czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 16

Ok
Ubolewam nad faktem, że nie ma ani wyświetleń ani komentarzy, ale trudno.
Dla tych, którzy jeszcze czytają zostawiam szesnastkę.
Mogę wyjątkowo prosić o ślad w postaci komentarza?
Chcę tylko wiedzieć, czy ktoś to czyta ;)
-------------
 XVI
Harry natychmiast chciał pobiec do dyrektora, porozmawiać z nim, cokolwiek. Nie widział mężczyzny przez kilka miesięcy i nie miał pewności, czy żyje, a tu proszę. Profesor Dumbledore jest cały i zdrowy i właśnie uśmiecha się, tak, jakby nigdy nie wyjechał. Harry uśmiechnął się szeroko.

Dumbledore cieszył się popularnością wśród uczniów. Był lubiany i doceniany, jednak zdarzali się też tacy, którzy się go bali. Profesor był dobrym człowiekiem, który miał już ponad sto lat. Wszyscy wiedzieli, że jego długa nieobecność była spowodowana poszukiwaniami. Nikt jednak nie wiedział czego. Nikt oprócz Harry'ego, który mu pomagał. Uczniowie panikowali, kiedy jego nie było w pobliżu. Bali się, że śmierciożercy wkroczą do zamku i ich pozabijają. Nie wiedzieli, że Dumbledore cały czas ich pilnował, że póki on żyje, Voldemort nic im nie zrobi. I póki żyje Harry.
Profesor czuł się źle, że zostawił tego chłopca na tak długo samego. Przed Harrym była teraz długa droga, która prowadziła jedynie do walki z Voldemortem. Wiedział, że Potter bał się, że jego mentor nie żyje i że teraz już musi radzić sobie sam. Dyrektor nie powinien go tak zostawiać, nie bez słowa. Odszukał wzrokiem chłopca, który wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Mrugnął do niego, uśmiechając się delikatnie. Wiedział, że jeszcze dzisiaj będą rozmawiać.

Harry wybiegł z wielkiej sali, ignorując Draco, który go wołał. Nie miał teraz czasu. Wbiegł na siódme piętro i stanął przed pomnikiem chimery.
-Karaluchowy Blok-mruknął cicho i odsunął się kiedy chimera się ruszyła, ukazując schody.
Dotarł na górę jak najszybciej i wpadł do gabinetu, bez pukania.
-Witaj, chłopcze.
Usłyszał ten ciepły głos i spojrzał na dyrektora z uśmiechem.
-Profesorze. Wrócił pan.
Staruszek zaśmiał się i wskazał chłopcu krzesło.
-Dlaczego miałbym tego nie zrobić?

Harry był szczęśliwy. Wiedział już, że jego mentorowi nie stała się żadna krzywda i uczniowie są bezpieczniejsi. Na razie na jego głowie nie spoczywało ratowanie świata, mógł trochę odpocząć, bo skoro Dumbledore wrócił to Voldemort na razie nie zaatakuje. Potter mógł skupić się wreszcie trochę na sobie i Merlinie, on wiedział, co zrobi. Pierwszy raz po prostu wiedział.
Pierwsze miejsce, gdzie się skierował, było boisko. Wziął ze schowka miotłę i wsiadł na nią. Musiał się zrelaksować, a latanie było najlepszym pomysłem.

Draco był zmęczony. Najchętniej poszedłby teraz spać, ale nie mógł. Nott był umówiony z Harrym za kilka godzin i chociaż gryfon mu już wszystko wyjaśnił, ten ciągle czuł niepokój. Spojrzał na swoje łóżko i uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie dzisiejszą sytuację. Kocha mnie.
Nie mogąc dłużej patrzeć na swoje łóżko, żeby się nie rozczulić, czy coś, odwrócił się w stronę okna.
Jednak posłanie za bardzo przyciągało wzrok i Draco miał nie mały problem.

Harry wbiegł na wieżę Gryffindoru i zderzył się z kimś. Stęknął cicho i spojrzał na dziewczynę, czując jakieś cholerne deja vu.
-Co ty tu znowu robisz?!
-Oh, Harry. Szukałam Cię.
To się nie dzieje naprawdę..
-Cho, nie mam teraz czasu.
Chłopak wyminął krukonkę i podał hasło Grubej Damie.
-Cedrik jest w zamku.
Kiedy Harry usłyszał te słowa, gwałtownie się odwrócił i spojrzał na brunetkę jak na idiotkę.
Owszem, powiedział mu, że ma przyjść, ale o wiele później!
-Gdzie?
-Jak go spotkałam, był na moście.
Potter skinął głową i wszedł do dormitorium, starając się zachować spokój.
I nici z jego drzemki przed spotkaniem.

Hermiona zdecydowała, żeby się rozdzielili, tak szybciej go znajdą. Jednakże, aby nie podpaść żadnemu nauczycielowi, chodzili parami, co wydawało się rozsądne. Więc gryfonka poszła ze swoim chłopakiem, a Ginny z Cho. Harry pobiegł do lochów, po Theo. Stając przed kamienną ścianą rzucił hasło i wpadł do pokoju wspólnego ślizgonów, wywołując niemałe oburzenie wśród domowników.
-Gdzie jest Nott?!
Potter wrzasnął na tyle głośno, że wszyscy zamilkli, a pierwszoroczni się wystraszyli. Drzwi jednej z sypialni otworzyły się, a z niej wyszedł Malfoy, obserwując całe wydarzenie.
-Gdzie jest Nott?
Powtórzył już nieco spokojniej.
-Tutaj.
Harry podszedł do niego niebezpiecznie blisko, ich klatki piersiowe się stykały, i szarpnął go za kołnierz.
-Harry, co się stało?
Gryfon nachylił się nad chłopakiem, dotykając ustami jego ucha. Nie spodobało się to Draco.
-Cedrik jest w zamku.
Theodore odskoczył od niego, patrząc na przyjaciela przerażony.
-Jak to?! Miał być dopiero o północy!
-Później Ci powiem. Rusz się, musimy iść.
Szybko skierowali się do drzwi, jednak Draco zastawił wybrańca.
-Nie mam czasu, Malfoy.
Wyminął go obojętnie i pobiegł za Theo. Arystokrata westchnął zirytowany. Postanowił, że tym razem nie odpuści i poszedł za dwójką chłopców, którzy widocznie byli zdenerwowani.

Wiedział, że nie powinien. Ale miał zdecydowanie dość kłamstw.
||wyimaginowana

3 komentarze:

  1. super czytam cały czas masz stałą czytelniczkę nie lubię Cedrica za to co robi Harremu on nigdy go nie kochał inaczej pozwolił by Harremu być szczęśliwym dobrze,że Draco za nimi popszedł ukruci tą chorą sytłację pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież wiesz, że to czytam :*
    I wiesz co o tym sądzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział... Bardzo chciała bym wiedzieć jak wyglądał związek Harrego i Cedrika przed Turniejem... Jak w ogóle do tego doszło? Może mała retrospekcja u któregoś?

    OdpowiedzUsuń