wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 3

Z GÓRY MÓWIĘ, ŻE CAŁE OPOWIADANIE JEST TYLKO WYMYSŁEM MOJEJ WYOBRAŹNI. POMAGA MI MOJA PRZYJACIÓŁKA, A OTHERSIDE MA WSPÓLNEGO Z KSIĄŻKĄ CZY FILMEM JEDYNIE BOHATERÓW I NIEKTÓRE WYDARZENIA.
DLACZEGO TO PISZĘ? BO MOJA DRUGA PRZYJACIÓŁKA JEST UPIERDLIWA I SIĘ STRASZNIE CZEPIA ;)
A JAK JUŻ JESTEM PRZY INFORMACJI TO SZCZERZE DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ, BO TO STRASZNIE MOTYWUJE <3
BĘDZIE MI MIŁO, JEŚLI TYM RAZEM WIĘCEJ OSÓB ZOSTAWI ŚLAD (WŁĄCZYŁAM OPCJĘ ANONIMOWYCH KOMENTARZY-WCZEŚNIEJ ZAPOMNIAŁAM) JESZCZE RAZ WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ <3
I JESZCZE PRZY OKAZJI PIJANEGO SYLWKA, BEZ LEŻENIA POD STOŁEM I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! :*
A TERAZ NIE PRZEDŁUŻAM, ZAPRASZAM (:
enjoy, x 
III
Malfoy sztyletował ich wzrokiem. I nie tu wcale nie chodziło o to, że był zazdrosny o Pottera, Bo nie był!
Nott poczuł się dość niekomfortowo, bo cholera, to jego reakcji się najbardziej obawiał. Zacisnął powieki, ze względu na świdrujące spojrzenie i czekał, aż arystokrata coś jeszcze powie. Ku jego zdziwieniu to Potter zabrał głos.
-Malfoy, nikt Cię nie nauczył, że nie wolno podsłuchiwać?
Theodore gwałtownie otworzył oczy i spojrzał na Gryfona z szokiem.
-Potter, nie nauczyli Cię, że Prefektom okazuje się szacunek?
-Prefektom, a nie ślizgonom- zakpił Potter. Malfoy zmrużył oczy. Wszyscy wiedzieli, że ta rozmowa kieruje się w bardzo złym kierunku.
-Gryffindor traci dziesięć punktów.
Nott zauważył, że ręce jego przyjaciela zaciskają się w pięści. Złapał go za ramię.
-Harry, odpuść.
Ślizgon czuł, że chłopak rozluźnia się. Niewiele wprawdzie, ale przynajmniej trochę. Dracon stał ze skrzyżowanymi ramionami i patrzył na nich z pogardą. Tak, to była pogarda, a nie zazdrość!
-Chodźmy na śniadanie, Theo.
Wyminęli prefekta i ignorując resztę uczniów weszli do Wielkiej Sali.

Harry przysypiał na eliksirach, kiedy poczuł rękę na ramieniu. Spojrzał na Rona, który zdawał się być zmartwiony.
-Wszystko w porządku, Ron?
-Ja chciałem o to zapytać.
Brunet nie wiedział o co chodzi. Po chwili zorientował się, że patrzy na niego cała klasa.
Ohh, cudownie-pomyślał- Właśnie dlatego nikomu nic nie mówiliśmy, że się przyjaźnimy. Pieprzony Nott.
Poderwał głowę, kiedy usłyszał swoje nazwisko.
-Panie Potter, widzę, że wykazuje pan ogromne zainteresowanie moją lekcją.
Cholera.
-Zapraszam do pana Malfoya, myślę, że wtedy przynajmniej będzie pan coś hm..potrafił.
Snape nienawidził go z całego serca, zresztą i vice versa, doskonale to pokazując na każdej pieprzonej lekcji. Choćby na tej teraz. Przydzielił go do Malfoya! Pieprzonego Malfoya!
Spojrzał na chłopaka, który miał ten swój drwiący uśmieszek.
Hmm, Malfoy... Nie wiedział, co z nim nie tak. Nienawidził go od pierwszego spotkania. Ślizgon gnębił go i jego przyjaciół w szkole, tylko dlatego, że Harry odrzucił jego przyjaźń. Arystokrata wszystkim dokuczał i na każdym kroku pokazywał, jaki to on jest ważny. Szantażował uczniów i groził swoim ojcem, kiedy tylko ktoś mu się sprzeciwił. Dodatkowo nie umiał trzymać nerwów na wodzy i co chwila rzucał jakimś zaklęciem, czy urokiem. No i jego popieprzony ojciec był śmierciożercą. Taaaak, Harry miał mnóstwo powodów, żeby go nienawidzić. Ale były też powody, dla których go nie nienawidził, ale oczywiście brunet nigdy by się do tego nie przyznał. Nie wiedział, że jego przyjaciele snuli podejrzenia.
-Długo mam czekać, panie Potter?
Zły brunet podniósł się i podążył w stronę ławki ślizgona.
-No, Potter..Rusz się po składniki.
Chłopak westchnął i chcąc uniknąć niepotrzebnej kłótni poszedł za innymi uczniami, z myślą, że to będzie bardzo, bardzo długa lekcja...

Na obiedzie czuł się wyjątkowo źle i dziwnie. Czuł na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie widział nikogo, kto by go obserwował. Zrezygnowany wpatrzył się w swój talerz, ale nie chciał nic jeść. Czego nie można było powiedzieć o Ronie, bo on to nawet nie wiedział, co je- tak chłonął swój posiłek. Harry nie miał już siły, żeby siedzieć z przyjaciółmi, więc zaczął się podnosić,by wyjść z Wielkiej Sali, jednak zatrzymała go zmartwiona Hermiona.
-Harry, gdzie idziesz? Zaraz mamy lekcje..
-Źle się czuję, Herm. Nie idę na kolejne zajęcia, zobaczymy się później.
Wstał ze swojego miejsca, ale zatrzymał się jeszcze przy przyjaciółce.
-Nie martw się o mnie, Mionka. Przejdzie mi- pocałował ją w głowę i opuścił pomieszczenie zamyślony, nie zauważając zmartwionych ślizgońskich tęczówek wpatrzonych w niego.

Zbliżał się do Wieży Gryffindoru, kiedy na kogoś wpadł. Albo ktoś na niego.. No nieważne.
Spojrzał na „ofiarę” i zdziwił się.
-Cho? Co ty tutaj robisz?
-Oh, Harry. Szukałam Cię.
Krukonka złapała Harry'ego za rękę i pociągnęła w tylko sobie znanym kierunku.
-Cho. Cho. CHO!-Potter wyszarpnął dłoń-Czekaj! Gdzie idziemy?
-Muszę z Tobą pogadać.
-O czym?
-No chodź.
-Cho..
-Chodzi o Cedrika.
W tym momencie Harry przestał się opierać i ruszył za dziewczyną.
||Wyimaginowana

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle genialny *^* Ale czemu musialas skończyć w takim momencie, grr.
    Z niecierpliwoscia czekam na następny i życzę jak najwięcej weny! ♥
    Miyuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle, nieźle... Ale używaj słowa "pieprzony" ze rwa razy mniej. Będzie lepszy efekt. Jak się używa jakiegoś słowa zbyt często to traci ono na swojej mocy i wartości. Taka mała rada:)
    Shila:**

    OdpowiedzUsuń