piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 24

Pozdrowienia ze słonecznej Grecji!
----
  XXIV
Harry otworzył oczy, natrafiając na rażące światła w skrzydle szpitalnym. Czuł pulsujący ból czaszki i mocny ucisk w żołądku. Jak przez mgłę pamiętał, co się właściwie stało. Podniósł się do pozycji siedzącej i przyjrzał swojemu ciału. Był poobijany, gdzieniegdzie widniały zadrapania. Nie zwrócił uwagi na swoich przyjaciół, którzy wyraźnie zmartwieni go obserwowali. Poczuł, jak w oczach zbierają się łzy, kiedy uświadomił sobie, kto mu to zrobił. Jego rozpacz szybko została jednak zastąpiona przez wściekłość.

Draco stał przed skrzydłem i kłócił się sam ze sobą, czy wejść do środka. Mimo wszystko, Harry był jego chłopakiem. A Malfoy nie był tchórzem. Podjął decyzję.
Chłopak wziął głęboki wdech i odwrócił się.

Ron patrzył na Harry'ego zmartwiony. Przecież on i Malfoy ostatnio się tolerowali, więc dlaczego nagle znowu się pobili? Co się stało? Hermiona i Ginny nic mu nie powiedziały, a po chwili wyszły, stwierdzając, że on i Potter muszą porozmawiać. Zabrały więc ze sobą Notta i oddaliły się. Weasley spojrzał wyczekująco na bruneta, a ten westchnął głęboko. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, lecz wtedy ktoś wszedł na salę. Potter spojrzał w tamtą stronę, a jego oczy rozświetliły się.

Profesor Dumbledore uśmiechnął się i dotknął ramienia chłopaka.
-Zastanów się.

Syriusz usiadł na posłaniu wybrańca, spoglądając zmartwiony. Nie odezwał się, tylko patrzył na chłopca, który chyba był szczęśliwy. Chyba.
-Harry, przepraszam, że nic nie powiedzieliśmy... Ale nie mogliśmy..
Gryfon pokręcił tylko głową i przytulił się do ojca chrzestnego.

Kiedy Black opuścił skrzydło szpitalne, w rogu pomieszczenia siedział smutny Draco. Harry go nie zauważył, ale Ron poderwał się do góry, podchodząc do arystokraty.
-Jak mogłeś..
-Ron, zaczekaj!
Gdyby nie Hermiona, Weasley uderzyłby Malfoya. Potter unikał wzroku swojego chłopaka. Ginny szarpnęła blondyna za rękaw i wyprowadziła z sali. Hermiona i Nott wyszli za nimi, a Ronald chciał się dowiedzieć o co chodzi. Jednak wrócił do bruneta. Czekała ich rozmowa.

Harry wziął głęboki oddech i spojrzał na przyjaciela.
-Ron, bo.. Ja się pokłóciłem z Draco.
-Draco?
-Uh.. Ja i on.. Spotykamy.. Spotykaliśmy się od jakiegoś czasu... I.. chcieliśmy się ujawnić, ale chciałem, żebyś najpierw ty wiedział.. Twoje zdanie jest dla mnie strasznie ważne.. Ale teraz.. To już nie ma potrzeby..
-Harry, dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś?
-Ron, ja.. Bałem się twojej reakcji..
-Potter, ale ty jesteś głupi..
Po tych słowach oboje zaczęli się głośno śmiać. Harry podniósł się i przytulił przyjaciela, szepcząc podziękowania.
-Harry, ale dlaczego wy się pobiliście?
-On.. Myślał, że mu nie ufam i... jakoś się zaczęliśmy szarpać..
-Faceci..
-Ron..
-No?
Rudzielec spojrzał na swojego przyjaciela i uśmiechnął się. Przytulił go ponownie i wstał, wychodząc po przyjaciół.

Malfoy został szarpnięty do tyłu, zanim zdążył wejść do skrzydła szpitalnego.
-Jeszcze raz go skrzywdzisz, to pożałujesz.
Arystokrata skinął i wszedł do pomieszczenia. Niepewnie podszedł do bruneta, siadając na skraju łóżka szpitalnego. Z tyłu siedzieli gryfoni wraz z Nottem. Draco nieśmiało ujął dłoń bruneta.

Cedrik wrzucił kamień do jeziora. Był wściekły. Już słyszał o bójce Harry'ego i Malfoya. Diggory może i nie przebywał ciągle w Hogwarcie, ale miał swoich sojuszników, którzy mu donosili. Tacy trochę szpiedzy.
-Pieprzony Malfoy!
Puchon był naprawdę zły. Ktoś ośmielił się skrzywdzić jego Harry'ego! Nie miał zamiaru tego darować. Nawet temu zadufanemu synalkowi Lucjusza. A właściwie, to szczególnie temu dupkowi.

Harry wyszarpnął rękę i odwrócił wzrok.
-Harry..
-Nie chcę z tobą rozmawiać.
Blondyna coś zakuło w sercu. Czyżby.. Czyżby Harry postanowił to skończyć?
-Skarbie..
-Daj mi spokój. Wyjdź stąd. Nie pokazuj mi się na razie na oczy.
Draco przełknął ciężko ślinę i szybko wyszedł z skrzydła szpitalnego, tłumiąc łzy.
Byłem idiotą. Kurwa. Jakim ja byłem idiotą..
wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz