco, wrócę.
Chłopak spuścił głowę w dół, starając się ukryć smutek. Czuł się źle, bo nie mógł pomóc swojemu ukochanemu. No i był trochę zawiedziony, że Harry wyjeżdżał. I to na ponad miesiąc. Poczuł, jak palce gryfona chwytając go pod brodę. Spojrzał na niego smutnym wzrokiem, a po chwili przytulił się do niego.
-Co musisz załatwić?
-Draco.. Zbliża się wojna. Muszę się przygotowywać.
-Ale..
-Wrócę. Obiecuję, że wrócę. Cały i zdrowy. W końcu jadę tylko do domu Rona...
-Martwię się o Ciebie.
-Draco, wrócę tu.
-Kocham Cię, Harry.
Wybraniec westchnął głęboko i przyciągnął blondyna jeszcze bliżej siebie. Pogłaskał go po głowie. Nie lubił kłamać. Źle zrobił, zostawiając wszystko na ostatni moment. Nie chciał zostawiać Draco samego tutaj, wolałby być z nim.
Chłopcy położyli się i rozmawiali jeszcze długo. Kiedy Draco zasnął, Harry pogrążył się w myślach. Jego głowę znowu zaczęły męczyć myśli, że powinien być w Slytherinie. Coraz częściej żałował, że trafił do Gryffindoru. Okej, może i poznał wspaniałych przyjaciół, jednak..
Harry się zmienił. Charakter się wyostrzył. Na początku myślał, że to przez zbliżającą się walkę z Voldemortem, jednak teraz.. Teraz uważał, że on taki był. Że w głębi duszy był czystym ślizgonem.

Ron przebudził się i zobaczył, że łóżko jego przyjaciela jest wciąż puste. Zaczynał się martwić. Wiedział, że Cedrik nie zrobi mu krzywdy, ale nieobecność Harry'ego była niepokojąca. Zwłaszcza, że za kilka godzin mają być w Norze..
Właściwie to decyzja o tymczasowym opuszczeniu zamku wyszła z inicjatywy Hermiony. Kiedy Harry opowiedział im o swoim ostatnim śnie, po którym pobiegł do Hagrida, jego przyjaciele zaniepokoili się. Wizja była inna niż wszystkie inne, a to oznaczało, że coś się działo. Obawiali się, że wojna jest coraz bliżej i tak strasznie chcieli być w błędzie.
Weasley zamknął oczy i postanowił pójść dalej spać. Harry jest odpowiedzialny i da sobie radę. Zawsze dawał.

Kilka godzin później Harry leniwie otworzył powieki. Spojrzał na wciąż śpiącego Draco i uśmiechnął się. Delikatnie wysunął się z jego objęć i stanął przy biurku. Wziął kawałek pergaminu i pióro. Napisał ukochanemu godzinę i miejsce spotkania i położył skrawek na poduszce obok platynowych włosów. Wymsknął się z sypialni i pobiegł na siódme piętro, stając przed posągiem chimery.

Neville uśmiechnął się, choć miał łzy w oczach. Siedział w pokoju wspólnym z wszystkimi gryfonami i kilkoma uczniami innych domów, w tym ślizgonami. Czekali na Harry'ego. Za chwilę on wraz z Weasleyami i Hermioną mieli się teleportować do Nory. Oczywiście to była tylko oficjalna wersja. Tak naprawdę, tylko Ginny miała być w Norze, a reszta wyruszała na misję. Ale wiedzieli o tym tylko Neville i Nott. No i Cedrik, ale on to całkiem inna bajka.

Harry siedział przed biurkiem dyrektora i ciężko oddychał. Wiedział, że musi dalej szukać horkruksów, ale nie sądził, że ma na to tak mało czasu.
-Profesorze, ile mi dokładnie zostało?
-Nie wiem, ale niewiele Harry. Przykro mi.
Chłopak skinął i wyszedł z gabinetu, kierując się do dormitorium. Przeczesał ręką włosy, rozumiejąc, że czas się kończy.

Kiedy wszedł do pokoju wspólnego powitała go radosna atmosfera współdomowników. Uśmiechnął się i podszedł do znajomych. Wiedział, że się martwili. Prawdę mówiąc o trójkę gryfonów bała się cała szkoła, nawet ich wrogowie, chociaż tak naprawdę nikt nie wiedział, o co chodzi.
Harry rozmawiał z osobami ze swojego rocznika, czując lekki smutek. On też był przestraszony. On też obawiał się, że już nie wróci. Ale nikt nie chciał tego wypowiedzieć na głos.

Potter szedł wraz z Nottem. Mieli się rozdzielić pod Wielką Salą, bo Harry umówił się z Draco, a Theo miał pogadać z Blaisem i Pansy. Więc kiedy zeszli ze schodów, brunet skierował się do kuchni, a ślizgon zbiegł na dół.

Malfoy czekał na Harry'ego nieco smutny. Nie był zadowolony, że jego chłopak wyjeżdża. Ale nie chciał mu tego mówić, uważał, że Harry nie powinien wiedzieć, bo może mu się nie udać. Więc Draco postanowił zachować wszystko dla siebie. Chciał, żeby ostatni dzień z gryfonem był udany.
Boże, jak to strasznie brzmi. Jakby miał już nigdy nie wrócić. Co zresztą jest bardzo prawdo...NIE! Harry wróci! Obiecał, że wróci! Przecież on jedzie tylko do Weasleya.. Będzie się odzywać..
Kiedy brunet się zjawił, arystokrata przywdział sztuczny uśmiech. Niestety Harry zauważył, że coś jest nie tak. Więc Draco skłamał. I choć gryfon nie wyglądał na przekonanego, Malfoy miał nadzieję, że mu uwierzył.

Chłopcy poszli się przejść po błoniach i wylądowali niedaleko sowiarni. Nie było tam nikogo, więc mogli sobie pozwolić na odrobinę czułości. Harry nadal nie chciał, żeby ktoś o nich wiedział. Wciąż wolał się ukrywać. Draco był jego, a nie wszystkich dookoła.
Chłopcy usiedli na schodkach, wtuleni w siebie. Harry pocałował delikatnie swojego chłopaka, a potem się w niego wtulił. Oboje byli zamyśleni. Draco czuł, że wyjazd Harry'ego nie wpłynie dobrze na ich związek, i kiedy gryfon wróci, bo wciąż twierdził, że wróci, coś się między nimi zepsuje.
Harry natomiast twierdził, że rozłąka nie wpłynie dobrze na Draco, a ból jaki poczuje, kiedy..

Nie łudźmy się. Harry nie wierzył, że wróci.
|| wyimaginowana

czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział 17

Odnośnie notatki przed poprzednim rozdziałem. Dziękuję tym osobom, które napisały prywatnie, wiele to dla mnie znaczy. Co do reszty, no cóż...
Mniejsza z tym.
Dziękuję za przeróżne opinie, oczywiście zastosuję się do rad. Dziękuję też, że wyświetlenia znowu powróciły. Zapraszam was na 17.
A no i dziękuję za ponad 2k <3
PS Dla tych, którzy nie wiedzą/ zapomnieli o możliwości prywatnej wiadomości: othersidedrarry@gmail.com lub mój prywatny: dominika.turcja@gmail.com
enjoy, x
------------------
 XVII
Draco szedł za dwójką chłopców, którzy niczego nie podejrzewali. Pamiętał o zachowaniu bezpiecznej odległości. Za każdym razem, kiedy któryś się odwrócił, Draco szybko chował się, by nie zostać zauważonym. Czuł się źle, że śledził Harry'ego, ale miał już naprawdę dość kłamstw. Nie chciał, żeby jego chłopak miał przed nim tajemnice, jednak wiedział, że to nieuniknione. Przynajmniej na razie. A że nie chciał aby Harry go okłamywał, postanowił pochodzić za nim trochę. Mimo że nie był z tego faktu zadowolony. Przez chwilę chciał się nawet wycofać, ale wtedy usłyszał oburzony krzyk Harry'ego. Wychylił się zza zbroi i obserwował sytuację z ukrycia. Nie widział za dobrze z kim rozmawia jego chłopak, ale za to doskonale słyszał o czym.
-Do jasnej cholery, gdzieś ty był?! SZUKAŁEM CIĘ!
-Cześć, kochanie. - co?
-Nie jestem twoim kochaniem, do cholery! Zerwałem z Tobą!
-Harry, spokojnie..
-Gdzie łaziłeś?!
-Byłem na błoniach i moście. A potem przyszedłem tutaj..
-CEDRIK! CZEMU WŁÓCZYŁEŚ SIĘ PO ZAMKU?!
Gdy Draco usłyszał wykrzyczane przez Pottera imię, stracił równowagę i przewrócił się, robiąc hałas. Cała trójka spojrzała na niego, a on poczuł się okropnie. Nie dość, że śledził Harry'ego, to ten to jeszcze odkrył.
-Malfoy?
Arystokrata podniósł się i spojrzał w zielone oczy ukochanego.
-Theo, zaprowadź naszego przyjaciela na wieżę, zaraz do was dołączę.

Harry spojrzał groźnie na swojego chłopaka, zakładając ręce na piersi. Był wściekły, a wzrok jakim obdarzył Draco mógłby zabić. Malfoy skulił się, czując się jak mały chłopiec, który zrobił coś złego i stał przed swoim ojcem skruszony. Cóż, nie było wielkiej różnicy pomiędzy tą sytuacją, a tym, co się działo na korytarzu. Arystokrata chciał coś powiedzieć, ale zwyczajnie głos uwiązł mu w gardle.
-Masz mi coś do powiedzenia?
-Ja..
-A zresztą nie ważne. Idę na wieżę, jak już słyszałeś, a ty NIE próbuj iść za mną. Najlepiej wróć do dormitorium.
-Harry..
-Zejdź mi z oczu, nie mam czasu.
-Ale..
-Nie. Mam. Czasu.
Brunet odwrócił się i odszedł, a Draco stał i patrzył na oddalającego się gryfona. Warknął pod nosem i ruszył w stronę lochów, kiedy usłyszał, że wybraniec go woła. Spojrzał na niego.
-Z łaski swojej, nie śledź mnie więcej.
Malfoy stał na środku, smutny i wściekły na siebie. Mógł to inaczej rozegrać. Mógł za nim nie iść.
Teraz to może go jedynie stracić.
Kretyn, kretyn, kretyn!- uderzył głową o mur parę razy, a potem osunął się na ziemię. Schował twarz w dłoniach, a jego ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Nie płakał. Nie płakał, bo tak naprawdę nie miał o co. Jeszcze.

Harry warknął i spojrzał na Diggory'ego morderczym wzrokiem. Próbował się uspokoić od dwudziestu minut. W końcu nie wytrzymał i doskoczył do chłopaka, łapiąc go za kołnierz i przygniatając do najbliższej ściany. Patrzył mu w oczy z nienawiścią, pomieszaną z pożądaniem. Złość jednak brała nad nim górę. Zawarczał jak pies i szarpnął byłym puchonem. Ron i Theodore od razu doskoczyli do Pottera, próbując go odciągnąć. Brunet jednak był zbyt wściekły i zbyt silny, żeby się dać, więc od razu się uwolnił z ich uścisku. Zamierzył się i już miał uderzyć Cedrika, ale przerwał mu przerażony pisk Hermiony. Spojrzał na nią i odsunął się od szatyna.
-Nigdy. Więcej. Tak. Kurwa. Nie rób. ROZUMIEMY SIĘ?!
Kiedy jego były chłopak skinął głową, zbiegł na dół, chcąc jak najszybciej wrócić do sypialni.
-Harry, czekaj!
Odwrócił się, kiedy usłyszał głos swojego przyjaciela. Spojrzał mu w oczy i już wiedział, o co ten chce zapytać.
-Co zamierzasz, Harry?
-Zależy o co pytasz.
-O Draco.
-Nie wiem.
-Chyba nie masz zamiaru go rzucić..
-A może właśnie mam?!
Rozjuszony gryfon syknął w odpowiedzi i wyszedł, kierując się do wieży Gryffindoru. Nie zwracał
uwagi na mijanych uczniów, ale wiedział, że wszyscy wiedzieli jego złość. Wpadł do dormitorium i od razu wskoczył pod kołdrę, pragnąc, aby ten dzień się już skończył.
Wiedział, że to niesprawiedliwe, nieuczciwe. Że będą z Draco, wciąż spotyka się z Cedrikiem, że wciąż żywi do niego jakieś uczucia. Ale to on był pierwszą miłością wybrańca. To on odebrał mu dziewictwo. Harry nie może od tak zapomnieć o chłopaku, którego pokochał. Zapomnieć o tym, że nadal go kocha.
Mimo że on powinien być martwy.
Położył się i zakopał pod kołdrą, zamykając oczy. Nie miał jednak spokojnego snu. Voldemort znowu wkradł się do jego głowy, pokazując przerażające wizje morderstw.

Ślizgoni zdecydowanie nie mieli łatwego życia. Większość ludzi uważała ich za śmierciożerców, każdy twierdził, że oni służą Czarnemu Panu, że są jego pupilkami na każde zawołanie. Nikt nie wierzył, że oni muszą mu służyć ze względu na rodziców, że nie chcą. Tak więc uważano, że uczeń Slytherinu jest zły. I nie miało się to prędko zmienić.
-Draco, kochanie..
Kiedy Pansy pstryknęła palcami przed oczami arystokraty, ten dopiero wyrwał się z otępienia.
-Odpłynąłeś. Co się stało?
-Nie ważne, Pans.
-Draco..
-Chcę być sam!
Zatrzasnął drzwi sypialni odcinając się od swojej przyjaciółki. Dziewczyna spojrzała na Zabiniego i skinęła głową, odpowiadając na nieme pytanie. Oboje wstali i szybko wyszli z lochów. Niestety nie zauważyli, że skruszony Malfoy wyszedł z dormitorium i widział, jak w pośpiechu znikają za przejściem.

-Witaj, Harry Potterze. Mam dla ciebie propozycję.
Rozejrzałem się. Byłem w jakieś próżni. Dostrzegłem postać niedaleko mnie, która próbowała wkraść się do mojej głowy.
-Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
Okropny głos, który słyszałem, pasował tylko do jednego stworzenia. Voldemort zbliżył się, stając w cieniu, przez co nie mogłem go dostrzec. Spróbowałem się odsunąć, niestety nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Byłem sparaliżowany.
-Spokojnie, Harry.
-Czego chcesz?!
Kiedy syknąłem, Riddle zaśmiał się.
-Proszę, proszę.. Już myślałem, że Twój temperament się uspokoił.
Voldemort wyszedł z cienia, ukazując się w pełnej okazałości.
To nie był ten gad, którego pamiętałem z poprzednich lat. Nie. To był młody przystojny chłopak, którego spotkałem na drugim roku w komnacie tajemnic. To był Tom.
-To już niedługo, Harry. Już niedługo ponownie się spotkamy.
I zniknął, a ja odzyskałem władzę w swoim ciele.”
Gryfon krzyknął, budząc się i usiadł, a krople potu spływały po jego skroni. Momentalnie przy jego łóżku znalazł się Ron, który pytał, co się stało. Harry jednak pokręcił tylko głową i wyszedł z pościeli. Wybiegł z dormitorium, kierując się do chatki Hagrida, w samych spodniach od piżamy. Zbyt długo go unikał, a teraz przyszedł czas, kiedy potrzebuje jego pomocy.

Rubeus Hagrid stał na granicy zakazanego lasu. Przed chwilą usłyszał, co śniło się Harry'emu i próbował się nie zdenerwować. Obiecał sobie, że zajmie się tym dzieciakiem, że nie pozwoli go skrzywdzić, a tymczasem, cholerny Voldemort postanowił sobie zabić tego chłopca! Hagrid naprawdę chciał być spokojny. Widok Harry'ego zdziwił go. Chłopak od początku roku był u niego zaledwie raz, a nagle postanowił się pojawić w drzwiach jego chatki i to w środku nocy. A jego przyjście nie przyniosło ze sobą nic dobrego. Półolbrzym zamyślił się, więc nie zorientował się, kiedy chłopiec podszedł do niego. Gdy poczuł dłoń swoim łokciu, spojrzał na swojego przyjaciela. Potter przytulił się do olbrzyma.
-Przepraszam, Hagrid. Nie przychodziłem do Ciebie, ponieważ nie chciałem Cię wciągać w kłopoty. Ale ja Cię potrzebuję.
-Zawsze możesz na mnie liczyć, Harry.
-Dziękuję.
Hagrid pociągnął nosem. No co on może, że się tak szybko wzrusza?
-Chodź, napijemy się herbaty. I gdzie ty masz koszulkę, Harry?
-To długa historia.
Gryfon zachichotał i weszli do chatki, gdzie mógł się ogrzać.
Czekając, aż woda się zagotuje, wyjrzał przez okno. Zaczynało świtać.
Wojna się zbliża.
Ale sens tych słów wciąż do niego nie docierał.
||wyimaginowana

czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 16

Ok
Ubolewam nad faktem, że nie ma ani wyświetleń ani komentarzy, ale trudno.
Dla tych, którzy jeszcze czytają zostawiam szesnastkę.
Mogę wyjątkowo prosić o ślad w postaci komentarza?
Chcę tylko wiedzieć, czy ktoś to czyta ;)
-------------
 XVI
Harry natychmiast chciał pobiec do dyrektora, porozmawiać z nim, cokolwiek. Nie widział mężczyzny przez kilka miesięcy i nie miał pewności, czy żyje, a tu proszę. Profesor Dumbledore jest cały i zdrowy i właśnie uśmiecha się, tak, jakby nigdy nie wyjechał. Harry uśmiechnął się szeroko.

Dumbledore cieszył się popularnością wśród uczniów. Był lubiany i doceniany, jednak zdarzali się też tacy, którzy się go bali. Profesor był dobrym człowiekiem, który miał już ponad sto lat. Wszyscy wiedzieli, że jego długa nieobecność była spowodowana poszukiwaniami. Nikt jednak nie wiedział czego. Nikt oprócz Harry'ego, który mu pomagał. Uczniowie panikowali, kiedy jego nie było w pobliżu. Bali się, że śmierciożercy wkroczą do zamku i ich pozabijają. Nie wiedzieli, że Dumbledore cały czas ich pilnował, że póki on żyje, Voldemort nic im nie zrobi. I póki żyje Harry.
Profesor czuł się źle, że zostawił tego chłopca na tak długo samego. Przed Harrym była teraz długa droga, która prowadziła jedynie do walki z Voldemortem. Wiedział, że Potter bał się, że jego mentor nie żyje i że teraz już musi radzić sobie sam. Dyrektor nie powinien go tak zostawiać, nie bez słowa. Odszukał wzrokiem chłopca, który wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Mrugnął do niego, uśmiechając się delikatnie. Wiedział, że jeszcze dzisiaj będą rozmawiać.

Harry wybiegł z wielkiej sali, ignorując Draco, który go wołał. Nie miał teraz czasu. Wbiegł na siódme piętro i stanął przed pomnikiem chimery.
-Karaluchowy Blok-mruknął cicho i odsunął się kiedy chimera się ruszyła, ukazując schody.
Dotarł na górę jak najszybciej i wpadł do gabinetu, bez pukania.
-Witaj, chłopcze.
Usłyszał ten ciepły głos i spojrzał na dyrektora z uśmiechem.
-Profesorze. Wrócił pan.
Staruszek zaśmiał się i wskazał chłopcu krzesło.
-Dlaczego miałbym tego nie zrobić?

Harry był szczęśliwy. Wiedział już, że jego mentorowi nie stała się żadna krzywda i uczniowie są bezpieczniejsi. Na razie na jego głowie nie spoczywało ratowanie świata, mógł trochę odpocząć, bo skoro Dumbledore wrócił to Voldemort na razie nie zaatakuje. Potter mógł skupić się wreszcie trochę na sobie i Merlinie, on wiedział, co zrobi. Pierwszy raz po prostu wiedział.
Pierwsze miejsce, gdzie się skierował, było boisko. Wziął ze schowka miotłę i wsiadł na nią. Musiał się zrelaksować, a latanie było najlepszym pomysłem.

Draco był zmęczony. Najchętniej poszedłby teraz spać, ale nie mógł. Nott był umówiony z Harrym za kilka godzin i chociaż gryfon mu już wszystko wyjaśnił, ten ciągle czuł niepokój. Spojrzał na swoje łóżko i uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie dzisiejszą sytuację. Kocha mnie.
Nie mogąc dłużej patrzeć na swoje łóżko, żeby się nie rozczulić, czy coś, odwrócił się w stronę okna.
Jednak posłanie za bardzo przyciągało wzrok i Draco miał nie mały problem.

Harry wbiegł na wieżę Gryffindoru i zderzył się z kimś. Stęknął cicho i spojrzał na dziewczynę, czując jakieś cholerne deja vu.
-Co ty tu znowu robisz?!
-Oh, Harry. Szukałam Cię.
To się nie dzieje naprawdę..
-Cho, nie mam teraz czasu.
Chłopak wyminął krukonkę i podał hasło Grubej Damie.
-Cedrik jest w zamku.
Kiedy Harry usłyszał te słowa, gwałtownie się odwrócił i spojrzał na brunetkę jak na idiotkę.
Owszem, powiedział mu, że ma przyjść, ale o wiele później!
-Gdzie?
-Jak go spotkałam, był na moście.
Potter skinął głową i wszedł do dormitorium, starając się zachować spokój.
I nici z jego drzemki przed spotkaniem.

Hermiona zdecydowała, żeby się rozdzielili, tak szybciej go znajdą. Jednakże, aby nie podpaść żadnemu nauczycielowi, chodzili parami, co wydawało się rozsądne. Więc gryfonka poszła ze swoim chłopakiem, a Ginny z Cho. Harry pobiegł do lochów, po Theo. Stając przed kamienną ścianą rzucił hasło i wpadł do pokoju wspólnego ślizgonów, wywołując niemałe oburzenie wśród domowników.
-Gdzie jest Nott?!
Potter wrzasnął na tyle głośno, że wszyscy zamilkli, a pierwszoroczni się wystraszyli. Drzwi jednej z sypialni otworzyły się, a z niej wyszedł Malfoy, obserwując całe wydarzenie.
-Gdzie jest Nott?
Powtórzył już nieco spokojniej.
-Tutaj.
Harry podszedł do niego niebezpiecznie blisko, ich klatki piersiowe się stykały, i szarpnął go za kołnierz.
-Harry, co się stało?
Gryfon nachylił się nad chłopakiem, dotykając ustami jego ucha. Nie spodobało się to Draco.
-Cedrik jest w zamku.
Theodore odskoczył od niego, patrząc na przyjaciela przerażony.
-Jak to?! Miał być dopiero o północy!
-Później Ci powiem. Rusz się, musimy iść.
Szybko skierowali się do drzwi, jednak Draco zastawił wybrańca.
-Nie mam czasu, Malfoy.
Wyminął go obojętnie i pobiegł za Theo. Arystokrata westchnął zirytowany. Postanowił, że tym razem nie odpuści i poszedł za dwójką chłopców, którzy widocznie byli zdenerwowani.

Wiedział, że nie powinien. Ale miał zdecydowanie dość kłamstw.
||wyimaginowana

sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział 15

 XV
Nie widział Malfoya od obiadu. Arystokrata skutecznie unikał chłopaka. Harry był zły na siebie, że pozwolił na to wszystko. Draco nie powinien zobaczyć tej malinki- to fakt. Ale Harry nie powinien w ogóle dopuścić, by Cedrik mu ją zrobił! Gryfon spoliczkował się mentalnie. Był taki głupi... Ale najgorsze jest to, że cała wina spadnie na Notta. A Harry nie wiedział, jak to odkręcić.
Co miał mu powiedzieć? Że to nie Nott, tylko inny zrobił mu malinkę? Nawet jeśli wybroni swojego przyjaciela, to nie ocali siebie, bo to naprawdę stawia go w złym świetle. Nadal wychodzi na to, że Harry go zdradził. Co właściwie nie było prawdą.
Prawda!-Do Pottera dotarło, jak może to wszystko odkręcić.-Powiem mu prawdę. Będzie musiał to zaakceptować. Chociaż nie uśmiecha mi się mówienie Draco o Cedriku. Zdecydowanie to nie jest dobry pomysł. Ale nie mam wyjścia.
Więc Harry z obmyślonym planem zszedł do lochów, nie wiedząc, że jego przyjaciele podążają za nim, jak cienie. Brunet stanął przed kamienną ścianą i uderzył w nią wielokrotnie, mimo że znał hasło. Uważał, że lepiej, aby tym razem nie wchodził tam tak po prostu, jak do siebie. Ron i Hermiona schowali się za najbliżej stojącą zbroją i obserwowali rozwój wydarzeń w ciszy. Potter stał skrępowany z głową spuszczoną na dół.
-Potter? Co ty tu robisz?
-Jest Draco?
-To nie jest dobry moment...
-Muszę z nim porozmawiać. Teraz.
Hermiona wychyliła się i zobaczyła jak Zabini nad czymś intensywnie myśli. Po chwili skinął głową i weszli do środka, a pozostała dwójka gryfonów skierowała się szybko na górę. Oboje byli zszokowani całą sytuacją.

Wybraniec niepewnie wszedł do pokoju wspólnego Slytherinu. Było tam głośno, a uczniowie utworzyli wielkie koło na środku salonu, głośno dopingując. Harry nie wiedział, co się dzieje, ale miał złe przeczucia. Szczególnie, że z środka okręgu słychać było odgłosy bójki. Brunet niepewnie przecisnął się przez tłum, na sam środek zdarzenia. Kiedy zobaczył, że jego obawy się potwierdziły, krew odpłynęła mu z twarzy.
-Nie-szepnął i doskoczył do dwóch szarpiących się na podłodze chłopców.
Obaj zaskoczeni, że ktoś odważył im się przeszkodzić spojrzeli na Harry'ego. Malfoy od razu się odsunął, a gryfon dostrzegł w jego oczach łzy. Draco szybko odwrócił głowę i wpadł do swojej sypialni, zatrzaskując drzwi. Wszyscy spojrzeli w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał arystokrata, zdziwieni.
-Co ty odpierdalasz, Nott?!
-Harry, to nie tak. Uspokój się, proszę..
-Jakie kurwa nie tak?! Widziałem to!
-Harry, proszę, daj mi wyjaśnić..
-Nie! Nie masz, co wyjaśniać, odpieprz się!
-Harry..
-NIE!
I złoty chłopiec wyrwał się, podchodząc do zamkniętych chwilę wcześniej drzwi. Nie obchodziły go spojrzenia innych, ani fakt, że powinien zapukać. Wszedł do środka i rzucił na pokój zaklęcie wyciszające.

Ginny siedziała przy kominku z kolanami podciągniętymi pod brodę. Niedawno dostała list od rodziców, że przyjeżdżają po nią do zamku. Miała wracać do domu, ponieważ „Hogwart nie jest bezpieczny.” Była wściekła, ponieważ Ron mógł zostać, a ona nie. Ale ich mama twierdziła, że jej brat jest pełnoletni i sam za siebie odpowiada. Rudowłosa nie chciała wracać, nie chciała zostawiać Harry'ego i innych swoich przyjaciół. Ginny nie mogła za wiele powiedzieć w tej sprawie, więc czekała na brata, z nadzieją, że on jej pomoże. Ale Ron powiedział to samo. Nawet Hermiona go poparła. Więc Ginny siedziała teraz sama w pokoju wspólnym i płakała. Nie miała nikogo na kogo mogłaby liczyć. Nawet gdyby porozmawiała z Harrym, to wiedziała, że on też jej nie pomoże. Już od dawna twierdził, że powinna siedzieć w tym roku w domu.
A ona po prostu chciała być blisko niego. Kochała go, chociaż z dnia na dzień coraz mniej. Wiedziała, że on ma kogoś. Więc nie było sensu robić sobie nadziei. A teraz..Musiała wrócić do Nory i pożegnać się z przyjaciółmi. Nie miała złudzeń, że jeszcze kiedyś ich zobaczy.
Wojna zbliżała się bardzo szybko.

Harry rozejrzał się po pomieszczeniu. Draco leżał zwinięty w kłębek na łóżku, tyłem do drzwi. Brunet zawahał się, ale ostatecznie podszedł do blondyna, kładąc mu dłoń na plecach. Malfoy podskoczył.
-Wynoś się stąd.
-Draco, pozwól mi wytłumaczyć..
-Zdradziłeś mnie! Kłamałeś, że nic Cię z nim nie łączy... Nie masz, czego tłumaczyć.. Teraz przynajmniej wiem, czemu chciałeś się ukrywać.
-Nie, to nie tak.
Dracon prychnął.
-To nie Nott- Arystokrata spojrzał na niego z niedowierzaniem- Źle zacząłem.
Poczuł, jak Malfoy uderza go w policzek.
Zdecydowanie źle zaczął.

Neville uśmiechnął się delikatnie i pomógł Ginny wstać z podłogi. Przytulił ją i powiedział parę słów, które sprawiły, że dziewczyna poczuła się lepiej. Nadal była zła na swoich rodziców i brata, ale zaczynała ich rozumieć. Martwili się.
-Chciałabym zostać.. Naprawdę nie da to nic, że wyjadę, bo.. Wrócę.
-Ginny, pogadaj z nimi, na spokojnie. Może uda ci się ich przekonać..
-Wątpię w to, ale dzięki, Neville.
Longbottom zaśmiał się i skierował się do wyjścia. Zbliżała się pora kolacji, a profesor McGonagall kazała wszystkim się na niej pojawić i zostać chwilę po niej. A to oznaczało, że coś się stało.
Niekoniecznie dobrego.

-Draco, posłuchaj mnie..
-Jak mogłeś?!
-Zamknij się na chwilę i posłuchaj! Nie zdradziłem Cię, dociera?!
-Twoje ciało mówi co innego.
-Słuchaj mnie do cholery! Byliśmy z Nottem w zakazanym lesie. Mówiłem Ci o tym, pamiętasz?
-Nie mówiłeś, że będziecie się tam pieprzyć!
-I nie robiliśmy tego! Naprawdę nie mogę Ci nic na razie powiedzieć, ale obiecuję, że zrobię to najszybciej jak będę mógł.. Jeśli chodzi o tą malinkę, to..
-To?
-Zrobił mi ją mój były.. Do którego nie dociera, że już nie jesteśmy razem.
-Twój kto?!
-Ex.. Zerwałem z nim jakiś czas temu, ale on.. Ciągle się stara..
-Więc dlaczego się z nim do cholery spotykasz?!
-Bo muszę. Zobowiązałem się do czegoś, zresztą nie tylko ja, więc muszę dotrzymać obietnicy. Nie zdradziłem Cię. Zależy mi na tobie.
-No nie wiem. Jakoś ci nie wierzę.
Harry westchnął, podchodząc bliżej.
-Kocham Cię.

Wielka Sala była zapełniona uczniami. Wszyscy chcieli wiedzieć, co się stało, więc każdy się zjawił na kolacji. Nie było jeszcze wielu osób- większości Slytherinu- i kilku gryfonów. Ślizgoni schodzili jeszcze, ale bardzo wolno. Inne domy były zniecierpliwione. Po kilkunastu minutach wydawało się, że byli wszyscy. Właściwie to nikt nie zauważył, że brakuje jednego gryfona i jednego ślizgona.

Draco spojrzał zaskoczony na chłopaka.
-Co?
-Kocham Cię-powtórzył Potter, kładąc dłonie na biodrach arystokraty. Popchnął go delikatnie na łóżko za nim.
-Harry..
-Nic nie mów-szepnął gryfon i delikatnie musnął wargi Malfoya. Położył dłonie po obu stronach jego głowy i zawisł nad nim. Zaczął całować jego szyję i zostawiając tam ślady. Wrócił do jego ust i pocałował go ponownie, dłonie przenosząc na jego tors. Powoli zaczął rozpinać jego koszulę, co chwila dotykając gładkiej skóry. Pozbył się góry i wycałował sobie ścieżkę do pępka. Jego palce powędrowały do paska. Malfoy zatrzymał dłonie bruneta. Zaskoczony Potter spojrzał w oczy ukochanego.
-Nie spieszmy się, Harry.
Wybraniec uśmiechnął się i znowu wpił w wargi swojego chłopaka. Zjechał na tors Malfoya, naznaczając jego ciało i uśmiechając się za każdym razem, kiedy Draco jęczał. Harry pocałował go za uchem i podniósł się z chłopaka. Zaśmiał się cicho, kiedy ślizgon pociągnął go w dół, całując mocno. Gryfon wstał z łóżka i wyszedł z sypialni swojego chłopaka. Usiadł na kanapie i myślał nad wszystkim, co miało przed chwilą miejsce.
Nie chciałem się spieszyć, a prawie mu obciągnąłem, żeby mi wybaczył.. Potter, aleś ty głupi.. Seksem wszystkiego nie załatwisz..

Dwójka chłopców weszła do wielkiej sali i zajęła miejsca przy swoich stołach. Na szczęście nikt nie zauważył ich małego spóźnienia.
Obaj szybko zaczęli jeść, a kiedy profesor McGonagall wstała, postanawiając coś ogłosić tylko oni nie czekali w skupieniu.
-Moi drodzy. Chciałabym wam przekazać, że nie jestem już dyrektorką.
W pomieszczeniu zrobił się gwar, wszyscy szeptali między sobą, przerażeni, co się teraz stanie.
-Jednakże nie macie się co martwić. Ponieważ moje stanowisko obejmie z powrotem profesor Dumbledore.

Harry poderwał głowę i spojrzał na staruszka, który właśnie pojawił się obok nauczycielki transmutacji.
||wyimaginowana