piątek, 2 września 2016

Rozdział 33

  XXXIII
Harry powoli uchylił powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jak przez mgłę pamiętał, co się stało poprzedniego wieczora. Nie był w swoim dormitorium, ale wiedział, gdzie się znajduje. Na całe szczęście to tylko pokój życzeń...
Kiedy jego wzrok zatrzymał się na roztrzepanych na jego piersi blond włosach. Westchnął cicho, odgarniając zbłąkane kosmyki z czoła arystokraty. Na stoliczku obok łóżka dostrzegł butelkę wina, które wczoraj pili; bardzo wolno i niewyraźnie przypominał sobie, co się wydarzyło nocą. W pełni odzyskał świadomość po kilku minutach, a jego policzki zaróżowiły się lekko. Patrzył na ukochanego, na którego wciąż był wściekły i czuł, że chciałby się tak budzić zawsze. Mimo całej złości, którą odczuwał, kochał tego arystokratycznego dupka; kochał bardzo silnie, wręcz niemożliwie mocno; kochał bo był szczęśliwy, cholernie szczęśliwy; kochał i nie zamierzał przestać. Jednak nigdy by się do tego nie przyznał.
Draco poruszył się niespokojnie i zmarszczył brwi; najwidoczniej miał zły sen.
-Zależy mi na tobie, ale wspólna noc nie znaczy, że ci wybaczyłem-szepnął cicho, nie chcąc go zbudzić. Ułożył głowę z powrotem na poduszkach i przymknął powieki. W pewnym momencie dotarło do niego, że jeszcze nie ma weekendu, co oznacza, że właśnie zaspali na lekcje. Sięgnął po swoją różdżkę i przywołał do siebie ubrania. Machnął nią jeszcze raz, sprawdzając plan zajęć. Przeklął głośno pod nosem.
Wyrwany ze słodkiego snu Draco uniósł się na oczach i spojrzał w zielone tęczówki ukochanego. Przetarł wierzchem dłoni zmęczone oczy i uśmiechnął się leniwie, patrząc na zirytowanego bruneta.
-Dzień dobry-mruknął wciąż zaspany- coś się stało?
-Owszem, Malfoy. Zaspaliśmy na lekcje z Hagridem. A tak poza tym to jestem na ciebie nadal wściekły, nie wybaczyłem ci, no i czuję się jakoś niekomfortowo. Złaź ze mnie- zrzucił z siebie chłopaka i powoli wstał z łóżka, krzywiąc się z bólu w dolnych partiach ciała- MALFOY!
Blondyn nie mógł powstrzymać chichotu. Gryfon prychnął i szybko wciągnął na siebie spodnie i sweter. Nie wiedział, gdzie jest jego szata, więc postanowił, że poszuka jej później. Chciał jak najszybciej znaleźć się na błoniach. Zarzucił torbę na ramię.
-Może być poczekał?
Wybraniec wystawił w górę środkowy palec, kierując się do drzwi. Zatrzymał się jednak przed nimi, szukając swojej różdżki. Warknął pod nosem, kiedy zobaczył Draco z jego szatą i różdżką. Uśmiechnął się lekko odbierając rzeczy. Przeciągnął materiał przez głowę i szybko wybiegł z pokoju życzeń, a Malfoy deptał mu po piętach.

Hagrid był zdezorientowany kolejną nieobecnością Harry'ego na zajęciach. Martwił się o dzieciaka, bo cholibka, to wybraniec!
Ślizgoni zauważyli nieobecność Draco i łącząc fakty stworzyli swoją wersję zdarzeń, nie wiedząc nawet jak bardzo zgodna jest z prawdą. No ale skąd mieli wiedzieć?
Hermiona również była zaniepokojona. Harry podobno nie wrócił na noc do dormitorium i chociaż widziała jak szedł z Malfoyem to dalej się martwiła. Oczywiście, domyślała się co robił i dlaczego nie wrócił, ale nadal miała złe przeczucia. Nie zwracała uwagi na Hagrida ani na chichoczących uczniów Slytherinu. W tym momencie miała gdzieś nawet naukę. Nie miała pojęcia gdzie jest jej przyjaciel. Oceny nie są najważniejsze. Harry'ego nie było u Hagrida.
Gajowy był strasznie rozkojarzony. Potter znowu się od niego oddalał i nie rozumiał dlaczego. Przecież zawsze mógł na niego liczyć, znali się nie od dzisiaj. Kiedyś myślał, że wie o chłopcu wszystko, teraz nie był pewien czy w ogóle go zna.
Dostrzegł cień na skraju zakazanego lasu, ale miał teraz lekcje i nie mógł zobaczyć co lub kto się tam czai.

Niedługo później Harry dobiegał do chatki Hagrida, a Draco tuż za nim. Zdyszani wpadli między uczniów, ściągając na siebie uwagę. Ślizgon warknął, żeby się nie gapili, a Potter potarł niezręcznie kark, wtapiając się pomiędzy gryfonów. Nie wiedział, co się właściwie dzieje, ale zostało niewiele lekcji i tak. Zauważył Cedrika i warcząc pod nosem, cicho się oddalił; zniknął w zakazanym lesie.
Theodore zauważył, że jego przyjaciel znika za ścianą lasu. Postanowił pójść za nim. Nie mógł pozwolić mu iść samemu do Cedrika; kto wie jak to by się skończyło?

Cedrik zamachnął się i rzucił kamieniem, który wpadł do wody. Klął pod nosem. Był zły na Malfoya. Na pierwszy rzut oka widać było, że zaliczył Harry'ego. Na jego twarzy malował się wyraz triumfu, a u wybrańca można było dostrzec oznaki bólu na twarzy. Cedrik pamiętał, że niecałe trzy lata temu starał się być jak najdelikatniejszy dla chłopaka. Nigdy nie chciał sprawić mu bólu, ale Malfoy wydawać by się mogło, że pieprzy wszystko co się rusza. Może nawet nie tylko. Poczuł dłoń na ramieniu i odwrócił się, patrząc prosto na swojego byłego.
-Co ty tu robisz? Harry, masz zajęcia.
-Nie było mnie na ponad połowie, daj spokój.
Dawny puchon westchnął cicho i zgarnął gryfona do uścisku. Nieco zaskoczony Potter z wahaniem przysunął się bliżej, a głowa automatycznie znalazła swoje miejsce w zagłębieniu pomiędzy szyją a ramieniem.
-Harry, tęsknię za tobą..
Ale nim wybraniec mógł odpowiedzieć, przy jeziorze pojawił się Nott. Cedrik warknął cicho, odsuwając się od chłopaka. Uśmiechnął się nikle do byłego kochanka i zniknął w gęstwinie drzew, zostawiając dwójkę chłopców samych. Pomiędzy nimi pierwszy raz zapanowała nieprzyjemna, niezręczna cisza.

Malfoy nigdzie nie zauważył swojego ukochanego. Przestraszył się, że poszedł do Diggory'ego sam, ale kiedy się zorientował, że Notta również nie ma, uspokoił się nieco. Westchnął jednak trochę zirytowana i powrócił do lekcji. Właściwie nie rozmawiali zbyt wiele ostatniej nocy, a rano Harry wykrzyczał, że mu nie wybaczył.
-Naprawdę nie wiem czego się spodziewałem? Że go przelecę i mi wybaczy?-prychnął pod nosem. Po chwili usłyszał odgłos łamiącej się różdżki. Odwrócił się i zauważył rudego przyjaciela swojego jeszcze chłopaka. Jego różdżka była w dwóch częściach, a twarz wykrzywiona w wściekłości-O kurwa.

Nott podszedł bliżej Harry'ego, stając naprzeciw niego. Postanowił powiedzieć mu. Nie mógł tego dłużej ukrywać.
-Musimy pogadać.
-Co jest?
-Zakochałem się.
-Świetnie! W kim?
Theo przełknął gulę rosnącą w gardle. Wiedział, że będzie ciężko.
-W tobie..

Draco poczuł jak piecze go policzek. Spojrzał na rozzłoszczoną Granger i złapał się za obolałe miejsce.
-Nie powinienem gadać, co myślę na głos.
Poczuł uderzenie z drugiej strony, mocniejsze od pierwszego. Westchnął.
-Należało mi się-mruknął.
Po chwili na jego twarzy wylądowała pięść Weasleya.
-Zdecydowanie mi się należało- jęknął, kiedy upadł.

A Hagrid nie zwrócił na nich nawet najmniejszej uwagi.

-Przepraszam.
Gryfon był zaskoczony.
-Za co?


XXXIII
-Przepraszam.
Gryfon był zaskoczony.
-Za co?
-Nie powinienem był.
-Nie masz wpływu na swoje uczucia.
-Mogłem się trochę ogarnąć, cokolwiek..
-Nie obwiniaj się.
-Zrozumiem, jeśli już nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić..
-Co ty pieprzysz!-Harry przybliżył się do przyjaciela. Ich nosy się stykały, stali zdecydowanie zbyt blisko siebie. Nott zamarł-Mogę.. Mogę coś sprawdzić?
Niepewny ślizgon skinął głową. Serce zabiło mu mocniej, kiedy głowa wybrańca zbliżyła się do niego. Wstrzymał oddech, a kiedy ich wargi się zetknęły, poczuł jak motyle szaleją mu w brzuchu. Oddał pocałunek stanowczo, acz delikatnie. Poczuł, jak Harry prosi o dostęp. Wpuścił go do środka. Ich języki splotły się w zaciętej walce o dominację. Potter złapał przyjaciela w pasie, przyciągając bliżej siebie, a Theo zarzucił ręce na kark gryfona, bawiąc się jego włosami. Żaden z nich nie chciał przerwać tego, co nastąpiło tak nagle.
Po chwili jednak musieli zaczerpnąć powietrza. Oderwali się od siebie niechętnie, po czym spojrzeli w swoje oczy.
Oczy Notta błyszczały i czaiło się pożądanie, a u Harry'ego nie można było dostrzec zupełnie nic. Był po prostu zdezorientowany. Wiedział jednak, że kochał Draco. Nie musiał nic mówić; Theo zrozumiał.
W ciszy wrócili do grupy, umawiając się jedynie na cowieczorne spotkanie. Było im trochę dziwnie, ale nie niezręcznie. Kiedy znaleźli się wśród reszty uczniów, zobaczyli Malfoya leżącego na trawie. Obaj nie potrafili powstrzymać głośnego śmiechu. Uczniowie spojrzeli na dwójkę rozbawionych chłopców, ale nie zareagowali. Hermiona zauważyła, że między nimi jest jakieś napięcie.
Harry wciąż chichocząc, podszedł do Draco. Wyciągnął dłoń w jego kierunku i pomógł mu wstać. Kiedy blondyn już otrzepał swój tyłek, zgromił ukochanego wzrokiem.
-Mogę wiedzieć, czemu leżałeś na trawie?
-Oh, musiałem sobie odpocząć, wiesz?-sarknął arystokrata. Harry uniósł wysoko brwi.
-To musiałeś mocno przywalić nosem, skoro aż krew poleciała..
-To akurat moja wina.
Brunet spojrzał na Rona zdziwiony. Potem dostał ataku śmiechu. Arystokrata wściekł się i odwrócił tyłem do swojego chłopaka.
Zajęcia dobiegły końca, a gryfon odszedł z przyjaciółmi. Draco wiedział, że Harry wciąż jest na niego zły. Nie wiedział tylko co ma z tym zrobić...
Ruszył za trójką gryfonów na obiad, a myśli krzyczały, że ma się ogarnąć. Chłopcy nie mieli kontaktu przez ostatnie kilka dni, no może poza tą jedną nocą. To było naprawdę denerwujące i Draco wciąż obawiał się najgorszego. Nie wiedział nawet kiedy znalazł się w zamku. Jego rozmyślania przerwał krzyk.

Uczniowie spożywający posiłek spojrzeli na Pottera. Chłopak był cały spocony i czerwony, przechodził w purpurę. Jego ciało drżało i oddychał ciężko. Wołali go, ale nikt nie mógł dotrzeć. Parę osób przepchnęło się przez tłum uczniów do złotego chłopca. Nauczyciele próbowali go ocucić, ale Harry był w innym świecie.

I nagle już nie byłem w wielkiej sali. Przede mną nie było ustawionych stołów. Nade mną brakowało magicznego sklepienia, zamiast którego był zwykły czarny sufit. Byłem cały spocony i było mi cholernie ciepło. Czułem się dziwnie. W powietrzu unosił się straszny smród. Był to odór rozkładających się ciał. Poczułem, jak robi mi się nie dobrze. Chciałem jak najszybciej uciec, ale nie wiedziałem dokąd..
Stałem na ciemnym korytarzu. Obok mnie była jedna para drzwi, a na końcu korytarza druga. Spróbowałem najpierw wejść przez bliższą płytę. Szarpnąłem za klamkę. W pomieszczeniu było ciemno, a śmierdziało jeszcze bardziej. Chciałem sięgnąć po różdżkę, ale jej nie miałem. Nie wiem gdzie była. Zaryzykowałem i wszedłem do środka, potykając się o coś. Syknąłem, w ostatniej chwili łapiąc się ściany i przypadkiem zapalając światło. Krzyk uwiązł mi w gardle, kiedy zobaczyłem stos ciał. Martwych, gnijących ciał. Spojrzałem w dół i dostrzegłem.. rękę mojego ojca chrzestnego. To o nią się potknąłem. Czułem jak zbiera mi się na wymioty. Wybiegłem z pokoju, zatrzaskując drzwi. GDZIE JA JESTEM?!
Bałem się iść dalej. Drzwi znajdujące się dalej ode mnie były uchylone, a kiedy powoli zbliżałem się tam, mogłem dostrzec strugę światła z zapalonej w pomieszczeniu lampy. Niepewnie, bojąc się kolejnego strasznego widoku, pchnąłem drzwi i wszedłem do izby. To co tam zobaczyłem, było gorsze od trupów. Zobaczyłem siebie, oddającego pokłon. Wzdrygnąłem się.
Do pomieszczenia wszedł Draco spokojnym krokiem. Podszedł do fotela i usiadł. Drugi ja, Harry zakrył usta dłonią, powstrzymując szloch. Postanowiłem wejść głębiej. Zaryzykowałem i obszedłem mebel, rozumiejąc, że oni mnie nie widzą. Spojrzałem w kierunku w którym patrzyła moja kopia. Na fotelu nie siedział Draco, tylko młody przystojny mężczyzna wraz z blondynem. Był to Riddle. Młody Riddle. Z moim chłopakiem na kolanach. Pokręciłem energicznie głową. NIE.
Ciszę w pomieszczeniu przerwał melodyjny głos:
-Harry Potterze. Podnieś głowę.
Patrzyłem na rozgrywającą się scenkę przed moimi oczami. Malfoy siedząc Tomowi na kolanach i obejmując jego szyję wpijał się w jego usta. Widziałem, jak szklą Harry'emu się oczy. Chciał coś powiedzieć, ale go uciszono. Obserwowałem to z przerażeniem.
Marvolo głaskał plecy mojego chłopaka, a Harry klęczał i czekał w milczeniu. Po jego policzkach płynęły łzy
-Podejmij decyzję.
Ciało mojego sobowtóra się spięło. Skinął głową, a na twarzy młodzieńców pojawiły się uśmiechy.
-Świetnie.
Ponownie się pocałowali, a po policzkach mojej kopii popłynęły łzy. Z resztą nie tylko kopii. Odwróciłem się, skierowałem do drzwi i szarpnąłem klamkę. Wybiegłem z pomieszczenia, słysząc nawoływanie:
-Harry.. Harry.. Harry.. POTTER, DO CHOLERY OCKNIJ SIĘ!

Harry otworzył oczy. Zobaczył pochylające się nad nim osoby i sklepienie w wielkiej sali. To była..
Draco klęczał przed nim przerażony i razem z nim poderwał się na równe nogi. Spojrzał po znajomych, a na policzkach czuł mokre ślady po łzach. Szybko przetarł twarz dłońmi. Czuł się źle, choć wiedział, że to co.. zobaczył to była tylko wyobraźnia Voldemorta, chcącego zniszczyć mu życie, ale to było tak.. realistyczne, że bolało. Bolało nawet w realnym świecie, wśród znajomych. Wiedział, że to było kłamstwo, ale jednak był zdenerwowany. Zwykły obraz nieprawdy a jak wiele może zniszczyć.
Jego wzrok zatrzymał się na Malfoyu. Podszedł do niego i złapał za krawat, przyciągając bardzo blisko do siebie. Zajrzał w jego oczy, ale zobaczył strach i wahanie. Prychnął i odepchnął chłopaka. Patrząc w jego oczy mocno go spoliczkował.
Odwrócił się i uciekł z wielkiej sali, a po jego twarzy spływały nowe łzy.
-Harry! Co tym razem zrobiłem?!
Wybraniec zignorował krzyk chłopaka i wpadł na schody. Było mu duszno, słabo i niedobrze. Musiał się przytrzymać ściany, aby nie upaść. Nagle poczuł pulsujący ból głowy. Krzyknął, dalej idąc przed siebie.
To Cię czeka, jeśli odmówisz..”
Zignorował szyderczy głos i szedł dalej, mimo że był coraz słabszy.
Zastanów się. Nie musisz wcale go tracić..”
Dalej uparcie szedł przed siebie.
Harry Potterze, podejmij decyzję.”
Gryfon zatrzymał się, opierając się o mur.
Harry, przecież to nie musi stać się rzeczywistością.”
Złoty Chłopiec złapał się za skroń, która coraz mocniej pulsowała. Nie zapamiętał nic więcej. Osunął się po płaskiej powierzchni, tracąc przytomność.
\W.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz