sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 8

Wracam po dłuższej nieobecności. Teraz już nie przewiduję więcej problemów technicznych. W ramach rekompensaty ten rozdział to przełom w znajomości chłopców :) 
W trakcie również jest OS, powinien być w przyszłym tygodniu.
enjoy, x
 VIII
Trójka gryfonów i jeden ślizgon patrzyli z niedowierzaniem na wybiegającego z sali arystokratę. Mieli złe przeczucia, ale Harry powiedział, że będzie na wieży. Jeśli nie przyjdzie, wtedy się mogą zacząć martwić i postanowić go szukać. Na razie muszą wierzyć, że Malfoy nie poszedł za Harrym, tylko po prostu, ot tak, wybiegł sobie z Wielkiej Sali zaraz za ich przyjacielem.
Taaaak, mieli bardzo złe przeczucia.

Draco bał się, że zgubił chłopaka, jednak w chwili, w której chciał się poddać, zobaczył go znikającego za rogiem. Musiał go dogonić, musiał..
Przyspieszył i po chwili był prawie za nim.
-Potter!
Zdziwiony gryfon przystanął i powoli się odwrócił. Kiedy zobaczył Malfoya, w jego oczach pojawił się niewielki strach.
Blondyn podbiegł do niego i zanim się odezwał wziął parę głębszych wdechów.
-Czego chcesz, Malfoy?
-Pogadać, Potter.
Zdziwienie wypisane na twarzy Harry'ego było warte tysiąca galeonów.

Hermiona rozmawiała z Ginny w pokoju wspólnym o możliwościach, kto mógłby i po co wielosokować się w Diggory'ego. Do dyskusji włączył się Ron, ale nie potrafili ustalić nic, co miałoby sens. Pozostało im jedynie czekać do wyznaczonej godziny spotkania, która wydawała się jedynie odwlekać. Zwłaszcza, że Harry wciąż nie wrócił.

-Malfoy, gdzie Ty mnie do cholery ciągniesz?!
-Po prostu chodź.
Nie przeszli dużo. Znaleźli się na jednym z najmniej uczęszczanych korytarzy w całym Hogwarcie.
-Na litość boską, Malfoy, po co mnie tu przywlokłeś?
-Słuchaj, Potter. Chciałbym.. Ja..
-No wysłów się w końcu.
-Chciałem przeprosić..
-Kim jesteś i co zrobiłeś z Malfoyem?!
Arystokrata westchnął cicho i spojrzał z politowaniem na stojącego przed nim gryfona. Zaczął się poważnie zastanawiać nad swoją wiarą w ludzkość.

Nott był już na wieży astronomicznej. Do spotkania zostało jeszcze około dwudziestu minut, jednak on musiał pobyć chwilę sam. Martwił się o Harry'ego. Malfoy zniknął chwilę po nim i do tej pory się nie pojawił. Theodore miał w głowie najczarniejsze scenariusze, jednak wciąż się łudził, że Potter jest cały i zdrowy. Na Merlina! Nott kochał gryfona na swój pokręcony sposób i nie zamierzał nikomu o tym mówić. Nawet samemu Harry'emu.
Martwiła go też inna sprawa.
Zbliżała się wojna. Jego ojciec jest śmierciożercą. Harry będzie walczyć z Czarnym Panem. Voldemort nie zawaha się zaatakować. A Theo nie zawaha się stanąć do walki.
Walki ze swoim ojcem, rzecz jasna.

Malfoy pomasował pulsujące skronie i skrzywił się.
-Potter, posłuchaj mnie. Chciałem przeprosić za to, że uprzykrzałem Ci życie na każdym kroku, że dokuczałem Tobie i tym twoim gryfonom. Nie masz pojęcia jak cholernie tego żałuję i naprawdę przepraszam.
-Dobra, rozumiem. Ale po co ty mi to mówisz?
-Bo mam wyrzuty sumienia.
I Harry uwierzył.

Czekali na Harry'ego. Nie trwało to jakoś super długo, bo dopiero co się zebrali. Ale wszyscy się niepokoili o chłopaka, który jakby nie było zniknął, a Malfoy zapadł się pod ziemię. Nikt ich nie widział, można by rzecz, że oni nie istnieją.
Ginny martwiła się coraz bardziej. Widziała, jak Malfoy patrzy na Harry'ego nie raz i zastanawiała się, co on do niego czuje. Harry jednak skutecznie ignorował ślizgona, ponadto, spotykał się teraz z swoim ex. Co swoją drogą, Ginny, nadal kiepsko trawi. Nie miała pojęcia, że Harry i Cedrik się spotykali podczas turnieju! Była oburzona. Nie faktem, że byli parą, tylko tym, że jej nie powiedział! Przecież byli przyjaciółmi!
Ale wracając do Malfoya, to cóż.. Często przyłapywała go na wgapianiu się w Harry'ego jak w obrazek, no i chłopak często szukał jakiegokolwiek kontaktu z gryfonem.
Jednak oni byli po dwóch różnych stronach, i nawet gdyby Harry się nim zainteresował, to ich związek by nie przetrwał.
Bo by nie przetrwał, prawda?
Ginny nie mogła uwierzyć, że rozmawiała sama ze sobą w myślach.

-To wszystko?
-Nie.. Ja..
-Malfoy!
-Podobasz mi się, okej?!
Harry zaniemówił.

Hermiona uderzyła pięścią w ścianę. Ron natychmiast do niej podszedł i starał się uspokoić. Cho niespokojnie spoglądała na pojawiający się coraz wyżej księżyc.
-Która godzina?
Spojrzeli na krukonkę, jak na wariatkę, jednak ona była pewna siebie.
-Jedenasta.
Skinęła delikatnie głową, mrucząc coś pod nosem o kończącym się czasie.

-Co?
-To, co słyszałeś, Potter.
Malfoy był zarumieniony. Powiedział to nagle, nie przemyślawszy dobrze tego. Spuścił zawstydzony głowę.
-Nie jestem zabawką.
Natychmiast poderwał się do góry, patrząc w zaniepokojone zielone oczy.
-Oczywiście, że nie.
Stalowoszare tęczówki zabłysły nadzieją. Harry nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ja i Malfoy? Czy to miało szansę się udać? Przecież byli po dwóch różnych stronach.. Nie był przekonany.
-Więc czego oczekujesz?
Pewny siebie uśmieszek wstąpił na twarz blondyna.
-Że się ze mną umówisz.
Brew gryfona powędrowała w górę.
-Tylko?
Ślizgon zaprzeczył ruchem głowy i zbliżył się do bruneta, delikatnie popychając go na ścianę.
-Że dasz się pocałować.
I nie czekając na odpowiedź, zachłannie wpił się w jego wargi.


środa, 27 stycznia 2016

Problemy techniczne

Hej, to znowu ja ;)
Dominika już wyszła że szpitala, ale nie może się przemęczać i ma zaniki pamięci.
Dodatkowo zepsuł jej się laptop, gdzie na 90% poszedł dysk, a na nim zapisany cały Drarry.
Dominika stwierdziła, że jeśli nie odzyska otherside to już nie pisze (i nie przystępuje do matury- kretynka). Także no.. Zanim ja zmusze do napisania kolejnych przygód naszych bohaterów, muszę się dowiedzieć co z jej zdrowiem i laptopem. Trzymajcie za nią kciuki :)
I oby nasza kochana autorka Otherside wróciła do formy :)
||Sabina

sobota, 23 stycznia 2016

Małe opóźnienie

Cześć
Zanim przejdę do rzeczy, powiem że jestem przyjaciółką autorki. Mam na imię Sabina i to ja czasami jej pomagam, więc i ja Was teraz informuję.
Dominika leży w szpitalu i następny rozdział wrzuci jak tylko będzie mogła. Może uda się jutro, a może dopiero za tydzień.  Strasznie Was przeprasza.
Nie chciała zawieść, ale to się stało nagle. Jak coś to możecie pisać na jej maila dominika.turcja@gmail.com
Jej się i tak strasznie nudzi : p
Także no, Dominika przeprasza.
Życzcie jej powodzenia.
Niedługo wróci : )
|| Sabina

sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 7

Z ciężkim sercem wstawiam rozdział. Wciąż nie mogę się pozbierać po śmierci Alana. Był.. Był naprawdę świetnym aktorem.. Zawsze będę go kochać, a on będzie moim wzorem i ulubionym aktorem.
Mimo że w tym rozdziale nic o nim nie ma, dedykuję go właśnie Alanowi.
Całe opowiadanie, pomimo że o Draco i Harrym, powstało właśnie dzięki niemu. 
Alan, wiem że tego nigdy nie zobaczysz, ale dziękuję. Wiem, że jesteś z nami, a teraz na pewno jest Ci lepiej. Różdżki w górę dla Alana, kochani.
"Always".
enjoy, x  
VII
Harry wrócił do dormitorium po trzeciej. Miał dziwne przeczucia, że coś się stanie. Nie rozmyślał jednak nad tym tylko poszedł załatwić wieczorną toaletę i szybko wskoczył do łóżka. Tej nocy nie mógł spać spokojnie. Wciąż śniła mu się śmierć Cedrika, a i Voldemort postanowił dzisiaj utrudnić Harry'emu życie.

Na zajęciach Harry nie mógł się skupić. Był nieprzytomny przez cały dzień, dlatego, kiedy skończyła się ostatnia lekcja w tym tygodniu, Harry bardzo wesoło skierował się na kolację. Miał wolny weekend, co rzadko się zdarzało. Nie musiał się do niczego uczyć, więc mógł poświęcić czas swoim gryfońskim przyjaciołom, Nottowi albo Cedrikowi. No jeszcze mógł zarobić szlaban, ale modlił się, żeby jednak udało mu się go uniknąć.

Ginny znowu biegła. Czuła jakieś cholerne deja vu, bo na Merlina, znowu się spóźniła. Na szczęście tym razem nie na lekcje. Na nieszczęście- umówiła się z Harrym na schodach, żeby mogli spokojnie porozmawiać, a potem zjeść razem kolację. Niestety, Ginny, miała małe opóźnienie i błagała wszystkich bogów, żeby tylko Harry na nią poczekał.
Nie wiedziała, komu dziękować, kiedy zobaczyła bruneta siedzącego na schodkach.

-Przepraszam-wysapała dziewczyna, dotykając ramienia Pottera. On tylko się uśmiechnął i skinął głową.
-Chciałaś ze mną porozmawiać?
Ginny odetchnęła głęboko i nie siląc się na wstęp, zapytała prosto z mostu.
-Tak. Harry, powiedz mi, czy Ty masz kogoś?
Nerwowy śmiech chłopaka rozniósł się cicho po korytarzu. Rudowłosa nie wiedziała o co mu chodzi. Gryfon wziął głębszy wdech, w myślach mówiąc sobie, że to po prostu kolejna osoba. I że nikomu więcej nie zdradzi swojego malutkiego sekretu. No i przede wszystkim to tylko Ginny.
-Cóż, nie można tego nazwać związkiem.
I Harry opowiedział jej wszystko, co wiedział. Wszystko to, co powiedział Hermionie i Ronowi, a nawet Theo.
-Czegoś nie rozumiem..
Potter zachęcił ją gestem, kiedy wchodzili na kolację.
-Czemu ktoś miałby się wielosokować w Cedrika?
Chłopak westchnął.
-Wszyscy się nad tym zastanawiamy, Gin.

Harry miał nadzieję, że w Wielkiej Sali się uspokoi. Jednak pomylił się. Czuł się wyjątkowo źle. Stał się nagle bardzo senny i nie miał na nic siły, a za chwilę już miał wychodzić by spotkać się z Theo, Cho, Hermioną i Ronem, a teraz już i Ginny. Mieli spotkać się na wieży, żeby wymyślić coś, co by pomogło Cedrikowi. Nie byłoby to ich pierwsze takie spotkanie, ale pewnie jedno z ostatnich. Mieli coraz więcej nauki, chociaż można by pomyśleć, że nauczyciele przystopowali..
Dobre sobie.
Przyciskają ich jeszcze bardziej, co w ogóle nie pomaga. Szczególnie Harry'emu, któremu znowu przeszkadzały wizje. Voldemort szykował się do ataku. To było największym zmartwieniem Harry'ego na tą chwilę. A nie to, czy zda owutemy.
Chłopak nawet nie zauważył, że nie tknął swojego jedzenia. Zamyślił się, tak sobie wmawiał.
Czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Doskonale wiedział, że ktoś go obserwuje, a jednak nie zauważył nikogo, kto by mu się przyglądał, więc wrócił do swojego pełnego talerza. Nie wysiedział jednak długo. Wstał i szepcząc przyjaciółce, że do nich później dołączy na wieży astronomicznej, wyszedł z pomieszczania, nie zauważając nic dziwnego.

Stalowoszare tęczówki natomiast nie spoczęły. Śledziły każdy najdrobniejszy ruch chłopaka, kryjąc się jednak za każdym razem, kiedy ów gryfon zaczynał się rozglądać po pomieszczeniu.
Malfoy wiedział, że przeginał. Że to co stało się siedem lat temu, nie było powodem do gnębienia Pottera. Owszem, jego duma została urażona, kiedy chłopak odrzucił jego przyjaźń, jednak nawet tamto zdarzenie nie uprawniało arystokraty do tak skandalicznego zachowania. Za bardzo wyolbrzymił sprawę, jednak było już chyba za późno.
Wciąż bywały noce, kiedy Draco myślał, co by było, gdyby Potter nie odrzucił jego przyjaźni. Czy siedzieliby teraz razem i śmiali się z czegoś, co nie miało sensu? Czy w ogóle by ze sobą rozmawiali? A może nie byłoby różnicy między tym, co jest teraz, a tym co by było? Gdybanie nie przynosiło żadnych skutków.
Dracon żałował. Cholernie żałował, że zmienił życie tego uroczego gryfiaka w piekło. Mógł to rozegrać inaczej. Spokojniej. Jednak teraz wydawało się już na to za późno. Chłodna maska obojętności powinna zostać na swoim miejscu.
Ale nie musiała. Chociaż ojciec tego wymagał.
Oh, pieprzyć zasady-pomyślał, zdołowany-Gdybym mógł coś zmienić, zrobiłbym to!
I może jego życzenie zostało wysłuchane, bo po chwili wybraniec wyszedł z Wielkiej Sali, całkiem sam.
Malfoy decyzję podjął od razu. Wstał i ruszył za chłopakiem.
-Draco, a ty gdzie?
-Pora naprawić swój błąd- szepnął bardzo cicho i skierował się do wyjścia. Rozejrzał się po korytarzu i pobiegł za Potterem
wyimaginowana

czwartek, 14 stycznia 2016

Ku czci Alana [*] :(

Nie mogę uwierzyć, że Alan nie żyje. To dla mnie ogromny cios. Jestem w wielkim szoku. 
Ale walczył.. 
Walczył do końca.. 
Większość z Was zna go jako Severusa Snape'a
Z serii o Harrym.
Ale on miał wiele wartościowych ról. 
Był wspaniałym aktorem. 
Ku Jego czci jest ten post. 
Kochałam Alana.
Był jednym z najlepszych aktorów i ludzi.
Wiem, że będzie mi Go brakować.
Ale wiem też, że teraz Mu łatwiej.
Już nie cierpi.
Myślę nawet, że jest Mu lepiej. 
Na zawsze pozostanie w moim sercu, 
A filmy, w których wystąpił zawsze będą mi towarzyszyć. 

Alan Rickman [*]
21 luty 1946r. - 14 styczeń 2016r.
"Always"
:(
wyimaginowana 

wtorek, 12 stycznia 2016

Rozdział 6

Hejo,
So, rozdział wcześniej, ponieważ Dominika ma dobry humor, no i lubię umilać człowiekom tygodnie szkoły! :)
Poruszę jeszcze sprawę komentarzy. Wiem z własnego doświadczenia, że duża część osób nie lubi komentować, bo np. się wtydzą czy cuś.
Tak czy inaczej, zapraszam do zostawiania opinii, niekoniecznie pod postem (mimo że można anonimowo ;]), ale na mojego maila dominika.turcja@gmail.com
E-mail jest także po lewej stronie, gdyby ktoś chciał :]
Jeśli macie jakieś zastrzeżenia, to również zapraszam na pocztę, jeśli nie chcecie publicznie ^^
Co do samego opowiadania..
Radzę się przyzwyczaić do pana Diggory'ego, ponieważ będzie nam bardzo długo towarzyszył ;)
Nie przedłużając, zapraszam na 6 :]
enjoy, x 
VI
Harry był zły. Chociaż to właściwie niedopowiedzenie. Gryfon był wściekły.
-Pan sobie ze mnie żartuje, profesorze?!
I starał się zachować spokój.
-Nie, Potter, nie żartuję. Rusz swój szanowny tyłek i usiądź obok Dracona natychmiast.
-DZISIAJ-zaznaczył Harry-mogę to zrobić. Ale NIE będę siedział z tym kretynem na każdych zajęciach!
Gryfon ruszył do ławki ślizgona, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Warknął pod nosem i spojrzał na Snape'a, „słuchając” jego wykładu.
-Ej, Potter-cichy szept wyrwał Harry'ego z otępienia. Odwrócił się, spoglądając na wołającego go ślizgona.
-Znowu po nazwisku? Myślałem, że mamy to już za sobą- szepnął Gryfon, wydymając dolną wargę, co spowodowało chichot.- Co tam?
-Masz czas po zajęciach?
-Hm..
-Oj, no Harry!
-Jasne, że mam. Dla Ciebie miałbym nie mieć?
Zanim Theo zdążył mu odpowiedzieć, nad nimi pojawił się mistrz eliksirów.
-Panie Potter, panie Nott, zamiast przeszkadzać w moich lekcjach, niech się panowie umówią po nich-syknął.
Okej, miarka się przebrała.
-Tak się składa, profesorze, że właśnie to robimy. To co Theo? Na dziedzińcu?
Ślizgon skinął, a cała klasa łącznie z nauczycielem wpatrywała się w nich w szoku.
Pożałuję tego, czuję to.

Na transmutacji Harry czuł się osaczony. Hermiona i Ron ciągle pytali o sytuację z eliksirów, a Harry naprawdę nie czuł się na siłach, żeby to im tłumaczyć. Znaczy no.. Nie miał czego tłumaczyć, bo po prostu chciał spławić nietoperza. Tylko, że wyglądało to jakby umawiali się na randkę.
Trudno. Nie ich sprawa.
A to, że cała klasa zwróciła na nich uwagę, to już swoją drogą.
-Harry, mogę z Tobą porozmawiać?
Kiedy zmartwiona Hermiona właściwie ignorowała nauczycielkę, to znaczyło, że coś się stało.
-Jasne, Mionka, co się stało?
Dziewczyna skinęła głową na drzwi i po chwili wymknęli się cicho z klasy.
-Chodzi mi o..o Cedrika
-Przecież już Ci mówiłem, że..
-Wiem. Chodzi mi raczej o wczorajsze spotkanie. Wróciłeś jakiś..nieobecny. Co się stało?
-Hermiona, nie sądzę, żebyś chciała..
-Chcę.
-Nie jestem przekonany.
-Harry!
-To naprawdę nie jest dobry..
-Harry, proszę Cię...
-NIE TWOJA SPRAWA!
Gryfonka zakryła usta dłonią, niedowierzająco, a Harry starał się uspokoić.
-Harry, ja..
-Słuchaj, poniosło mnie. Przepraszam. Ale..Nasze spotkania polegają na seksie, nie ma między nami miłości. A wczoraj rozmawialiśmy długo. Mogę mu ufać i jest dla mnie wsparciem. Jest... Jest jedna sprawa, o której nie wiecie i nie dowiecie się w najbliższym czasie.
-Ale..
-Wiem, że mogę wam ufać, ale chcę to załatwić sam, okej?
Dziewczyna nieufnie przytaknęła, obiecała sobie jednak, że będzie miała przyjaciela na oku.

Ginny spieszyła się na zajęcia. Nie lubiła się spóźniać, a w tej chwili była właśnie spóźniona. Na opcm. Rudowłosa była tak zamyślona, kiedy biegła, że nie zauważyła idącej grupki naprzeciw. Dopiero kiedy upadła i usłyszała drwiący głos, spojrzała w górę. Wpadła na Malfoya

Draco wracał do lochów razem z Blaisem i Pansy. Był zły na Notta, ale bardziej w tym momencie dręczył go fakt, że mistrz eliksirów starał się uprzykrzyć im obojgu życie. To znaczy Malfoy ostatnio miewał dziwne wyrzuty sumienia. Żałował, że gnębił Ha..Pottera i myślał, co z tym zrobić. Nie czuł się na siłach, można by powiedzieć, że się wstydził, że ma uczucia. Zatem, kiedy Snape przydzielił ich do wspólnej pracy na eliksirach, Draco poczuł ulgę i jakieś nieznane mu uczucie. No i kiedy widział, jak Potter i Theodore rozmawiają trafiał go szlag. Albo gdy Potter za bardzo się wychylił i koszula podnosiła się do góry, ukazując czerwone, a czasem fioletowe ślady, łudząco przypominające malinki. I nie, Draco wcale nie był zazdrosny. Niestety ślizgon nie mógł dłużej nad tym myśleć, ponieważ ktoś na niego wpadł. Spojrzał w dół, na złą dziewczynę i od razu zniknął jego łagodny wyraz twarzy.
-No ja się nie dziwię, że nie umiesz chodzić, skoro jesteś Weasley'ówną.
Gryfonka poderwała głowę do góry i spojrzała na arystokratę. Prychnęła cicho i wstała, otrzepując szatę. Chciała wyminąć trójkę uczniów, jednak Malfoy nie zamierzał odpuścić.
-Puść mnie!
-Należą się chyba jakieś przeprosiny, nie sądzisz?
-Ciebie mam przepraszać, Malfoy? W marzeniach.
-Oh, świetnie. Dawno nie odjąłem nikomu punktów.. Dwadzieścia dla Gryffin..
-Malfoy, znowu odejmujesz punkty za nic? Nudzi Ci się?
Kiedy zobaczył zbliżającego się Pottera z Nottem wkurzył się jeszcze bardziej.
-Nie Twój interes, Potter.
Nie miał siły na starcie z gryfonami, więc skupił się na tym, co miał zrobić i postanowił odejść. Oj tak, z Draco naprawdę nie było dobrze.
-Dwadzieścia dla Gryffindoru i koniec tematu. Na lekcje, już.
Odwrócił się i odszedł, jednak usłyszał jeszcze chichot Theodore'a.
-Chyba się Ciebie wystraszył, Harry.
Draco odwrócił się by zmierzyć ich groźnym spojrzeniem, jednak zobaczył tylko jak się wygłupiają i och.
Harry miał naprawdę dużo malinek.

Ginny podziękowała Harry'emu i Nottowi i pobiegła na zajęcia. Nie chciała się jeszcze bardziej spóźnić.
Na lekcjach jednak nie umiała się skupić, ponieważ głowę zaprzątało jej ciało Harry'ego. W dobrym sensie oczywiście. Myślała o tych wszystkich śladach, które widziała i o tych, które chłopak skrywał pod ubraniami. Zastanawiała się, kim jest osoba, która tak ozdobiła ciało jej przyjaciela. Obiecała sobie, że dowie się tego za wszelką cenę, chociaż miała swoje przypuszczenia. Modliła się jednak, żeby okazały się błędne.

Harry siedział na błoniach, oparty o pień drzewa. O jego kolana opierał się Theodore, który bawił się palcami. Chłopcy nie musieli nic mówić, rozumieli się bez słów. Od kiedy postanowili nie ukrywać swojej przyjaźni, nikogo już nie dziwił fakt, że spędzają razem czas.
-Ej, Harry..
Gryfon spojrzał na chłopaka zainteresowany.
-Powiesz mi, kto Cię tak urządził?
Harry zaśmiał się i uderzył przyjaciela w bok.
-Serio pytam. Chciałbym wiedzieć, z kim spotyka się mój przyjaciel.
Potter zamyślił się na chwilę. Nie był pewien, czy może powiedzieć Nottowi o swoim hm..romansie z ex. Ale byli przyjaciółmi, a przyjaciele powinni sobie ufać, prawda?
-Pamiętasz Cedrika Diggory'ego?
||wyimaginowana

sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 5

 Z racji tego, że jest sobota i mój foch na cały świat minął, wstawiam 5.
Jest to dopiero początek i akcja się rozkręca, więc myślę, że się przyjmie ;)
Prosiłabym, aby tym razem, każdy kto przeczyta, skomentował ten rozdział. Choćby durną kropką, ale wolałabym opinię, co się podoba, co nie ;)
Krytyka jak zwykle mile widziana, anonimowo także można. Czekam również na hejty XD
V
Kiedy już byli przy jeziorze w Zakazanym Lesie, Harry poczuł się gorzej. Miał wrażenie, że to pułapka. Cho jednak nie była osobą, która stałaby po stronie Czarnego Pana. Zarzucił na siebie niewidkę.
-Cho..
-Harry, zaczekaj chwilę.
Chłopak wziął głębszy wdech, ale uzbroił się w cierpliwość. Po kilku minutach chmury przysłoniły księżyc, a wokół nich pojawiła się dziwna mgła.
-Cho, co się dzieje?
-Ja też byłam przerażona, Harry. Ale poczekaj, jeszcze tylko chwilkę..
Rzeczywiście, nie upłynęła minuta, kiedy mgła zniknęła, a księżyc był znowu widoczny. Usłyszeli szelest, a zza drzew wyłonił się młody chłopak.
-Jesteś.
-Obiecałam.
Chłopak stał w cieniu, niedaleko niego, a dziewczyna była tuż obok Pottera. Harry obserwował przybysza. Nie wiedział, czy może się zdradzić. Chłopiec podszedł bliżej, stając w blasku księżyca, a Harry zapomniał jak się oddycha. Zdjął pelerynę, patrząc niedowierzająco na postać przed sobą.
-Cedrik.

Cichy szept Harry'ego przerwał ciszę. Potter czuł się..Dziwnie. Stał przed nim ten sam człowiek, który zginął na jego oczach. Był żywy, a delikatny uśmiech błądził mu na ustach. Gryfon nie wiedział, co ma zrobić. Stał jak sparaliżowany, patrząc w źrenice Diggory'ego.
-Harry.
To wszystko stało się tak szybko.
W jednej chwili stali i patrzeli na siebie zszokowani, a w drugiej byli już w swoich ramionach.
-Tęskniłem za Tobą...
-Tak cholernie mi Ciebie brakowało..
-Nie radziłem sobie, bez Ciebie..
-Czułem się okropnie...
Pewnie dalej by tak sobie przerywali, gdyby Harry nie powiedział tego jednego zdania.
-Myślałem, że nie żyjesz...
Cho stała obok nich, patrząc na całą sytuację z uśmiechem. Kochała ich oboje, a fakt, że oni byli szczęśliwi ze sobą wcale jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, ona była bardzo zadowolona, że jej przyjaciele są uśmiechnięci. Jednak słowa, które usłyszała od Harry'ego męczyły też ją. I ona chciała wiedzieć, jakim cudem ktoś, kto umarł, stoi przed nimi cały i zdrowy. Ona widziała martwe ciało chłopaka.. Harry przecież zabrał go ze sobą, kiedy wracał..
-Harry, ja..
-Voldemort Cię zabił, widziałem to.. Cedrik, do cholery, to ja Cię stamtąd zabrałem! Byłeś martwy!
-Posłuchaj mnie! Voldemort nie zabił mnie, tylko kogoś, kto się wielosokował we mnie, rozumiesz? Musiałem się ukrywać, żeby nie wzbudzać podejrzeń...
-Ale..Cedrik..
-Przepraszam Cię, Harry. Mogłem Ci powiedzieć..
-Cedrik.. Czy Ty..
-Tak, Cho. Muszę się nadal ukrywać. Póki Voldemort żyje.
Chłopcy spojrzeli znowu na siebie i zatracili się w tym spojrzeniu. Cho dyskretnie oddaliła się, żeby zapewnić im choć trochę prywatności. Musiała sobie wszystko przemyśleć.
-Cedrik..
Ale nie skończył, bo Diggory położył mu dłonie na policzkach, a następnie delikatnie musnął jego usta.

To dlatego Ginny nie wychodziło z Harrym. Bo on wolał chłopców.

Potter wrócił do dormitorium po drugiej. Nie miał siły na nic. Spotkanie z byłym chłopakiem wyczerpało go. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ktoś się wielosokował w Cedrika- to już ustalili. Ale po co? Przecież.. To nie miało sensu. Harry myślał nad tym jeszcze długo. Nie spał większość nocy, jednak żeby nie wyglądać na śniadaniu jak zombie, postanowił się jednak położyć.
Niestety jego sen nie był spokojny. Bynajmniej to nie Cedrik zaprzątał mu głowę. Tylko pewien blond włosy ślizgon...

Rano wstał jako ostatni, a i to tylko dzięki Ronowi, który go obudził na śniadanie. Nieprzytomny chłopak powlókł się do łazienki, żeby się ogarnąć, a następnie zszedł do pokoju wspólnego, gdzie czekali na niego przyjaciele. Przeszli przez portret Grubej Damy i skierowali się do Wielkiej Sali.
Harry zamyślił się i dopiero, jak Ron go szturchnął, zauważył, że przyjaciele do niego mówili.
-Poszedłeś z nią?
Brunet jedynie skinął głową.
-Widziałeś go?
Kolejne skinięcie.
-Rozmawialiście?
Jeszcze jedno.
-Harry, jeszcze coś?
Chłopak zarumienił się wściekle, co jego przyjaciele skomentowali śmiechem.
-O matko, Harry! Naprawdę? W Zakazanym Lesie?
Brunet nie wiedział co było gorsze: chichocząca Hermiona czy rozbawiony Ron. Oboje z tego samego powodu.
-My nie..
Po chwili cała trójka zaczęła się śmiać.
-Tęskniłeś za nim, co?
-Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo.
Hermiona ponownie zachichotała.
-Właściwie, to jak to się stało, że on żyje?
Harry opowiedział im wszystko. W rezultacie teraz już cztery osoby zastanawiały się, po co ktoś miałby się wielosokować w chłopaka.
-Harry?
-Tak, Mionka?
-Między Wami to coś poważnego?
Chłopak pchnął drzwi do Wielkiej Sali, spoglądając na przyjaciółkę.
-Nie sądzę.
-Dlaczego?
Harry rozejrzał się po pomieszczeniu, napotykając szare tęczówki.
-Nie kocham go.

Po zajęciach, cała trójka udała się na błonia. Trzeba było korzystać z ostatnich dni słońca. Siedzieli na skraju lasu, patrząc na przechadzających się uczniów. W pewnym momencie dołączył do nich Nott, który bez zbędnych ceregieli, oparł się o tors Harry'ego, który najwidoczniej nie miał nic przeciwko. Hermiona i Ron spojrzeli po sobie, ale nic nie powiedzieli. Gryfoni pomyśleli jednak, że ta przyjaźń jest na bardzo wysokim poziomie.

Tygodnie mijały, owutemy zbliżały się nieubłaganie, a Voldemort nie zwlekał. Było coraz więcej ofiar. A w szkole zadawali coraz więcej. Właściwie to Harry już nawet nie wiedział co jest gorsze. Atakujący Voldemort czy nauczyciele. Potter nie miał na nic czasu. Gdy nie był na zajęciach to albo się uczył do testów, albo miał treningi quidditcha.. Jedynie wieczorami znajdował trochę czasu, żeby wymknąć się do Zakazanego Lasu i spotkać się z Cedrikiem. Te spotkania stały się rutyną. Co noc zakładał pelerynę i ściągał ją dopiero przy jeziorze. Lubił te schadzki. Odrywały go od smutnej rzeczywistości. Wiedział jednak, że kilka potajemnych randek nie zrobi z nich kochającej się nad życie pary. Nie wiedział, co to wszystko znaczyło dla Diggory'ego, jednak dla Harry'ego to..właściwie nawet nie wiedział, co to było.. Tyle razy od „śmierci” Cedrika go zraniono, że.. Nie chciał wdawać się w prawie żaden związek. Cedrik wiedział, że Potter go nie pokocha, nie tak jak kiedyś. Wiedział, że brunet się zmienił, że wiele od tamtego czasu się stało złego. Jednak spotykali się, by choć trochę umilić sobie życie. Puchon wiedział, że Harry kogoś kocha. Nie wiedział tylko, jak wydobyć z bruneta, kogo.
Potter chciał, żeby jego ex był szczęśliwy, jednak wspólna przeszłość, nie pozwalała im o sobie zapomnieć..
Harry wciąż pamiętał, co się stało trzy lata temu w łazience prefektów, podczas otwierania smoczego jaja. Odtwarzał to w głowie non stop, kiedy myślał, że Cedrik nie żyje..
Oboje mogli mieć jedynie nadzieję, że nikt ich wtedy nie słyszał.
wyimaginowana