sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 5

 Z racji tego, że jest sobota i mój foch na cały świat minął, wstawiam 5.
Jest to dopiero początek i akcja się rozkręca, więc myślę, że się przyjmie ;)
Prosiłabym, aby tym razem, każdy kto przeczyta, skomentował ten rozdział. Choćby durną kropką, ale wolałabym opinię, co się podoba, co nie ;)
Krytyka jak zwykle mile widziana, anonimowo także można. Czekam również na hejty XD
V
Kiedy już byli przy jeziorze w Zakazanym Lesie, Harry poczuł się gorzej. Miał wrażenie, że to pułapka. Cho jednak nie była osobą, która stałaby po stronie Czarnego Pana. Zarzucił na siebie niewidkę.
-Cho..
-Harry, zaczekaj chwilę.
Chłopak wziął głębszy wdech, ale uzbroił się w cierpliwość. Po kilku minutach chmury przysłoniły księżyc, a wokół nich pojawiła się dziwna mgła.
-Cho, co się dzieje?
-Ja też byłam przerażona, Harry. Ale poczekaj, jeszcze tylko chwilkę..
Rzeczywiście, nie upłynęła minuta, kiedy mgła zniknęła, a księżyc był znowu widoczny. Usłyszeli szelest, a zza drzew wyłonił się młody chłopak.
-Jesteś.
-Obiecałam.
Chłopak stał w cieniu, niedaleko niego, a dziewczyna była tuż obok Pottera. Harry obserwował przybysza. Nie wiedział, czy może się zdradzić. Chłopiec podszedł bliżej, stając w blasku księżyca, a Harry zapomniał jak się oddycha. Zdjął pelerynę, patrząc niedowierzająco na postać przed sobą.
-Cedrik.

Cichy szept Harry'ego przerwał ciszę. Potter czuł się..Dziwnie. Stał przed nim ten sam człowiek, który zginął na jego oczach. Był żywy, a delikatny uśmiech błądził mu na ustach. Gryfon nie wiedział, co ma zrobić. Stał jak sparaliżowany, patrząc w źrenice Diggory'ego.
-Harry.
To wszystko stało się tak szybko.
W jednej chwili stali i patrzeli na siebie zszokowani, a w drugiej byli już w swoich ramionach.
-Tęskniłem za Tobą...
-Tak cholernie mi Ciebie brakowało..
-Nie radziłem sobie, bez Ciebie..
-Czułem się okropnie...
Pewnie dalej by tak sobie przerywali, gdyby Harry nie powiedział tego jednego zdania.
-Myślałem, że nie żyjesz...
Cho stała obok nich, patrząc na całą sytuację z uśmiechem. Kochała ich oboje, a fakt, że oni byli szczęśliwi ze sobą wcale jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, ona była bardzo zadowolona, że jej przyjaciele są uśmiechnięci. Jednak słowa, które usłyszała od Harry'ego męczyły też ją. I ona chciała wiedzieć, jakim cudem ktoś, kto umarł, stoi przed nimi cały i zdrowy. Ona widziała martwe ciało chłopaka.. Harry przecież zabrał go ze sobą, kiedy wracał..
-Harry, ja..
-Voldemort Cię zabił, widziałem to.. Cedrik, do cholery, to ja Cię stamtąd zabrałem! Byłeś martwy!
-Posłuchaj mnie! Voldemort nie zabił mnie, tylko kogoś, kto się wielosokował we mnie, rozumiesz? Musiałem się ukrywać, żeby nie wzbudzać podejrzeń...
-Ale..Cedrik..
-Przepraszam Cię, Harry. Mogłem Ci powiedzieć..
-Cedrik.. Czy Ty..
-Tak, Cho. Muszę się nadal ukrywać. Póki Voldemort żyje.
Chłopcy spojrzeli znowu na siebie i zatracili się w tym spojrzeniu. Cho dyskretnie oddaliła się, żeby zapewnić im choć trochę prywatności. Musiała sobie wszystko przemyśleć.
-Cedrik..
Ale nie skończył, bo Diggory położył mu dłonie na policzkach, a następnie delikatnie musnął jego usta.

To dlatego Ginny nie wychodziło z Harrym. Bo on wolał chłopców.

Potter wrócił do dormitorium po drugiej. Nie miał siły na nic. Spotkanie z byłym chłopakiem wyczerpało go. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ktoś się wielosokował w Cedrika- to już ustalili. Ale po co? Przecież.. To nie miało sensu. Harry myślał nad tym jeszcze długo. Nie spał większość nocy, jednak żeby nie wyglądać na śniadaniu jak zombie, postanowił się jednak położyć.
Niestety jego sen nie był spokojny. Bynajmniej to nie Cedrik zaprzątał mu głowę. Tylko pewien blond włosy ślizgon...

Rano wstał jako ostatni, a i to tylko dzięki Ronowi, który go obudził na śniadanie. Nieprzytomny chłopak powlókł się do łazienki, żeby się ogarnąć, a następnie zszedł do pokoju wspólnego, gdzie czekali na niego przyjaciele. Przeszli przez portret Grubej Damy i skierowali się do Wielkiej Sali.
Harry zamyślił się i dopiero, jak Ron go szturchnął, zauważył, że przyjaciele do niego mówili.
-Poszedłeś z nią?
Brunet jedynie skinął głową.
-Widziałeś go?
Kolejne skinięcie.
-Rozmawialiście?
Jeszcze jedno.
-Harry, jeszcze coś?
Chłopak zarumienił się wściekle, co jego przyjaciele skomentowali śmiechem.
-O matko, Harry! Naprawdę? W Zakazanym Lesie?
Brunet nie wiedział co było gorsze: chichocząca Hermiona czy rozbawiony Ron. Oboje z tego samego powodu.
-My nie..
Po chwili cała trójka zaczęła się śmiać.
-Tęskniłeś za nim, co?
-Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo.
Hermiona ponownie zachichotała.
-Właściwie, to jak to się stało, że on żyje?
Harry opowiedział im wszystko. W rezultacie teraz już cztery osoby zastanawiały się, po co ktoś miałby się wielosokować w chłopaka.
-Harry?
-Tak, Mionka?
-Między Wami to coś poważnego?
Chłopak pchnął drzwi do Wielkiej Sali, spoglądając na przyjaciółkę.
-Nie sądzę.
-Dlaczego?
Harry rozejrzał się po pomieszczeniu, napotykając szare tęczówki.
-Nie kocham go.

Po zajęciach, cała trójka udała się na błonia. Trzeba było korzystać z ostatnich dni słońca. Siedzieli na skraju lasu, patrząc na przechadzających się uczniów. W pewnym momencie dołączył do nich Nott, który bez zbędnych ceregieli, oparł się o tors Harry'ego, który najwidoczniej nie miał nic przeciwko. Hermiona i Ron spojrzeli po sobie, ale nic nie powiedzieli. Gryfoni pomyśleli jednak, że ta przyjaźń jest na bardzo wysokim poziomie.

Tygodnie mijały, owutemy zbliżały się nieubłaganie, a Voldemort nie zwlekał. Było coraz więcej ofiar. A w szkole zadawali coraz więcej. Właściwie to Harry już nawet nie wiedział co jest gorsze. Atakujący Voldemort czy nauczyciele. Potter nie miał na nic czasu. Gdy nie był na zajęciach to albo się uczył do testów, albo miał treningi quidditcha.. Jedynie wieczorami znajdował trochę czasu, żeby wymknąć się do Zakazanego Lasu i spotkać się z Cedrikiem. Te spotkania stały się rutyną. Co noc zakładał pelerynę i ściągał ją dopiero przy jeziorze. Lubił te schadzki. Odrywały go od smutnej rzeczywistości. Wiedział jednak, że kilka potajemnych randek nie zrobi z nich kochającej się nad życie pary. Nie wiedział, co to wszystko znaczyło dla Diggory'ego, jednak dla Harry'ego to..właściwie nawet nie wiedział, co to było.. Tyle razy od „śmierci” Cedrika go zraniono, że.. Nie chciał wdawać się w prawie żaden związek. Cedrik wiedział, że Potter go nie pokocha, nie tak jak kiedyś. Wiedział, że brunet się zmienił, że wiele od tamtego czasu się stało złego. Jednak spotykali się, by choć trochę umilić sobie życie. Puchon wiedział, że Harry kogoś kocha. Nie wiedział tylko, jak wydobyć z bruneta, kogo.
Potter chciał, żeby jego ex był szczęśliwy, jednak wspólna przeszłość, nie pozwalała im o sobie zapomnieć..
Harry wciąż pamiętał, co się stało trzy lata temu w łazience prefektów, podczas otwierania smoczego jaja. Odtwarzał to w głowie non stop, kiedy myślał, że Cedrik nie żyje..
Oboje mogli mieć jedynie nadzieję, że nikt ich wtedy nie słyszał.
wyimaginowana

4 komentarze:

  1. Bardzo fajnie, że znów mogę czytać ciąg dalszy losów Drarry'ego. Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. :D Ale się porobiło. Pierwszy raz się spotykam z opowiadaniem, gdzie ktoś postanowił ożywić Cedrika :) Jak ja lubię czytać coś nowego. Jak dla mnie za dużo jest opowiadań, gdzie akcja rozpoczyna się tym, że Harry opłakuje swojego chrzestnego na Privet Drive patrząc w psią gwiazdę. Nie mówię, że są złe... tylko już takie.. no.. oklepane :P Życzę weny, fantastycznie Ci idzie.

    Pozdrawiam, Cennetyn Black :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wskrzesiłaś Cedrika. Tego jeszcze nie było. Dobra robota. Kurde, piszesz przecudownie- razi mnie tylko w oczy to, że tak klniesz:) nie wiem czemu ale to mi tu nie pasuje...
    Shila:**

    OdpowiedzUsuń