niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 13

Lubię ten rozdział, sami zobaczycie dlaczego. 
Nadal czekam na wyświetlenia, misie.
enjoy,x
XIII
-Potter!
Zdziwiony Harry odwrócił się, ale nie zobaczył osoby, która go wołała. Zamiast tego ją poczuł. Bardzo dokładnie.
Nott rzucił się Harry'emu na szyję, udając, że płacze. Brunet miał ochotę się roześmiać, jednak bardzo chciał zobaczyć dalszy rozwój sytuacji.
-Co się stało, Theo?
Chłopak odsunął się od niego i spojrzał na niego załzawionymi oczami.
On jest naprawdę świetnym aktorem.
Wokół nich zaczęło się zbierać wiele osób, głównie jednak byli to gryfoni i ślizgoni.
-Jak mogłeś mi to zrobić?!
Nott wrzasnął, uderzając Harry'ego w policzek. Jego rozbawienie rosło z minuty na minutę, szczególnie, że Nott nie wyglądał, jakby udawał.
-Nie wiem o co Ci chodzi..
-Nie wiesz! Jak możesz?! CZEKAŁEM NA CIEBIE!
Harry był na granicy śmiechu, zresztą jego przyjaciele też. Jednak w tłumie była osoba, której nie było wesoło, ale chłopak był zbyt zajęty, żeby ją zauważyć.
-Możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
-Harry! Nie przyszedłeś na spotkanie! Umówiliśmy się, a Ty.. Ty mnie wystawiłeś! Zdradzasz mnie! Widziałem Was!
Potter nie wytrzymał i zaczął chichotać.
-Tak! Śmiej się z mojego złamanego serca! Jesteś nieczuły, jak możesz?!
-Theo, proszę Cię, uspokój się.
-Nie kochałeś mnie! Cały czas kłamałeś! Chciałeś się tylko zabawić! Zależało Ci tylko na jednym!
Harry w myślach już zwijał się ze śmiechu, postanowił jednak, że może też się zabawić w tą chorą, wymyśloną przez ślizgona grę.
-Theo, skarbie! Wybacz mi! To był błąd, ja nie chciałem! Obiecuję, że już nigdy nie spojrzę na żadną dziewczynę, ani żadnego chłopaka! Tylko wybacz mi, błagam!
Gryfon upadł na kolana, składając dłonie jak do modlitwy, a zbiorowisko osób na korytarzu śmiało się w najlepsze.
-Dobrze! Ale to był ostatni raz, Harry! Więcej nie będę tego znosił!
-Dziękuję! Kocham Cię!
Brunet wstał i rzucił się chłopakowi na szyję, nadal nie zauważając złego ślizgona pomiędzy uczniami.
Chłopcy odsunęli się od siebie i ukłonili teatralnie, a na korytarzu rozbrzmiały wielkie brawa, połączone z wybuchem śmiechu. Tłum się zaczął przerzedzać, aż w końcu zostało tylko kilka osób. Potter i Nott spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. Theodore pocałował Harry'ego w policzek, mrucząc powitanie. Żaden z nich nadal nie widział Malfoya, który stał niedaleko i wszystko oglądał z bólem wymalowanym na twarzy.
-Powiesz mi, co to było?
-Cóż, olałeś mnie wczoraj.
-Przepraszam-zachichotał- ale czy to był powód, żeby robić taką szopkę?
-No, nie mów, że Ci się nie podobało..
Do chłopców podeszła Hermiona wraz Ginny i Ronem. Cała piątka zaśmiała się głośno. Weasley zaczął komentować występ Notta, jakim to on nie jest dobrym aktorem, Granger stwierdziła, że było to głupie i nierozsądne, ale śmiała się przy tym, więc oczywiście żartowała. Natomiast Weasleyówna tylko powiedziała Harry'emu, że było zabawnie i zarumieniła się przy tym. Potter objął ją ramieniem, przyciągając do siebie i całując jej włosy. Wymruczał podziękowanie, ale nie puścił rudej przyjaciółki. Tymczasem Malfoy odwrócił się na pięcie i odszedł. Wtedy dopiero wybraniec zauważył arystokratę. Rozważając wszystkie za i przeciw, zdecydował się pójść za chłopakiem. Przeprosił przyjaciół i ruszył za ślizgonem. Mimo że wciąż był na niego wściekły.

Blondyn siedział pod ścianą z nogami podkulonymi. Miał zaszklone oczy, ale nie płakał. Nie. To, co zobaczył na korytarzu strasznie go zabolało. Wiedział, że to był tylko wygłup, że oni się tylko przyjaźnią, ale nie mógł zrozumieć, czemu Harry pozwalał sobie na flirty z Nottem przy wszystkich, a na ujawnienie ich związku nie zgadzał się. Nie żeby spotykali się jakoś super długo, bo zaledwie kilka tygodni i Harry wciąż był na niego zły..
I tak właściwie oni nie byli parą, ale..
Draco kochał Harry'ego. Bardzo. I nie od kilku tygodni. Tylko od lat..
Otrząsnął się, kiedy zobaczył bruneta niedaleko niego.
-Ma..Co się dzieje?
Kolejny powód, który uderzał w arystokratę ze zdwojoną siłą. Harry nie używał jego imienia. Nigdy.
-Nic.
-Czemu uciekłeś? -nie odpowiedział.
Nie patrzył na ukochanego. Nie potrafił. Poczuł, jak gryfon łapie jego dłoń i splata ich palce.
Nie skomentował tego, ale ciepło rozlało się w jego środku. Uśmiechnął się pod nosem, jednak Harry tego nie zauważył. Poczuł, że wszystko wraca na swoje miejsce. Chociaż właściwie, wszystko dopiero znajdywało swoje ułożenie.
-Więc? Dlaczego uciekłeś?
-Nie mogłem na was patrzeć.
Żaden z nich więcej się nie odezwał.

Reszta dnia minęła chłopcom spokojnie. Nawet za spokojnie. Napięcie między nimi wzrosło przez scenkę na korytarzu. Szopka, którą odstawił z Nottem naprawdę mogła zranić chłopaka. Potter sam nie wiedział, jakby się czuł, gdyby zobaczył coś takiego.
-Cześć, wybrańcu.
Z letargu wyrwał go wspomniany wcześniej chłopiec, całując bruneta w policzek. Gryfon nie przejął się tym gestem, gdyż siedzieli w najbardziej odległym miejscu na błoniach, gdzie nikt ich nie mógł zobaczyć. Poza tym, to była ich sprawa.
-Cześć.
Uśmiechnął się do ślizgona i odepchnął od drzewa. Skinął głową na Hogsmeade i ruszyli w ciszy do wioski. Nie wiedzieli, że są obserwowani. No bo skąd?

Wrócili późno, nawet bardzo. Było po pierwszej, a oni mieli zajęcia za kilka godzin. Niestety, nie mogli pójść spać, gdyż za kilka minut byli umówieni na wieży astronomicznej z Weasleyami, Granger i Chang. To, że Harry zerwał z Diggorym nie znaczyło, że porzuci sprawę, w którą się zaangażował. No i wkręcił w to swoich przyjaciół.
Podążyli więc na miejsce zebrania, cicho chichocząc i upewniając się, że nie spotkają po drodze prefektów.
Szczególnie jednego prefekta nie chciałbym teraz spotkać.
Potter naprawdę mógłby choć raz mieć szczęście.

-No proszę, proszę.. Kogo my tu mamy? Nocne schadzki?-Parkinson patrzyła na nich z drwiną. Odwróciła głowę i skinęła do towarzyszącego jej chłopaka.
Szlag.
-Draco, co z nimi robimy?
Arystokrata podszedł bliżej i stanął jak zamurowany. Jego oczy przepełnione były niedowierzaniem. Uśmiechnął się smutno i odgarnął włosy z czoła.
-Minus dwadzieścia dla Gryffindoru za przebywanie na korytarzu po ciszy nocnej i szlaban dla Notta, za to samo. Swojemu domowi nie odejmę punktów.
-Draco..
-Cicho, Pansy. Idź już, zaraz dołączę.
Ślizgonka prychnęła, ale posłusznie się oddaliła. Blondyn podszedł do Harry'ego niewiarygodnie blisko. Ich klatki piersiowe się stykały.
-Malfoy, ja..
-Nie obchodzi mnie to. Zdecyduj się, Potter.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-I dlatego chodzicie o pierwszej w nocy po zamku? Naprawdę?
-Słuchaj, Malfoy. Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę. Mogłoby to sprawić Ci trochę problemów, jasne? Chcesz, to odejmij mi więcej punktów, ale musimy teraz iść na wieżę. I proszę, nie idź za nami, tylko mi zaufaj.
-Jak mam Ci ufać, skoro ciągle mnie okłamujesz?
Gryfon westchnął i położył dłonie na policzkach swojego chłopaka. Theodore oddalił się, zapewniając im trochę prywatności. Mimo, że poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Ale Harry przecież nie był jego. Potter nachylił się i musnął wargi arystokraty, a następnie oparł swoje czoło o jego.
-Zależy mi, Draco. I jutro opowiem Ci tyle, ile będę mógł, zgoda? A teraz, proszę..
Ślizgon jedynie skinął głową, wciąż oszołomiony po delikatnym pocałunku, nagłej czułości i tym, że Harry po raz pierwszy użył jego imienia. Jednak nadal nie był pewien wszystkiego. Pobicie Notta kilka tygodni temu prawie zaprzepaściło ich szanse na związek..

Kiedy chłopcy dotarli na wieżę, byli tam już wszyscy.
-Czemu zwołałeś to spotkanie?
-Ponieważ nadal chcę pomóc Cedrikowi.
Dziewczyny spojrzały po sobie, ale nie skomentowały tego. Nadal nie wiedziały, dlaczego Harry postanowił zerwać z Diggorym, ale on najwidoczniej nie chciał im powiedzieć, a one nie drążyły.

Ze spotkania wrócili o trzeciej. Byli bardzo zmęczeni, ale i zadowoleni. Udało im się dojść do jakiś sensownych wniosków, wreszcie ruszyli z miejsca. Jednak żeby cokolwiek mogli ogarnąć, musieli iść spotkać się z byłym puchonem. Bo bez niego nic nie zdziałają.
Problem jednak polegał na tym, że nie wymkną się wszyscy następnej nocy do Zakazanego Lasu. Ustalili więc, że pójdzie Harry z Theo. To nie skończy się dobrze.

Ranek nastał zbyt szybko i czwórka gryfonów musiała iść na zajęcia. Nie mogli nikomu powiedzieć, dlatego zobowiązani byli do stwarzania pozorów, że wszystko jest okej. A przecież nie było.
Zielarstwo, opcm i transmutacja ciągnęły się w nieskończoność. Jednak potem przyszedł czas na eliksiry, a to dla Harry'ego oznaczało kolejne słowne potyczki z Snapem. Zwłaszcza, że nie wykonał jego rozkazu siedzenia z Malfoyem, chociaż nie przeszkadzałoby mu to teraz w najmniejszym stopniu.
Potter postanowił opuścić tym razem swoich przyjaciół z domu i usiadł z Nottem, aby mogli omówić szczegóły nocnego wyjścia do Zakazanego Lasu. Dlatego zdecydowali usiąść z tyłu klasy, gdzie nikt ich nie słyszał, a i oni nie przeszkadzali zbytnio w lekcji.
Stary nietoperz jednak nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek rozmawiał na jego zajęciach, więc podszedł do ławki chłopców.
-Panowie, skoro już i tak się ze sobą spotykacie, to możecie to robić po moich lekcjach- syknął.
-Ale to chyba nie jest pańska sprawa, profesorze?
Harry spędzając tyle czasu wśród ślizgonów stał się nieco odważniejszy (lub głupszy, jak kto woli), nie wahał się rzucić jakąś ciętą uwagę, a dotąd miły i spokojny chłopiec stał się wrednym i nadpobudliwym dzieciakiem. Do tego rozkapryszonym. Wszyscy zwalali winę na to, że Harry za dużo czasu spędza z uczniem Slytherinu, jednak nie mieli racji. Harry tak odreagowywał conocne wizje i zbliżające się starcie z Voldemortem.
-Potter, mimo wszystko wypadałoby mieć trochę szacunku dla nauczyciela. Czyżby słynny wybraniec miał problemy? Złoty Chłopiec zapomniał o dobrych manierach?
Gryfon zdenerwował się i zaciśnięte w pięści dłonie oparł o ławkę. Podniósł się ze swojego miejsca, równając się z nauczycielem i patrząc mu prosto w oczy.
-Oh, przepraszam, że nie mam czasu na naukę, bo myślę, jak nie zginąć w zbliżającej się wojnie!-syknął, coraz bardziej wściekły.-To nie pan, panie profesorze musi zmierzyć się z pieprzonym gadem, Voldemortem, żeby uratować czarodziejski świat! Więc do cholery nie każcie mi wszyscy skupiać się na zajęciach, bo tego nie zrobię!
-Język, panie Potter. Zdaje się, że dawno nie widział się pan z dyrektorem..
-NIE MOGŁEM, BO DUMBLEDORE'A NIE MA, ZAPOMNIAŁ PAN?!-ryknął, nie powstrzymując już się. Lewa brew profesora powędrowała w górę- Oh, tak! Zapomniałem, że panu to jest na rękę! Najlepiej by było, gdyby Dumbledore był martwy, prawda?!
-Minus pięćdziesiąt dla Gryffindoru. I szlaban u Filcha, Potter.
-Świetnie. Do widzenia!
I nie zwracając na nic uwagi wyszedł z klasy, trzaskając drzwiami. Podszedł do ściany i uderzył w nią, czując, że jego złość kumuluje się w jednym miejscu. Poczuł chłodną dłoń na ramieniu, więc się odwrócił i spojrzał na osobę, która ryzykuje w tym momencie rozmowę z nim. Gdy napotkał szare oczy, przepełnione troską, uspokoił się trochę. Chciał się odezwać, powiedzieć cokolwiek, co by wyjaśniało jego zachowanie, ale nie potrafił. Otworzył usta i po chwili zamknął je z powrotem. Warknął cicho i uderzył tyłem głowy o ścianę. Skrzywił się, a Draco natychmiast przysunął się bliżej, przyciskając go do muru. Potter chciał zaprotestować, bojąc się, że ktoś ich zobaczy, ale Malfoy nie pozwolił mu na to. Złapał jego nadgarstki nad jego głową jedną ręką, a drugą położył mu na policzku. Kolano wsunął między jego nogi, dociskając do krocza i odejmując chłopakowi trzeźwe myślenie. Pocałował go mocno i zachłannie, a gdy przerwał, usłyszał jęk niezadowolenia. Odsunął się od niego na dopuszczalną odległość i spojrzał mu głęboko w oczy.
-I co, warto się opierać?
Zachichotał, widząc, że wybraniec wciąż próbuje dojść do siebie po czymś takim. Jemu też nie było łatwo się ogarnąć, ale... nie oszukujmy się, to Malfoy. On wszystko potrafi zrobić dobrze.
-Kurwa-sapnął brunet, zjeżdżając po płaskiej powierzchni w dół. Był oszołomiony. Jego złość zniknęła całkowicie, a na jej miejscu pojawiło się... Pożądanie. Bardzo, bardzo silne pożądanie. Musiał się jednak uspokoić i po kilku minutach wstał na równe nogi. Popchnął delikatnie blondyna na równoległą ścianę. Przysunął się do niego, nie mając jednak zamiaru go całować.
-Nigdy więcej tego nie rób-zamruczał mu do ucha, liżąc jego płatek. Przez ciało Dracona przebiegł dreszcz, na co Harry się uśmiechnął.-Prowokacja kotku, to moja działka.
Draco wziął głębszy wdech, kiedy chłopak się odsunął.
-To nie była prowokacja, Potter. To było uspokajanie w moim stylu.
Malfoy uśmiechnął się, a Harry'emu zakręciło się od tego w głowie.
||wyimaginowana

2 komentarze:

  1. Teraz Potter szuka okazji do wpierdolu... ale było bez bójki... :D
    Będzie więcej przemocy? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... :D
    Po pierwsze - ciekawi mnie do czego Potter i przyjaciele doszli w związku z Diggorym. Pobudziłaś moją ciekawość słonko:)
    Po drugie, duży plus za doskonałe ujęcie Snape'a <3 mam nadzieję na więcej...

    - To nie była prowokacja, Potter. To było uspokajanie w moim stylu.

    Padłam i nie wstanę:) genialne:D
    Shila:*

    OdpowiedzUsuń