sobota, 17 września 2016

Rozdział 35

Ktoś to jeszcze czyta?
Jest sens dalej pisać?
...
*Odpowiedziała cisza*
Za dobrze was znam. Nie zostawicie komentarza..
  XXXV
Nott przysiadł na skraju zakazanego lasu i spojrzał w bezgwiezdne, czarne niebo. Harry wyszedł ze szpitala dwie godziny wcześniej i teraz jest z Draco w dormitorium. Theo nawet nie chciał wiedzieć, co oni tam robią, choć po odgłosach, jakie dochodziły z sypialni, mógł się domyślać. Ale przecież byli parą, więc Nott nie powinien się wtrącać. Mimo że to on chciałby być na miejscu Malfoya.
Nie mógł uwieść Pottera. Nie chciał nawet wierzyć, że dyrektor wpadł na tak głupi pomysł. Jednak nie mógł oprzeć się myślom, że gdyby jednak mu się udało go.. zdobyć, to on by był teraz Harrym, a nie Malfoy. To jego by całował. Czy byłby szczęśliwy? Nie. Bo nie mógłby żyć ze świadomością, że zagrał jego uczuciami. Poza tym.. Potter by mu tego nie wybaczył. Westchnął cicho, rzucając kamieniem.
Za kilka dni walentynki. I bal organizowany z ich okazji. To pierwsza taka uroczystość od trzech lat. Kiedy Cedrik „zginął” już nie organizowali takich imprez. Fajnie, że znowu to wraca, jednak.. walentynki? Przecież to bezsensowne święto. Robią z tego nie wiadomo jakie wydarzenie, a połowa Hogwartu nie ma z kim iść, a może tylko ja? Kogo niby mógłbym zaprosić? Harry pójdzie z Draco, to oczywiste. Prychnął. Hermiona z Weasleyem, Pans z Blaisem. Nie zdziwiłbym się, gdyby Ginny poszła z Nevillem, choć on może iść z Luną. Hm.. Cho odpada, nie jestem w stanie jej nawet polubić, więc na dobrą sprawę została zaledwie Gin i .. Nie. Nie, to zły pomysł.
Chłopak potrząsnął głową i spojrzał na niebo, z którego zaczęły spadać płatki śniegu. Było ciemno i zimno, a on wciąż czekał na tego cholernego gryfona, który właśnie pieprzył się z Draco, a którego tak strasznie kochał. Nie chciał go stracić, nie przeżyłby bez gryfona minuty. Skierował kroki do zamku, musiał się trochę ogrzać. Zatrzymał się przed uszkodzoną zbroją. Przypomniało mu się ich pierwsze spotkanie. Zachichotał.
Szedłem szybkim krokiem, nie patrzyłem pod nogi. Spieszyłem się na zajęcia, na które i tak nie opłacało mi się iść. Malfoy i tak by mnie zabił i tak. Był wściekły. Z resztą nauczyciele też będą źli, przecież za kilka miesięcy SUM-y. Cholera, te wróżbiarstwo jest za daleko! Warcząc pod nosem, popychałem młodszych, bo szlag! Chciałem się dostać na wieżę, jak najszybciej. Nie obchodziło mnie zdrowie dzieciaków, choć nie byłem tak podły jak Malfoy czy reszta ślizgonów. Poczułem, że na kogoś wpadam. Kogoś wyższego ode mnie.
-KURWA!- warknąłem głośno, upadając na posadzkę.
-Patrz, jak chodzisz, Nott!- syknął tak bardzo znienawidzony przez moich domowników głos. Gwałtownie podniosłem głowę o góry i spojrzałem na gryfona.
-Potter.
Przewrócił oczami.
-Wiem, jak mam na nazwisko, nie musisz mi tego uświadamiać-prychnął. Uśmiechnąłem się kącikiem ust. To było dziwne. Nie wiedziałem, co powiedzieć, nie miałem riposty! To było takie.. inne. Draco by mnie zabił. I może właśnie fakt, że zapomniałem języka w gębie, brunet postanowił mi.. pomóc?
Zobaczyłem dłoń wyciągniętą w moim kierunku. Popatrzyłem na nią chwilę i z wahaniem ją złapałem, stając na równych nogach. W końcu to złoty chłopiec, który od zawsze nas nienawidził.. Spojrzałem w oczy wybrańca w szoku. Zamiast doszukać się jakieś odpowiedzi, utonąłem w zieleni oczu. Miał śliczne, avadowe tęczówki, które od razu polubiłem. Stałem i jak zahipnotyzowany patrzyłem w jego oczu, dopóki nie usłyszałem chichotu. Otrząsnąłem się się z transu, rumieniąc się. Chłopak potrząsnął głową w rozbawieniu i chciał odejść, ale załapałem go za łokieć. Spojrzał na mnie zainteresowany, ale i rozdrażniony. Uśmiechnąłem się lekko, zaskakując go, nim się odezwałem:
-Nie jestem taki, jak oni, Potter.
W jego oczach błysnęło ponownie rozbawienie wymieszane z niedowierzaniem. Uśmiechnął się pod nosem, odwrócił i nic nie mówiąc, odszedł. Stałem tam jeszcze chwilę, patrząc jak się oddala. Usłyszałem dzwonek i spoglądając na zegarek, zorientowałem się, że właśnie skończyło się wróżbiarstwo, na którym miałem być. Świetnie, Nott. Masz przejebane.
-Ale warto było..-szepnąłem pod nosem, wracając do lochów.
Zachichotał, tęskniąc za ukrywaniem się. Po co my się ujawnialiśmy?
Nott poczuł dłoń na ramieniu. Spojrzał w górę i uśmiechnął się szeroko. Harry odwzajemnił uśmiech. Theo zauważył Draco za plecami. Podał mu rękę, a potem razem z gryfonem wyszli z zamku, kierując się w stronę wioski. Spojrzał na profil przyjaciela i widząc szczęście wymalowane na twarzy, wiedział, że podjął dobrą decyzję.
A Malfoy cały czas ich obserwował.

Dumbledore siedział przy biurku w swoim gabinecie. Bardzo chciał coś zrobić z dwójką chłopców, którzy żyją w zgubnej świadomości, że są w sobie zakochani, ale nie wiedział co. Mógłby spróbować ich rozdzielić, ale wątpił, żeby mu się to udało. Z resztą, nie wiedział, jak się za to zabrać, żeby nie podpaść nikomu. Czuł złość na wybrańca, że ten go nie słucha. Złoty chłopiec coraz częściej łamał zasady, sprzeciwiał się i wulgarnie odnosił w stosunku do nauczycieli. W wakacje uciekał z domu wujostwa, a wszelkie prośby i groźby na niego nie działały. Martwił się o chłopca, chciał dla niego jak najlepiej. Ale nie mógł znieść takiej niesubordynacji. Zwłaszcza, że od kiedy wrócił ten zapchlony ojciec chrzestny chłopaka, on stał się jeszcze gorszy. Black miał, według dyrektora, jeszcze gorszy wpływ na niego niż Malfoy. Starzec nie mógł nic poradzić na to, że Harry się oddalał. Czuł też, że już niedługo jego kłamstwa wyjdą na jaw, a chłopiec całkiem wyrwie się spod kontroli. Wiedział, że jest na przegranej pozycji. Potter już nie był jego marionetką.

Harry i Nott wyszli z pubu lekko podpici. Skierowali swoje kroki w stronę zamku, śmiejąc się z jakiejś głupoty. Na dworze było już ciemno, a mroźne, zimowe powietrze dawało popalić. Szli, przepychając się i żartując, dopóki przed ich oczami nie pojawiło się pięć zakapturzonych postaci. Śmierciożercy. Zatarasowali drogę, nie pozwalając chłopcom wrócić do Hogwartu. Jeden z nich podniósł maskę, odsłaniając twarz, a za nim zrobiła to pozostała czwórka. Harry przyjrzał się tym twarzom, rozpoznając Rookwooda, Avery'ego, Lestrangów, a wśród nich, na czele stał Lucjusz Malfoy. Świetnie! Spotkanie z przyszłym teściem, kiedy jestem podchmielony. Cudownie..
-Pan Potter.. Cóż za..spotkanie.
-Dobry wieczór, panie Malfoy- powiedział Harry, siląc się na grzeczny ton.
-Cóż za.. elokwencja, Potter. Chodzisz z moim synem, a za jego plecami upijasz się z.. jego przyjacielem.. Zawsze wiedziałem, że jesteś łatwy, ale żeby aż tak?
W Harrym się zagotowało. Prychnął głośno i spróbował wyminąć mężczyznę, jednak ten zablokował jego ruch. Nie patrzył na niego, ale na Theo, którego mordował wzrokiem. Zmrużył oczy i spojrzał ponownie na Pottera. Harry właśnie dostrzegł czarne loki Bellatrix. Szarpnął się i podszedł do niej, nie zwracając uwagi na przestraszonego tym czynem Notta. Kobieta uśmiechnęła się drwiąco, zaciskając długie palce na różdżce.
-Zdajesz sobie sprawę, że twój kuzynek nie zmarł, jakbyś tego chciała?-uśmiech spełzł jej z twarzy- Żyje i ma się świetnie! Wczoraj grałem z nim w Szachy Czarodziejów, oczywiście przegrał. Mówił o tobie, jak się cieszy, że ma tak wspaniałą kuzynkę. Chcesz mu coś przekazać? Na pewno się ucieszy!
Kobieta warknęła gardłowo i gdyby nie jej mąż, udusiłaby Harry'ego gołymi rękoma. Była wściekła, a na ustach Pottera igrał kpiący uśmieszek, kiedy zobaczył, jak łatwo wytrącić ją z równowagi.
-Bello, nie przystoi rzucać się na nieletniego czarodzieja- powiedział chłodno Lucjusz, choć na jego twarzy również górowała złość.
-Możecie nas wypuścić? Spieszymy się do zamku, chyba nie chce pan, żeby Draco się martwił?
-Nie zabiorę dużo czasu, Potter..
-Swoją drogą, jest bardzo dobry w łóżku- rzucił luźno Harry, wiedząc że wkurzy to Malfoya.
-Jak śmiesz.. Avada..
-Crucio!
Mężczyzna upadł, jęcząc głośno. Nott spojrzał zaskoczony na swojego przyjaciela, ale wybraniec nie mógł tego wyjaśnić, bo on sam.. on nie wiedział.. on.. nie chciałem.
Nim zdążył jakkolwiek zareagować na swój czyn, blondyn pozbierał się z ziemi i wściekły rzucił to samo zaklęcie na chłopca. Na szczęście, Potter w porę zareagował silnym:
-Protego!
Nie pozwolił się złamać. Trójka śmierciożerców atakowała jego, a dwóch pozostałych Notta. Parę razy nie udało mu się odeprzeć ataku i oberwał mocnym cruciatusem, ale nie mógł się poddać. Pozbierał się na równe nogi i zerknął na otaczających go oprawców. Przekalkulował swoje szanse i korzystając z nieuwagi wpatrujących się w niego śmierciożerców, skierował różdżkę na Malfoya.
-Drętwota!
Mężczyzna potknął się, ale zachował równowagę. Nakazał pozostałym śmierciożercom się odsunąć i sam stoczył pojedynek z gryfonem. Kiedy chłopiec oberwał silnym zaklęciem upadł, a różdżka wypadła mu z dłoni. Lucjusz stanął nad nim, kładąc stopę na jego brzuchu i wbijając niewielki obcas buta boleśnie w jego klatkę piersiową. Nott wciąż walczył z Rookwoodem, a reszta z ciekawością patrzyła na leżącego, bezbronnego dzieciaka. Blondyn nachylił się nad uchem Harry'ego i owiał je ciepłym powietrzem.
-Zostaw mojego syna w spokoju, Potter.
Harry warknął gardłowo i niezauważalnie sięgnął po różdżkę.
-Dobrze ci radzę. Nie zabiję cię, zostawię tą przyjemność Czarnemu Panu, ale możesz się z nim zobaczyć już dzisiaj. Zostaw. Mojego. Syna- powtórzył, a jad w jego głosie przeraziłby niejednego. Ale nie Harry'ego. Wybraniec złapał swoją broń i wycelował ją prosto między oczy zaskoczonego Malfoya.
-Drętwota!
Mężczyzna pod wpływem zaklęcia odsunął się parę kroków, co wykorzystał złoty chłopiec, żeby się pozbierać.
-Expelliarmus!
Lucjusz zachwiał się ponownie, a jego różdżka upadła kilka metrów dalej. Popatrzył na chłopca z pogardą, kiedy ten wraz Nottem pozbawił różdżek pozostałych śmierciożerców. Harry spojrzał w oczy ojca Draco z mściwą satysfakcją.
-Jeśli będę chciał, to zerwę z Draco. Na razie jednak nie zamierzam rezygnować z przyjemności pieprzenia twojego syna- zignorował różdżkę wycelowaną w jego pierś- Będę się z nim spotykać tak długo, jak będę chciał. Petrificus Totalus!- spojrzał szybko na Theo, bezgłośnie przekazując informację i podszedł do Lucjusza z rozbawieniem w oczach- A ty nie będziesz mi rozkazywał. Drętwota!- zaśmiał się w jego twarz, głową wskazując leżących na ziemi pozostałych zwolenników Voldemorta- tacy z was śmierciożercy, jak ze mnie Voldemort- prychnął i łapiąc Theo za dłoń i biegnąc w stronę zamku.

Ginny podskoczyła, kiedy do pokoju wspólnego gryfonów wpadł zdyszany Harry, a zaraz za nim Nott. Byli cali czerwoni, spoceni i poturbowani.
-Co się stało?- podeszła do leżącego na podłodze przyjaciela, przykładając mu dłoń do czoła. Chłopiec odetchnął głęboko i podniósł się na równe nogi.
-Śmierciożercy zaatakowali nas w Hogsmeade.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i przeniosła wzrok na Notta.
-Nic wam nie jest?
-Nie. Spokojnie, Gin.
Rudowłosa przysunęła się i mocno przytuliła swojego przyjaciela. Zdawała sobie sprawę, że był przerażony. Chyba dopiero teraz, powoli, do niego docierało, że wojna lada dzień. A może ciągle nie?
Wtuliła się w przyjemne ciepło Pottera, słuchając bicia jego niespokojnego serca. Wciąż go kochała, choć z dnia na dzień, była to inna miłość.
Harry uspokoił się po kilku minutach i uśmiechnął się czule, głaszcząc dziewczynę po włosach.
-Ej, śliczna..?
Przyjaciółka zadarła głowę w górę i spojrzała w zielone oczy bruneta.
-Co powiesz na mecz jeden na jednego, mała?
Uśmiechnęła się szeroko i skinęła. Wyplątała się z objęć gryfona i pomknęli na górę, żeby zabrać miotły. A Nott wiernie im towarzyszył.

Draco zaszył się w bibliotecznym kącie przy stole, ucząc do zbliżającego się testu z transmutacji. Przed oczyma jednak ciągle miał słowa cholernego dropsa i fakt, że jego chłopak znajduje się w Hogsmeade z Nottem, przez co nie potrafił się skupić.
-Err, Malfoy?
Arystokrata podniósł głowę i spojrzał na osobę, która postanowiła mu przeszkodzić w pseudo nauce. Uśmiechnął się lekko.
-Coś się stało.
Dziewczyna pokręciła głową, wzdychając cicho. Zajęła miejsce naprzeciw chłopaka i złapała jego dłonie w swoje, zaskakując nie tylko jego.
-Słuchaj, bo.. Harry..
Arystokrata wyprostował się na krześle, marszcząc brwi w skupieniu.
-Co z nim?
-Uh, spokojnie. Nic mu nie jest, on tylko.. może być trochę spięty teraz. Ma.. Mamy.. coś ważnego do załatwienia i um.. musi.. wyjeżdżamy. Tylko na tydzień i w ogóle, ale ee
-Co?
Westchnęła głośno.
-Nie martw się o niego. Umie o siebie zadbać. Nic mu się nie stanie, będziemy tylko w Norze. Naprawdę. Znaczy on będzie. Z Ginny. My będziemy tak jakby.. obok? No nieważne. Po prostu nie martw się, okej? Wrócimy. Uznałam, ze powinieneś wiedzieć..
-Ee dzięki.. Gra.. um.. Hermiono.
Zaskoczona gryfonka uniosła brwi. Uśmiechnęła się szeroko i puściła dłonie arystokraty, wstając.
-Nie ma sprawy.. Draco.
Skierowała się do wyjścia, jednak zatrzymała się.
-Oh i Harry jest teraz na boisko z Theo i Ginny. Ron właśnie tam idzie, ja też się wybieram.. Dołączysz?
Malfoy uśmiechnął się i skinął. Pozbierał swoje podręczniki, ruszając za dziewczyną. Po chwili niezręcznej ciszy, podczas której Draco chował książki, wciągnęli się w rozmowę. Żadne z nich nie przypuszczało, że to drugie będzie dobrym towarzyszem.

Harry zaśmiał się, kierując swoją miotłę prosto na przyjaciela. Ron zachichotał i oddał atak. Lecieli tak, ścigając się i wygłupiając. Ginny zeszła chwilę wcześniej, wyraźnie już zmęczona i przysiadła obok Notta, absorbując się rozmową. Na boisku zostali jedynie chłopcy, którzy byli tak zajęci wygłupami, że nie zauważyli Draco i Hermiony, którzy przyszli ich obserwować. Harry rzucił propozycję jeszcze jednej rundy i jutrzejszego treningu, żeby się przygotować do meczu w sobotę. Ron przytaknął i zrobili jeszcze jedno okrążenie, by po chwili podlecieć do Theodora i Gin.
-Do zobaczenia za chwilę?
Rudowłosa przytaknęła i dosiadając miotły, pofrunęła w stronę szatni razem z chłopakami. Harry znowu został sam z Ronem. Z dziwnie zachowującym się Ronem.
/wyimaginowana

1 komentarz:

  1. Niedawno Cię odkryłam i czytam.Nie poddawaj się,chociaż rozumiem Twoją frustrację, dlatego się ujawniłam ,przepraszam,że mój komentarz nie wniósł nic konstruktywnego .Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń