Lubię ten rozdział, sami zobaczycie dlaczego.
Nadal czekam na wyświetlenia, misie.
enjoy,x
XIII
-Potter!
Zdziwiony Harry odwrócił się, ale nie zobaczył osoby, która go
wołała. Zamiast tego ją poczuł. Bardzo dokładnie.
Nott rzucił się Harry'emu na szyję, udając, że płacze. Brunet
miał ochotę się roześmiać, jednak bardzo chciał zobaczyć
dalszy rozwój sytuacji.
-Co się stało, Theo?
Chłopak odsunął się od niego i spojrzał na niego załzawionymi
oczami.
On
jest naprawdę świetnym aktorem.
Wokół nich zaczęło się zbierać wiele osób, głównie jednak
byli to gryfoni i ślizgoni.
-Jak mogłeś mi to zrobić?!
Nott wrzasnął, uderzając Harry'ego w policzek. Jego rozbawienie
rosło z minuty na minutę, szczególnie, że Nott nie wyglądał,
jakby udawał.
-Nie wiem o co Ci chodzi..
-Nie wiesz! Jak możesz?! CZEKAŁEM NA CIEBIE!
Harry był na granicy śmiechu, zresztą jego przyjaciele też.
Jednak w tłumie była osoba, której nie było wesoło, ale chłopak
był zbyt zajęty, żeby ją zauważyć.
-Możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
-Harry! Nie przyszedłeś na spotkanie! Umówiliśmy się, a Ty.. Ty
mnie wystawiłeś! Zdradzasz mnie! Widziałem Was!
Potter nie wytrzymał i zaczął chichotać.
-Tak! Śmiej się z mojego złamanego serca! Jesteś nieczuły, jak
możesz?!
-Theo, proszę Cię, uspokój się.
-Nie kochałeś mnie! Cały czas kłamałeś! Chciałeś się tylko
zabawić! Zależało Ci tylko na jednym!
Harry w myślach już zwijał się ze śmiechu, postanowił jednak,
że może też się zabawić w tą chorą, wymyśloną przez ślizgona
grę.
-Theo, skarbie! Wybacz mi! To był błąd, ja nie chciałem!
Obiecuję, że już nigdy nie spojrzę na żadną dziewczynę, ani
żadnego chłopaka! Tylko wybacz mi, błagam!
Gryfon upadł na kolana, składając dłonie jak do modlitwy, a
zbiorowisko osób na korytarzu śmiało się w najlepsze.
-Dobrze! Ale to był ostatni raz, Harry! Więcej nie będę tego
znosił!
-Dziękuję! Kocham Cię!
Brunet wstał i rzucił się chłopakowi na szyję, nadal nie
zauważając złego ślizgona pomiędzy uczniami.
Chłopcy odsunęli się od siebie i ukłonili teatralnie, a na
korytarzu rozbrzmiały wielkie brawa, połączone z wybuchem śmiechu.
Tłum się zaczął przerzedzać, aż w końcu zostało tylko kilka
osób. Potter i Nott spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
Theodore pocałował Harry'ego w policzek, mrucząc powitanie. Żaden
z nich nadal nie widział Malfoya, który stał niedaleko i wszystko
oglądał z bólem wymalowanym na twarzy.
-Powiesz mi, co to było?
-Cóż, olałeś mnie wczoraj.
-Przepraszam-zachichotał- ale czy to był powód, żeby robić taką
szopkę?
-No, nie mów, że Ci się nie podobało..
Do chłopców podeszła Hermiona wraz Ginny i Ronem. Cała piątka
zaśmiała się głośno. Weasley zaczął komentować występ Notta,
jakim to on nie jest dobrym aktorem, Granger stwierdziła, że było
to głupie i nierozsądne, ale śmiała się przy tym, więc
oczywiście żartowała. Natomiast Weasleyówna tylko powiedziała
Harry'emu, że było zabawnie i zarumieniła się przy tym. Potter
objął ją ramieniem, przyciągając do siebie i całując jej
włosy. Wymruczał podziękowanie, ale nie puścił rudej
przyjaciółki. Tymczasem Malfoy odwrócił się na pięcie i
odszedł. Wtedy dopiero wybraniec zauważył arystokratę. Rozważając
wszystkie za i przeciw, zdecydował się pójść za chłopakiem.
Przeprosił przyjaciół i ruszył za ślizgonem. Mimo że wciąż
był na niego wściekły.
Blondyn siedział pod ścianą z nogami podkulonymi. Miał zaszklone
oczy, ale nie płakał. Nie. To, co zobaczył na korytarzu strasznie
go zabolało. Wiedział, że to był tylko wygłup, że oni się
tylko przyjaźnią, ale nie mógł zrozumieć, czemu Harry pozwalał
sobie na flirty z Nottem przy wszystkich, a na ujawnienie ich
związku nie zgadzał się. Nie żeby spotykali się jakoś super
długo, bo zaledwie kilka tygodni i Harry wciąż był na niego zły..
I tak właściwie oni
nie byli parą, ale..
Draco kochał Harry'ego. Bardzo. I nie od kilku
tygodni. Tylko od lat..
Otrząsnął się, kiedy zobaczył bruneta niedaleko niego.
-Ma..Co się dzieje?
Kolejny powód, który uderzał w arystokratę ze zdwojoną siłą.
Harry nie używał jego imienia. Nigdy.
-Nic.
-Czemu uciekłeś? -nie odpowiedział.
Nie patrzył na ukochanego. Nie potrafił. Poczuł, jak gryfon łapie
jego dłoń i splata ich palce.
Nie skomentował tego, ale ciepło rozlało się w jego środku.
Uśmiechnął się pod nosem, jednak Harry tego nie zauważył.
Poczuł, że wszystko wraca na swoje miejsce. Chociaż właściwie,
wszystko dopiero znajdywało swoje ułożenie.
-Więc? Dlaczego uciekłeś?
-Nie mogłem na was patrzeć.
Żaden z nich więcej się nie odezwał.
Reszta dnia minęła chłopcom spokojnie. Nawet za spokojnie.
Napięcie między nimi wzrosło przez scenkę na korytarzu. Szopka,
którą odstawił z Nottem naprawdę mogła zranić chłopaka. Potter
sam nie wiedział, jakby się czuł, gdyby zobaczył coś takiego.
-Cześć, wybrańcu.
Z letargu wyrwał go wspomniany wcześniej chłopiec, całując
bruneta w policzek. Gryfon nie przejął się tym gestem, gdyż
siedzieli w najbardziej odległym miejscu na błoniach, gdzie nikt
ich nie mógł zobaczyć. Poza tym, to była ich
sprawa.
-Cześć.
Uśmiechnął się do ślizgona i odepchnął od drzewa. Skinął
głową na Hogsmeade i ruszyli w ciszy do wioski. Nie wiedzieli, że
są obserwowani. No bo skąd?
Wrócili późno, nawet bardzo. Było po pierwszej, a oni mieli
zajęcia za kilka godzin. Niestety, nie mogli pójść spać, gdyż
za kilka minut byli umówieni na wieży astronomicznej z Weasleyami,
Granger i Chang. To, że Harry zerwał z Diggorym nie znaczyło, że
porzuci sprawę, w którą się zaangażował. No i wkręcił w to
swoich przyjaciół.
Podążyli więc na miejsce zebrania, cicho chichocząc i upewniając
się, że nie spotkają po drodze prefektów.
Szczególnie
jednego prefekta nie chciałbym teraz spotkać.
Potter naprawdę mógłby choć raz mieć szczęście.
-No proszę, proszę.. Kogo my tu mamy? Nocne schadzki?-Parkinson
patrzyła na nich z drwiną. Odwróciła głowę i skinęła do
towarzyszącego jej chłopaka.
Szlag.
-Draco, co z nimi robimy?
Arystokrata podszedł bliżej i stanął jak zamurowany. Jego oczy
przepełnione były niedowierzaniem. Uśmiechnął się smutno i
odgarnął włosy z czoła.
-Minus dwadzieścia dla Gryffindoru za przebywanie na korytarzu po
ciszy nocnej i szlaban dla Notta, za to samo. Swojemu domowi nie
odejmę punktów.
-Draco..
-Cicho, Pansy. Idź już, zaraz dołączę.
Ślizgonka prychnęła, ale posłusznie się oddaliła. Blondyn
podszedł do Harry'ego niewiarygodnie blisko. Ich klatki piersiowe
się stykały.
-Malfoy, ja..
-Nie obchodzi mnie to. Zdecyduj się, Potter.
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-I dlatego chodzicie o pierwszej w nocy po zamku? Naprawdę?
-Słuchaj, Malfoy. Chciałbym Ci powiedzieć, ale nie mogę. Mogłoby
to sprawić Ci trochę problemów, jasne? Chcesz, to odejmij mi
więcej punktów, ale musimy teraz iść na wieżę. I proszę, nie
idź za nami, tylko mi zaufaj.
-Jak mam Ci ufać, skoro ciągle mnie okłamujesz?
Gryfon westchnął i położył dłonie na policzkach swojego
chłopaka. Theodore oddalił się, zapewniając im trochę
prywatności. Mimo, że poczuł lekkie ukłucie zazdrości.
Ale Harry przecież nie był jego. Potter nachylił
się i musnął wargi arystokraty, a następnie oparł swoje czoło o
jego.
-Zależy mi, Draco. I jutro opowiem Ci tyle, ile będę mógł,
zgoda? A teraz, proszę..
Ślizgon jedynie skinął głową, wciąż oszołomiony po delikatnym
pocałunku, nagłej czułości i tym, że Harry po raz pierwszy użył
jego imienia. Jednak nadal nie był pewien wszystkiego. Pobicie Notta
kilka tygodni temu prawie zaprzepaściło ich szanse na związek..
Kiedy chłopcy dotarli na wieżę, byli tam już wszyscy.
-Czemu zwołałeś to spotkanie?
-Ponieważ nadal chcę pomóc Cedrikowi.
Dziewczyny spojrzały po sobie, ale nie skomentowały tego. Nadal nie
wiedziały, dlaczego Harry postanowił zerwać z Diggorym, ale on
najwidoczniej nie chciał im powiedzieć, a one nie drążyły.
Ze spotkania wrócili o trzeciej. Byli bardzo zmęczeni, ale i
zadowoleni. Udało im się dojść do jakiś sensownych wniosków,
wreszcie ruszyli z miejsca. Jednak żeby cokolwiek mogli ogarnąć,
musieli iść spotkać się z byłym puchonem. Bo bez niego nic nie
zdziałają.
Problem jednak polegał na tym, że nie wymkną się wszyscy
następnej nocy do Zakazanego Lasu. Ustalili więc, że pójdzie
Harry z Theo. To nie skończy się dobrze.
Ranek nastał zbyt szybko i czwórka gryfonów musiała iść na
zajęcia. Nie mogli nikomu powiedzieć, dlatego zobowiązani byli do
stwarzania pozorów, że wszystko jest okej. A przecież nie było.
Zielarstwo, opcm i transmutacja ciągnęły się w nieskończoność.
Jednak potem przyszedł czas na eliksiry, a to dla Harry'ego
oznaczało kolejne słowne potyczki z Snapem. Zwłaszcza, że nie
wykonał jego rozkazu siedzenia z Malfoyem, chociaż nie
przeszkadzałoby mu to teraz w najmniejszym stopniu.
Potter postanowił opuścić tym razem swoich przyjaciół z domu i
usiadł z Nottem, aby mogli omówić szczegóły nocnego wyjścia do
Zakazanego Lasu. Dlatego zdecydowali usiąść z tyłu klasy, gdzie
nikt ich nie słyszał, a i oni nie przeszkadzali zbytnio w lekcji.
Stary nietoperz jednak nie mógł pozwolić, aby ktokolwiek rozmawiał
na jego zajęciach, więc podszedł do ławki chłopców.
-Panowie, skoro już i tak się ze sobą spotykacie, to możecie to
robić po moich lekcjach- syknął.
-Ale to chyba nie jest pańska sprawa, profesorze?
Harry spędzając tyle czasu wśród ślizgonów stał się nieco
odważniejszy (lub głupszy, jak kto woli), nie wahał się rzucić
jakąś ciętą uwagę, a dotąd miły i spokojny chłopiec stał się
wrednym i nadpobudliwym dzieciakiem. Do tego rozkapryszonym. Wszyscy
zwalali winę na to, że Harry za dużo czasu spędza z uczniem
Slytherinu, jednak nie mieli racji. Harry tak odreagowywał conocne
wizje i zbliżające się starcie z Voldemortem.
-Potter, mimo wszystko wypadałoby mieć trochę szacunku dla
nauczyciela. Czyżby słynny wybraniec miał problemy? Złoty
Chłopiec zapomniał o dobrych manierach?
Gryfon zdenerwował się i zaciśnięte w pięści dłonie oparł o
ławkę. Podniósł się ze swojego miejsca, równając się z
nauczycielem i patrząc mu prosto w oczy.
-Oh, przepraszam, że nie mam czasu na naukę, bo myślę, jak nie
zginąć w zbliżającej się wojnie!-syknął, coraz bardziej
wściekły.-To nie pan, panie profesorze musi zmierzyć się z
pieprzonym gadem, Voldemortem, żeby uratować czarodziejski świat!
Więc do cholery nie każcie mi wszyscy skupiać się na zajęciach,
bo tego nie zrobię!
-Język, panie Potter. Zdaje się, że dawno nie widział się pan z
dyrektorem..
-NIE MOGŁEM, BO DUMBLEDORE'A NIE MA, ZAPOMNIAŁ PAN?!-ryknął, nie
powstrzymując już się. Lewa brew profesora powędrowała w górę-
Oh, tak! Zapomniałem, że panu to jest na rękę! Najlepiej by było,
gdyby Dumbledore był martwy, prawda?!
-Minus pięćdziesiąt dla Gryffindoru. I szlaban u Filcha, Potter.
-Świetnie. Do widzenia!
I nie zwracając na nic uwagi wyszedł z klasy, trzaskając drzwiami.
Podszedł do ściany i uderzył w nią, czując, że jego złość
kumuluje się w jednym miejscu. Poczuł chłodną dłoń na ramieniu,
więc się odwrócił i spojrzał na osobę, która ryzykuje w tym
momencie rozmowę z nim. Gdy napotkał szare oczy, przepełnione
troską, uspokoił się trochę. Chciał się odezwać, powiedzieć
cokolwiek, co by wyjaśniało jego zachowanie, ale nie potrafił.
Otworzył usta i po chwili zamknął je z powrotem. Warknął cicho i
uderzył tyłem głowy o ścianę. Skrzywił się, a Draco
natychmiast przysunął się bliżej, przyciskając go do muru.
Potter chciał zaprotestować, bojąc się, że ktoś ich zobaczy,
ale Malfoy nie pozwolił mu na to. Złapał jego nadgarstki nad jego
głową jedną ręką, a drugą położył mu na policzku. Kolano
wsunął między jego nogi, dociskając do krocza i odejmując
chłopakowi trzeźwe myślenie. Pocałował go mocno i zachłannie, a
gdy przerwał, usłyszał jęk niezadowolenia. Odsunął się od
niego na dopuszczalną odległość i spojrzał mu głęboko w
oczy.
-I co, warto się opierać?
Zachichotał, widząc, że wybraniec wciąż próbuje dojść do
siebie po czymś takim. Jemu
też nie było łatwo się ogarnąć, ale... nie oszukujmy się, to
Malfoy. On wszystko potrafi zrobić dobrze.
-Kurwa-sapnął brunet, zjeżdżając po płaskiej powierzchni w dół.
Był oszołomiony. Jego złość zniknęła całkowicie, a na jej
miejscu pojawiło się... Pożądanie. Bardzo,
bardzo silne pożądanie. Musiał się jednak uspokoić i po
kilku minutach wstał na równe nogi. Popchnął delikatnie blondyna
na równoległą ścianę. Przysunął się do niego, nie mając
jednak zamiaru go całować.
-Nigdy więcej tego nie rób-zamruczał mu do ucha, liżąc jego
płatek. Przez ciało Dracona przebiegł dreszcz, na co Harry się
uśmiechnął.-Prowokacja kotku, to moja działka.
Draco wziął głębszy wdech, kiedy chłopak się odsunął.
-To nie była prowokacja, Potter. To było uspokajanie w moim
stylu.
Malfoy uśmiechnął się, a Harry'emu zakręciło się od tego w
głowie.
||wyimaginowana
Teraz Potter szuka okazji do wpierdolu... ale było bez bójki... :D
OdpowiedzUsuńBędzie więcej przemocy? :)
Wow... :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - ciekawi mnie do czego Potter i przyjaciele doszli w związku z Diggorym. Pobudziłaś moją ciekawość słonko:)
Po drugie, duży plus za doskonałe ujęcie Snape'a <3 mam nadzieję na więcej...
- To nie była prowokacja, Potter. To było uspokajanie w moim stylu.
Padłam i nie wstanę:) genialne:D
Shila:*