niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 14

Wesołych Świąt!
Łapcie rozdział i cieszmy się, bo jest wolne i Dominika ma czas by pisać kolejne losy naszych ukochanych chłopców! 
enjoy, misie
--------
 XIV
Harry przymknął powieki, kiedy ostatnie promienie słońca otuliły jego twarz. Poczuł dotyk na policzku i uśmiechnął się. Nie musiał otwierać oczu, żeby wiedzieć kto to był. Znał ten dotyk aż za dobrze. Podparł się na łokciach, a potem położył na wilgotnej trawie. Mieli teraz odrabiać zadanie na eliksiry, ale żaden nie miał ochoty. Woleli po prostu posiedzieć w swoim towarzystwie, na świeżym powietrzu. Nie odzywali się, bo nie czuli takiej potrzeby. Cisza była przyjemna. Zwłaszcza, że zbliżała się kolacja, a to oznaczało, że zostało mniej czasu.
Dłoń, którą wcześniej poczuł, zaczęła go delikatnie głaskać, próbując uspokoić. Wtulił się w nią, a potem musnął wargami jej wewnętrzną część, nie przejmując się, że ktoś może ich zobaczyć.
W końcu to nie ich sprawa.
Otworzył oczy, napotykając wpatrujące się w niego zmartwione tęczówki i westchnął.
-Nic mi nie jest, Theo.
Ślizgon westchnął, ale skinął głową. Wstał z ziemi i podał rękę przyjacielowi, który niechętnie także się podniósł.
-Nie marudź. Musimy iść na kolację.
Gryfon jęknął, ale wiedział, że tak naprawdę niewiele mógł powiedzieć na ten temat. Nott złapał go za dłoń i szarpnął w stronę zamku.
-Rusz się.
Ale Harry nie chciał. Nie czuł się gotowy, wolałby tam jeszcze poleżeć i pomyśleć. Zwłaszcza, że po posiłku umówił się z Draco w hangarze, żeby mogli spokojnie porozmawiać.
Kiedy Theodore pchnął drzwi Wielkiej Sali, Harry, delikatnie wysunął swoją dłoń z jego. Uśmiechnął się lekko do przyjaciela i poszedł do swojego stołu. Usiadł pomiędzy kumplami z domu, jednak czuł się dziwnie. Łączyło go teraz bardzo dużo ze ślizgonami i...
Harry coraz częściej zastanawiał się, czy nie powinien być jednak w Slytherinie.

Potter usiadł na zimnej posadzce i spojrzał na spokojną taflę wody. Źle się czuł, że musi okłamywać Draco. Naprawdę mu na nim zależało, mimo że nie chciał na razie nikomu o nich mówić. Po prostu uważał, że powinien zachować to dla siebie. Nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli, bo to był jego związek. On chodził z Draconem, a nie wszyscy inni.
I naprawdę nic go nie łączyło z Nottem. Byli przyjaciółmi i tyle.
Kiedy usłyszał kroki spiął się. Nie był gotowy. Zdecydowanie nie był gotowy, żeby powiedzieć Malfoyowi prawdę. I nie zamierzał tego robić.

Draco spojrzał na skulonego pod ścianą gryfona i zrozumiał, że to naprawdę coś ważnego. Ukląkł obok niego i uśmiechnął się delikatnie. Położył mu dłonie na policzkach i niepewnie musnął wargi swojego chłopaka. Kiedy chciał, potrafił być czuły i troskliwy. A on chciał. Bo kochał Pottera, więc chciał zrobić wszystko, aby go uszczęśliwić.
-Harry, co się dzieje?
Kiedy zielone oczy spojrzały na niego z bólem, Dracon wiedział, że brunet nie miał dobrych wieści.

Hermiona i Ron siedzieli w bibliotece. Każde z nich myślało o Harrym. Martwili się o niego. Czuli, że przyjaciel się od nich odsunął. Nie spędzają już razem czasu, poza spotkaniami w sprawie Cedrika. Harry odsunął się od nich, a potem wyszła na jaw ta cała sprawa z obliviate i.. Spieprzyliśmy. Wiedzieli, że muszą porozmawiać z Nottem, jeśli chcieli się czegoś dowiedzieć, jednak nie byli przekonani. Theodore jednak wiedział bardzo dużo o Potterze i twierdził, że jego gryfońscy przyjaciele też powinni o tym wiedzieć. Zaproponował więc im spotkanie, a oni byli zbyt zmartwieni, żeby przejmować się czymkolwiek. Kochali Harry'ego- cała trójka, jednak każdy inaczej. Ron traktował go jak najlepszego kumpla. Hermiona czuła do Harry'ego dużo więcej niż braterską miłość, jednak nie wykraczało to poza rodzinę. A Nott..
On był zakochany w Harrym. Ale nie tak, jak można by pomyśleć. Nie. On kochał Harry'ego inaczej. Kochał go inaczej niż Granger czy Weasley. Kochał go mocniej niż oni. O wiele wiele mocniej. Ale kochał. Mimo że wiele wydarzeń mogłoby wskazywać na coś innego.
I wszyscy się o niego martwili. Potrzebowali nawiązać z nim więź, a żeby to zrobić, musieli zaprzyjaźnić się ze sobą.
To dlatego Ron i Hermiona czekali na Theo o dwudziestej w bibliotece. Bo kochali Harry'ego, a on się od nich oddalił.

-Jak to?
Draco poderwał się góry i spojrzał na chłopaka z rozczarowaniem. W środku chciało mu się płakać. Nie wierzył, nie potrafił uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
-Przepraszam.
-Przepraszam? Przepraszam? Tylko to mi powiesz? PRZEPRASZAM? Twierdzisz, że nie możemy być razem i powiesz tylko przepraszam?
Harry westchnął i wstał, równając się ze ślizgonem. Położył mu dłonie na talii, jednak tamten się wyrwał.

Pansy Parkinson weszła do biblioteki i stanęła jak wmurowana. Zobaczyła Notta i Zabiniego, którzy rozmawiali, nie, oni się wygłupiali z szlamą Granger i zdrajcą krwi Weasleyem. Wytrzeszczyła oczy i zakryła usta dłonią, żeby nie zacząć wrzeszczeć. Notta jeszcze rozumiała, on się zadawał z tym całym Potterem, ale Blaise? Czwórka przy stole jednak nie zauważyła ślizgonki bo nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem, jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi. Pansy nie mogła w to uwierzyć. Powoli i cicho wycofała się z pomieszczenia, a potem puściła się biegiem do lochów. Musiała powiedzieć Draco, co wyprawia Blaise.
Wpadła do pokoju wspólnego, jednak był on pusty. Poszła do sypialni chłopaków, ale nie było tam jej Dracusia. Oh tak. Pansy bardzo długo podkochiwała się w chłopaku.
Parkinson warknęła pod nosem, myśląc, gdzie może być arystokrata, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
Muszę go znaleźć i powiedzieć mu co widziałam! Na pewno się wścieknie, przecież Blaise zawsze strasznie narzekał na tamtą dwójkę, a dzisiaj co? Gadał z nimi jak z najlepszymi przyjaciółmi! Skandal! Dwulicowy drań! Tylko gdzie jest Draco, żebym mogła mu o tym powiedzieć? Przecież nie zapadł się pod ziemię. Gdzie on się po..
Wewnętrzny monolog Pansy przerwała rozmowa pierwszoroczniaków.
-Ale to na pewno był on?
-Tak! Malfoy tak był zamyślony, że mnie nie zauważył i przeprosił. Też się zdziwiłem!
-A potem co?
-Nic. Pobiegł do hangaru.
Mam Cię!
I Pansy nie podsłuchując dłużej, ruszyła w stronę prawdopodobnego miejsca pobytu jej przyjaciela.

Ginny szukała wszędzie Harry'ego. Musiała z nim pilnie porozmawiać o Cedriku. Jednak jak na złość nigdzie nie mogła go znaleźć. Weszła do biblioteki, ale i tam go nie było. Już miała wychodzić, kiedy zauważyła swojego brata i jego dziewczynę, rozmawiających z Nottem i Zabinim. Bez wahania podeszła tam i całkiem przypadkiem wciągnęła się w rozmowę.

Neville prawie się wywrócił, kiedy zobaczył grupkę przy jednym ze stołów. Wychodził właśnie z biblioteki, chciał się już położyć, ale gdy natrafił na swoich przyjaciół, postanowił zostać.

Koniec końców ślizgoni nie są tacy źli.

-Draco, posłuchaj mnie.
-Czekam na jakieś wyjaśnienia, Potter.
-Uspokój się do cholery!-gryfon powoli tracił panowanie nad sobą. Szarpnął za szatę arystokraty i przyciągnął blisko siebie. Był zbyt silny, żeby blondyn mógł mu się wyrwać.- Nie chcę się rozstawać, bo mi serio na Tobie zależy, pacanie! Ale zrozum, że nie możemy się spotykać.
-Czemu?!
-To jest zbyt skomplikowane.
-Oświeć mnie.
-Draco, słuchaj.. Nie mogę Ci na razie nic powiedzieć.
-Ale dlaczego to kończysz?-szepnął Draco szklącymi się oczami.-To przez Notta, prawda? Sypiasz z nim?
-Nie! Nic nas nie łączy. Ja po prostu..Dobra. Źle to rozegrałem.. Nie zostawię Cię. Ale nie możesz o nic pytać, jasne? Zero pytań. Jak będę mógł, sam Ci powiem. A ty jedynie musisz mi zaufać.
Malfoy jedynie skinął głową.
-Jedno pytanie.
Harry przewrócił oczami, ale skinął.
-Z czym to się wiąże?
Gryfon zastanowił się przez chwilę. Nie wiedział, jak to wyjaśnić. Postanowił spróbować na żywioł.
-Nie będę cały czas dostępny, często będę znikał z Nottem, będę niewyspany, ponieważ..-Nie był pewny czy może to powiedzieć. Postanowił zaryzykować- Ponieważ często będziemy siedzieć w Zakazanym Lesie. Nie wiem czy sami, czy będzie tam reszta. Ale nie martw się, tylko mi zaufaj.
Kiedy blondyn przyciągnął go bliżej, Harry zorientował się, że wciąż trzyma go za szatę. Czemu by nie skorzystać z tej bliskości?
-Ufam Ci.
Zdecydowanie nie powinni przepuszczać takiej okazji..
-I nie przestaniesz?
-Nigdy.
Draco popchnął Harry'ego tak, że ten się wywrócił i usiadł na nim okrakiem. Zawisł nad jego twarzą, by po chwili gwałtownie wpić się w jego usta. Rozerwał jego koszulę i błądził rękoma po nagim torsie. Gdy oboje nie mogli złapać oddechu, odsunął się, aby po chwili znów zachłannie go pocałować. Zjechał pocałunkami na szyję, a potem klatkę piersiową, zostawiając po sobie ślady. Draco cieszył się, że tamtych malinek już nie było widać. Harry był jego i nikt inny nie miał prawa go dotykać. Wycałował sobie ścieżkę od szyi, aż po pępek i uśmiechnął się, kiedy Harry nie mógł oddychać. Wrócił do ust chłopaka i jeszcze raz go pocałował, tym razem delikatniej i z większym uczuciem.
-Co to było?-wysapał brunet, między pocałunkami.
-Zemsta- Malfoy uśmiechnął się z wyższością, schodząc z chłopaka.
-Kurwa-jęknął Potter, próbując złapać oddech. Malfoy zaśmiał się i wstał, pomagając również ukochanemu.-Muszę częściej z Tobą zrywać, jeśli masz się tak mścić.
Arystokrata prychnął, ale w głębi serca był szczęśliwy. Harry nie zerwał z nim, a jedyne co musiał zrobić to mu zaufać, a przecież zrobił to już dawno. Uśmiechnął się lekko do wybrańca, a ten nachylił się i musnął jego wargi raz jeszcze. Draco objął jego szyję, czując jak na usta Złotego Chłopca wkrada się uśmieszek. Nie wiedział, że cofa się do tyłu, dopóki nie zetknął się z ścianą. Poczuł język chłopaka na swojej wardze, więc bez wahania go wpuścił. Ręce gryfona wkradły się pod jego szatę, która po chwili leżała na ziemi razem z koszulą. Usta Harry'ego zjechały na tors, a po chwili klęczał przed chłopakiem, zasysając się na kości biodrowej, gdzie Draco poczuł, jak jego chłopak robi mu malinkę. Zaczął szybciej oddychać, kiedy chłopak dłonią przejechał po jego kroczu i mocno ścisnął.
-Oh.
Harry zaśmiał się i odsunął.
-Musiałem się odwdzięczyć- zachichotał Potter, wstając.
Chłopcy spojrzeli na siebie z miłością wymalowaną w oczach. Znali swoje uczucia, jednak żadne nie chciało ich wyjawiać. Jeszcze za wcześnie.

Parkinson biegła. Miała zamazany obraz przez łzy. Zeszła do hangaru, by powiedzieć Malfoyowi, co widziała, ale zastała go tam z Harrym w jednoznacznej pozycji. Uciekła z płaczem, choć jakaś jej cząstka cieszyła się ze szczęścia przyjaciela. Chciała pobyć sama, jednak kiedy wbiegła do Hogwartu wpadła na grupkę, którą widziała w bibliotece. Zmartwiony Blaise od razu do niej doskoczył, pytając, co się stało. Ona jednak pokręciła głową i podeszła wtulając się w Notta i szokując wszystkich, w tym samego chłopaka. Theodore objął ją jednak i odszedł z nią na bok, by dowiedzieć się o co chodzi.

Nott stał oparty o ścianę, niewzruszony tym, co usłyszał.
-Wiedziałeś?
-Można tak powiedzieć.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
-Odsunęliście się ode mnie, kiedy ujawniłem się z Harrym. Malfoy zaczął go bardziej prześladować, aż w końcu ich nakryłem. Oczywiście Draco postanowił dalej się na mnie obrażać, ale teraz przynajmniej mam pewność, że to nie chodziło o to, że zadaję się z Potterem, tylko o to, że zadaję się z Harrym. Najwidoczniej jego Harrym.
-Oh.
-I jest jeszcze sprawa, o której Draco na pewno nie wie. I ma się nie dowiedzieć, więc jeśli chcesz, żeby ten nasz arystokratyczny dupek był szczęśliwy, to nam pomóż.
Dziewczyna spojrzała na niego z błyskiem w oku. Tajemnica? Przed Draco? To była dla niej bardzo kusząca propozycja, zwłaszcza, że on też jej jak widać wszystkiego nie mówił.
-Co mam zrobić?
-Jutro spotkaj się z nami na wieży astronomicznej po kolacji. Malfoy nie może o tym wiedzieć.
-Ale o co chodzi?
Nott uśmiechnął się.
-Pamiętasz Cedrika Diggory'ego?
Ślizgonka skinęła, nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa, jednak czując coraz większą ekscytację. W końcu od tak dawna nie słyszała o tym przystojnym puchonie. Czuła, że jeszcze wszystko się ułoży, tak jak powinno.

Harry Potter. Wybraniec. Złoty Chłopiec. Zbawca Czarodziejskiego Świata. Chłopiec-Który-Przeżył.
Gryfon miał już po prostu dość tych określeń i swojego życia. Czasami żałował, że Voldemort go jednak nie zabił. Wtedy wszystko byłoby prostsze. Podzielił się swoimi przemyśleniami z przyjacielem, za co oberwał bardzo, bardzo mocno.
Szli właśnie nad jezioro, żeby spotkać się z Diggorym. Potter nie miał na to w ogóle ochoty, szczególnie po jak na razie najbliższym kontakcie ze swoim chłopakiem. Właściwie to nie chciał niczego więcej, nie spieszyło mu się. Poza tym, nie chciał, żeby to wszystko opierało się na seksie, bo nie na tym ma polegać związek. A zresztą, seks po kilku tygodniach związku? Ile oni są razem? Gdzieś z miesiąc dopiero. Więc nie, to z pewnością nie jest jeszcze dobra pora.
Poczuł szturchnięcie i zorientował się, że są na miejscu. Po kilku minutach pojawił się Cedrik.
-Harry.
Gryfon uśmiechnął się, ale jego mina zrzedła, kiedy poczuł, jak były puchon rzuca się na niego i atakuje mu szyję. Czuł mrowienie i wiedział, że Diggory zostawił tam malinkę. Mruknął nieco niezadowolony, ale nie skomentował tego. Mógł mieć nadzieję, że Draco pomyśli, że to ta pozostawiona przez niego..
Idiota. Draco nie jest taki głupi..
Theo udawał, że nic nie widział.
-Cedrik. Słuchaj, potrzebujemy Twojej pomocy.
Szatyn zainteresował się i posłuchał co chłopcy mają mu do powiedzenia. Oni w skrócie opowiedzieli, co udało im się ustalić, przedstawili mu plan i czekali na jego reakcję. Nie wydawał się przekonany.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
-Nikt Cię nie zobaczy, spokojnie. Zostawiam Ci niewidkę, musisz tylko być jutro o PÓŁNOCY na wieży astronomicznej.
-No dobra. Ale robię to tylko dla Ciebie.
Harry skinął głową i dał mu swoją pelerynę. Chciał odejść, jednak Cedrik przyciągnął go do siebie i musnął jego policzek. Potem Potter pobiegł za ślizgonem i w ciszy wrócili do zamku. Oboje starali się nie myśleć o tym spotkaniu. Obiecali sobie, że to nie wyjdzie poza las i nikt się nie dowie.

Następnego dnia gryfoni i ślizgoni nie mieli wspólnych zajęć, więc jedynie mijali się na przerwach. Niestety Harry nie miał też lekcji na zewnątrz, więc nie mógł nosić szalika, by zakryć czerwony ślad na szyi, a to zdecydowanie nie stawiało go w dobrym świetle. I Notta też nie.
Na obiedzie siedział jak najdalej od stołu Slytherinu.
Kiedy jednak wychodził razem z Ronem i Hermioną z Wielkiej Sali, wpadł na Malfoya, który uśmiechnął się lekko, jednak kiedy zauważył malinkę na szyi Harry'ego jego uśmiech znikł. Oczy wypełniły się łzami, jednak nic nie dał po sobie poznać, przybierając chłodną maskę. Natychmiast rozpoznał, że to nie jego robota. Wyminął ich obojętnie, popychając chłopaka.
Harry wiedział, że ma przejebane.

||wyimaginowana

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 13

Lubię ten rozdział, sami zobaczycie dlaczego. 
Nadal czekam na wyświetlenia, misie.
enjoy,x
XIII
-Potter!
Zdziwiony Harry odwrócił się, ale nie zobaczył osoby, która go wołała. Zamiast tego ją poczuł. Bardzo dokładnie.
Nott rzucił się Harry'emu na szyję, udając, że płacze. Brunet miał ochotę się roześmiać, jednak bardzo chciał zobaczyć dalszy rozwój sytuacji.
-Co się stało, Theo?
Chłopak odsunął się od niego i spojrzał na niego załzawionymi oczami.
On jest naprawdę świetnym aktorem.
Wokół nich zaczęło się zbierać wiele osób, głównie jednak byli to gryfoni i ślizgoni.
-Jak mogłeś mi to zrobić?!
Nott wrzasnął, uderzając Harry'ego w policzek. Jego rozbawienie rosło z minuty na minutę, szczególnie, że Nott nie wyglądał, jakby udawał.
-Nie wiem o co Ci chodzi..
-Nie wiesz! Jak możesz?! CZEKAŁEM NA CIEBIE!
Harry był na granicy śmiechu, zresztą jego przyjaciele też. Jednak w tłumie była osoba, której nie było wesoło, ale chłopak był zbyt zajęty, żeby ją zauważyć.
-Możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
-Harry! Nie przyszedłeś na spotkanie! Umówiliśmy się, a Ty.. Ty mnie wystawiłeś! Zdradzasz mnie! Widziałem Was!
Potter nie wytrzymał i zaczął chichotać.
-Tak! Śmiej się z mojego złamanego serca! Jesteś nieczuły, jak możesz?!
-Theo, proszę Cię, uspokój się.
-Nie kochałeś mnie! Cały czas kłamałeś! Chciałeś się tylko zabawić! Zależało Ci tylko na jednym!
Harry w myślach już zwijał się ze śmiechu, postanowił jednak, że może też się zabawić w tą chorą, wymyśloną przez ślizgona grę.
-Theo, skarbie! Wybacz mi! To był błąd, ja nie chciałem! Obiecuję, że już nigdy nie spojrzę na żadną dziewczynę, ani żadnego chłopaka! Tylko wybacz mi, błagam!
Gryfon upadł na kolana, składając dłonie jak do modlitwy, a zbiorowisko osób na korytarzu śmiało się w najlepsze.
-Dobrze! Ale to był ostatni raz, Harry! Więcej nie będę tego znosił!
-Dziękuję! Kocham Cię!
Brunet wstał i rzucił się chłopakowi na szyję, nadal nie zauważając złego ślizgona pomiędzy uczniami.
Chłopcy odsunęli się od siebie i ukłonili teatralnie, a na korytarzu rozbrzmiały wielkie brawa, połączone z wybuchem śmiechu. Tłum się zaczął przerzedzać, aż w końcu zostało tylko kilka osób. Potter i Nott spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Theodore pocałował Harry'ego w policzek, mrucząc powitanie. Żaden z nich nadal nie widział Malfoya, który stał niedaleko i wszystko oglądał z bólem wymalowanym na twarzy.
-Powiesz mi, co to było?
-Cóż, olałeś mnie wczoraj.
-Przepraszam-zachichotał- ale czy to był powód, żeby robić taką szopkę?
-No, nie mów, że Ci się nie podobało..
Do chłopców podeszła Hermiona wraz Ginny i Ronem. Cała piątka zaśmiała się głośno. Weasley zaczął komentować występ Notta, jakim to on nie jest dobrym aktorem, Granger stwierdziła, że było to głupie i nierozsądne, ale śmiała się przy tym, więc oczywiście żartowała. Natomiast Weasleyówna tylko powiedziała Harry'emu, że było zabawnie i zarumieniła się przy tym. Potter objął ją ramieniem, przyciągając do siebie i całując jej włosy. Wymruczał podziękowanie, ale nie puścił rudej przyjaciółki. Tymczasem Malfoy odwrócił się na pięcie i odszedł. Wtedy dopiero wybraniec zauważył arystokratę. Rozważając wszystkie za i przeciw, zdecydował się pójść za chłopakiem. Przeprosił przyjaciół i ruszył za ślizgonem. Mimo że wciąż był na niego wściekły.

Blondyn siedział pod ścianą z nogami podkulonymi. Miał zaszklone oczy, ale nie płakał. Nie. To, co zobaczył na korytarzu strasznie go zabolało. Wiedział, że to był tylko wygłup, że oni się tylko przyjaźnią, ale nie mógł zrozumieć, czemu Harry pozwalał sobie na flirty z Nottem przy wszystkich, a na ujawnienie ich związku nie zgadzał się. Nie żeby spotykali się jakoś super długo, bo zaledwie kilka tygodni i Harry wciąż był na niego zły..
I tak właściwie oni nie byli parą, ale..
Draco kochał Harry'ego. Bardzo. I nie od kilku tygodni. Tylko od lat..
Otrząsnął się, kiedy zobaczył bruneta niedaleko niego.
-Ma..Co się dzieje?
Kolejny powód, który uderzał w arystokratę ze zdwojoną siłą. Harry nie używał jego imienia. Nigdy.
-Nic.
-Czemu uciekłeś? -nie odpowiedział.
Nie patrzył na ukochanego. Nie potrafił. Poczuł, jak gryfon łapie jego dłoń i splata ich palce.
Nie skomentował tego, ale ciepło rozlało się w jego środku. Uśmiechnął się pod nosem, jednak Harry tego nie zauważył. Poczuł, że wszystko wraca na swoje miejsce. Chociaż właściwie, wszystko dopiero znajdywało swoje ułożenie.
-Więc? Dlaczego uciekłeś?
-Nie mogłem na was patrzeć.
Żaden z nich więcej się nie odezwał.

Reszta dnia minęła chłopcom spokojnie. Nawet za spokojnie. Napięcie między nimi wzrosło przez scenkę na korytarzu. Szopka, którą odstawił z Nottem naprawdę mogła zranić chłopaka. Potter sam nie wiedział, jakby się czuł, gdyby zobaczył coś takiego.
-Cześć, wybrańcu.
Z letargu wyrwał go wspomniany wcześniej chłopiec, całując bruneta w policzek. Gryfon nie przejął się tym gestem, gdyż siedzieli w najbardziej odległym miejscu na błoniach, gdzie nikt ich nie mógł zobaczyć. Poza tym, to była ich sprawa.
-Cześć.
Uśmiechnął się do ślizgona i odepchnął od drzewa. Skinął głową na Hogsmeade i ruszyli w ciszy do wioski. Nie wiedzieli, że są obserwowani. No bo skąd?

Wrócili późno, nawet bardzo. Było po pierwszej, a oni mieli zajęcia za kilka godzin. Niestety, nie mogli pójść spać, gdyż za kilka minut byli umówieni na wieży astronomicznej z Weasleyami, Granger i Chang. To, że Harry zerwał z Diggorym nie znaczyło, że porzuci sprawę, w którą się zaangażował. No i wkręcił w to swoich przyjaciół.
Podążyli więc na miejsce zebrania, cicho chichocząc i upewniając się, że nie spotkają po drodze prefektów.
Szczególnie jednego prefekta nie chciałbym teraz spotkać.
Potter naprawdę mógłby choć raz mieć szczęście.

-No proszę, proszę.. Kogo my tu mamy? Nocne schadzki?-Parkinson patrzyła na nich z drwiną. Odwróciła głowę i skinęła do towarzyszącego jej chłopaka.
Szlag.
-Draco, co z nimi robimy?
Arystokrata podszedł bliżej i stanął jak zamurowany. Jego oczy przepełnione były niedowierzaniem. Uśmiechnął się smutno i odgarnął włosy z czoła.
-Minus dwadzieścia dla Gryffindoru za przebywanie na korytarzu po ciszy nocnej i szlaban dla Notta, za to samo. Swojemu domowi nie odejmę punktów.
-Draco..
-Cicho, Pansy. Idź już, zaraz dołączę.
Ślizgonka prychnęła, ale posłusznie się oddaliła. Blondyn podszedł do Harry'ego niewiarygodnie blisko. Ich klatki piersiowe się stykały.
-Malfoy, ja..
-Nie obchodzi mnie to. Zdecyduj się, Potter.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-I dlatego chodzicie o pierwszej w nocy po zamku? Naprawdę?
-Słuchaj, Malfoy. Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę. Mogłoby to sprawić Ci trochę problemów, jasne? Chcesz, to odejmij mi więcej punktów, ale musimy teraz iść na wieżę. I proszę, nie idź za nami, tylko mi zaufaj.
-Jak mam Ci ufać, skoro ciągle mnie okłamujesz?
Gryfon westchnął i położył dłonie na policzkach swojego chłopaka. Theodore oddalił się, zapewniając im trochę prywatności. Mimo, że poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Ale Harry przecież nie był jego. Potter nachylił się i musnął wargi arystokraty, a następnie oparł swoje czoło o jego.
-Zależy mi, Draco. I jutro opowiem Ci tyle, ile będę mógł, zgoda? A teraz, proszę..
Ślizgon jedynie skinął głową, wciąż oszołomiony po delikatnym pocałunku, nagłej czułości i tym, że Harry po raz pierwszy użył jego imienia. Jednak nadal nie był pewien wszystkiego. Pobicie Notta kilka tygodni temu prawie zaprzepaściło ich szanse na związek..

Kiedy chłopcy dotarli na wieżę, byli tam już wszyscy.
-Czemu zwołałeś to spotkanie?
-Ponieważ nadal chcę pomóc Cedrikowi.
Dziewczyny spojrzały po sobie, ale nie skomentowały tego. Nadal nie wiedziały, dlaczego Harry postanowił zerwać z Diggorym, ale on najwidoczniej nie chciał im powiedzieć, a one nie drążyły.

Ze spotkania wrócili o trzeciej. Byli bardzo zmęczeni, ale i zadowoleni. Udało im się dojść do jakiś sensownych wniosków, wreszcie ruszyli z miejsca. Jednak żeby cokolwiek mogli ogarnąć, musieli iść spotkać się z byłym puchonem. Bo bez niego nic nie zdziałają.
Problem jednak polegał na tym, że nie wymkną się wszyscy następnej nocy do Zakazanego Lasu. Ustalili więc, że pójdzie Harry z Theo. To nie skończy się dobrze.

Ranek nastał zbyt szybko i czwórka gryfonów musiała iść na zajęcia. Nie mogli nikomu powiedzieć, dlatego zobowiązani byli do stwarzania pozorów, że wszystko jest okej. A przecież nie było.
Zielarstwo, opcm i transmutacja ciągnęły się w nieskończoność. Jednak potem przyszedł czas na eliksiry, a to dla Harry'ego oznaczało kolejne słowne potyczki z Snapem. Zwłaszcza, że nie wykonał jego rozkazu siedzenia z Malfoyem, chociaż nie przeszkadzałoby mu to teraz w najmniejszym stopniu.
Potter postanowił opuścić tym razem swoich przyjaciół z domu i usiadł z Nottem, aby mogli omówić szczegóły nocnego wyjścia do Zakazanego Lasu. Dlatego zdecydowali usiąść z tyłu klasy, gdzie nikt ich nie słyszał, a i oni nie przeszkadzali zbytnio w lekcji.
Stary nietoperz jednak nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek rozmawiał na jego zajęciach, więc podszedł do ławki chłopców.
-Panowie, skoro już i tak się ze sobą spotykacie, to możecie to robić po moich lekcjach- syknął.
-Ale to chyba nie jest pańska sprawa, profesorze?
Harry spędzając tyle czasu wśród ślizgonów stał się nieco odważniejszy (lub głupszy, jak kto woli), nie wahał się rzucić jakąś ciętą uwagę, a dotąd miły i spokojny chłopiec stał się wrednym i nadpobudliwym dzieciakiem. Do tego rozkapryszonym. Wszyscy zwalali winę na to, że Harry za dużo czasu spędza z uczniem Slytherinu, jednak nie mieli racji. Harry tak odreagowywał conocne wizje i zbliżające się starcie z Voldemortem.
-Potter, mimo wszystko wypadałoby mieć trochę szacunku dla nauczyciela. Czyżby słynny wybraniec miał problemy? Złoty Chłopiec zapomniał o dobrych manierach?
Gryfon zdenerwował się i zaciśnięte w pięści dłonie oparł o ławkę. Podniósł się ze swojego miejsca, równając się z nauczycielem i patrząc mu prosto w oczy.
-Oh, przepraszam, że nie mam czasu na naukę, bo myślę, jak nie zginąć w zbliżającej się wojnie!-syknął, coraz bardziej wściekły.-To nie pan, panie profesorze musi zmierzyć się z pieprzonym gadem, Voldemortem, żeby uratować czarodziejski świat! Więc do cholery nie każcie mi wszyscy skupiać się na zajęciach, bo tego nie zrobię!
-Język, panie Potter. Zdaje się, że dawno nie widział się pan z dyrektorem..
-NIE MOGŁEM, BO DUMBLEDORE'A NIE MA, ZAPOMNIAŁ PAN?!-ryknął, nie powstrzymując już się. Lewa brew profesora powędrowała w górę- Oh, tak! Zapomniałem, że panu to jest na rękę! Najlepiej by było, gdyby Dumbledore był martwy, prawda?!
-Minus pięćdziesiąt dla Gryffindoru. I szlaban u Filcha, Potter.
-Świetnie. Do widzenia!
I nie zwracając na nic uwagi wyszedł z klasy, trzaskając drzwiami. Podszedł do ściany i uderzył w nią, czując, że jego złość kumuluje się w jednym miejscu. Poczuł chłodną dłoń na ramieniu, więc się odwrócił i spojrzał na osobę, która ryzykuje w tym momencie rozmowę z nim. Gdy napotkał szare oczy, przepełnione troską, uspokoił się trochę. Chciał się odezwać, powiedzieć cokolwiek, co by wyjaśniało jego zachowanie, ale nie potrafił. Otworzył usta i po chwili zamknął je z powrotem. Warknął cicho i uderzył tyłem głowy o ścianę. Skrzywił się, a Draco natychmiast przysunął się bliżej, przyciskając go do muru. Potter chciał zaprotestować, bojąc się, że ktoś ich zobaczy, ale Malfoy nie pozwolił mu na to. Złapał jego nadgarstki nad jego głową jedną ręką, a drugą położył mu na policzku. Kolano wsunął między jego nogi, dociskając do krocza i odejmując chłopakowi trzeźwe myślenie. Pocałował go mocno i zachłannie, a gdy przerwał, usłyszał jęk niezadowolenia. Odsunął się od niego na dopuszczalną odległość i spojrzał mu głęboko w oczy.
-I co, warto się opierać?
Zachichotał, widząc, że wybraniec wciąż próbuje dojść do siebie po czymś takim. Jemu też nie było łatwo się ogarnąć, ale... nie oszukujmy się, to Malfoy. On wszystko potrafi zrobić dobrze.
-Kurwa-sapnął brunet, zjeżdżając po płaskiej powierzchni w dół. Był oszołomiony. Jego złość zniknęła całkowicie, a na jej miejscu pojawiło się... Pożądanie. Bardzo, bardzo silne pożądanie. Musiał się jednak uspokoić i po kilku minutach wstał na równe nogi. Popchnął delikatnie blondyna na równoległą ścianę. Przysunął się do niego, nie mając jednak zamiaru go całować.
-Nigdy więcej tego nie rób-zamruczał mu do ucha, liżąc jego płatek. Przez ciało Dracona przebiegł dreszcz, na co Harry się uśmiechnął.-Prowokacja kotku, to moja działka.
Draco wziął głębszy wdech, kiedy chłopak się odsunął.
-To nie była prowokacja, Potter. To było uspokajanie w moim stylu.
Malfoy uśmiechnął się, a Harry'emu zakręciło się od tego w głowie.
||wyimaginowana

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 12

Well, nie wiem, co się dzieje, gdyż pod porzednim rozdziałem widziałam tylko 26 wyświetleń, a zwykle jest ok. 70-90?
So, naprawdę nie wiem..
Wrzucam wam 12, ale zobaczę.. Jak tak dalej pójdzie to.. um pożegnamy się z "Otherside."
-----------


XII
Kiedy Harry godzinę później przyszedł po Notta, wrzasnął z przerażenia. Jego przyjaciel siedział równie przerażony na łóżku z lusterkiem w dłoni.
-Theo! Co.. Co ci stało?!
-Kulfa, Pofer, hedy ty zafniesz zafawać nolmalne pyfania?!
-CO?
Nott potarł twarz i sięgnął po pergamin, zapisując pytanie.
-Bardzo śmieszne, Nott. Rozumiem, że nie wiesz?
Ślizgon pokręcił głową.
-Podejrzewasz kogoś?
Chłopak zawahał się, ale skinął.
-Malfoy?
Ponowne skinięcie.
-Zabiję go. Ale to potem. Idziemy do skrzydła szpitalnego.
-NIE!
-Nie marudź, tylko rusz dupę.
Theodore przewrócił oczami, po czym wstał i wyszedł z sypialni, kierując się za Potterem. Po drodze mijali rozbawionego Malfoya, ale kiedy napotkał spojrzenie ukochanego, jego uśmiech spełzł z twarzy.
Chłopcy dotarli do skrzydła szpitalnego, a pani Pomfrey prawie zemdlała, widząc ponownie Notta, tyle że z nie swoim językiem.

Harry czekał pod skrzydłem szpitalnym, a kiedy Nott wrócił, już ze swoim językiem i potrafił normalnie mówić, skierowali się do wielkiej sali. Śniadanie dobiegało końca, ale mieli szansę jeszcze zdążyć.
Wchodząc do pomieszczenia, natknęli się na Malfoya. Harry łypnął na niego groźnie, po czym warknął, że ma na niego tutaj czekać. Zrezygnowany arystokrata, chcąc uniknąć większego gniewu gryfona posłusznie czekał. Harry natomiast się nie spieszył. Na spokojnie zjadł sporą porcję naleśników i napił się soku dyniowego. Kiedy zjadł, obrzucił Rona i Hermionę sceptycznym spojrzeniem, po czym wyszedł, szarpnął Malfoya i pociągnął na błonia. Potter miał zamiar opuścić lekcje, wyżywając się na swoim cholernym chłopaku, który tak naprawdę jeszcze nim nie był. Jeszcze. Ale czy nim będzie?

Theodore, widząc, że Harry i Malfoy znikają na błoniach, wiedział, że to nie skończy się dobrze. Potter miał zamiar znowu opuścić lekcje, co nie było mądrym posunięciem, a na dodatek, nie wiadomo, co mu po tej popranej głowie chodzi. Nott trochę się obawiał. Ale nie o Malfoya! Co to, to na pewno nie. Obawiał się, jakie konsekwencje mogą z tego wyniknąć. Mimo wszystko pozwolił mu działać. Razem z resztą swojego domu skierował się do sali transmutacji.

-Harry, ile razy mam jeszcze przepraszać?
-Nie mnie powinieneś, kretynie.
Arystokrata westchnął, podszedł do wybrańca i objął go czule w pasie.
-Harry, kochanie..
-Zostaw-burknął gryfon, wyswobadzając się z uścisku.- Powiedz mi lepiej o co poszło?
-Uhh.
Właśnie tego obawiał się Draco. Że Harry będzie próbował dociec.
-Ja czekam.
-O ciebie.
Potter zaskoczony spojrzał na arystokracie. Świetnie. Zamiast chłopaka mam zazdrosnego, zadufanego w sobie dupka.
-Byłem zazdrosny!
-Domyślam się!
-Myślałem, że chce mi cię odebrać.
-Nie jestem rzeczą, Malfoy.
-Wiem. Skarbie... Przepraszam.- Malfoy ponownie spróbował przytulić się do chłopaka, ale i tym razem został odtrącony.
-Nie jestem pewien, czy to ma sens.
-Harry, proszę.. Nie skreślaj mnie od razu.. Kotku...
-Daj mi czas.
I odszedł w stronę zamku.

Mimo że już rozmawiał ze swoimi gryfońskimi przyjaciółmi, wciąż był na nich zły. Ale z drugiej strony.. Może mieli rację? Może teraz też powinien wymazać sobie pamięć? Ile by dał, żeby mieć myśloodsiewnię.. Pozbyłby się natrętnych myśli, poczułby się lepiej na chwilę.. Potter miał ochotę sięgnąć po whiskey, ale nie uważał tego za dobry pomysł.
-Harry? Wszystko w porządku?
-Tak. Przepraszam, jestem zmęczony. Pójdę się położyć.
I nim zdążyła zareagować, wybraniec był w swojej sypialni.

Następny dzień dłużył się, a wieczorem miał się odbyć trening quidditcha. Ciągle nie był pewny swojego wyboru, a unikanie ślizgona utrudniało to. Ale Harry nie miał ochoty się z nim spotykać. No bo po co? Żeby słuchać tego durnego użalania się nad sobą? Przeprosin? Już się nasłuchał, starczy mu.
Niestety po kolacji nie miał szczęścia. Wychodząc z wielkiej sali wpadł prosto na Malfoya.
-Harry, ja..
-Potrzebuję czasu-wycedził przez zęby i odszedł ze swoją drużyną.
||wyimaginowana