piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 28

Na was nic nie działa, no ale nic. Macie 28 a do końca jeszcze uhuhu i dalej. 
Kocham was misie, mimo wszystko
Enjoy, x
  XXVIII
-Panie Potter, panie Malfoy, mogliby panowie łaskawie nie przeszkadzać w mojej lekcji?
Chłopcy spojrzeli na profesora, chichocząc. Severus Snape zmierzył ich ostrym spojrzeniem, ale więcej nie skomentował ich zachowania. Wiedział, że i tak go zignorują, a i on nie miał siły. Wiedział, że wojna była coraz bliżej. I wiedział też, co czeka Pottera. I znał zadanie Malfoya. Aż za dobrze je znał. Obserwował kątem oka szczęśliwych nastolatków i nie wiedział, co o tym myśleć. Ta relacja nie była poprawna. Nie powinni mieć dobrych stosunków. Czarny Pan i tak już jest wściekły na Dracona. Ale on widocznie naprawdę darzył tego, pożal się Boże, wybrańca od siedmiu boleści głębokim uczuciem. A tego nie można było zmienić.
Tylko oni nie rozumieli.

Nie rozumieli, że trudniej im będzie ze sobą walczyć.

Ron i Neville nie pojawili się na eliksirach, ponieważ musieli pomóc profesor McGonagall. Kiedy wykonali zadanie, stwierdzili, że nie opłaca się już iść na zajęcia, więc skierowali się do dormitorium.
-Ron?
-No?
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać z Harrym?
-Niby o czym?
-O Malfoyu.
Rudzielec westchnął, przeczesując dłonią włosy.
-On nas i tak nie posłucha, Neville. To nie ma sensu.
-Ale można spróbować.
-Zostawmy to Hermionie.. Sądzę, że ona lepiej sobie poradzi z rozmową z Harrym.
Longbottom skinął. Ron miał rację. Ale i tak powinni pogadać z Harrym. Wojna się zbliżała. Przez święta o tym nie wspominano. Ale mamy koniec stycznia. A wojny nie unikniemy.

Najgorsze jest to, że Harry nie jest gotowy. Harry zginie.

-Potter!
Chłopiec odwrócił się i spojrzał wyczekująco na ślizgona.
-Znowu zaczynasz po nazwisku?
-Oh, dobra. Słuchaj, bądź o dwudziestej na błoniach.
-Po co?
Nott nie odpowiedział, jedynie skinął porozumiewawczo głową. Harry odwrócił się z powrotem do profesora i udawał, że nie widzi pytającego spojrzenia swojego chłopaka.
Tym razem mu nie mogę powiedzieć.
Lekcja dobiegła końca, a wybraniec wybiegł z klasy, nie oglądając się za siebie. Draco prychnął, kręcąc z politowaniem głową i wyszedł za nim.

Cedrik chciał już wieczór. Wiedział, że przyjdzie Harry. Ostatni raz widzieli się dwa tygodnie temu, po bójce Harry'ego i Malfoya. Diggory wiedział, że jego były chłopak kocha tego arystokratycznego dupka, ale wciąż darzył wybrańca uczuciem. Nie zależało mu na ciele chłopca, na seksie. On kochał tego uroczego gryfona za temperament, za bezpośredniość i za głupią odwagę. Nie mógł pogodzić się z tym, że znowu zerwali.
Poprawka. On nie chciał się z tym pogodzić.
Były puchon wrzucił kamień do wody i westchnął. Wiedział, że na horyzoncie pojawił się nowy problem.
Cedrik od początku nie był z Harrym szczery.

Draco mruknął niezadowolony i spojrzał na stół gryfonów. Jego chłopak siedział tam i śmiał się z przyjaciółmi. Arystokracie serce się krajało. Harry nie wiedział, że Draco ma mroczny znak. A Draco chciał go jak najdłużej ukrywać. Tylko, że to było coraz trudniejsze. Malfoy bał się, że straci swojego ukochanego gryfiaka. Wiedział, ze wojna była coraz bliżej. Ale do niego wciąż nie docierało kilka faktów.
-Dracon.
Ślizgon zadarł głowę, patrząc na mistrza eliksirów.
-Za mną.
Chłopak wstał i poszedł za opiekunem swojego domu. Wychodząc, zauważył zielone tęczówki, wpatrujące się w niego. Uśmiechnął się słabo i skierował się do lochów.

Theo klepnął Pottera w ramię i skinął na błonia. Przyjaciele ruszyli w tamtym kierunku, upewniając się, że nikt za nimi nie podąża. Znaleźli się w najbardziej oddalonym od zamku miejscu, cicho wchodząc do zakazanego lasu. Nikt nie mógł ich zobaczyć.

-Draco, na Merlina, zrozum, że nie możecie się spotykać!
-Niby dlaczego?!
-Bo Czarny Pan cię zabije!
-A proszę bardzo! Kocham Harry'ego! I nie będzie mi jakiś pieprzony gad mówić, z kim mam się spotykać!
-Draco..
-Profesorze, niech pan zrozumie. Przecież pan też był młody i też kogoś kochał.
Przed oczami nauczyciela pojawił się obraz Lily. Kobiety, którą kocha do dzisiaj. Kobiety, której obiecał, że będzie chronić Harry'ego. Kobiety, którą zabił Voldemort.
-Draco, chcę twojego dobra..
-Więc niech mi pan nie zabrania spotykać się z Harrym.
-Nie zabraniam.
Malfoy westchnął. Wiedział, że profesor się o niego troszczy i naprawdę to doceniał. Jednak on sobie daje radę. Jest dużym chłopcem i potrafi sobie poradzić. Wiedział, jakie są konsekwencje spotykania się z Harrym. I wiedział, jakie są konsekwencje nie mówiąc Potterowi o mrocznym znaku. Zacisnął pięści i skierował się do wyjścia.
-Tylko pamiętaj, że będziecie musieli ze sobą walczyć.
Chłopiec wyszedł, zatrzaskując drzwi. Wiedział, że wojna się zbliżała. Ale zapomniał, że są po przeciwnych stronach.

Harry niepewnie pojawił się przy jeziorze. Nott został nieco z tyłu, jako asekuracja. Harry wiedział, że nie powinien tu być. Doskonale to wiedział.
-Harry!
Poczuł, jak Cedrik się na nim uwiesza. Instynktownie go objął, chociaż nie chciał.
-Nic ci nie jest? Nie masz żadnych nowych obrażeń? Nie pobił cię znowu?
Zarzucał pytaniami, kiedy się już odsunął.
-Nie, nie, nie. Nie martw się. Już sobie wszystko wyjaśniliśmy i jest okej.
-Dalej się z nim spotykasz?
-Kocham go.
-Mi też to kiedyś mówiłeś.
-Cedrik..
-Wiem, wiem. Przepraszam. Po prostu za tobą tęsknię...
Mówiąc to przysuwał się bliżej, aż delikatnie musnął usta wybrańca. Harry natychmiast się odsunął.
-Nie. Nie zdradzę go, Cedrik. Powinienem już iść.
-Harry! Harry, zaczekaj!
Ale Potter zniknął tak szybko, jak się pojawił, nie rozmawiając o tym, o czym chciał..

Draco natknął się na swojego roztrzęsionego chłopaka przy wielkiej sali. Nim zdążył o cokolwiek spytać, Harry zemdlał. Doskoczył do niego od razu.
-Harry!
Nott chwilę później był przy Harrym.
-Pieprzony Cedrik!- syknął- Zabiję go za to.
-Za co?
Theodore spojrzał na Malfoya i widział zazdrość, a jednocześnie zdziwienie. Gdyby nie powaga sytuacji, zacząłby się śmiać. Wziął Harry'ego na ręce i skierował się do skrzydła szpitalnego.
-Jezu, Potter, ile ty ważysz..
-Nott, co zrobił Cedrik?
Ślizgon spojrzał na współdomownika i westchnął. Stanął pod skrzydłem szpitalnym i pchnął drzwi.
-Pocałował go.
|wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz