niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 30

enjoy, xx
----  
XXX
Harry westchnął. Zapowiadała się ciężka noc. Chłopiec miał dość. Życie wcale nie było łatwe, ale gryfon chyba dopiero teraz to zrozumiał. Nie wiedział, co się zbliżało. A była to wojna. Jego związek nie był w najlepszym stanie, jego przyjaciele nie mieli dla niego ostatnio czasu, byli zbyt zajęci sobą. A on? On sam nie miał sił. Nie lubił się narzucać. Nie chciał się starać. Właściwie to nawet nie miał po co. Ani tym bardziej o kogo.

Nott czekał, aż mistrz eliksirów coś powie, ale nic takiego nie nastąpiło. Snape jedynie westchnął i spojrzał zasmucony w oczy swojego podopiecznego. No bo niby co miał powiedzieć? Że źle robi? Że Czarny Pan się wścieknie? Że jego ojciec też nie będzie zadowolony? Przecież chłopak doskonale to wiedział. 
Mieli szczęście, że Czarny Pan miał ważniejsze rzeczy na głowie niż zainteresowanie się, co w tym momencie robią jego zwolennicy. Gdyby dowiedział się, że mówił to syn śmierciożercy, to naprawdę źle by się to skończyło. 
Severus czuł się źle. Miał dość udawania, przemęczało go to. Tego było za dużo. Zbyt wiele poświęcił, zbyt wiele stracił, zbyt wiele go to kosztowało.
Szpiegował Dumbledore'a dla Czarnego Pana, Czarnego Pana dla Dumbledore'a.
Taka robota może bardzo łatwo zgubić, nawet jeśli ktoś jest dobry w te klocki. 
W każdej chwili czarnoksiężnik mógł się zorientować. Ale mężczyzna wciąż miał nadzieję, że tego nie zrobi.
Tylko, że Snape już się gubił w kłamstwach.

Potter usiadł na schodkach prowadzących do lochów i schował twarz w dłoniach. Czuł się źle. Nawet bardzo źle. Musiał z kimś pogadać, ale nie miał pomysłu, komu mógłby się zwierzyć.
Draco odpadał. Nie mógł wiedzieć akurat o tym.
Hermiona by zbyt wyolbrzymiała.
Ron nie potrafił pomóc w takich sprawach.
Ginny to zdecydowanie zły pomysł, ponieważ to jego ex.
Theo gdzieś wyparował.
Nauczyciele i dyrektor nie będą się przecież mieszać w życie uczuciowe wybrańca.
Syriusz zbyt wiele przegapił.
Remus od razu powiedziałby Blackowi, więc nie mógł i na niego liczyć.
Parkinson i Zabini nie zaliczali się do jego grona przyjaciół.
Neville by nie wytrzymał psychicznie.
A że Cedrika to dotyczyło, to i on musiał być wykluczony.
Chyba jednak muszę poszukać Notta.
Pomyślał i podniósł tyłek z posadzki, ruszając w stronę dormitorium ślizgonów. Nim dotarł, zauważył swojego przyjaciela, który był bledszy niż zazwyczaj. Od razu do niego podbiegł, rzucając mu się na szyję. Nie zwracał uwagi na gapiących się uczniów.
-Gdzieś ty był?! Martwiłem się! 
-Harry... Dusisz... Mnie...
-Zasłużyłeś!
Theodore prychnął, ale przylgnął do ciała wybrańca, na chwilę zapominając o zmartwieniach. Odsunął się od gryfona i spojrzał mu w oczy. Sięgnął po jego dłoń, splatając ich palce i pociągnął go na siódme piętro.
-Musimy pogadać.
Po drodze minęli zdziwionego Draco, ale nie zwrócili na niego zbytniej uwagi. Mieli chwilę, tylko dla siebie i miejsce, w którym nikt im nie przeszkodzi. Chcieli to jak najlepiej wykorzystać i wyznać swoje obawy.
Dlatego zniknęli w pokoju życzeń.
Malfoy  natomiast nie był zadowolony, kiedy zobaczył swojego chłopaka za rękę z Nottem. Wiedział jednak, że tamta dwójka się tylko przyjaźni. A nawet jeśli, to zemsta jest przecież słodka, a chłopak jeszcze kilka ciekawych pomysłów by znalazł. Tylko dlaczego Harry miałby zdradzić Draco z kimś takim jak Theodor?
Taak. Draco podbudował swoje ego..

Pokój życzeń był jak zwykle zagracony. Ale im to nie przeszkadzało. Znaleźli kawałek wolnego miejsca i usiedli na podłodze. Długo żaden z nich się nie odzywał. Oni po prostu potrzebowali swojej obecności. Słowa były zbędne. Mieli siebie i pewność, że ten drugi zawsze będzie obok.
Ale nie po to tu przyszli.
Nott musiał porozmawiać z Potterem.

Cedrik siedział na skraju zakazanego lasu. Obserwował przechadzających się uczniów. Zbliżał się czternasty luty, a co się z tym wiązało- święto zakochanych. Wypad do Hogsmeade i te sprawy.. Diggory westchnął i spojrzał na ciemne niebo. Usłyszał śmiech, niedaleko jego osoby, więc szybko spojrzał w tamtą stronę, cicho wycofując się do tyłu.
Kawałek dalej zobaczył Malfoya z jakimś młodszym uczniem. Prawdopodobnie krukonem. Obaj chichotali i kierowali się w jak najdalszy zakątek pól zamku. Tak przynajmniej wnioskował były puchon. Chłopak, wiedząc, że może tego pożałować, ruszył za nimi.
Nikt nie mógł bawić się jego Harrym.

-Harry.. Musimy porozmawiać..
Gryfon zachęcił ślizgona gestem ręki, żeby kontynuował.
-Czarny Pan niebawem zaatakuje.
Chłopiec się spiął. Nienawidził tych tematów i choć wiedział, że są nieuniknione, starał się je jak najbardziej odwlekać. Nie mógł jednak tego robić w nieskończoność. Spojrzał na swojego przyjaciela smutny. Wiedział, że niedługo będą musieli ze sobą walczyć.
-Nie mów nic więcej. Nie chcę o tym rozmawiać. Słuchaj, Theo. Co ma być to będzie, tak?
Nott skinął i uśmiechnął się lekko. Czasami fakt, że Harry nie jest w czarodziejskim świecie od zawsze był aż nadto widoczny. 
Harry uciekał od tematów, które były ważne, bo się bał, ale to było normalne. Miał dopiero siedemnaście lat, a przeżył naprawdę dużo. O wiele więcej niż jego rówieśnicy.
Odkładał na bok sprawy, które były pilne. Nie chciał znać szczegółów akcji, nie chciał nic wiedzieć wcześniej niż to konieczne. On wolał przyjść i zobaczyć. Theodore wiedział, że Potter marzy po prostu o wygranej. Wygranej, która nie była taka prosta. 
Nott skinął, bo tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć. 
-Cóż, też chciałem z tobą pogadać. O Cedriku, ale chyba już cię to nie dziwi.
Zaśmiali się, choć nie był to normalny śmiech. Bardziej nerwowy.
-Co się stało?
-Cały czas dręczą mnie koszmary z nim powiązane. Nie cierpię do niego chodzić, bo okłamuję Draco. Ale.. Nie zamierzam przestać..
-Co to znaczy?
Przez chwilę panowała nieprzyjemna cisza. 
-To znaczy, że zamierzam dokonać wyboru, Theo.
-Czyli masz zamiar zostawić Draco dla Cedrika, tak Harry?
Wybraniec nie odpowiedział, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
|wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz