niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 27

No to się doczekaliśmy. Nie jest smutno, nie jest wesoło, jest neutralnie. Miłych wakacji..
Do przeczytania.. kiedyś ;)
  XXVII
Draco odbił się od ściany i z jękiem upadł na podłogę. Bolało go ciało, był przerażony, a najwidoczniej jego ojciec nie zamierzał przestać. Kiedy kolejna klątwa uderzyła w chłopca, już nie dał rady się podnieść. Leżał skulony na ziemi i cicho szlochał. Wiedział, co go czeka, za spotykanie się z Potterem. Za spotykanie się z wrogiem.
-WSTAWAJ!
Młody Malfoy spojrzał na Lucjusza i podniósł się z ziemi. Stanął niepewnie na nogach i spojrzał na swojego oprawcę.
-Nigdy więcej mi się nie sprzeciwisz, rozumiesz?!
Chłopiec skinął przerażony.
-Podejdź.
Podszedł i upadł na kolana, przed krzesłem.
-Wyciągnij lewe ramię.
Draco powstrzymał się przed szlochem i wykonał polecenie. Spojrzał na swojego pana i spanikował.
Poczuł pieczenie, a po chwili na jego przedramieniu pojawił się mroczny znak.
-Będziesz na każde moje wezwanie, Draco. Zrozumiałeś?
Blondyn przytaknął i spojrzał na swojego ojca. Znienawidzonego ojca.
-Odejdź.
Wyszedł z pomieszczenia i wtedy do niego dotarło. Za chwilę może stracić Harry'ego. Na zawsze..

Harry wskoczył na miotłę i pofrunął za Ronem. Chłopcy śmiali się wniebogłosy. Dawno się tak dobrze nie bawili. Dwójka przyjaciół nawet nie grała w quidditcha, tylko po prostu latali. Nie zauważyli, że ktoś ich obserwuje. Kiedy Harry spojrzał w bok, zderzył się z Ronem. Spadli z mioteł i rudzielec wylądował na Potterze. Patrzyli przez chwilę, śmiejąc się, a potem nagle chcieli być bliżej. Ich twarze dzieliło dzieliły milimetry, kiedy opamiętali się i szybko od siebie odsunęli. Wciąż nie wiedzieli, że ktoś na nich patrzy.

Malfoy zauważył ruch na boisku, więc ruszył w tamtym kierunku. Z zaskoczeniem zauważył, że Harry i Ron wcale nie grają, jedynie latają. Chłopcy się wygłupiali, a Draco poczuł małe ukłucie w sercu. Wiedział, że Harry nigdy nie poczuje się przy nim tak swobodnie jak przy rudzielcu. Obserwował ich dłuższą chwilę na stojąco. Potem usiadł na trybunach i dalej patrzył na ukochanego. W pewnym momencie obaj runęli na ziemię, śmiejąc się. I Draco zauważył, że prawie się pocałowali. Nie wiedział, co się właściwie stało, ale.. On już nawet nie chciał wiedzieć. Uznał to po prostu za przypadek.

Harry i Ron wrócili do zamku w świetnych humorach. Sytuacja z boiska nie została wspomniana, za to słowne potyczki, kto jest lepszy, wzrosły na sile. Chłopcy skierowali się do dormitorium, żeby wziąć szybką kąpiel i przebrać się, gdyż za chwilę kolacja. Rozbawieni wciąż nie zauważyli stalowoszarych tęczówek, obserwujących każdy ich ruch.

Potter zszedł na kolację bez rudzielca, który poszedł ze swoją dziewczyną chwilę wcześniej. Po drodze za to spotkał Arona- krukona z piątego roku. Nie znali się zbyt dobrze, ale zdążyli zamienić parę słów. Razem weszli do wielkiej sali i skierowali się do swoich stołów. Harry był w dobrym humorze. Nie zauważył nawet, że jego chłopak już wrócił i bacznie go obserwuje. Rozmawiał z gryfonami, śmiejąc się i planując taktykę kolejnego meczu, kiedy ktoś im przerwał.
-Ej, Potter!
Wybraniec odwrócił się i zauważył bliźniaków, stojących w drzwiach do pomieszczenia. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a następnie zaśmiał się pod nosem. Wstał i szybkim krokiem podszedł do Freda i George'a, którzy mocno go wyściskali.
-Co wy tu robicie?
-Trzeba w końcu odwiedzić tę starą ruderę.
Cała trójka zaśmiała się. W pewnym momencie słychać było pisk, a dosłownie sekundę później Ginny uwiesiła się na swoich braciach.
Bliźniacy rozejrzeli się po wielkiej sali, stwierdzając, że niezbyt się zmieniła.
-Ej, Harry-zaczął Fred.
-Zdaje się, że ktoś na ciebie patrzy-dodał George.
-Możliwe, że pożera wzrokiem.
-Albo rozbiera.
-Ewentualnie jest zazdrosny.
-Malfoy!-krzyknęli obaj, chichocząc. Harry słysząc to jedno słowo, natychmiast się odwrócił i spotkał naprzeciw siebie tęczówki ukochanego.
Rzucił mu się na szyję, mocno przytulając.
-Wróciłeś..
-Nawet nie zauważyłeś mojej obecności.
-Kochanie..
-Zamknij się.
Potter spojrzał zdziwiony na swojego chłopaka.
-Zamknij się i mnie pocałuj.
Wybrańcowi nie trzeba był dwa razy powtarzać i po chwili ich usta spotkały się w namiętnym, aczkolwiek czułym pocałunku.

Pojawił się pewien problem. Obaj mieli przed sobą tajemnicę. Z tym, że jeden miał większy sekret od drugiego. Jednak dalej stali na środku wielkiej sali, całując się. Nie widzieli gapiących się uczniów każdego domu. Zwracali uwagę jedynie na siebie. Kochali się i wielu nie mogło tego zrozumieć. Co z tego, że coś przed sobą ukrywali?
Każdy ma przecież jakieś sekrety, prawda?
/wyimaginowana
To było miłe kilka miesięcy i równie miłe 27 rozdziałów. Dziękuję, że tu byliście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz