wtorek, 8 listopada 2016

Rozdział 47

XLVII
Następnego dnia był egzamin z transmutacji. Harry na części teoretycznej zapomniał paru zaklęć, jednak miał nadzieję, że nie wpłynie to aż tak bardzo na wynik końcowy. Jego praktyka nie poszła lepiej. Zamiast skupić się na rzucaniu zaklęć- nawet tych najprostszych, jak na przykład zamienienie zwierzaka w kubek- skoncentrował się na Voldemorcie, próbującym przebić się przez jego bariery. Chłopiec nie miał pojęcia, jak go zablokował. Nie chciał mówić nauczycielom o wstrętnej gadzinie odwiedzającej ponownie jego umysł, bo sam sobie jakoś raził.
Kiedy już mu się udało rzucić jakieś zaklęcie, od razu je przerywał, bo w głowie siedział Czarny Pan i jego cholerny pupilek- pieprzony wąż, który przekraczał rozmiarem każdego innego węża co najmniej siedmiokrotnie.
W końcu jednak zapanował nad myślami i rzucił parę porządnych inkantacji.
Skończył jako jeden z pierwszych, więc skierował się do łazienki prefektów, postanawiając się zrelaksować, biorąc długą, gorącą kąpiel z pianę. Nie minęła godzina, kiedy poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie. Mruknął zadowolony i nie otwierając oczu, oparł się o tors chłopaka. Po chwili usta towarzysza zaczęły wyznaczać swoją ścieżkę na szczęce i szyi wybrańca. Chłopiec oddawał się przyjemności, jaką mu zafundowano. Czuł jak dłoń, obejmująca jego brzuch, zsuwa się w dół, łapiąc jego członka. Usta mężczyzny znalazły się na jego własnych. Wtedy Harry otworzył oczy i odsunął się jak najdalej; zdusił w sobie krzyk. W wielkiej wannie nie pojawił się Draco. Zacisnął zęby, oddychając ciężko. Sięgnął po różdżkę, leżącą niedaleko i rzucił zaklęcie wyciszające, zamykając przy tym drzwi. Co jak co, ale świadków nie potrzebował. Odwrócił się przodem do chłopaka, nie krępując się nawet swoją nagością- piana zakrywała wystarczająco dużo. Zmierzył go wściekłym spojrzeniem.
-Możesz mi wyjaśnić, co akurat TY tu robisz?
-Musiałem się z tobą zobaczyć..
-Mogłeś poczekać aż wyjdę z wanny.
-Chciałem ci sprawić przyjemność. Wiem, co lubisz.
Gryfon prychnął, zakładając ręce na piersi.
-Harry, proszę cię. Porozmawiajmy.
-Chciałem rozmawiać, to cię nie było.
-Harry..
-NIE! Nie ufam ci już!
-Harry..
-Słuchaj, już ostatnio mi się wmieszałeś w myśli. Za dużo kłopotów sprowadzasz.
-A jednak wisiorek nosisz, choć od dawna nie musisz.
Harry fuknął pod nosem.
-Daj spokój. Porozmawiajmy.
-Cedrik, nie. Nie ufam ci. I nie zaufam. Od początku mnie okłamywałeś..
-Żeby cię chronić!
-Odejdź. Nie chcę cię widzieć.
-Kocham cie Harry.
-ODEJDŹ.
Diggory westchnął i wiedząc, że już nic nie wskóra, mruknął coś pod nosem. Zniknął. Harry stłumił łzy i postanowił opuścić łazienkę, stwierdzając, że ma już dość.
Wyszedł z wanny i wskoczył we wcześniej przygotowane czarne dopasowane spodnie i również czarną koszulkę. Zarzucił koszulę w czerwonoczarną kratę i uśmiechnął się, widząc efekt. Dziwnie się czuł bez szkolnej szaty, ale potrzebował tego. Wyszedł na korytarz i skierował się do dormitorium.

Idąc po kamiennych schodach wpadł na Lunę, która poinformowała go, że jego przyjaciele go szukali, a teraz siedzą na błoniach. Od razu się tam skierował. Ron i Hermiona siedzieli pod drzewem. Rudzielec bawił się różdżką, a Hermiona czytała jakąś wielką księgę. Uśmiechnęła się, kiedy podszedł.
-Hej, Harry..Wszystko w porządku?
Wybraniec pokręcił przecząco głową i usiadł naprzeciw przyjaciół. Wziął głęboki wdech nim zaczął opowiadać. Trochę obawiał się reakcji dziewczyny, przez małą kłótnię poprzedniego dnia.
-..I wtedy zorientowałem się, że to nie Draco..-wyjąkał- odsunąłem się, ale co się stało, to się nie odstanie.. Zdradzi..- Urwał, widząc jak Hermiona natarczywie kręci głową. Usłyszał chrząknięcie i natychmiast się odwrócił- Uh, hej..
-Czego tym razem chciał?- spytał nad wyraz spokojnie Draco, siadając obok ukochanego.
-Skąd wiesz o kim..
-Nie trudno się domyślić. Jak było? Lepiej niż ze mną?- jego twarz stężała. Przybrał swoją maskę obojętności, której Harry nie widział już od prawie roku. Wiedział, że właśnie tak Malfoy maskuje ból.
-Draco, to nie tak.
-A jak-prychnął- sam powiedziałeś, że mnie zdradziłeś.
-Nic takiego nie powiedział.
-Nie wtrącaj się, wieprzlej.
-Draco, przesadzasz. Nie zdradziłem cię.. świadomie. Ja tylko.. To skomplikowane- wziął głęboki wdech i opowiedział całą historię od początku, pomijając jedynie drobne szczegóły, co się działo pod pianą..

-Wygląda na to, że mamy zmartwychwstanie Cedrika po raz drugi- mruknął Nott, kiedy Harry opowiedział raz jeszcze sytuację sprzed kilku godzin. Nikt tego nie skomentował. Potter siedział niedaleko swoich przyjaciół, oparty o drzewo i patrzył w księżyc. Myślał, jak bardzo tym razem schrzanił. Był smutny, bo Draco się do niego nie odzywał. Wiedział, że go to zabolało. Miał już dość tego wszystkiego.
Powinienem był zdechnąć siedemnaście lat temu. Kiedy gnój próbował mnie zabić. Powinienem być z rodzicami. Kurwa, powinienem się dać zabić.. GDZIE JA DAŁEM TE CHOLERNE PAPIEROSY?!
Kiedy w końcu wydobył opakowanie,wyjął jednego szluga, od razu odpalając. Zaciągnął się dymem tytoniowym, niszcząc swoje zdrowie. Pragnął śmierci.
Neville i Luna, którzy wcześniejszego dnia dowiedzieli się o całej chorej sytuacji, starali się znaleźć jakieś sensowne wyjaśnienie sytuacji.
Potter wstał, podchodząc do znajomych, gasząc niedopałek. Oparł się o dąb, przy którym siedzieli. Choć dopiero osiemnasta, było już ciemno i zimno; chmury i mgła zrobiły swoje. Pośrodku grupki osób był mały płomień, który dawał im ciepło. Harry zadrżał, wyciągając kolejnego papierosa. Kochał ten trujący dym. Dziewczyny zmarszczyły nos; żadna nie lubiła tego zapachu. Z resztą większość chłopców również się skrzywiła.
-Daj jednego-mruknął Draco, wyciągając rękę.
Postęp, odezwał się. Chwila, co?
-Oszalałeś? Nie ma mowy.
-A to niby dlaczego?
-Bo to niezdrowe?
-Skoro ty możesz, to ja też chcę.
-Nie będę cię narażać.
-Ty możesz się zabijać?!
-Ja powinienem od siedemnastu lat leżeć w grobie!-wrzasnął, co spowodowało, że nastała głucha cisza. Wszyscy spojrzeli na Harry'ego, przerywając rozmowę o Diggorym. W oczach Malfoya zebrały się łzy, których szybko się pozbył- mrugając.
-Ha.. Harry.
Machnął tylko ręką, odchodząc na bok. Przykucnął na trawie. Zgasił kolejny skończony szlug i wyjął jeszcze jednego. W paczce zostały dwa.
Poczuł jak Vindictae owija się wokół jego nadgarstka.
/Odpuść im Harry. To twoi przyjaciele. Martwią się. Szczególnie Draco../
/Idź sobie do niego, skoro tak się polubiliście. No już!/
Żmijka zasyczała głośno i zsunęła się, pełznąc do Malfoya.
-Harry, wracaj.
Spojrzał na załzawioną Hermionę i podszedł do niej, cicho wzdychając.
-Nie mów tak. Nigdy więcej.
-Taka prawda, Herm.
-Nie. Twój los jest teraz i tu. Chcę, żeby wrócił dawny Harry.
-Ja też- wtrąciła Ginny- Od kiedy pojawił się Diggory, nie poznaję cię.
-Odczepcie się w końcu od niego..
Harry zapalił kolejną fajkę, ignorując już znajomych. Miał zamiar wykorzystać już całą paczkę. Hermiona westchnęła, wznawiając temat. Wyczarowała ponownie małe ognisko. Draco wstał i podszedł do Harry'ego, zabierając mu paczkę z ręki. Zaskoczony Potter nie zdążył zareagować. Malfoy odpalił papierosa, zaciągając się dymem. Stłumił kaszel; nienawidził papierosów. Chciał jednak udowodnić coś gryfonowi, poza tym mimo wszystko poczuł ulgę, kiedy zaciągał się trucizną.
-Jak już chcesz ją wypalić, to ci pomogę. Papierosy szkodzą zdrowiu. Wiesz, że ich nie cierpię. Ale nie pozwolę ci się truć samemu. Kocham cię idioto, a to że jestem zły niczego nie zmienia. Po prostu jestem zazdrosny, wiem, że to już jest przegięcie, bo to nie jest twoja wina. Ale nie lubię gościa i chyba już po prostu nie polubię. Wiem, że kiedyś go strasznie kochałeś i to mnie boli. Harry rzuć palenie. Albo chociaż ogranicz.
Skinął, po czym obaj wtrącili się do rozmowy.
Pansy uśmiechała się, kiedy słyszała ich rozmowę.
-To nie ma sensu-jęknął Neville- po co ktoś miałby się wielosokować w Diggory'ego?
-Neville, do cholery. Od godziny słyszę, jak Hermiona ci tłumaczy, że nie wiemy- warknął Harry. Draco położył mu dłoń na ramieniu. Pottera coś gryzie. Ewidentnie coś go trapi. Tylko co?
Wybraniec wyrzucił ostatni papieros.
-A dlaczego wrócił?
-Luna, myślę, że to może mieć związek z Harrym. Właściwie, to ma związek z Harrym- dziewczyna ściągnęła brwi- Mniej więcej przez rok byli parą.
-Ponad rok- mruknął- zaczęliśmy się spotykać na początku trzeciej klasy.
Draco sapnął, a Hermiona uniosła brwi w górę.
-Tego to nam nie powiedziałeś.
-Jakbym ci powiedział, że Cedrik mnie pieprzył w listopadzie dziewięćdziesiątego trzeciego w szatni, po meczu to byś mnie chyba zabiła- syknął, po chwili uświadamiając sobie co powiedział i przy kim- nieważne.
-MIAŁEŚ TRZYNAŚCIE LAT!
Machnął ręką. Wiedział, że Draco siedział spięty obok.
-Nie machaj ręką, tylko gadaj, jakim kurwa cudem uprawialiście seks i nikt was nie nakrył.
-Tego nie powiedziałem- zachichotał chłopiec. Draco spojrzał na niego z niedowierzaniem, a Zabini zaczął się niekontrolowanie śmiać- Nie śmiej się. Nikt cię tam nie prosił.
-Ten widok był bezcenny, naprawdę.
-Zamknij mordę, Zabini. Wciąż nie wierzę, że przez cztery lata nikomu tego nie powiedziałeś.
-Nie było takiej potrzeby. Ale fajnie się z wami piło w lesie.
-Taa.
-KOCHANIE, możesz mi wyjaśnić, jak to się w ogóle stało?
-Że straciłem dziewictwo w trzeciej klasie? Cedrik miał swój urok osobisty.
-Ale..
-Nie. Nie byłem tego świadomy, ale kochałem go.
-Czy on..
-Nie. Skończ temat. Nie będę z tobą rozmawiał o seksie z moim ex. Daruj sobie.
-Zawsze wiedziałam, że coś między wami jest. Pasowaliście do siebie- westchnęła Luna, ściągając uwagę kłócących się chłopców- czemu zerwaliście?
Wtedy Harry zrozumiał, że wcale tego nie zrobili. Pokręcił tylko głową, pragnąc pozbyć się tych myśli.
-Draco, nie denerwuj się. Harry cię kocha.
-Ale kiedyś kochał jego- mruknął. Harry zachichotał, chowając twarz w zagłębienie szyi ukochanego- A podobno stara miłość nie rdzewieje.
-Oh, Draco, Draco..
-Chodźmy do Hogsmeade- wypalił nagle arystokrata. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
-Kiedy?
-No teraz.
Grupka nastolatków spojrzała na niego jak na idiotę. Chłopak wzruszył ramionami, nie rozumiejąc, o co chodzi znajomym. Przecież jeszcze nie było tak późno.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?
-No.. Harry pójdzie po zgodę do kochanego pana dyrektora.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł..
-Hermiona, daj spokój.
-I kto miałby iść?
-No, my. Ty, ja, Harry, Blaise.. No cały nasz rocznik..
-Ej!- krzyknęła oburzona Ginny.
-Sorry, jesteś za młoda.
Rudowłosa prychnęła.
-Nie jestem przekonana, Draco..
-Hermiono, po prostu chodźmy trochę odpocząć.
-Wątpię, że się zgodzi. Ostatnio..
-On tego nie wie. Kochanie, proszę!
-Draco- zaczęła Granger raz jeszcze.
-Obiecuję, że nie wrócimy pijani.
Westchnęła cicho, kiwając głową. Draco krzyknął wesoło, po czym odprawił Harry'ego do dyrektora. Ustalili, że spotkają się w sali wejściowej za godzinę, bo Dumbledore na pewno się zgodzi.

Niecałe dwadzieścia minut później Harry był w lochach, mówiąc, że Dumbledore wyraził zgodę, o ile tylko wrócą przed północą. Tak więc o dziewiętnastej ruszyli do wioski, żartując i śmiejąc się. Zatrzymali się w Gospodzie Pod Trzema Miotłami i rzeczywiście nie wrócili pijani. Obyło się bez alkoholu.

Do zamku wrócili kilka minut przed północą. Wybraniec postanowił, że noc spędzi u ślizgonów, więc pożegnał się z przyjaciółmi i ruszyli do lochów. Szedł z tyłu, Draco trzymał jego dłoń. Nie odzywali się do siebie, każdy był pogrążony w swoich myślach. Harry zastanawiał się nad słowami przyjaciółki. Czy naprawdę aż tak się zmienił? Czy tęsknił za Cedrikiem? Czy gdyby Ced wciąż żył, to byliby jeszcze razem? Czy kochał go nadal? Jego przemyślenia przerwał Draco, popychając go na ścianę. Mocno do niego przylgnął.
-Czego jeszcze mi nie powiedziałeś?
Harry spojrzał zaskoczony w oczy kochanka.
-O czym ty mówisz?
-Romantyczne schadzki w zakazanym lesie, pieprzenie się na trawie zimą, wspólna kąpiel? No? Ile razy mnie okłamałeś?
Harry warknął, odpychając chłopaka na równoległą ścianę i przyciskając swoje ciało do niego, podobnie jak Malfoy przed chwilą.
-Nie okłamałem cię. Spotykałem się z nim, żeby mu pomóc, nie uprawiałem z nim seksu od trzech lat, a do wanny sam wszedł. Jeszcze chcesz coś wiedzieć?
Ponownie zmienili się miejscami.
-Kłamiesz. Widzę w twoich oczach, że czegoś mi nie mówisz. Lepiej się przyznaj sam, zanim dowiem się z innego źródła.
Brunet westchnął, nim ponownie przycisnął ukochanego do muru. Nie powiedział jednak nic więcej tylko wpił się w jego wargi. Ich pocałunek był zachłanny i namiętny. W ciągu kilku minut dotarli pod wejście do dormitoriów Slytherinu. Arystokrata wymruczał hasło, ledwo odsuwając się od warg chłopaka, a kiedy znaleźli się w pokoju wspólnym, Draco pociągnął Pottera do swoich komnat, nie zwracając uwagi na gapiących się uczniów i wciąż całując ukochanego. Zrzucili buty, powoli pozbywając się też ubrań.
-Silencio!
Malfoy pchnął ukochanego na łóżko i usiadł na nim okrakiem. Zsunął jego rozpiętą koszulę i przeciągnął T-shirt przez głowę. Rzucił wszystko w kąt pokoju. Znacząc obojczyk wybrańca, odpiął jego dżinsy i razem z bokserkami ściągnął je z wysportowanych nóg. Przeniósł usta na szyję i wyznaczył sobie ścieżkę po torsie wybrańca. W międzyczasie pozbył się swojego mundurka i ponownie rozsiadł się na udach złotego chłopca, przerzucając nogi po obu bokach. Przygryzał jego brodawki, a po chwili bawił się jego pępkiem. Harry uśmiechnął się i przeniósł dłonie na tyłek arystokraty. Jedną rękę poprowadził między pośladki blondyna, wsuwając w niego początkowo jeden palec. Powoli nim poruszał, by po chwili dodać drugi. Zginał je w środku, wykonywał nożycowate ruchy. Po chwili Draco poczuł już trzy rozciągające go palce i nie był w stanie dłużej znaczyć ciała kochanka. Jęknął głośno i przeciągle. Palce Pottera wykonywały w nim cuda, sprawiając niewiarygodną przyjemność, która zniknęła wraz z palcami. Malfoy wydał z siebie zduszony, niezadowolony jęk.
Harry założył ręce pod głowę.
-Dalej, kochanie. Ustaw się i jedziesz, maluszku*- zachichotał, a Draco tylko zmierzył go niedowierzającym spojrzeniem, przewracając oczami. Złapał w dłoń członka bruneta i nakierował go na siebie. Opuścił się powoli, wypuszczając drżący oddech. Potter długo nie utrzymał rąk przy sobie i ulokował je tuż nad pośladkami Draco. Malfoy ponownie się opuścił i tak cały czas z małą pomocą Pottera. Ich głośne jęki wypełniały pomieszczenie; na całe szczęście rzucili zaklęcie wyciszające.
Draco podnosił się i opadał na ukochanego; sprawiało mu to ogromną przyjemność. To była dla nich nowa pozycja; odczucie było wzmożone, bo to był ich pierwszy raz od dawna. Po kilku minutach ścianki Draco zacisnęły się przy orgazmie, co doprowadziło również do spełnienia Pottera. Obaj ciężko dyszeli. Harry wysunął się z chłopaka, a arystokrata sturlał się na miejsce obok niego. Wybraniec sięgnął po różdżkę, czyszcząc ich ciała zaklęciem, a Malfoy wtulił się w niego. Przysypiał już, kiedy głos Pottera przerwał ciszę:
-Miałeś rację. Nie powiedziałem ci wszystkiego.
Draco ruszył się, dając znak, że słucha. Harry westchnął cicho; był przekonany, że jego chłopak śpi. Pogłaskał ukochanego po ramieniu. Nie był gotowy, żeby powiedzieć prawdę ukochanemu. Jednak już zaczął temat, czego cholernie teraz żałował.
-No mów. Co zrobił Diggory?
Brunet przycisnął swoje usta do czoła arystokraty. Jego oczy lekko się zaszkliły.
-Oświadczył mi się.
--
*Harry próbował zastosować się do mody „na tatusia”, prowokując Draco. Nie wyszło mu, gdyż Malfoy jest od niego wyższy i arystokrata nie „bawi się” w takie gierki. Tak czy inaczej Potter próbował zabłysnąć.
/w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz