- No to się doczekaliśmy. Nie jest smutno, nie jest wesoło, jest neutralnie. Miłych wakacji..
- Do przeczytania.. kiedyś ;)
- XXVII
- Draco odbił się od ściany i z jękiem upadł na podłogę. Bolało go ciało, był przerażony, a najwidoczniej jego ojciec nie zamierzał przestać. Kiedy kolejna klątwa uderzyła w chłopca, już nie dał rady się podnieść. Leżał skulony na ziemi i cicho szlochał. Wiedział, co go czeka, za spotykanie się z Potterem. Za spotykanie się z wrogiem.
- -WSTAWAJ!
- Młody Malfoy spojrzał na Lucjusza i podniósł się z ziemi. Stanął niepewnie na nogach i spojrzał na swojego oprawcę.
- -Nigdy więcej mi się nie sprzeciwisz, rozumiesz?!
- Chłopiec skinął przerażony.
- -Podejdź.
- Podszedł i upadł na kolana, przed krzesłem.
- -Wyciągnij lewe ramię.
- Draco powstrzymał się przed szlochem i wykonał polecenie. Spojrzał na swojego pana i spanikował.
- Poczuł pieczenie, a po chwili na jego przedramieniu pojawił się mroczny znak.
- -Będziesz na każde moje wezwanie, Draco. Zrozumiałeś?
- Blondyn przytaknął i spojrzał na swojego ojca. Znienawidzonego ojca.
- -Odejdź.
- Wyszedł z pomieszczenia i wtedy do niego dotarło. Za chwilę może stracić Harry'ego. Na zawsze..
- Harry wskoczył na miotłę i pofrunął za Ronem. Chłopcy śmiali się wniebogłosy. Dawno się tak dobrze nie bawili. Dwójka przyjaciół nawet nie grała w quidditcha, tylko po prostu latali. Nie zauważyli, że ktoś ich obserwuje. Kiedy Harry spojrzał w bok, zderzył się z Ronem. Spadli z mioteł i rudzielec wylądował na Potterze. Patrzyli przez chwilę, śmiejąc się, a potem nagle chcieli być bliżej. Ich twarze dzieliło dzieliły milimetry, kiedy opamiętali się i szybko od siebie odsunęli. Wciąż nie wiedzieli, że ktoś na nich patrzy.
- Malfoy zauważył ruch na boisku, więc ruszył w tamtym kierunku. Z zaskoczeniem zauważył, że Harry i Ron wcale nie grają, jedynie latają. Chłopcy się wygłupiali, a Draco poczuł małe ukłucie w sercu. Wiedział, że Harry nigdy nie poczuje się przy nim tak swobodnie jak przy rudzielcu. Obserwował ich dłuższą chwilę na stojąco. Potem usiadł na trybunach i dalej patrzył na ukochanego. W pewnym momencie obaj runęli na ziemię, śmiejąc się. I Draco zauważył, że prawie się pocałowali. Nie wiedział, co się właściwie stało, ale.. On już nawet nie chciał wiedzieć. Uznał to po prostu za przypadek.
- Harry i Ron wrócili do zamku w świetnych humorach. Sytuacja z boiska nie została wspomniana, za to słowne potyczki, kto jest lepszy, wzrosły na sile. Chłopcy skierowali się do dormitorium, żeby wziąć szybką kąpiel i przebrać się, gdyż za chwilę kolacja. Rozbawieni wciąż nie zauważyli stalowoszarych tęczówek, obserwujących każdy ich ruch.
- Potter zszedł na kolację bez rudzielca, który poszedł ze swoją dziewczyną chwilę wcześniej. Po drodze za to spotkał Arona- krukona z piątego roku. Nie znali się zbyt dobrze, ale zdążyli zamienić parę słów. Razem weszli do wielkiej sali i skierowali się do swoich stołów. Harry był w dobrym humorze. Nie zauważył nawet, że jego chłopak już wrócił i bacznie go obserwuje. Rozmawiał z gryfonami, śmiejąc się i planując taktykę kolejnego meczu, kiedy ktoś im przerwał.
- -Ej, Potter!
- Wybraniec odwrócił się i zauważył bliźniaków, stojących w drzwiach do pomieszczenia. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a następnie zaśmiał się pod nosem. Wstał i szybkim krokiem podszedł do Freda i George'a, którzy mocno go wyściskali.
- -Co wy tu robicie?
- -Trzeba w końcu odwiedzić tę starą ruderę.
- Cała trójka zaśmiała się. W pewnym momencie słychać było pisk, a dosłownie sekundę później Ginny uwiesiła się na swoich braciach.
- Bliźniacy rozejrzeli się po wielkiej sali, stwierdzając, że niezbyt się zmieniła.
- -Ej, Harry-zaczął Fred.
- -Zdaje się, że ktoś na ciebie patrzy-dodał George.
- -Możliwe, że pożera wzrokiem.
- -Albo rozbiera.
- -Ewentualnie jest zazdrosny.
- -Malfoy!-krzyknęli obaj, chichocząc. Harry słysząc to jedno słowo, natychmiast się odwrócił i spotkał naprzeciw siebie tęczówki ukochanego.
- Rzucił mu się na szyję, mocno przytulając.
- -Wróciłeś..
- -Nawet nie zauważyłeś mojej obecności.
- -Kochanie..
- -Zamknij się.
- Potter spojrzał zdziwiony na swojego chłopaka.
- -Zamknij się i mnie pocałuj.
- Wybrańcowi nie trzeba był dwa razy powtarzać i po chwili ich usta spotkały się w namiętnym, aczkolwiek czułym pocałunku.
- Pojawił się pewien problem. Obaj mieli przed sobą tajemnicę. Z tym, że jeden miał większy sekret od drugiego. Jednak dalej stali na środku wielkiej sali, całując się. Nie widzieli gapiących się uczniów każdego domu. Zwracali uwagę jedynie na siebie. Kochali się i wielu nie mogło tego zrozumieć. Co z tego, że coś przed sobą ukrywali?
- Każdy ma przecież jakieś sekrety, prawda?
- /wyimaginowana
- To było miłe kilka miesięcy i równie miłe 27 rozdziałów. Dziękuję, że tu byliście!
niedziela, 17 lipca 2016
Rozdział 27
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz