niedziela, 6 listopada 2016

Rozdział 46

XLVI
Rano obudził go przeszywający ból czaszki. Jęknął głośno, za co od razu oberwał poduszką. Zaskoczony, wsunął na nos okulary i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ron leżał na brzuchu w swoim łóżku, a uszy zakrywał dłońmi. Harry zachichotał, mimo bólu, ale od razu tego pożałował.
-Kurwa, Potter- gdzieś z podłogi dobiegł go głos Zabiniego- Urwę ci język, jak nie zamkniesz mordy, bo mi łeb napierdala.
-O, cześć.
Przewrócił się na plecy, jęcząc z bólu. Odwrócił głowę, dostrzegając szare tęczówki wpatrzone w niego. Po chwili usta kochanka znalazły się na jego. Harry uśmiechnął się przez pocałunek, próbując wstać z łóżka. Jednak był tak zmęczony i obolały, a do tego na kacu, że jedynie się z niego stoczył, spadając wprost na leżącego na podłodze Notta. Usłyszał głośny, zduszony jęk. Spojrzał na chłopaka pod sobą i wyszczerzył zęby.
-Hej.
-Cześć. Potter, możesz ze mnie zejść? Wczoraj nie chciałeś się pieprzyć w samotności, a dzisiaj gwałcisz mnie przy wszystkich? Może jednak poczekasz, aż będziemy sami- wybraniec trzepnął przyjaciela w ramię i zaśmiał się, przerzucając nogi po obu stronach ślizgona i podnosząc się do siadu.
-Widzę, że po raz kolejny wracamy do nazwiska.
-Zamknij się i złaź ze mnie- warknął, ruszając biodrami. Zrzucił chłopaka z siebie. Harry złapał się za bliznę. Syknął cicho.
-Potter, Potter. Jak ty chcesz teraz egzaminy napisać?
-Możesz się wynieść z mojej głowy?
-Nie.
-Wypierdalaj, gadzie. Nie mam ochoty na pogawędkę z idiotą.
-Jak śmiesz..
-Normalnie.
-Cru..-nim Voldemort mógł dokończyć, Harry wypchnął go ze swojej głowy, dysząc ciężko.
-Powiedziałem wypierdalaj-syknął do przestrzeni, ściągając na siebie uwagę rudzielca.
-Harry..?
-Nieważne- machnął ręką. Ron zmarszczył brwi; przecież było jak dawniej..- ma ktoś eliksir na kaca?
-Mhmmm- dobiegł go głos z podłogi. Znowu- My mamy w lochach. Ja mam jeszcze fiolkę tylko.. A ty Draco?
-Nic. Ostatnią wykorzystałem..
-Aa, no tak. Nieważne. Nott?
-Pięć.
-Jak?
-Zajebałem Snape'owi jakoś.. Harry? Kiedy piliśmy w lesie?
-Hm.. Będzie z tydzień?
-No to tydzień.
-Szacunek- mruknął Zabini. Dalej leżąc na ziemi.
-A dzięki. Zwijamy się?
-Czekaj.. HARRY PIŁEŚ?!
-No, nawet z tobą. Wczoraj.
-Piłeś tydzień temu?! Potter, ledwo co szpital opuściłeś!
-A daj spokój. Nic mi nie było.
-Jakby było to byście obaj mieli wpie...
-Nie kończ, bo jak ja skończę..-warknął, patrząc groźnie w jego stronę.
-Ta, chyba we mnie.
Po tych słowach w pomieszczeniu nastała cisza. Malfoy uświadamiając sobie, co powiedział, zarumienił się lekko. Wybraniec rzucił w niego poduszką, cały czerwony na twarzy. Po chwili w sypialni było słychać śmiech.
Harry westchnął, sięgając do kufra po szatę. Spomiędzy ubrań wypadły dwie butelki z zawartością o fioletowym kolorze, tocząc się po podłodze.
-Ups..
Draco zmrużył powieki, podnosząc je z podłogi.
-Co to jest?
-Nic, nieważne. Muszę teraz wypić jedną. Nie mieliście iść?
-Aleś ty kulturalny..-sapnął Zabini, w końcu podnosząc się z podłogi. Westchnął głośno, zarzucając ramię na barki Draco- Idziemy, misiu. Nie chcą nas tu.
-Tak, tak. Do zobaczenia potem.
Trójka ślizgonów ulotniła się, prychając pod nosem. Harry i Ron spojrzeli na siebie, kręcąc z politowaniem głowami. Później rudy wpadł do łazienki, krzycząc, że on pierwszy. Potter zamruczał z dezaprobatą, po czym wskoczył do łazienki zaraz po wyjściu przyjaciela. W międzyczasie obudzili się pozostali chłopcy.
Wszedł do łazienki. Odkręcił kurek z zimną wodą, zrzucając z siebie piżamę. Wszedł pod lodowaty strumień, rozkoszując się ochłodą ciała. Rozciągnął mięśnie szyjne, próbując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. Jednak przed oczami miał tylko kolorowe plamy i siedzenie z Nottem w kabinie toaletowej. Nie pamiętał, o czym rozmawiali i chyba się z tego cieszył. Jego głowa bolała niemiłosiernie, modlił się o eliksir od przyjaciela.
Westchnął, namydlił swoje ciało, umył włosy i spłukał, pozostając pod zimną wodą. Wyszedł, owinął się miękkim, puchatym ręcznikiem, w pasie i wyszczotkował dokładnie zęby. Wsunął bieliznę, a na nos okulary, po czym wyszedł z pomieszczenia, kierując się do kufra, skąd wyjął mundurek. Wskoczył w niego i nieudolnie wiążąc krawat, zbiegł do pokoju wspólnego, trzymając w ręku szatę.
Rzucił ją na oparcie fotela, powarkując pod nosem, kiedy nie umiał zawiązać krawata. Tyle lat.. W międzyczasie w pomieszczeniu pojawiła się Ginny.
-Tyle lat chodzisz do tej szkoły, a wciąż nie potrafisz wiązać krawata?- zachichotała. Rzucił jej wściekłe spojrzenie, dalej maltretując pasek- No dawaj to.
Rudowłosa, wciąż chichocząc pod nosem, zawiązała odpowiednio materiał.
-Proszę.
Spojrzał na nią spode łba, mrucząc podziękowanie.
-Czarna magia. Nie. Gorzej. Czarna magia jest prostsza niż..
-Niż co?- usłyszał chichot Hermiony za plecami. Naburmuszył się, przeciągając szatę przez głowę.
-Harry dalej nie nauczył się wiązać krawata.
Hermiona wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Śmieszne. Naprawdę-burknął, obrażony.
-Pokazywałam ci przecież. Poza tym, uczyłam cię zaklęcia.
-Ah, spadaj- ściągnął brwi, po czym podszedł i pocałował przyjaciółkę w policzek- Przepraszam za wczoraj.
Zaskoczona dziewczyna uniosła brwi w górę. Tego się nie spodziewała.
-Już, spokojnie. Potrzebowałeś tego. No, ale na przyszłość podaruj sobie alkohol przed egzaminami. Jak głowa?
-Boli okropnie. Na szczęście Theo ma eliksir na kaca.
-Wiesz, że tego nie popieram-mruknęła- ale dam wam dzisiaj spokój.
-Dzięki. Kocham cię- i drugi raz cmoknął jej policzek, wywołując jej śmiech. W międzyczasie doszła reszta chłopców- Dziewczyny spały u ciebie?
-Tak, wyszły niedawno. Może godzinę?
-No to nawet Draco zmył się wcześniej z chłopakami. Chyba już dwie godziny będzie-zaśmiał się.
-Oh, a myślałam, że to kobiety potrzebują więcej czasu.
-Pamiętaj, że Malfoy musi ułożyć włosy-zachichotał. Gdyby Draco Cię usłyszał.. Harry zmarszczył nos, słysząc w głowie bardzo dobrze znany głos, jednak nie należący do Voldemorta.
-Harry? Co się stało?
Spojrzał na gryfonkę, kręcąc tylko głową. Później jej powie. Teraz to nie ma sensu.
Zeszli na śniadanie we siedmiu. Na dole czekała już Luna, Cho i ślizgoni. Ślizgoni z eliksirem, oczywiście.

Po zażyciu mikstury skierowali się do wielkiej sali, ale nie usiedli ze swoimi domownikami. Zajęli jeden stół, który pomieścił trzynaście osób z różnych domów. Siódmoklasiści zjedli niewiele, większość zżerały nerwy. Po posiłku piąty i siódmy rocznik zgromadzili się w sali wejściowej, czekając aż wielka sala zostanie przygotowana. Już po piętnastu minutach z ciężkim sercem zajęli miejsca i zaczęli pisać egzamin.
Popołudniem zaliczali część praktyczną, gdzie- podobnie jak na piątym roku- wchodzili grupkami i pokazywali swoje umiejętności. Harry ponownie miał okazję zobaczyć poczynania Malfoya, który wciąż zmagał się ze swoim testem. Potterowi ten test poszedł nad wyraz łatwo, szybko i sprawnie. I chyba dobrze. Ale to była obrona przed czarną magią. Zawsze sobie z nią radził.

Wieczorem ostatnia klasa skorzystała z nadzwyczaj ciepłej- o tej porze dnia- pogody. Kilkoro uczniów usiadło na błoniach, ciesząc się zakończonym pierwszym dniem egzaminów. Usiedli pod „ich” drzewem.
-No, jeszcze tylko tydzień!- rzucił Draco, wywołując śmiech.
Hermiona i Ron siedzieli obok siebie, ale napięcie między nimi wciąż było doskonale widoczne. Pansy westchnęła i oparła głowę o ramię Blaise'a, na którego kolanach leżała Ginny. Chłopak bawił się jej włosami, wesoło gawędząc z Luną, która siedziała oparta o tors Neville'a. Cho siedziała oparta o pień drzewa, tuż obok Hermiony; żwawo dyskutowały o tym, jak im poszło. Draco leżał na trawie, z rękami założonymi pod głową i rozmawiał z Longbottomem o roślinach. W ustach trzymał źdźbło trawy, którym się bawił.
Theodore i Harry wyszli z lasu, kierując się w stronę przyjaciół. Miny mieli raczej niezadowolone. Potter położył się na brzuchu ukochanego, podkulając nogi, a Nott oparł się o nie. Westchnęli cicho. Chłopcy od momentu, kiedy dołączyli do znajomych, milczeli. Chang zwróciła na to uwagę, od razu rozpoczynając rozmowę:
-Hej chłopaki..-wśród dzieciaków zapanowała cisza, wszyscy skupili się na nowym temacie- I co?
Wzrok pozostałych skupił się na dwóch chłopcach. Harry warknął pod nosem, nie odzywając się jednak. Wpatrzył się w powoli pojawiający się na niebie księżyc.
-Nie ma go- westchnął Nott- Nie pozostawił po sobie nic. Pustka.
-Sprawdziliście wszędzie?
-Tak. Byliśmy w każdym możliwie potencjalnym miejscu, nawet w tym domku, w głębi lasu-Harry sapnął, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce; najwidoczniej coś sobie przypomniał. Draco się to nie spodobało- Nigdzie nie było jego rzeczy, różdżki, ubrań.. nic. No z wyjątkiem..- urwał, spoglądając na przyjaciela. Harry przełknął ciężko ślinę i zamknął oczy- tego. Znaleźliśmy to przy wychodzeniu z lasu- podał Hermionie kawałek swetra- przy jeziorze były ślady walki. Myślę, że zwolennicy Czarnego Pana wrócili po jego zgubę.
-A ja myślę- Potter postanowił zabrać głos- że to o to chodziło Cedrikowi, gdy mówił, że nic nam nie może powiedzieć. Cały czas kłamał i udawał zainteresowanie. Próbował mnie uwieść..
-Dość skutecznie-mruknął Malfoy, ale Harry skutecznie go zignorował.
-.. I chciał, żebym pokłócił się z Draco, bo tak było łatwiej. Możliwe, że pracował ze śmierciożercami. Sądzę też, że Cedrik nie był ze mną do końca szczery. Myślę, że wcale nie ukrywa się przed Voldemortem, tylko z nim współpracuje.
-Nie wygaduj głupot, Harry. Przecież to nie trzyma się kupy!
-Przejrzyj w końcu na oczy..
-NIE! To ty powinieneś to zrobić! Jesteś na niego zły i wygadujesz głupoty. Nie uwierzę w to. Myślę, że tak próbujesz..
-Daj spokój, Hermiona. Diggory od zawsze był chujem- wtrącił Nott- i sądzę, że więcej osób ma podobne zdanie
-Osobiście mnie wkurzał na czwartym roku, podczas turnieju. Te całe plakietki, które obrażały Harry'ego... No i był strasznie próżny, jakby był najważniejszy..
-Po pierwsze, ty też nosiłeś te plakietki, KOCHANIE. A po drugie, to razem nad nimi pracowaliśmy. Taki był plan.
-Zamknij się, Potter.
Chłopak sapnął, ale więcej się nie odezwał.
-Taak. Ciężko mi to przyznać, ale zgadzam się z Malfoyem. Obnosił się z tym, że jest w turnieju, jakby nie wiadomo co zrobił..
-Chodził i chwalił się, jaki jest wspaniały..
-Nie mówiąc już o tym, jak przez niego cierpiałeś. Ile razy zarobiłeś szlaban za włóczenie się po zamku? Ile razy chodziłeś niewyspany i obolały? Ile razy przez niego płakałeś?
-Dajcie spokój.. Nie był aż taki zły..
-A teraz go bronisz? Harry, zdecyduj się. Jesteś na niego zły i oskarżasz go o coś, czego nie zrobił. Sam przecież w to nie wierzysz. Myślę, że przez to próbujesz się wyprzeć uczuć do niego. Ale tak tego nie zrobisz. Nie przestaniesz też się martwić i pakować w kłopoty, jeśli nie pozbędziesz się tego. Harry, dopóki go kochasz, nie jesteś w stanie normalnie funkcjonować..
Kiedy Hermiona skończyła zdanie, Blaise poderwał się na równe nogi. Draco spiął się, nie patrząc na nikogo; zacisnął powieki i wbił paznokcie w dłonie. Theo westchnął cicho.
-Ja..-Harry wziął głębszy wdech. Wstał i spojrzał na przyjaciół, spuszczając głowę w dół. Spojrzał na zamek, by po chwili zmierzyć najbliższą przyjaciółkę wzrokiem- Mylisz się, Hermiona. Kurewsko się mylisz. Wiesz dlaczego teraz nie możesz mieć racji? Ponieważ człowiek nie jest w stanie dwóch osób jednocześnie darzyć tak silnym uczuciem. Cedrik.. Jest dla mnie ważny. Bardzo ważny. Można nawet powiedzieć, że był, a może jest, jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek i okej, jest między nami jeszcze sporo niedomówień i głębszych uczuć. Ale.. Może nie trwa to nawet rok, ale jestem pewien, że kocham Draco. Kocham go nad życie, rozumiesz?
Gryfonka uśmiechnęła się szeroko, a Pansy poklepała ją po ramieniu, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Sprytnie, nie powiem.
Chłopcy zaskoczeni spojrzeli na dwie rozbawione dziewczyny.
-Podstępem chciała wyciągnąć prawdę z Pottera. No i cóż, udało się.
-To Hermiona- warknął rozjuszony chłopak- jej się wszystko udaje.
Wściekły ruszył do zamku, a reszta grupy stwierdziła, że rzeczywiście czas wracać. Udali się więc wszyscy do swoich dormitoriów, by wypocząć przed drugim dniem egzaminów.
/wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz