Ubolewam nad faktem, że nie ma ani wyświetleń ani komentarzy, ale trudno.
Dla tych, którzy jeszcze czytają zostawiam szesnastkę.
Mogę wyjątkowo prosić o ślad w postaci komentarza?
Chcę tylko wiedzieć, czy ktoś to czyta ;)
-------------
XVI
Harry natychmiast chciał pobiec do dyrektora, porozmawiać z nim,
cokolwiek. Nie widział mężczyzny przez kilka miesięcy i nie miał
pewności, czy żyje, a tu proszę. Profesor Dumbledore jest cały i
zdrowy i właśnie uśmiecha się, tak, jakby nigdy nie wyjechał.
Harry uśmiechnął się szeroko.
Dumbledore cieszył się popularnością wśród uczniów. Był
lubiany i doceniany, jednak zdarzali się też tacy, którzy się go
bali. Profesor był dobrym człowiekiem, który miał już ponad sto
lat. Wszyscy wiedzieli, że jego długa nieobecność była
spowodowana poszukiwaniami. Nikt jednak nie wiedział czego.
Nikt oprócz Harry'ego, który mu pomagał.
Uczniowie panikowali, kiedy jego nie było w pobliżu. Bali się, że
śmierciożercy wkroczą do zamku i ich pozabijają. Nie wiedzieli,
że Dumbledore cały czas ich pilnował, że póki on żyje,
Voldemort nic im nie zrobi. I póki żyje Harry.
Profesor czuł się źle, że zostawił tego chłopca na tak długo
samego. Przed Harrym była teraz długa droga,
która prowadziła jedynie do walki z Voldemortem.
Wiedział, że Potter bał się, że jego mentor nie żyje i że
teraz już musi radzić sobie sam. Dyrektor nie powinien go tak
zostawiać, nie bez słowa. Odszukał wzrokiem chłopca, który
wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Mrugnął do niego,
uśmiechając się delikatnie. Wiedział, że jeszcze dzisiaj będą
rozmawiać.
Harry wybiegł z wielkiej sali, ignorując Draco, który go
wołał. Nie miał teraz czasu. Wbiegł na siódme piętro i stanął
przed pomnikiem chimery.
-Karaluchowy Blok-mruknął cicho i odsunął się kiedy chimera się
ruszyła, ukazując schody.
Dotarł na górę jak najszybciej i wpadł do gabinetu, bez pukania.
-Witaj, chłopcze.
Usłyszał ten ciepły głos i spojrzał na dyrektora z uśmiechem.
-Profesorze. Wrócił pan.
Staruszek zaśmiał się i wskazał chłopcu krzesło.
-Dlaczego miałbym tego nie zrobić?
Harry był szczęśliwy. Wiedział już, że jego mentorowi
nie stała się żadna krzywda i uczniowie są bezpieczniejsi. Na
razie na jego głowie nie spoczywało ratowanie świata, mógł
trochę odpocząć, bo skoro Dumbledore wrócił to Voldemort na
razie nie zaatakuje. Potter mógł skupić się
wreszcie trochę na sobie i Merlinie, on wiedział, co zrobi.
Pierwszy raz po prostu wiedział.
Pierwsze miejsce, gdzie się skierował, było boisko. Wziął ze
schowka miotłę i wsiadł na nią. Musiał się zrelaksować, a
latanie było najlepszym pomysłem.
Draco był zmęczony. Najchętniej poszedłby teraz spać, ale nie
mógł. Nott był umówiony z Harrym za kilka godzin i chociaż
gryfon mu już wszystko wyjaśnił, ten ciągle czuł niepokój.
Spojrzał na swoje łóżko i uśmiechnął się pod nosem,
przypominając sobie dzisiejszą sytuację. Kocha mnie.
Nie mogąc dłużej patrzeć na swoje łóżko, żeby się nie
rozczulić, czy coś, odwrócił się w stronę okna.
Jednak posłanie za bardzo przyciągało wzrok i Draco miał nie mały
problem.
Harry wbiegł na wieżę Gryffindoru i zderzył się z kimś. Stęknął
cicho i spojrzał na dziewczynę, czując jakieś cholerne deja vu.
-Co ty tu znowu robisz?!
-Oh, Harry. Szukałam Cię.
To
się nie dzieje naprawdę..
-Cho, nie mam teraz czasu.
Chłopak wyminął krukonkę i podał hasło Grubej Damie.
-Cedrik jest w zamku.
Kiedy Harry usłyszał te słowa, gwałtownie się odwrócił i
spojrzał na brunetkę jak na idiotkę.
Owszem, powiedział mu, że ma przyjść, ale o wiele później!
-Gdzie?
-Jak go spotkałam, był na moście.
Potter skinął głową i wszedł do dormitorium, starając się
zachować spokój.
I nici z jego drzemki przed spotkaniem.
Hermiona zdecydowała, żeby się rozdzielili, tak szybciej go
znajdą. Jednakże, aby nie podpaść żadnemu nauczycielowi,
chodzili parami, co wydawało się rozsądne. Więc gryfonka poszła
ze swoim chłopakiem, a Ginny z Cho. Harry pobiegł do lochów, po
Theo. Stając przed kamienną ścianą rzucił hasło i wpadł do
pokoju wspólnego ślizgonów, wywołując niemałe oburzenie wśród
domowników.
-Gdzie jest Nott?!
Potter wrzasnął na tyle głośno, że wszyscy zamilkli, a
pierwszoroczni się wystraszyli. Drzwi jednej z sypialni otworzyły
się, a z niej wyszedł Malfoy, obserwując całe wydarzenie.
-Gdzie jest Nott?
Powtórzył już nieco spokojniej.
-Tutaj.
Harry podszedł do niego niebezpiecznie blisko, ich klatki piersiowe
się stykały, i szarpnął go za
kołnierz.
-Harry, co się stało?
Gryfon nachylił się nad chłopakiem, dotykając
ustami jego ucha. Nie spodobało się to Draco.
-Cedrik jest w zamku.
Theodore odskoczył od niego, patrząc na przyjaciela przerażony.
-Jak to?! Miał być dopiero o północy!
-Później Ci powiem. Rusz się, musimy iść.
Szybko skierowali się do drzwi, jednak Draco zastawił wybrańca.
-Nie mam czasu, Malfoy.
Wyminął go obojętnie i pobiegł za Theo. Arystokrata westchnął
zirytowany. Postanowił, że tym razem nie odpuści i poszedł za
dwójką chłopców, którzy widocznie byli zdenerwowani.
Wiedział, że nie powinien. Ale miał zdecydowanie dość
kłamstw.
||wyimaginowana
super czytam cały czas masz stałą czytelniczkę nie lubię Cedrica za to co robi Harremu on nigdy go nie kochał inaczej pozwolił by Harremu być szczęśliwym dobrze,że Draco za nimi popszedł ukruci tą chorą sytłację pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzecież wiesz, że to czytam :*
OdpowiedzUsuńI wiesz co o tym sądzę :)
Bardzo ciekawy rozdział... Bardzo chciała bym wiedzieć jak wyglądał związek Harrego i Cedrika przed Turniejem... Jak w ogóle do tego doszło? Może mała retrospekcja u któregoś?
OdpowiedzUsuń