piątek, 19 sierpnia 2016

Rozdział 31

  XXXI
-Severusie, co to ma znaczyć?
-Koniec jest bliski.
Starzec spojrzał w zmęczony oczy mężczyzny. Widział strach i niepewność.
-Kiedy?
-Nie znamy dokładnego zamiaru. Czarny Pan jeszcze dokładnie nie obmyślił swojego planu, jednak wiemy, że już niebawem zaatakuje- nastąpiła chwila ciszy, podczas której dwaj czarodzieje mierzyli się spojrzeniami-profesorze?
-Tak, Severusie?
-Nie jestem w stanie dłużej go chronić.
Stary Dumbledore spojrzał na nauczyciela i skinął głową na znak zrozumienia. Kiedy Snape wyszedł, Albus osunął się na swój fotel i pogłaskał feniksa po grzbiecie. Wszystko się zmieniło. Szkoła Magii i Czarodziejstwa nie należała już do bezpiecznych.
-Dumbledore! Wzywał mnie pan?
W gabinecie dyrektora pojawiła się nauczycielka transmutacji.
-Trzeba ewakuować uczniów do ich domów, Minerwo. Hogwart już nie jest ich domem.

Cedrik stwierdzając, że nie może siedzieć bezczynnie, kiedy ten gnojek bawi się moim Harrym, postanowił śledzić Malfoya z jakimś chłopakiem. Teraz, w blasku księżyca, kiedy skręcali mógł się przypatrzeć. Śmiejąc się głośno szedł Malfoy i Woodbridge. Cedrik pamiętał jego brata. Chodzili razem na zielarstwo i zawsze dobrze się dogadywali, przez co Harry był zazdrosny. Zdaje się, że jego braciszek robi to samo. Czy wszyscy tylko próbują wkurwić tego chłopaka?!Podążając ich śladem, skręcił za sowiarnią. Zdawał sobie sprawę, że może tego pożałować, ale nie mógł pozwolić, żeby Potter został ponownie zraniony. Zbyt wielu już chciało go skrzywdzić, a on sam zrobił to tyle razy, że sam nie zliczy. A jeszcze niedługo, choć wbrew swojej woli, zrobi to ponownie. Ale to będzie ostatni raz. Potem zniknę z jego życia, bo i tak nie będzie chciał mnie znać. Zrobię, co do mnie należy i się ulotnię. Ale nie pozwolę, żeby zrobił to ktokolwiek inny. Harry na to nie zasługuje. Jakim ja jestem kretynem..Diggory westchnął cicho, kręcąc głową. Podniósł wzrok, starając się zlokalizować tego cholernego ślizgona, ale nigdzie go nie widział. Zmrużył oczy. Nie mógł wyjść z cienia, a obściskująca się na środku parka zasłaniała mu widok. Nie, to nie możliwe. on by tego nie zrobił.. On.. Nie.. Zamurowało go.
Malfoy nie mógł tego zrobić. Nie mógł całować się z tym dzieciakiem na środku pól zamku.
-Kurwa.

Nim Harry zdążył jakkolwiek zareagować, sprostować to wszystko, medalion na jego szyi zapiekł, co oznaczało, że Cedrik go potrzebuje.
-Chodź ze mną, potem ci wszystko wyjaśnię.
I szybko wybiegł z pokoju życzeń, kierując się do sali wyjściowej.
Co się stało, że Cedrik mnie nagle potrzebuje? I dlaczego jest taki wściekły?
Malfoy szybko odepchnął od siebie krukona. Co ja właśnie zrobiłem? Kurwa mać! Czy ja właśnie zdradziłem cholernego Pottera? Kurwa, tak! Właśnie zdradziłem Harry'ego! Ja pierdole! Nie chciałem tego! Cholerny Aaron!Draco nie chciał nikogo skrzywdzić, a tym bardziej Harry'ego. Tylko..
Dlaczego to właśnie on zainicjował pocałunek? I całe to spotkanie?
Kurwa. Kurwakurwakurwa. Harry się nie dowie. Nigdy się o tym nie dowie. Nie może się dowiedzieć. Bo mnie zostawi. A ja bez niego nie przeżyję. Dlaczego jestem takim kretynem?!Arystokrata usłyszał odgłos łamanej gałęzi niedaleko nich. Odwrócił głowę w tamtą stronę i zobaczył znajomą sylwetkę. Nie był pewien w stu procentach, ale strzelał, że był to ex Harry'ego.
On mu powie.. Na pewno.. Harry się dowie.. Nie, nie może! Jakim ja jestem idiotą, właśnie straciłem wszystko.Theodore biegł za Harrym, chociaż nie widział w tym celu. Nie wiedział, jak zareagować na całą tą sytuację. Harry kocha chłopaka, który go wykorzystał setki razy, który go krzywdził..
Który udawał, że nie żyje, by po pierdolonych trzech latach „wrócić do żywych”! Brak mu kurwa rozrywki w życiu!
Potter wybiegł na błonia, a Nott przyspieszył. Był wściekły na przyjaciela, ale nie mógł mu pozwolić pójść do Diggory'ego samemu. Nie musiał się zgadzać z nim w jego wyborach, ale musiał go wspierać.
Bo właśnie na tym polega przyjaźń. Nawet jeśli Theo zakochał się w Harrym, a jego przyjaciel jest największym kretynem na świecie.
Wbiegli do zakazanego lasu.

Cedrik szybko dostał się do lasu, skąd wysłał wiadomość do swojego byłego. Usiadł pod drzewem i zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił. Przecież jakby nie było, to Malfoy odepchnął od siebie tego dzieciaka.. Prawda? Może on wcale nie chciał.. Może on jest dobry... Taaak, bo każdy dobry, porządny facet liże się z innym, kiedy jest w związku. Mało tego. Każdy porządny facet, obmacuje innego, w silnej potrzebie seksu, bo jego chłopak na razie nie chce. Taaak, jasne.
Cedrik, co się z tobą dzieje?
Draco pobiegł za cieniem i za wszelką cenę starał się go zatrzymać. Harry nie mógł się dowiedzieć o tym małym niewinnym pocałunku. Draco nie chciał go stracić, bo naprawdę mocno go kochał. Tylko, że to niestety właśnie on zainicjował pocałunek. Nie Aaron.
Draco przyspieszył i skręcił w stronę zakazanego lasu. Zawahał się. Nie wiedział czy ma tam wejść. W końcu od zawsze się bał tam wchodzić. Wciąż pamiętał pierwszy rok, kiedy musiał tam być na szlabanie.. Cholera, pieprzyć to wszystko! Chodzi o Harry'ego!
Arystokrata warknął pod nosem i wbiegł pomiędzy drzewa. Harry był ważniejszy od jego lęków. Nie wiedział jednak, gdzie się kierować. Pomyślał o jeziorze. Kiedy się tam zbliżał, odbił mocno od czyjeś klatki piersiowej. Zamknął oczy, oczekując upadku, ale nic takiego nie nastąpiło. Powoli podniósł powieki i spojrzał na swojego wybawcę. Przełknął ciężko ślinę, kiedy zobaczył zielone tęczówki ukochanego.
-Draco?

Diggory, słysząc szelest liści, a po chwili ciche głosy, podniósł się z brudnej ziemi i otrzepując tyłek, skierował się w ich stronę. Wiedział, co tam zastanie, ale musiał się upewnić.

Nott oparł się o drzewo i przyglądał mimice twarzy Malfoya. Widać było, że był przerażony, jakby bał się, że ktoś się o czymś dowie. Kiedyś się przyjaźnili i Theodore wiedział, kiedy Draco kłamie. Unikał wzroku Harry'ego i bawił się swoimi palcami zdenerwowany. Theo widział, że Draco coś ukrywa. Ale nie chciał go wyjawiać przed Harrym. Nie teraz.
-Ha..Harry, j-jja..
Nott zachichotał cicho. Malfoy nawet nie potrafił się wysłowić. Obserwował całą scenkę jeszcze chwilę, po czym wkroczył do akcji. Trudno, że tak się nie robi. Ale swojego ukochanego nie powinno się okłamywać, prawda? No i zaczęło mu przeszkadzać zachowanie ślizgona.
-Malfoy, skończ owijać w bawełnę i gadaj, co chcesz ukryć.
Arystokrata przełknął ciężko ślinę, co nie uszło uwadze dwójki chłopców.
-Draco?
-Nie mo-możesz .. iść d-ddo Cedrika, Ha-Harry.
-Dlaczego?
-Bo się boi, że powiem ci co widziałem na polach.
Brwi wybrańca wystrzeliły w górę, a Draco zrobił się bledszy. O ile to jeszcze możliwe. Spojrzał na Diggory'ego i przeraził się jeszcze bardziej. Widział, że Cedrik ma zamiar poinformować Harry'ego, o tej jakże zdradzie. Malfoy uśmiechnął się smutno, odsunął od Harry'ego i.. upadł.
-O mój Boże, Malfoy zemdlał!

Przenieśli go do zamku i od razu oddali w ręce pani Pomfrey. W międzyczasie Harry poznał wydarzenia sprzed dwudziestu paru minut. Potter był zły, zrozpaczony, ale przede wszystkim.. Nie potrafił w to uwierzyć. Nott szarpnął go za rękaw swetra.
-Harry, musimy pogadać.

Wyszli na korytarz, opierając się o ścianę. Harry nie miał ochoty na rozmowę, ale wiedział, że musi wyjaśnić przyjacielowi parę spraw. No i Nott nie odpuści.
-No, słucham.
Harry się nie odezwał, nie wiedząc, co powiedzieć.
-No, co? Co miałeś wcześniej na myśli? Co, chciałeś spróbować z Draco? A może pobawić się? Chciałeś sprawdzić, czy kochasz tamtego chuja? Dupka, który skrzywdził cię więcej razy niż użył różdżki?
Potter wzruszył ramionami.
-Język ci urwało? Co chciałeś? Cedrik jest skurwielem, który zniszczył ci życie. Masz zamiar mu wybaczyć? To po co ci był Draco? Co, jego ciało cię nie przyciągnęło? A może nie tak dobrze ob..
-Zamknij się.
-No co? Seks się dla ciebie przecież liczy! Z Cedrikiem pieprzyliście się jak króliki! Draco mu nie dorasta do pięt, tak? Co, ma za małego?!
-Zamknij się!
Harry pchnął przyjaciela na równoległą ścianę.
-To mnie oświeć, Potter-powiedział chłodno ślizgon, rozmasowując sobie obolały obojczyk.
-Przepraszam, poniosło mnie.
-Nie powinienem tak mówić.. Ale Draco był moim kumplem. Dlaczego go okłamujesz?
-To nie tak.. Kocham go, jasne? I nie okłamuję! Po prostu mu nic nie mówię, żeby nie było.
Kocham go, ale.. On nie kocha mnie. Całował się z Woodbridgem na błoniach.
Theo spojrzał zaskoczony na przyjaciela, a współczucie nagle go ogarnęło. Nie mógł w to uwierzyć, a jednak Harry przecież by go nie okłamał. Położył mu dłoń na ramieniu.
-Masz zamiar go rzucić?
-Chyba.. chyba tak.
-Dlatego że cię zdradził? Kochasz go, ale nie potrafisz..?
-Nie.
-Już nic nie rozumiem. To chcesz zerwać, czy nie?
-Tak. Ale nie dlatego.
-Wiesz co, Potter? Jesteś idiotą.
Wybraniec westchnął głośno. Wychodzi na to, że bez prawdy się nie obejdzie.
-Dobra, nie będę owijał. Voldemort mnie „odwiedził”- Harry zrobił cudzysłów w powietrzu, a Nott od razu się spiął- Groził mi. Jak zwykle zresztą.
-Co powiedział?
-Poza propozycją nic ciekawego..
-Jaką?
Gryfon przeniósł smutny wzrok na dłonie. Nie odpowiedział.
-Jaką propozycją, Potter?
Wybraniec westchnął ponownie, kiedy poczuł dłoń na kolanie. Wiedział, że Nott chce mu dodać otuchy.
-Przejdę na jego stronę.
-I co to ma wspólnego z Malfoyem?
-Cóż.. Jeśli tego nie zrobię, on go zabije. Nie jest mu przecież do niczego potrzebny
Ślizgon sapnął, po czym odsunął się zszokowany. Nie był w stanie nic powiedzieć, ale jego ciało i mimika twarzy wyrażały wszystko. Bał się. Bał się tak samo jak Harry. On może i nie miał wiele do stracenia. Nott sobie poradzi zawsze, musiał już zabić swojego brata i ciotkę.. Ale Harry..
Harry miał do stracenia bardzo dużo. Miał do stracenia wszystko.
Znowu.

Kiedy się obudził, zobaczył, że leży w skrzydle szpitalnym.
Dziwnie być pacjentem, a nie gościem.Harry opierał się o marmurowy parapet i patrzył na boisko za oknem. Jego dłonie były zaciśnięte na marmurze, a na policzkach widniały zeschnięte ślady łez. Draco przełknął z trudem ślinę. Harry wie.
Draco zrobiło się niedobrze. To było jego winą. Jego pieprzoną winą, że Harry płakał.
Po jakie licho, ja go zapraszałem na spacer?Malfoy przyglądał się się swojemu chłopakowi. Widział złość, smutek, żal, ale przede wszystkim zawód. Draco go zawiódł. O ile Harry wiele razy został zaatakowany, o ile wiele razy dawał mu powód do zazdrości, o tyle nigdy go nie zdradził. Nigdy nie przespał się, nie całował z innym, ani inną. Ale Draco to zrobił. Zdradził Harry'ego. Zaprosił Aarona na randkę. Więc teoretycznie całkiem logicznym było, że się pocałują. Kurwa, ale ja głupi. Usłyszał pociągnięcie nosem i zauważył, że po policzkach Harry'ego spływają nowe łzy. Zranił go.

Nott westchnął cicho. Siedział z Cedrikiem już drugą godzinę przy jeziorze i obserwował jego spokojną taflę. Przed chwilą Diggory opowiedział mu wszystko, co widział i opisał, dlaczego za nimi poszedł. Były puchon nie mógł pozwolić, żeby ktoś krzywdził Harry'ego i właśnie tego Theo nie potrafił zrozumieć. Przecież chłopak sam zranił wybrańca setki, a nawet tysiące razy!
Jednak porównując obecną sytuację, a zdarzenia sprzed trzech lat to nie ma wielkiej różnicy. Obaj obiecywali, że nigdy nie skrzywdzą gryfona, a tymczasem.. Obaj go zranili i to konkretnie. Jeden go wykorzystywał i na końcu niby umarł, a jak się okazało cały czas żył i udawał martwego, a drugi praktycznie się puścił z młodszym uczniem. A na dodatek to jeszcze Harry sobie siedzi w skrzydle z swoim ukochanym chłopaczkiem i udaje, że nic się nie stało, a przecież stało się. I to całkiem sporo. Kto by pomyślał, że tak to się wszystko skończy, doprawdy. Jeden wielki komediodramat romantyczny.
-Potter nieźle się władował. Zawsze musi się pakować w kłopoty, kretyn jeden- warknął Nott do właściwie pustej przestrzeni. Zapomniał o obecności drugiego chłopca obok- Pieprzony Malfoy.
-Harry go kocha, co nie?
Theo spojrzał zaskoczony na dawnego kolegę.
-No.. tak, a co?
Tym razem to Diggory westchnął.
-No bo ja kocham Harry'ego.
O kurwa, pomyślał Nott, to przejebane. Bo ja też go kocham.
Draco zamknął oczy, próbując zrozumieć, jak to się właściwie stało.
Podszedłem do młodszej grupki chłopców z Ravenclawu. Wśród nich był niejaki Aaron Woodbridge, na którego zwróciłem uwagę już jakiś czas temu. Jego brat ukończył szkołę trzy lata temu. Był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Jego braciszek zdaje się, odziedziczył te same geny. Poprosiłem go na bok. Spojrzał na mnie zaskoczony. No cóż, nie ukrywajmy. Byłem strasznym dupkiem, szczególnie dla młodszych roczników no i krukonów i gryfonów. Z resztą, dla wszystkich. Aktualnie byłem najbardziej rozchwytywany w szkole, gdyż moja uroda zaczęła się „ujawniać”. No i dodajmy do tego fakt, że chodziłem z Potterem, słynnym wybrańcem. Więc kiedy zaproponowałem spotkanie, ot tak, towarzyskie; taki spacer dla relaksu; jego zdziwienie sięgnęło zenitu. Jednak w jego oczach czaiły się wesołe ogniki, a na ustach błąkał się zadziorny uśmieszek, który chętnie bym starł.
-Randka?
Skinąłem lekko głową, uśmiechając się pod nosem. Zgodził się właściwie od razu, więc już po kilkunastu minutach, w odpowiednim odzieniu, spacerowaliśmy po hogwarckich błoniach. Kierowaliśmy się w najbardziej oddalone od ciekawskich spojrzeń miejsce, w końcu nie potrzebujemy świadków. Czułem chłodne powietrze, muskające moją wrażliwą skórę. Dużo się śmialiśmy, bo Aaron sporo żartował. W pewnym momencie przystanął i spojrzał na mnie. Zatrzymałem się tuż obok i również na niego popatrzyłem. Zauważyłem, że niepewnie się przysuwa bliżej mnie, a po chwili jego głowa lekko ruszyła do mojej. Nachyliłem się bardziej i złączyłem nasze usta w połowie drogi do siebie. Poczułem jego dłonie na mojej szyi. Uśmiechnąłem się, przyciągając go bliżej i pogłębiłem pocałunek; moja dłoń zjechała z jego biodra na przód spodni, gdzie zacisnęła się na twardej erekcji. Po chwili w mojej głowie zaczęły błyskać wspomnienia i zobaczyłem zielone, załzawione oczy. Usłyszałem ciche przekleństwo, gdzieś niedaleko nas. Właśnie wtedy do mnie dotarło, co ja robiłem. Odepchnąłem od siebie chłopaka i przerażony spojrzałem na niego, by zobaczyć na jego ustach kpiący uśmieszek. Za nim, w oddali, zauważyłem oddalającą się sylwetkę Cedrika. Nie zastanawiając się nad tym, co robię, zostawiłem krukona na błoniach i pobiegłem za Diggorym.
Malfoy westchnął cicho, zdając sobie sprawę, jak bardzo spieprzył. Był głupcem. Obiecywał, obiecywał sobie, jemu i innym, że się nie pobawi; że nie skrzywdzi; że się postara.. a tymczasem zdradził jedyną osobę, na której mu zależy; jedynego ważnego faceta w swoim życiu. Zawiódł go, jego zaufanie. Ale przede wszystkim zawiódł samego siebie. A teraz? Teraz leżał w szpitalnym łóżku, patrząc bez słowa, jak jego ukochany płacze i zastanawiając się czy kiedykolwiek mu wybaczy.
Co jeśli nie? Przecież nie mogę go stracić..Spojrzał jeszcze raz na gryfona, który wciąż stał przy oknie i nie wiedział, że Draco się obudził. Blondyn chciał podejść, przytulić go, zapewnić, że będzie dobrze, ale przecież nie będzie.
Nie mógł tego zrobić, bo był zbyt osłabiony i wiedział też, że Harry go odepchnie.
Westchnął ciężko, ściągając uwagę Pottera.
-Przepraszam-szepnął cicho, przerywając głuchą ciszę; ciężką atmosferę w pomieszczeniu. Harry powoli się odwrócił i spojrzał w stalowoszare tęczówki arystokraty. Zielone oczy były przekrwione i przepełnione łzami. Ten widok załamał Draco bardziej. Po jego bladych policzkach spłynęły słone łzy- Harry, ja nie chciałem. Nigdy nie chciałem cię zranić. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham cię, rozumiesz?
Brunet pokręcił głową z niedowierzaniem, a avadowe oczy błysnęły czymś nieznanym ślizgonowi. Uśmiechnął się drwiąco i obojętnie minął jego łóżko, kierując się do drzwi.
-Harry..
-Dobrze, że się obudziłeś. Aaron o ciebie pytał.
I wyszedł ze skrzydła szpitalnego, zostawiając tam osłupiałego Draco.
/wyimaginowana

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 30

enjoy, xx
----  
XXX
Harry westchnął. Zapowiadała się ciężka noc. Chłopiec miał dość. Życie wcale nie było łatwe, ale gryfon chyba dopiero teraz to zrozumiał. Nie wiedział, co się zbliżało. A była to wojna. Jego związek nie był w najlepszym stanie, jego przyjaciele nie mieli dla niego ostatnio czasu, byli zbyt zajęci sobą. A on? On sam nie miał sił. Nie lubił się narzucać. Nie chciał się starać. Właściwie to nawet nie miał po co. Ani tym bardziej o kogo.

Nott czekał, aż mistrz eliksirów coś powie, ale nic takiego nie nastąpiło. Snape jedynie westchnął i spojrzał zasmucony w oczy swojego podopiecznego. No bo niby co miał powiedzieć? Że źle robi? Że Czarny Pan się wścieknie? Że jego ojciec też nie będzie zadowolony? Przecież chłopak doskonale to wiedział. 
Mieli szczęście, że Czarny Pan miał ważniejsze rzeczy na głowie niż zainteresowanie się, co w tym momencie robią jego zwolennicy. Gdyby dowiedział się, że mówił to syn śmierciożercy, to naprawdę źle by się to skończyło. 
Severus czuł się źle. Miał dość udawania, przemęczało go to. Tego było za dużo. Zbyt wiele poświęcił, zbyt wiele stracił, zbyt wiele go to kosztowało.
Szpiegował Dumbledore'a dla Czarnego Pana, Czarnego Pana dla Dumbledore'a.
Taka robota może bardzo łatwo zgubić, nawet jeśli ktoś jest dobry w te klocki. 
W każdej chwili czarnoksiężnik mógł się zorientować. Ale mężczyzna wciąż miał nadzieję, że tego nie zrobi.
Tylko, że Snape już się gubił w kłamstwach.

Potter usiadł na schodkach prowadzących do lochów i schował twarz w dłoniach. Czuł się źle. Nawet bardzo źle. Musiał z kimś pogadać, ale nie miał pomysłu, komu mógłby się zwierzyć.
Draco odpadał. Nie mógł wiedzieć akurat o tym.
Hermiona by zbyt wyolbrzymiała.
Ron nie potrafił pomóc w takich sprawach.
Ginny to zdecydowanie zły pomysł, ponieważ to jego ex.
Theo gdzieś wyparował.
Nauczyciele i dyrektor nie będą się przecież mieszać w życie uczuciowe wybrańca.
Syriusz zbyt wiele przegapił.
Remus od razu powiedziałby Blackowi, więc nie mógł i na niego liczyć.
Parkinson i Zabini nie zaliczali się do jego grona przyjaciół.
Neville by nie wytrzymał psychicznie.
A że Cedrika to dotyczyło, to i on musiał być wykluczony.
Chyba jednak muszę poszukać Notta.
Pomyślał i podniósł tyłek z posadzki, ruszając w stronę dormitorium ślizgonów. Nim dotarł, zauważył swojego przyjaciela, który był bledszy niż zazwyczaj. Od razu do niego podbiegł, rzucając mu się na szyję. Nie zwracał uwagi na gapiących się uczniów.
-Gdzieś ty był?! Martwiłem się! 
-Harry... Dusisz... Mnie...
-Zasłużyłeś!
Theodore prychnął, ale przylgnął do ciała wybrańca, na chwilę zapominając o zmartwieniach. Odsunął się od gryfona i spojrzał mu w oczy. Sięgnął po jego dłoń, splatając ich palce i pociągnął go na siódme piętro.
-Musimy pogadać.
Po drodze minęli zdziwionego Draco, ale nie zwrócili na niego zbytniej uwagi. Mieli chwilę, tylko dla siebie i miejsce, w którym nikt im nie przeszkodzi. Chcieli to jak najlepiej wykorzystać i wyznać swoje obawy.
Dlatego zniknęli w pokoju życzeń.
Malfoy  natomiast nie był zadowolony, kiedy zobaczył swojego chłopaka za rękę z Nottem. Wiedział jednak, że tamta dwójka się tylko przyjaźni. A nawet jeśli, to zemsta jest przecież słodka, a chłopak jeszcze kilka ciekawych pomysłów by znalazł. Tylko dlaczego Harry miałby zdradzić Draco z kimś takim jak Theodor?
Taak. Draco podbudował swoje ego..

Pokój życzeń był jak zwykle zagracony. Ale im to nie przeszkadzało. Znaleźli kawałek wolnego miejsca i usiedli na podłodze. Długo żaden z nich się nie odzywał. Oni po prostu potrzebowali swojej obecności. Słowa były zbędne. Mieli siebie i pewność, że ten drugi zawsze będzie obok.
Ale nie po to tu przyszli.
Nott musiał porozmawiać z Potterem.

Cedrik siedział na skraju zakazanego lasu. Obserwował przechadzających się uczniów. Zbliżał się czternasty luty, a co się z tym wiązało- święto zakochanych. Wypad do Hogsmeade i te sprawy.. Diggory westchnął i spojrzał na ciemne niebo. Usłyszał śmiech, niedaleko jego osoby, więc szybko spojrzał w tamtą stronę, cicho wycofując się do tyłu.
Kawałek dalej zobaczył Malfoya z jakimś młodszym uczniem. Prawdopodobnie krukonem. Obaj chichotali i kierowali się w jak najdalszy zakątek pól zamku. Tak przynajmniej wnioskował były puchon. Chłopak, wiedząc, że może tego pożałować, ruszył za nimi.
Nikt nie mógł bawić się jego Harrym.

-Harry.. Musimy porozmawiać..
Gryfon zachęcił ślizgona gestem ręki, żeby kontynuował.
-Czarny Pan niebawem zaatakuje.
Chłopiec się spiął. Nienawidził tych tematów i choć wiedział, że są nieuniknione, starał się je jak najbardziej odwlekać. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność. Spojrzał na swojego przyjaciela smutny. Wiedział, że niedługo będą musieli ze sobą walczyć.
-Nie mów nic więcej. Nie chcę o tym rozmawiać. Słuchaj, Theo. Co ma być to będzie, tak?
Nott skinął i uśmiechnął się lekko. Czasami fakt, że Harry nie jest w czarodziejskim świecie od zawsze był aż nadto widoczny. 
Harry uciekał od tematów, które były ważne, bo się bał, ale to było normalne. Miał dopiero siedemnaście lat, a przeżył naprawdę dużo. O wiele więcej niż jego rówieśnicy.
Odkładał na bok sprawy, które były pilne. Nie chciał znać szczegółów akcji, nie chciał nic wiedzieć wcześniej niż to konieczne. On wolał przyjść i zobaczyć. Theodore wiedział, że Potter marzy po prostu o wygranej. Wygranej, która nie była taka prosta. 
Nott skinął, bo tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć. 
-Cóż, też chciałem z tobą pogadać. O Cedriku, ale chyba już cię to nie dziwi.
Zaśmiali się, choć nie był to normalny śmiech. Bardziej nerwowy.
-Co się stało?
-Cały czas dręczą mnie koszmary z nim powiązane. Nie cierpię do niego chodzić, bo okłamuję Draco. Ale.. Nie zamierzam przestać..
-Co to znaczy?
Przez chwilę panowała nieprzyjemna cisza. 
-To znaczy, że zamierzam dokonać wyboru, Theo.
-Czyli masz zamiar zostawić Draco dla Cedrika, tak Harry?
Wybraniec nie odpowiedział, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
|wyimaginowana

czwartek, 4 sierpnia 2016

Rozdział 29

  XXIX
Kiedy Harry się obudził zobaczył stojącego przy oknie Draco, który był widocznie zły. Przy łóżku wybrańca siedział wyraźnie zasmucony Nott, który trzymał go za rękę. Ślizgoni nie zauważyli, że chłopiec się przebudził, co ten postanowił wykorzystać. Zamknął powieki.
-Jak to?!
-Malfoy, uspokój się.. Przecież to nie Harry.. On się od razu odsunął przecież!
-Nie jestem zły na Harry'ego. Jestem wściekły na Cedrika, bo pocałował MOJEGO chłopaka.
Harry gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na Theo.
-POWIEDZIAŁEŚ MU?!
Uczniowie Slytherinu spojrzeli na Pottera. Theodore starał się go uspokoić, ale na marne.
Gryfon prychnął i wstał z posłania, kierując się do wyjścia. Nie zatrzymywali go, bo.. po co?

Ron spojrzał na swoją dziewczynę i westchnął. Hermiona spojrzała na niego zmartwiona i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Wszystko w porządku, kochanie?
Rudzielec zaprzeczył ruchem głowy i wstał, strącając rękę gryfonki.
-Muszę porozmawiać z Cedrikiem.
Brwi Granger podskoczyły w górę.
Nim się zorientowała, jej chłopaka już nie było w pokoju wspólnym.
-Wyczuwam kłopoty-usłyszała obok. Spojrzała na Ginny i skinęła głową.

Harry zdenerwowany wskoczył na miotłę i pofrunął przed siebie. Nie latał na boisku. Poleciał do Hogsmeade. Musiał się uspokoić. Miał dość tego wszystkiego. Okłamywał Draco, a Nott nagle zdradzał mu najróżniejsze historie z życia wybrańca. Potter nie rozumiał, dlaczego. Myślał, że są przyjaciółmi, ale najwidoczniej się mylił.
Zszedł z miotły i spojrzał na ciemne niebo. Luty. Harry miał dziwne przeczucia, że coś się jeszcze tego dnia stanie. Niekoniecznie dobrego. Zignorował to wszystko i wszedł do gospody, żeby się ogrzać. Zamówił piwo kremowe i usiadł w najdalszym kącie lokalu. Westchnął i spojrzał przez okno. Czuł się źle. Po prostu miał dość.
Po niecałych dwudziestu minutach wyszedł z pomieszczenia na chłodne powietrze. Rozejrzał się i już miał wracać do zamku, kiedy coś to uniemożliwiło.
-Expelliarmus!

Ron wszedł do zakazanego lasu i spojrzał na chłopaka siedzącego przy jeziorze.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.
-Świetnie. Więc pewnie wiedziałeś też, po co.
Były puchon spojrzał na niego i skinął głową. Wstał i spojrzał w oczy gryfona. Ron wydobył różdżkę i teraz celował w bezbronnego Cedrika.
-Zanim cokolwiek zrobisz..- rudzielec spojrzał zirytowany na przeciwnika.- Ja go naprawdę kocham.- Ron prychnął.
-Drętwota!
Kiedy Diggory się otrząsnął, Ron powtórzył to zaklęcie jeszcze dwa razy. Potem zamierzył się do usunięcia pamięci, ale jęk Cedrika wyrwał go z transu.
-Ron.. Proszę.. Nie usuwaj mi pamięci..
-Niby dlaczego?
-Wspomnienia to.. to jedyna rzecz, która mi po nim zo..zostanie..
Rudzielec warknął, ale opuścił różdżkę. Miał dobre serce, więc nie mógł długo znęcać się nad byłym puchonem. Wiedział, że zrobił źle, w ogóle tu przychodząc i atakując, ale.. Musiał coś zrobić. Po prostu musiał. Nie wiedział tylko czemu...

Draco westchnął. Harry nie wracał już od kilku godzin. Ostatni raz, gdy go widział, to wybraniec wsiadał na miotłę i poleciał w stronę wioski. Martwił się. Wiedział, że teraz nie jest bezpiecznie. Że Czarny Pan zbliża się do ataku. Nie znał dokładnej daty bitwy, ale wiedział, że to już niebawem. Obawiał się tego. Będzie musiał walczyć z Harrym. Nie może sprzeciwić się Czarnemu Panu. Już nie. Od kiedy jego przedramię zdobi mroczny znak, Draco nic nie może. Jest jak piesek, na każde zawołanie pieprzonego Voldemorta.
Malfoy spojrzał na swoją rękę, a po jego policzku spłynęła łza.
Wiedział, że straci Harry'ego lada dzień. Ale wciąż się łudził, że Potter nigdy się nie dowie o znaku.
Nadzieja matką głupich..
Podniósł głowę i spojrzał w stronę, gdzie zniknął Harry. Dostrzegł strumień światła z różdżki i wyczuł kłopoty. Zerwał się na schody i pobiegł do Hogsmeade.

Ron wrócił do dormitorium, a Ginny od razu mocno go przytuliła.
-Nic ci nie jest?
-Mi nie.
Poczuł pieczenie na policzku i spojrzał na siostrę. Mimo wszystko wiedział, że zasłużył.
-Nigdy więcej nie mieszaj się w sprawy Harry'ego, Ronaldzie!
Piegowaty tylko skinął głową i rzucił się na kanapę.

Theodore Nott szedł szybko korytarzem i szukał wszędzie mistrza eliksirów. Nie było go w lochach, ani jego komnatach. Nie mógł go znaleźć, a profesor był naprawdę teraz potrzebny. Chłopiec wszedł po schodach i zderzył się z poszukiwanym.
-Nott, uważaj jak chodzisz!
-Profesorze! Szukałem pana.
-Nie mam teraz czasu, Nott.
-Chodzi o Malfoya.
Zaskoczony mężczyzna spojrzał na ślizgona i skinął na swoje kwatery. Theo podążył za nim skulony. Będzie miał kłopoty.

-Drętwota!
Harry sięgnął po swoją różdżkę i także wycelował w atakującą o osobę. Kiedy jednak rozpoznał znajomą sylwetkę zaprzestał ataków.
-OGŁUPIAŁEŚ?!
-Harry?
-Syriusz, tobie już do reszty odwaliło! W tym Azkabanie to ci chyba pranie mózgu zrobili!
-Harry, przepraszam! Myślałem, że to któryś ze śmierciożerców... Kręcą się tu często..
-Kup sobie okulary, skoro chrześniaka nie poznajesz- burknął chłopiec.
-Wybacz, Harry. Nie chciałem. Ale... Właściwie co ty tu robisz? Uczniowie nie mogą wychodzić przecież z zamku..
Potter zachichotał i potarł niezręcznie kark.
-To długa historia.. Słuchaj, muszę już lecieć, będą mnie szukać.
I brunet dosiadł szybko miotłę i poleciał w stronę zamku.
-Harry!
Ale chłopca już nie było na horyzoncie.

Draco nie dotarł do wioski, bo zauważył, że jego chłopak wraca. Skierował się od razu do składzika na miotły i czekał. Musiał z nim porozmawiać, a nie zapowiadała się lepsza okazja. Dostrzegł, że Harry jest zdenerwowany. Ale czyżby dalej na Notta?
-Harry..
Brunet drgnął i powoli się odwrócił. Spojrzał pytająco, a Malfoy westchnął. Podszedł bliżej, kładąc dłonie na biodrach wybrańca i wtulił się w jego tors. Harry objął go, ciężko oddychając.
-Kocham Cię, Harry.
Potter nie odpowiedział, tylko przyciągnął Draco bliżej, całując jego blond włosy.

Nott przestąpił z nogi na nogę i zagryzł wargę. Powinien już coś powiedzieć, a nie zabierać czas nauczycielowi, ale zwyczajnie bał się konsekwencji.
-Nott, streszczaj się, nie mam czasu.
Chłopiec wziął głębszy wdech.
-No bo Draco.. Dobra, tak naprawdę chodzi o Voldemorta.
Mistrz eliksirów był jeszcze bardziej zaskoczony.
-Jak śmiesz...
-Nie jestem po jego stronie, profesorze.
||wyimaginowana.