Łapcie rozdział i cieszmy się, bo jest wolne i Dominika ma czas by pisać kolejne losy naszych ukochanych chłopców!
enjoy, misie
--------
XIV
Harry przymknął powieki, kiedy ostatnie promienie słońca otuliły
jego twarz. Poczuł dotyk na policzku i uśmiechnął się. Nie
musiał otwierać oczu, żeby wiedzieć kto to był. Znał ten dotyk
aż za dobrze. Podparł się na łokciach, a
potem położył na wilgotnej trawie. Mieli teraz odrabiać zadanie
na eliksiry, ale żaden nie miał ochoty. Woleli po prostu posiedzieć
w swoim towarzystwie, na świeżym powietrzu. Nie odzywali się, bo
nie czuli takiej potrzeby. Cisza była przyjemna. Zwłaszcza, że
zbliżała się kolacja, a to oznaczało, że zostało mniej czasu.
Dłoń, którą wcześniej poczuł, zaczęła go delikatnie głaskać,
próbując uspokoić. Wtulił się w nią, a potem musnął wargami
jej wewnętrzną część, nie przejmując się, że ktoś może ich
zobaczyć.
W końcu to nie ich sprawa.
Otworzył oczy, napotykając wpatrujące się w niego zmartwione
tęczówki i westchnął.
-Nic mi nie jest, Theo.
Ślizgon westchnął, ale skinął głową. Wstał z ziemi i podał
rękę przyjacielowi, który niechętnie także się podniósł.
-Nie marudź. Musimy iść na kolację.
Gryfon jęknął, ale wiedział, że tak naprawdę niewiele mógł
powiedzieć na ten temat. Nott złapał go za dłoń i szarpnął w
stronę zamku.
-Rusz się.
Ale Harry nie chciał. Nie czuł się gotowy, wolałby tam jeszcze
poleżeć i pomyśleć. Zwłaszcza, że po posiłku umówił się z
Draco w hangarze, żeby mogli spokojnie porozmawiać.
Kiedy Theodore pchnął drzwi Wielkiej Sali, Harry, delikatnie
wysunął swoją dłoń z jego. Uśmiechnął się lekko do
przyjaciela i poszedł do swojego stołu. Usiadł pomiędzy kumplami
z domu, jednak czuł się dziwnie. Łączyło go teraz bardzo dużo
ze ślizgonami i...
Harry coraz częściej zastanawiał się, czy nie powinien być
jednak w Slytherinie.
Potter usiadł na zimnej posadzce i spojrzał na spokojną taflę
wody. Źle się czuł, że musi okłamywać Draco. Naprawdę mu na
nim zależało, mimo że nie chciał na razie nikomu o nich mówić.
Po prostu uważał, że powinien zachować to dla siebie. Nie chciał,
żeby wszyscy wiedzieli, bo to był jego związek. On chodził z
Draconem, a nie wszyscy inni.
I naprawdę nic go nie łączyło z Nottem. Byli przyjaciółmi i
tyle.
Kiedy usłyszał kroki spiął się. Nie był gotowy. Zdecydowanie
nie był gotowy, żeby powiedzieć Malfoyowi prawdę. I nie
zamierzał tego robić.
Draco spojrzał na skulonego pod ścianą gryfona i zrozumiał, że
to naprawdę coś ważnego. Ukląkł obok niego i uśmiechnął
się delikatnie. Położył mu dłonie na policzkach i niepewnie
musnął wargi swojego chłopaka. Kiedy chciał, potrafił być czuły
i troskliwy. A on chciał. Bo kochał Pottera, więc chciał
zrobić wszystko, aby go uszczęśliwić.
-Harry, co się dzieje?
Kiedy zielone oczy spojrzały na niego z bólem, Dracon wiedział, że
brunet nie miał dobrych wieści.
Hermiona i Ron siedzieli w bibliotece. Każde z nich myślało o
Harrym. Martwili się o niego. Czuli, że przyjaciel się od nich
odsunął. Nie spędzają już razem czasu, poza spotkaniami w
sprawie Cedrika. Harry odsunął się od nich, a potem wyszła na jaw
ta cała sprawa z obliviate i.. Spieprzyliśmy. Wiedzieli, że
muszą porozmawiać z Nottem, jeśli chcieli się czegoś dowiedzieć,
jednak nie byli przekonani. Theodore jednak wiedział bardzo dużo o
Potterze i twierdził, że jego gryfońscy przyjaciele też powinni o
tym wiedzieć. Zaproponował więc im spotkanie, a oni byli zbyt
zmartwieni, żeby przejmować się czymkolwiek. Kochali Harry'ego-
cała trójka, jednak każdy inaczej. Ron traktował go jak
najlepszego kumpla. Hermiona czuła do Harry'ego dużo więcej niż
braterską miłość, jednak nie wykraczało to poza rodzinę. A
Nott..
On był zakochany w Harrym. Ale nie tak, jak
można by pomyśleć. Nie. On kochał Harry'ego inaczej. Kochał go
inaczej niż Granger czy Weasley. Kochał go mocniej niż oni. O
wiele wiele mocniej. Ale kochał. Mimo że wiele wydarzeń mogłoby
wskazywać na coś innego.
I wszyscy się o niego martwili. Potrzebowali nawiązać z nim więź,
a żeby to zrobić, musieli zaprzyjaźnić się ze sobą.
To dlatego Ron i Hermiona czekali na Theo o dwudziestej w bibliotece.
Bo kochali Harry'ego, a on się od nich oddalił.
-Jak to?
Draco poderwał się góry i spojrzał na chłopaka z rozczarowaniem.
W środku chciało mu się płakać. Nie wierzył, nie potrafił
uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
-Przepraszam.
-Przepraszam? Przepraszam? Tylko to mi powiesz? PRZEPRASZAM?
Twierdzisz, że nie możemy być razem i powiesz tylko przepraszam?
Harry westchnął i wstał, równając się ze ślizgonem. Położył
mu dłonie na talii, jednak tamten się wyrwał.
Pansy Parkinson weszła do biblioteki i stanęła jak wmurowana.
Zobaczyła Notta i Zabiniego, którzy rozmawiali, nie,
oni się wygłupiali z szlamą Granger i zdrajcą krwi
Weasleyem. Wytrzeszczyła oczy i zakryła usta dłonią, żeby nie
zacząć wrzeszczeć. Notta jeszcze rozumiała, on się zadawał z
tym całym Potterem, ale Blaise? Czwórka przy stole jednak
nie zauważyła ślizgonki bo nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem,
jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi. Pansy
nie mogła w to uwierzyć. Powoli i cicho wycofała się z
pomieszczenia, a potem puściła się biegiem do lochów. Musiała
powiedzieć Draco, co wyprawia Blaise.
Wpadła do pokoju wspólnego, jednak był on pusty. Poszła do
sypialni chłopaków, ale nie było tam jej Dracusia.
Oh tak. Pansy bardzo długo podkochiwała się w chłopaku.
Parkinson warknęła pod nosem, myśląc, gdzie może być
arystokrata, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
Muszę
go znaleźć i powiedzieć mu co widziałam! Na pewno się wścieknie,
przecież Blaise zawsze strasznie narzekał na tamtą dwójkę, a
dzisiaj co? Gadał z nimi jak z najlepszymi przyjaciółmi! Skandal!
Dwulicowy drań! Tylko gdzie jest Draco, żebym mogła mu o tym
powiedzieć? Przecież nie zapadł się pod ziemię. Gdzie on się
po..
Wewnętrzny monolog Pansy przerwała rozmowa pierwszoroczniaków.
-Ale to na pewno był on?
-Tak! Malfoy tak był zamyślony, że mnie nie zauważył i
przeprosił. Też się zdziwiłem!
-A potem co?
-Nic. Pobiegł do hangaru.
Mam
Cię!
I Pansy nie podsłuchując dłużej, ruszyła w stronę
prawdopodobnego miejsca pobytu jej przyjaciela.
Ginny szukała wszędzie Harry'ego. Musiała z nim pilnie porozmawiać
o Cedriku. Jednak jak na złość nigdzie nie mogła go znaleźć.
Weszła do biblioteki, ale i tam go nie było. Już miała wychodzić,
kiedy zauważyła swojego brata i jego dziewczynę, rozmawiających z
Nottem i Zabinim. Bez wahania podeszła tam i całkiem
przypadkiem wciągnęła się w rozmowę.
Neville prawie się wywrócił, kiedy zobaczył grupkę przy jednym
ze stołów. Wychodził właśnie z biblioteki, chciał się już
położyć, ale gdy natrafił na swoich przyjaciół, postanowił
zostać.
Koniec
końców ślizgoni nie są tacy źli.
-Draco, posłuchaj mnie.
-Czekam na jakieś wyjaśnienia, Potter.
-Uspokój się do cholery!-gryfon powoli tracił panowanie nad sobą.
Szarpnął za szatę arystokraty i przyciągnął blisko siebie. Był
zbyt silny, żeby blondyn mógł mu się wyrwać.- Nie chcę się
rozstawać, bo mi serio na Tobie zależy, pacanie! Ale zrozum, że
nie możemy się spotykać.
-Czemu?!
-To jest zbyt skomplikowane.
-Oświeć mnie.
-Draco, słuchaj.. Nie mogę Ci na razie nic powiedzieć.
-Ale dlaczego to kończysz?-szepnął Draco szklącymi się
oczami.-To przez Notta, prawda? Sypiasz z nim?
-Nie! Nic nas nie łączy. Ja po prostu..Dobra. Źle to rozegrałem..
Nie zostawię Cię. Ale nie możesz o nic pytać, jasne? Zero pytań.
Jak będę mógł, sam Ci powiem. A ty jedynie musisz mi zaufać.
Malfoy jedynie skinął głową.
-Jedno pytanie.
Harry przewrócił oczami, ale skinął.
-Z czym to się wiąże?
Gryfon zastanowił się przez chwilę. Nie wiedział, jak to
wyjaśnić. Postanowił spróbować na żywioł.
-Nie będę cały czas dostępny, często będę znikał z Nottem,
będę niewyspany, ponieważ..-Nie był pewny czy może to
powiedzieć. Postanowił zaryzykować- Ponieważ często będziemy
siedzieć w Zakazanym Lesie. Nie wiem czy sami, czy będzie tam
reszta. Ale nie martw się, tylko mi zaufaj.
Kiedy blondyn przyciągnął go bliżej, Harry zorientował się, że
wciąż trzyma go za szatę. Czemu by nie skorzystać z tej
bliskości?
-Ufam Ci.
Zdecydowanie nie powinni przepuszczać takiej okazji..
-I nie przestaniesz?
-Nigdy.
Draco popchnął Harry'ego tak, że ten się wywrócił i usiadł na
nim okrakiem. Zawisł nad jego twarzą, by po chwili gwałtownie wpić
się w jego usta. Rozerwał jego koszulę i błądził rękoma po
nagim torsie. Gdy oboje nie mogli złapać oddechu, odsunął się,
aby po chwili znów zachłannie go pocałować. Zjechał pocałunkami
na szyję, a potem klatkę piersiową, zostawiając po sobie ślady.
Draco cieszył się, że tamtych malinek już nie było widać. Harry
był jego i nikt inny nie miał prawa go dotykać. Wycałował sobie
ścieżkę od szyi, aż po pępek i uśmiechnął się, kiedy Harry
nie mógł oddychać. Wrócił do ust chłopaka i jeszcze raz go
pocałował, tym razem delikatniej i z większym uczuciem.
-Co to było?-wysapał brunet, między pocałunkami.
-Zemsta- Malfoy uśmiechnął się z wyższością, schodząc
z chłopaka.
-Kurwa-jęknął Potter, próbując złapać oddech. Malfoy zaśmiał
się i wstał, pomagając również ukochanemu.-Muszę częściej z
Tobą zrywać, jeśli masz się tak mścić.
Arystokrata prychnął, ale w głębi serca był szczęśliwy. Harry
nie zerwał z nim, a jedyne co musiał zrobić to mu zaufać, a
przecież zrobił to już dawno. Uśmiechnął się lekko do
wybrańca, a ten nachylił się i musnął jego wargi raz jeszcze.
Draco objął jego szyję, czując jak na usta Złotego Chłopca
wkrada się uśmieszek. Nie wiedział, że cofa się do tyłu, dopóki
nie zetknął się z ścianą. Poczuł język chłopaka na swojej
wardze, więc bez wahania go wpuścił. Ręce gryfona wkradły się
pod jego szatę, która po chwili leżała na ziemi razem z koszulą.
Usta Harry'ego zjechały na tors, a po chwili klęczał przed
chłopakiem, zasysając się na kości biodrowej, gdzie Draco poczuł,
jak jego chłopak robi mu malinkę. Zaczął szybciej oddychać,
kiedy chłopak dłonią przejechał po jego kroczu i mocno ścisnął.
-Oh.
Harry zaśmiał się i odsunął.
-Musiałem się odwdzięczyć- zachichotał Potter, wstając.
Chłopcy spojrzeli na siebie z miłością wymalowaną w oczach.
Znali swoje uczucia, jednak żadne nie chciało ich wyjawiać.
Jeszcze za wcześnie.
Parkinson biegła. Miała zamazany obraz przez łzy. Zeszła do
hangaru, by powiedzieć Malfoyowi, co widziała, ale zastała go tam
z Harrym w jednoznacznej pozycji. Uciekła z płaczem, choć jakaś
jej cząstka cieszyła się ze szczęścia przyjaciela. Chciała
pobyć sama, jednak kiedy wbiegła do Hogwartu wpadła na grupkę,
którą widziała w bibliotece. Zmartwiony Blaise od razu do niej
doskoczył, pytając, co się stało. Ona jednak pokręciła głową
i podeszła wtulając się w Notta i szokując wszystkich, w tym
samego chłopaka. Theodore objął ją jednak i odszedł z nią na
bok, by dowiedzieć się o co chodzi.
Nott stał oparty o ścianę, niewzruszony tym, co usłyszał.
-Wiedziałeś?
-Można tak powiedzieć.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
-Odsunęliście się ode mnie, kiedy ujawniłem się z
Harrym. Malfoy zaczął go bardziej prześladować, aż w końcu ich
nakryłem. Oczywiście Draco postanowił dalej się na mnie obrażać,
ale teraz przynajmniej mam pewność, że to nie chodziło o to, że
zadaję się z Potterem, tylko o to, że zadaję się z Harrym.
Najwidoczniej jego Harrym.
-Oh.
-I jest jeszcze sprawa, o której Draco na pewno nie wie. I ma się
nie dowiedzieć, więc jeśli chcesz, żeby ten nasz arystokratyczny
dupek był szczęśliwy, to nam pomóż.
Dziewczyna spojrzała na niego z błyskiem w oku. Tajemnica?
Przed Draco? To była dla niej bardzo kusząca propozycja, zwłaszcza,
że on też jej jak widać wszystkiego nie mówił.
-Co mam zrobić?
-Jutro spotkaj się z nami na wieży astronomicznej po kolacji.
Malfoy nie może o tym wiedzieć.
-Ale o co chodzi?
Nott uśmiechnął się.
-Pamiętasz Cedrika Diggory'ego?
Ślizgonka skinęła, nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa,
jednak czując coraz większą ekscytację. W końcu od tak dawna nie
słyszała o tym przystojnym puchonie. Czuła, że jeszcze
wszystko się ułoży, tak jak powinno.
Harry Potter. Wybraniec. Złoty Chłopiec. Zbawca Czarodziejskiego
Świata. Chłopiec-Który-Przeżył.
Gryfon miał już po prostu dość tych określeń i swojego życia.
Czasami żałował, że Voldemort go jednak nie zabił.
Wtedy wszystko byłoby prostsze. Podzielił się swoimi
przemyśleniami z przyjacielem, za co oberwał bardzo, bardzo mocno.
Szli właśnie nad jezioro, żeby spotkać się z Diggorym. Potter
nie miał na to w ogóle ochoty, szczególnie po jak na razie
najbliższym kontakcie ze swoim chłopakiem. Właściwie to nie
chciał niczego więcej, nie spieszyło mu się. Poza tym, nie
chciał, żeby to wszystko opierało się na seksie, bo nie na tym ma
polegać związek. A zresztą, seks po kilku tygodniach związku? Ile
oni są razem? Gdzieś z miesiąc dopiero. Więc nie, to z pewnością
nie jest jeszcze dobra pora.
Poczuł szturchnięcie i zorientował się, że są na miejscu. Po
kilku minutach pojawił się Cedrik.
-Harry.
Gryfon uśmiechnął się, ale jego mina zrzedła, kiedy poczuł, jak
były puchon rzuca się na niego i atakuje mu szyję. Czuł mrowienie
i wiedział, że Diggory zostawił tam malinkę.
Mruknął nieco niezadowolony, ale nie skomentował tego. Mógł mieć
nadzieję, że Draco pomyśli, że to ta pozostawiona przez niego..
Idiota.
Draco nie jest taki głupi..
Theo udawał, że nic nie widział.
-Cedrik. Słuchaj, potrzebujemy Twojej pomocy.
Szatyn zainteresował się i posłuchał co chłopcy mają mu do
powiedzenia. Oni w skrócie opowiedzieli, co udało im się ustalić,
przedstawili mu plan i czekali na jego reakcję. Nie wydawał się
przekonany.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
-Nikt Cię nie zobaczy, spokojnie. Zostawiam Ci niewidkę, musisz
tylko być jutro o PÓŁNOCY na wieży astronomicznej.
-No dobra. Ale robię to tylko dla Ciebie.
Harry skinął głową i dał mu swoją pelerynę. Chciał odejść,
jednak Cedrik przyciągnął go do siebie i musnął jego policzek.
Potem Potter pobiegł za ślizgonem i w ciszy wrócili do zamku.
Oboje starali się nie myśleć o tym spotkaniu. Obiecali sobie, że
to nie wyjdzie poza las i nikt się nie dowie.
Następnego dnia gryfoni i ślizgoni nie mieli wspólnych zajęć,
więc jedynie mijali się na przerwach. Niestety Harry nie miał też
lekcji na zewnątrz, więc nie mógł nosić szalika, by zakryć
czerwony ślad na szyi, a to zdecydowanie nie stawiało go w dobrym
świetle. I Notta też nie.
Na obiedzie siedział jak najdalej od stołu Slytherinu.
Kiedy jednak wychodził razem z Ronem i Hermioną z Wielkiej Sali,
wpadł na Malfoya, który uśmiechnął się lekko, jednak kiedy
zauważył malinkę na szyi Harry'ego jego uśmiech znikł. Oczy
wypełniły się łzami, jednak nic nie dał po sobie poznać,
przybierając chłodną maskę. Natychmiast rozpoznał, że to
nie jego robota. Wyminął ich obojętnie, popychając chłopaka.
Harry wiedział, że ma przejebane.
||wyimaginowana