sobota, 12 listopada 2016

Rozdział 49

XLIX
Skierowali się do zakazanego lasu, co nie spodobało się wiecznie zazdrosnemu Draco, przysiedli nad jeziorem. Cedrik bardzo chciał dotknął gryfona, ale chłopiec się odsunął.
-Harry..
-Nie dotykaj mnie- warknął, odsuwając się jak najdalej. Cedrik spuścił głowę.
-Proszę..
-Chcę wiedzieć wszystko- syknął, przez zaciśnięte zęby- Od turnieju.
-Harry, to nie tak jak..
-Nie pierdol, tylko mów!- ryknął, starając się nie uronić łzy.
-Dobrze- westchnął puchon- dobrze. Przed trzecim zadaniem spotkałem Glizdogona. Zaprowadził mnie do Czarnego Pana. Był tam też Lucjusz Malfoy z tym swoim cholernym, zapatrzonym w ciebie jak w obrazek synalkiem. Już wtedy go nie lubiłem. Wiedziałem, że się w tobie podkochuje od pierwszej klasy, więc byłem cholernie zazdrosny. Czarny Pan zaproponował mi pewien układ. Nie wejdę do labiryntu, ale zostanę jego zwolennikiem. Do tej pory nie wiem, po co mu był ktoś taki jak ja. We mnie miał się wielosokować młody Malfoy, gnój był gotowy oddać życie, tylko po to by przez tydzień być twoim chłopakiem. Nie zgodziłem się na to. Więc Czarny Pan podstawił jakiegoś mało potrzebnego mu śmierciożercę, a my dwaj byliśmy bezpieczni w zamku i Jego siedzibie. Nie wiedziałem, jaki był jego cel. Nie miałem pojęcia, że się odrodzi z twojej krwi i będzie chciał cię zabić. Może to głupie, bo wiem, że od dłuższego czasu tego chciał, ale.. Obiecał mi, że cię nie skrzywdzi. Zrobiłem to, żeby nas obu ratować. Nie widziałem podstępu. Jedynym warunkiem było rozstanie. Miałeś myśleć, że nie żyję, żeby nic się nie zepsuło. Miałem wgląd do twojego życia. Wiem, że to oszustwo, ale tego zażądałem. Wolałem też, żebyś nie wiedział, że żyję, bo chciałbyś wyjaśnień, a ja nie mogłem i nie wiedziałem, co ci powiedzieć. No i według mojego cholernego urojenia wciąż byliśmy razem. Później się dowiedziałem i uciekłem. Malfoy mnie już wtedy wyprzedził i wkroczył do twojego życia. Wróciłem, ale było za późno. Zakochałeś się w nim. Wiem jednak, że między nami nie jest wszystko skończone. Kochasz mnie i dlatego jest ci tak trudno uwierzyć w to co mówię. Przykro mi, Harry.
-Cały czas kłamałeś.. Nawet, kiedy jeszcze ze mną byłeś..
-Nieprawda! Mówiłem ci! Kiedy poznałem plany Voldemorta uciekłem i dlatego musiałem się ukrywać.
-Ale do niego wróciłeś..
-Musiałem. Złapali mnie. Nie chciałem umrzeć.
-Śledziłeś mnie..
-Tu nie mogę zaprzeczyć. To prawda. Wiem o każdym twoim partnerze i pocałunku z Nottem. Wiem o każdym seksie, każdej randce, każdym muśnięciu dłoni. Wiem o każdym nieczystym zagraniu Malfoya i o tym, co dokładnie zrobił ci Ron.
-Ale..
-A skąd Malfoy wie o naszym pocałunku? Albo innych incydentach w lesie, przy których go nie było? Prosta odpowiedź. Służy Czarnemu Panu, a Voldemort ma wgląd na moje życie i co robię w danym momencie. Czy to ma sens? Nie. Żadnego. Przepraszam..
-Nie wierzę ci- Harry'emu zaszkliły się oczy- kłamiesz- kręcił głową, próbując wyrzucić z niej te straszne rzeczy, których się przed chwilą dowiedział- KŁAMIESZ! Proszę, błagam, powiedz mi, że kłamiesz..
-Chciałbym, Harry. Naprawdę chciałbym. Wciąż cię kocham i nigdy nie przestałem i nie mam zamiaru.
-I właśnie dlatego próbowałeś mnie zabić razem z NIM? Cedrik.. Jak mogłeś?- mokre ślady wyznaczyły sobie ścieżkę na twarzy chłopaka.
-Przepraszam Harry..- po jego policzkach również spłynęło parę łez. Wściekły gryfon poderwał się i ruszył w stronę zamku. Cedrik złapał go za łokieć- Harry, zaczekaj!
-Zostaw mnie.. PUŚĆ!
-Harry, proszę!
-NIENAWIDZĘ CIĘ, ROZUMIESZ?! NIENAWIDZĘ! ODEJDŹ! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! Odejdź..
Szarpnął ręką i zapłakany wybiegł z zakazanego lasu. Minął zmartwionych przyjaciół i biegł dalej, biegł, aż nie znalazł się na siódmym piętrze w pokoju życzeń. Póki nie został sam. Nie dopuścił do siebie nikogo. Długo. Póki się nie uspokoił. Dopiero potem wyszedł i od razu znalazł się w ramionach Draco. Poszli wszyscy do pokoju wspólnego gryfonów i tam Harry opowiedział im wszystko.


Diggory wrzasnął. Kopnął mocno kamień, znajdujący się najbliżej jego stopy. Był wściekły na siebie, bo to była jego wina. Zgodził się na tamten cholerny układ. Zgodził się współpracować z tym pieprzonym gadem. Gotów był zabić swojego ukochanego tylko po to, by sam mógł żyć. Był takim kurewskim kretynem, że nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Szarpnął za włosy, po jego policzkach spływały łzy. Miał ochotę wejść do tego cholernego jeziora i się utopić. Przywiązać sobie kamień do szyi i zejść na dno, rozpaczliwie próbując się wydostać na powierzchnię. Chciał umrzeć, bo zranił chłopca tak bardzo, że właściwie zranił siebie.
-Gdybym tylko kurwa miał tyle odwagi, zabiłbym się. Zabiłbym się już dawno.
Spojrzał wilgotnymi oczami w czarne niebo. Potem się deportował.



-Kłamał.
Draco skwitował tym jednym słowem cały wywód gryfona. Nie powiedział całej prawdy, czego chyba się Harry domyślił. Westchnął głośno, pocierając sobie skronie. Patrzył w buchający ogień w kominku, w wesołe ogniki, czując jak szklą mu się oczy.
-Dobra, nie do końca.
Harry uniósł brew, a Hermiona zmarszczyła brwi, głaszcząc przyjaciela po dłoni.
-To prawda, byłem z ojcem u naszej gadziny. Owszem, dostałem propozycję wielosokowania się w niego i tak, tu też miał rację- chciałem tego. Chciałem przez chwilę być na jego miejscu, poczuć jak z tobą jest, bo kolejny raz muszę mu przyznać rację, kocham cię od dawna. Jednak nie służę Czarnemu Panu. W sensie, nie do końca. Mam mroczny znak na przedramieniu, o czym doskonale zresztą wiesz- Ron zachłysnął się powietrzem- ale nie jestem po jego stronie. Nie zupełnie. Niektóre z jego poglądów są.. niezłe, ale ogólnie jestem przeciw jego wizji zdemolowania świata. I zabicia mojego głupiego chłopaka..
-Dzięki- sarknął Harry.
-Tak czy inaczej, muszę z nim w miarę współpracować. Nie dlatego, ze mi ojciec każe, bo i tak go nie będę słuchać, ale dlatego, że muszę chronić matkę, Harry.
-Rozumiem. Chyba. Albo nie. Nie wiem.
Draco zachichotał.
-Kocham cię, głuptasie. Kocham cię cholernie i powtórzę, po raz kolejny muszę przyznać Diggory'emu rację. Nie trwa to od dzisiaj. Tylko od pierwszego dnia tutaj, w zamku. Gad rzeczywiście ma wgląd do życia naszego playboya. Na moje jednak nie ma „widoku”, a tym bardziej wpływu.
Harry pokiwał powoli głową, wciąż jednak do końca wszystkiego nie rozumiejąc. Był zaskoczony nagłym przypływem informacji.
Spojrzał w ogniste języki i westchnął cicho.
-Muszę jeszcze raz porozmawiać z Cedrikiem. Na spokojnie. Muszę to wyjaśnić.
-A żebyś wiedział, że musisz. Bo Diggory mnie już wkurwia. Mógłby łaskawie przestać się wpierdalać w nasz związek.
Harry zachichotał, kręcąc głową.
-Zazdrośnik.
Podniósł się, kierując do dziury w portrecie. Chciał się przejść i przemyśleć, co miałby powiedzieć byłemu chłopakowi.
Wpadł na Ginny, która akurat weszła do pokoju wspólnego. Spojrzała na Malfoya i ściągając brwi, wspięła się na palce, przybliżając do ucha przyjaciela. Wyszeptała coś, na co gryfon pokręcił przecząco głową. Odsunęła się, wzdychając.
-Musisz to zrobić- powiedziała głośno. Potter przytaknął i wyszedł na korytarz, kierując się w stronę lochów. Po chwili poczuł, jak czyjaś dłoń wsuwa się w jego i uśmiechnął się lekko.
-Pójdę z tobą do Cedrika.
-Ok.
-Nie zaprzeczasz?
-A mam szansę wygrać?
-Hm.. Nie.
-No właśnie.
-Co ci powiedziała ruda?
-Musisz wszystko wiedzieć?
-Tak.
Potter mruknął coś pod nosem, nadymając się. Szedł powoli po schodach i wydymając policzki westchnął.
-Twój ojciec mnie zaatakował.
Draco mruknął coś pod nosem i westchnął; wiedział.



Czwartego i piątego dnia egzaminów uczniowie nie mieli już sił na nic. Harry ciężko godził treningi quidditcha, owutemy, czas z chłopakiem, czas z przyjaciółmi i szukanie cholernego Cedrika. Znowu. Nie miał na to wszystko ochoty. Ponownie siedział samotnie na wieży astronomicznej i rozmyślał nad tym, dlaczego Voldemortowi nie udało się go zabić siedemnaście lat temu.
-Oh, jakże by było łatwiej- szepnął, patrząc w ciemne niebo.
Był siedemnasty kwietnia, a Harry dalej był w martwym punkcie.


Następnego dnia spotkał się z Draco na błoniach i razem poszli do zakazanego lasu. Draco oparł się o drzewo przy jeziorze, obserwując to miejsce z niechęcią. Był lekko naburmuszony, ale chciał iść z ukochanym. Przecież nie mógł go zostawić na pastwę tamtego zboczeńca.
Oglądał bruneta, który krążył w miejscu, mrucząc coś pod nosem i tarmosząc złoty wisior z jakimś wzorem. Nawet się mu nie przyjrzałem..
W pewnym momencie wybraniec warknął i cisnął talizmanem w najbliższe drzewo- obok Draco. Zawieszka odbiła się od pnia i otworzyła się, spadając na ziemię. Gryfon warknął pod nosem i patrzył na miejsce, w którym leży łańcuszek z obrzydzeniem. Malfoy westchnął i sięgnął po biżuterię. Jego serce na moment stanęło, kiedy zobaczył zdjęcie. Upuścił medalion.
Harry zmarszczył brwi i podszedł, podnosząc zgubę z trawy. Westchnął cicho.
-To nie tak- mruknął.
-A JAK?! DO KURWY NĘDZY, UFAŁEM CI!
-Draco, pozwól mi wyjaśnić..
-TU NIE MA CZEGO WYJAŚNIAĆ! WSZYSTKO DOSKONALE WIDAĆ!
-To jest..
-Nie wmawiaj mi, że stare bo wyraźnie widzę, że to jest ten rok- warknął, popychając bruneta.
-Daj spokój, Draco. To był tylko..
-Niewinny seks?- prychnął.
-.. jeden raz. Który nawet nie doszedł do skutku.
-Oh, przerwałem?
-Nie. Nie byliśmy nawet razem.
-Co?
-To był moment, kiedy chciałem się zabić. Pamiętasz? Zerwałem z tobą. Unikałem innych.
-To było przed przerwą świąteczną.. Potem wyjechałeś..
-Tak. Miałem zamiar nie wrócić. Ale potem uświadomiłem sobie, że cię kocham. I nie potrafiłem tak was skrzywdzić..
-Ale ty.. z nim..
-Nie. Było bardzo blisko. Mówiłem ci o tym, pamiętasz?
-Tak, ale..
-Draco, idź do zamku. Poradzę sobie z nim.
-Gdzie to było?
-Nieważne. Wracaj. Zobaczymy się wieczorem.
-Idę z tobą.
-Obawiam się, że mam rozmawiać z Harrym, a nie tobą, Malfoy. Więc spierdalaj.
Chłopcy odwrócili się, patrząc na zbliżającą się postać.
-Diggory- warknął arystokrata.
-Dzięki, ale wiem, jak mam na nazwisko. Chciałbym porozmawiać z MOIM Harrym.
-Chyba moim, dupku.
-JA NIE JESTEM RZECZĄ!- ryknął Harry, patrząc na nich jak na małe dzieci- Draco, jeśli nie wracasz to siedź cicho. Ced, chciałem, żeby był na tej rozmowie. Chcę wyjaśnić wszystko. Od początku.
-Okej.
-Pomijając relację, kiedy jeszcze nie było turnieju, dodam. Bo zaraz zaczniesz opowiadać nasze intensywne życie..
-Seksualne?- mruknął Nott, wychodząc zza drzew.
-Jeszcze jego brakowało..
Brunet westchnął, podchodząc do puchona. Usiedli na skraju jeziora i cicho pogrążyli się w rozmowie. Ślizgoni chłonęli każde słowo.


Wracając do wieży Gryffindoru, z depczącymi po piętach ślizgonami, chłopiec myślał nad rozmową. Nie dowiedział się niczego więcej, jednak tym razem pogadali spokojnie. Nie krzyczeli, nie kłócili się. Nie było łez ani niedomówień. Wszystko było jasne. Bolesne.
Słabym głosem wypowiedział hasło, a Gruba Dama wpuściła go do środka, patrząc nań ze współczuciem. Harry przeszedł przez pokój wspólny, ledwo stawiając kroki. Zignorował swoich przyjaciół, którzy bacznie go obserwowali. Wspiął się po schodach i trzasnął drzwiami do dormitorium.
-Colloportus!
Podszedł do swojego kufra i wyrzucił z niego parę rzeczy, w dłonie biorąc małe, zapakowane pudełeczko. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Odwinął szary papier, którym przykrył krwistą czerwień. Otworzył je. Wyciągnął sygnet i obrócił go w palcach. Przeczytał grawer i uśmiechnął się.
-Tak.
Zamknął je, przycisnął do piersi i zwinął się w kłębek na swoim łóżku. Zdjął okulary i położył je na stoliku obok.
-Ale dawno temu.
Zamknął oczy i Morfeusz porwał go w swoje objęcia.


Ron i Hermiona spojrzeli po sobie, wzdychając cicho. Kiedy ślizgoni do nich podeszli, gryfonka przytuliła się do Draco. Zaskoczony chłopak objął ją jedną ręką.
-Co jest?
-Harry za nim tęskni- mruknął rudzielec- Nigdy nie przestał. Przez trzy lata nie wracał w większości na noc do dormitorium. W końcu odkryliśmy, gdzie przesiadywał noce.
-Gdzie?
-W bibliotece.
-Ale po co?
Hermiona westchnęła i odsunęła się od chłopaka. Spojrzała w wesoło tańczące w kominku ogniki.
-Szukał sposobu, jak go wskrzesić.
-CO?!
-Nie wiem tylko jak daleko zaszedł w poszukiwaniach.
-Był daleko- szepnął Nott- Nigdy mi nie powiedział po co to było, ale cały rok zanim zaczęliście się spotykać siedziałem z nim w bibliotece i mu pomagałem. Z resztą, nie tylko rok..
-Nie rozumiem?
-Harry nie przestał szukać, kiedy się związaliście- powiedziała dziewczyna.
-Ale..
-Kiedy dowiedział się, że Cedrik żyje postanowił zrobić wszystko, byleby go uratować..
-.. Chciał oddać życie..
-.. A nawet przejść na stronę Voldemorta..
-.. Może z trzy miesiące będzie, kiedy sobie odpuścił.
-Jakoś mniej więcej wtedy, kiedy zaczął cię tracić i zrozumiał, że walczy nie o tą osobę, o którą powinien.
-Ale nie oszukujmy się.
-Na początku cię nie kochał.
-Byłeś tylko zabawką- usłyszał blondyn. Zamarł. Jego oczy się zaszkliły. Usiadł na fotelu, chowając twarz w dłoniach. Po kilku minutach spojrzał na znajomych i po prostu oddech uwiązł mu w gardle; nie wierzył.
-Dla..czego?
-Potrzebował odskoczni od całej tej presji.
-Lubił seks. Od zawsze.
-Przez długi czas spotykał się z.. z kim właściwie?
-Chyba ze Smithem..
-Ze Smithem to był przelotny romans- mruknął Nott- zakrywał się nim tylko.
-Nie rozumiem?- Hermiona uniosła brwi. Tym razem ona była zaskoczona.
-Przez prawie rok spotykał się z Zabinim.
-CO?!- Draco poderwał się na równe nogi, patrząc w szoku na Theo.
-Myślałem, że się ustabilizował, choć wtedy nie wiedziałem po kim tak cierpi. Jednak kiedy wszystko się już układało, nagle się rozstali i udawali, że się nie znają.
-Ale..
-Potrzebował się odstresować. Myślę, że..
-Że nie przypuszczałem, że się w nim zakocham. To masz na myśli?
Wszyscy spojrzeli na schody, gdzie oparty o ścianę stał Harry, z rękami założonymi na piersi.
-Jak długo..
-Wystarczająco, żeby słyszeć całą rozmowę. Wiecie o mnie więcej, niż mógłbym przypuszczać-prychnął.
-Harry..
-Czy to prawda?- przerwał Malfoy. Wybraniec spojrzał w jego zaszklone oczy i poczuł okropne wyrzuty sumienia. Powoli skinął głową- Dlaczego?
-Już ci powiedzieli. Potrzebowałem odskoczni od problemów.
-Padło na mnie?
-Nigdy by na ciebie nie padło, gdybyś mnie nie dopadł na tamtym korytarzu. Odmieniłeś całe moje życie.
-Nieźle grasz na emocjach, Potter.
-Wiem. Przepraszam. Nigdy nie chciałem cię zranić. To miał być tylko przelotny romans..Ale pokochałem cię.
-Chyba już ci nie wierzę..
-Nie dziwię się. Ale spokojnie. Jak Voldemort zaatakuje, nie będę walczyć. Poddam się.
-SŁUCHAM?!- Hermiona poderwała się do pozycji pionowej. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
-Trafię tam, gdzie powinienem być od siedemnastu lat. Pod ziemię. Proszę, pochowajcie mnie w Dolinie Godryka.
-Skończ pierdolić, Potter. -Harry spojrzał na arystokratę ze zmarszczonymi brwiami- tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.


Następnego dnia, Harry postanowił oddać pierścionek Cedrikowi. Postanowił więc spotkać się z nim, ten ostatni raz. Usiedli, jak zawsze, na brzegu jeziora, by porozmawiać. Diggory był nieco zaskoczony tym nagłym spotkaniem, ale cieszył się. Może to był przełom ich znajomości. Może.
Harry westchnął, nim zabrał głos. Pokopał butem w gruncie, patrząc na spokojną taflę jeziora.
-Myślałem o nas.
Cedrik uśmiechnął się.
-Przeanalizowałem to wszystko. Wiem, że z tobą będę szczęśliwy. Będę miał dobre życie. Że nic nam nie będzie grozić. Że będziemy się wspierać.
Uśmiech puchona poszerzał się z każdym kolejnym słowem.
-Podjąłem decyzję.
Wstał. Wyciągnął z kieszeni spodni małe pudełko i mocno je ściskając, uśmiechnął się.
-Trzymaj.
Wcisnął byłemu chłopakowi sygnet i skierował się do zamku.
-Co? Harry, ale.. Mówiłeś..
-Że z tobą byłoby mi dobrze. Ale ja kocham Draco. Wolę mieć z nim życie w ekstremalnych warunkach niż z tobą w luksusach.
Zniknął pomiędzy drzewami, a jego wargi rozszerzone były w uśmiechu.


Kolejne dni już nie były tak ponure. Harry spędzał czas z przyjaciółmi, chcąc dać trochę swobody Draco. Przesiadywał w pokoju życzeń sam, ale najczęściej był z Hermioną na błoniach. Tak właśnie wyglądał ten czwartek.
Potter leżał na plecach, chłonąc ostatnie promienie słoneczne tego dnia. Hermiona czytała jakąś wielką księgę z biblioteki.
Chłopiec w pewnym momencie się zaśmiał.
-Niewiarygodne, prawda? Jeszcze niedawno byłem u wujostwa.. Mieszkałem w komórce pod schodami.. Masakra-zachichotał.
-Jesteś czarodziejem, Harry.
-Ja? Nie.. Pani się pomyliła.. Jestem Harry.. Tylko Harry- oboje zaśmiali się głośno.
-Jaki ty jesteś głupi..
-Owszem, jestem. A wiesz co jest dobre? Nie tylko jestem głupi.. Również jestem z tego dumny!
Hermiona zachichotała. Uwielbiała, kiedy Harry był taki.. wesoły.. pełen energii i chęci do życia.. taki uśmiechnięty..

Syknąłem, łapiąc się za czoło. Dzień rozpłynął się. Leżałem teraz w jakimś ciemnym miejscu... Nie, to była nicość. Wstałem i rozejrzałem się. Czarno. Wszędzie było czarno. W oddali połyskiwało coś. Podszedłem tam, widząc stare, zniszczone lustro.
Ain Eingarp? O co tu chodzi?
Niepewnie zbliżyłem się. Spojrzałem na złotą ramę, zdobioną napisem: „AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO
nie rozumiem tego...
I nagle już nie było to zwierciadło, które widziałem na pierwszym roku. A przynajmniej tak mi się wydawało, że to nie jest to samo. Bo kiedy spojrzałem w swoje odbicie zobaczyłem Voldemorta, nie siebie.
Krzyknąłem, upadając.

Przerażony patrzył przed siebie, kiedy do niego dotarło, że to się nie działo naprawdę.. Ale to było dziwne. Takie inne.. Bał się. Bał się, że to prawda.
W końcu tyle ich łączyło..


Następne dni były długie. Za długie, jak na koniec kwietnia. Chłopiec był przerażony ostatnią wizją. Stał się cichy i spięty. Mniej ufał ludziom i częściej zamykał się sam w pokoju życzeń. Uciekał od wszystkiego, ale nie mógł od siebie. Codziennie przyłapywał się na tym, że widzi coraz więcej podobieństw między sobą, a Tomem. I Voldemortem.


Draco miał dość tych samotnych dni. Już pierwszego wiedział, że wybaczy gryfonowi. Kochał go tak mocno, że nie wyobrażał sobie tego nie zrobić. Z resztą, to było tak dawno.. W życiu jeszcze ich spotka tyle złego.. Zdążą się nacierpieć. Teraz niech się cieszą.
Pierwszego maja spotkał się z ukochanym na wieży astronomicznej.

Koc leżał rozłożony niedaleko nich. Oni stali oparci o barierkę, patrząc w niebo, w piękne czarne niebo. Gwiazdy świeciły mocno, tak mocno, jak jeszcze nigdy. Księżyc był niewiarygodnie blisko nich, jak na wyciągnięcie dłoni.
Harry spojrzał na ukochanego i wtulił się w jego tors. Uśmiechnął się lekko i powrócił wzrokiem na ciemny aksamit. Poczuł, jak Draco się porusza i już po chwili nie stał za nim. Zmaterializował się za to przed nim, wyciągając dłoń, jakby go o coś prosił. Jakby czekał.
-Zatańczmy.
Zaskoczony brunet wpatrzył się w jego oczy. Wyrażały smutek, niepewność, ale i miłość. Uśmiechnął się, łapiąc jego dłoń.
Arystokrata objął wybrańca w talii, a ten zarzucił ręce na jego kark. Kołysali się bez muzyki, zapatrzeni w siebie. Mieli dla siebie kilka chwil, kilka cudownych chwil, których nic nie mogło zburzyć.
Tańczyli, a jedynym tego świadkiem była noc.
Tańczyli bez muzyki, bo wystarczyła im wzajemna obecność.
Tańczyli, bez słów wyrażając swoje uczucia.
Draco nachylił się i złączył ich usta w czułym, delikatnym pocałunku. Przenieśli się na koc, a romantyczna chwila towarzyszyła im, nawet na chwilę nie będąc przerwana. Kochali się czule i namiętnie i znów..
Jedynym świadkiem była noc.
~*~

Zielony strumień światła rozświetlił bezgwiezdną noc, a ciało upadło z głuchym łoskotem na zimny marmur. Szloch opuścił gardła, a wiatr zawiał, złowrogo się śmiejąc.
/wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz