czwartek, 22 września 2016

Rozdział 36

Halo!
Przybywam z kolejnymi przygodami chłopców. 
Postanowiłam, że teraz rozdziały będą częściej ( myślę, że co 2-3 dni),
ponieważ chcę skończyć to opowiadanie przed grudniem
na rzecz [prawdopodobnie] drugiego sezonu c:
Kocham miśki (:
enjoy, x
----
  XXXVI
Draco i Hermiona ruszyli do zamku, chcąc jeszcze zanieść rzeczy do dormitoriów. Po drodze rozmawiali wesoło. Malfoy był jednak strasznie zamyślony. Zauważył dziwne zachowanie Rona na boisku i Notta wpatrującego się w Harry'ego, jak w obrazek. Hermiona dostrzegła, że Draco przygasł.
-Coś się stało?
-Co? Nie, nie- uśmiechnął się słabo, ale nie przekonało to gryfonki. Uniosła jedna brew i czekała na wyjaśnienia- Martwi mnie ta cała sytuacja z cholernym dyrektorem- westchnął chłopak.
-Theo przecież odmówił..
-Tak, ale wciąż się obawiam, że jednak spróbuje się do niego dobierać i Harry go wybierze, bo.. No wiesz, czemu miałby być ze śmierciożercą?- głos arystokraty zadrżał na końcu.
-Nie mów tak. Jesteś wspaniałym chłopakiem, Draco. Harry cię kocha, mimo że tego nie okazuje. Naprawdę nie przejmuj się tym wszystkim. Nieważne co masz na przedramieniu, ważne co masz w sercu- uśmiechnęła się, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-Poza tym Weasley się jakoś.. Nie wiem.. Zachowywał inaczej niż zwykle.
-Tak, też to zauważyłam. Od kilku dni jest jakiś taki.. inny.
Weszli do zamku i każde skierowało się w swoją stronę, ze swoimi myślami. Granger zapragnęła dowiedzieć się prawdy o wydarzeniach tamtego dnia.

Brunet szybko wyskoczył z ubrań i wrzucił je do szafki. Zabrał z niej czysty ręcznik i szaty szkolne, kierując się pod prysznic. Odkręcił kurek zimnej wody i wszedł pod orzeźwiający strumień. Chłodne krople powoli spływały po jego ciele przyjemnie łagodząc rozgrzane i obolałe mięśnie.
-Ej, Harry..
Ron przerwał w połowie zdania, wpadając gwałtownie do środka. Zatrzymał się zszokowany i patrzył na przyjaciela wielkimi oczami, w których tańczyły niebezpieczne iskierki. Harry uchylił powieki i spojrzał na przyjaciela wyczekująco.
-No?
-Ja.. Um.. No bo.. eee
Harry uniósł brew rozbawiony, postarał się jednak nie roześmiać.
-Ronaldzie raczysz się wysłowić? Chciałbym się umyć-Potter nie mógł się powstrzymać od złośliwego komentarza, wprowadzającego przyjaciela w zażenowanie.
-Ee.. Nie wiedziałem, że bierzesz prysznic.. Ja chciałem tylko dopytać o ten trening jutrzejszy..- Ron zaczerwienił się bardzo i spuścił wzrok na swoje stopy.
-Później dam znać. Jeszcze coś?- Weasley spojrzał na kumpla.
-Ja.. Merlinie, Harry, ćwiczyłeś?
Harry był zaskoczony tym pytaniem. Poczuł się nieswojo, kiedy zauważył, że wzrok Rona wędruje po jego sylwetce od góry do dołu, zatrzymując się na dolnych partiach ciała chłopaka. To było dziwne, naprawdę, bo.. Ej, Harry stał przed swoim najlepszym przyjacielem całkiem nagi! I mokry..
-No.. Trochę tak..
-Trochę?! Harry, masz świetne ciało! Idealnie wyrzeźbione, widać doskonale zarys mięśni! Nie mów, że trochę, pamiętam przecież jak wyglądałeś w wakacje!
-Ron, od wakacji sporo się zmieniło, okej? Dzięki za.. ee komplement, ale pozwól, że się umyję.
Rudzielec przytaknął i mrucząc do siebie (Trochę, pff. Jasne. Sporo ćwiczył. Strasznie wyprzystojniał. I nie wiedziałem, że ma takiego dużego..) opuścił szatnię. Wybraniec potarł niezręcznie kark i odetchnął głęboko.
Co się właściwie teraz stało?
Szybko się umył i mimo zimnej, wręcz lodowatej wody, czuł się dalej strasznie rozgrzany. Było mu cholernie duszno i nieprzyjemnie. W głowie wciąż miał scenę pod prysznic i żadnym sposobem nie potrafił jej z siebie wyrzucić.
Ubrał się i dołączył do przyjaciela, czekającego na boisku. Uśmiechnął się, nadal nieco skrępowany i skierowali kroki w stronę zamku.
Kiedy byli na dziedzińcu, Ron zatrzymał Harry'ego, łapiąc go za rękę.
-Ja..
Zbliżył się. Ich nosy zetknęły się, a usta dzieliły milimetry. Brunet poczuł, jak jego serce zwiększa rytm. Stał sparaliżowany, nie wiedząc, co się właściwie dzieje. Był zszokowany całą sytuacją. Rudzielec przysunął się jeszcze bliżej i zamknął oczy. Złoty chłopiec, orientując się, co się dzieje, w ostatniej chwili odskoczył do tyłu. Weasley puścił jego rękę i zamrugał zdezorientowany.
-Co się stało? Harry, mieliśmy iść na kolację!
W jego oczach znowu pojawiły się wesołe iskierki, które gościły tam zawsze. Potter stał osłupiały. Czyżby Ron nie wiedział, co się właśnie stało?
Razem weszli do zamku, jednak humor Harry'ego diametralnie się różnił od Rona.

Draco siedział przy stole Slytherinu z głową opartą na dłoni. Kiedy był odnieść rzeczy, natknął się na Pansy i Blaise'a, którzy oglądali jakąś książkę. Zainteresowany podszedł do nich, od razu tego żałując. Krew odpłynęła mu z twarzy i zrobiło mu się słabo. To był album. Były w nim zdjęcia od początku piątej klasy. Fotografie przedstawiały Notta i Harry'ego. Samych lub w większej grupie. Pokazywały jak Harry całuje się z jakimś chłopakiem, albo z Ginny, kiedy jeszcze byli razem. Jedna odbitka przedstawiała Harry'ego i Notta w zakazanym lesie, kiedy całowali się i uśmiechali przy tym. Pod nim była data: 6 luty 1998.
Był to dzień, w którym się pogodzili. Rano pobiegli, spóźnieni, na zajęcia Hagrida, a potem Harry poszedł do zakazanego lasu z Nottem. Kiedy dowiedział się o pocałunku, był przekonany, że był on wcześniej.
Malfoy był smutny przez fotografię, którą zobaczył, jednak.. Nie analizował tego. Był przekonany, że Harry go kocha, więc nie zamierzał nic komplikować. Sam jeszcze całkiem niedawno go zdradził, więc..
Podniósł głowę, kiedy drzwi do wielkiej sali otworzyły się, a do środka wszedł Harry, który był wyraźnie zszokowany.

Kiedy wchodził do pomieszczenia, czuł się.. dziwnie. Zajął miejsce obok Hermiony, bo nie był w stanie usiąść obok Weasleya. Unikał wzroku swojego chłopaka, a kiedy zjadł (choć raczej pokopał w talerzu) wstał i opuścił wielką salę. Skierował się do dormitorium, jednak zatrzymał się na trzecim piętrze, opierając o ścianę. Zacisnął mocno powieki i odetchnął głęboko; zrobiło mu się słabo. Poczuł dłoń na ramieniu.
-Harry, co się stało?
Miękki głos przyjaciółki sprowadził go na ziemię. Otworzył oczy, patrząc na dwie dziewczyny stojące przed nim.
-Nie wiem.. Naprawdę, już nic nie wiem.
-Harry?
-Ron się dziwnie zachowywał, kiedy poszliście wszyscy.
-Dziwnie?
Zawahał się. W końcu rozmawiał z siostrą i dziewczyną przyjaciela. Nie był pewien, czy mówić prawdę, jednak kiedy spojrzał w ich oczy, stwierdził, że może, a nawet powinien im powiedzieć.
-No po prostu..
-Wiesz, że on ma czasem głupie pomysły. Pomyśl, jakich mamy braci.
-No tak.. Ale..
-Co zrobił?
-Władował mi się pod prysznic i zaczął mówić o moim ciele. Pod drzwiami wejściowymi próbował mnie pocałować, a potem zachowywał się, jak gdyby nigdy nic. To mnie przeraża. On się nigdy tak nie zachowywał. Ron ma sceptyczne podejście do mnie i Malfoya, w ogóle do homoseksualistów, a ta sytuacja była po prostu.. dziwna. To mnie przerasta, Ron się zachowuje, jakby chciał mnie zaliczyć!
-Co?
Harry spojrzał na swojego chłopaka zaskoczony.
-Cóż, to naprawdę nie tak jak myślisz, Draco.
Sceptycznie nastawiony wysłuchał wybrańca.

Kiedy już wszystko zostało wyjaśnione, poszli do biblioteki. Dziewczyny skierowały się do dormitorium, aby wcześniej położyć się spać. Chłopcy natomiast cicho skierowali się do najbardziej oddalonego od innych stolika i zabrali się za wypracowanie na eliksiry. Harry zostawił pergamin i odszedł w poszukiwaniu książki. Przeszukując regał, czuł jak oczy mu się zamykają. Robił się coraz bardziej senny, było mu coraz bardziej słabo.
Byłem w jakiejś komnacie. Wszystko płonęło. Stałem w dziwnym kręgu, kręgu ognia. Powoli ogień przecinały różne postacie. Po chwili koło tworzyli ludzie, a luki między nimi wypełniały ogniste języki. Słyszałem ich niewyraźne szepty, które po chwili zakłócił je okropny dźwięk, który miał przypominać śmiech. Rozglądnąłem się, ale nigdzie nikogo nie zauważyłem. Spojrzałem z powrotem przed siebie. Przez ogień przedarł się cień. Był naprzeciw mnie.
-Witaj, Harry Potterze! Znów się spotykamy.
-Znowu ty..
Śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Śmiech? Tego nie można było nazwać śmiechem.
-Harry Potterze, czy zdecydowałeś?
-Nigdy nie przejdę na twoją stronę!
-Jesteś pewien? Rozejrzyj się. Nie znasz tych ludzi?- spojrzałem na nich- Nie poznajesz przyjaciół?
Rozejrzałem się. Na prawo zobaczyłem rodzinę Weasleyów. Fred i George śmiali się w głos. Ron miał na sobie kpiący uśmiech. Arthur i Molly patrzyli na mnie, kręcąc głową. Na lewo rozciągała się moja rodzina. Mama i tata zachęcali, żebym dołączył. Ciotka i wuj byli wściekli, kiedy odmawiałem. Dudley błagał. Syriusz.. Syriusz przecząco kręcił głową, tak samo Lupin. Oni jedyni byli prawdziwi tutaj. Odwróciłem się, by zobaczyć Theo, Hermionę, Lunę i Neville'a. Śmiali się, jak bliźniacy. Blaise i Pansy rozciągali się po ich bokach. W ich oczach był żal.
-Jesteś gotów zaryzykować ich losem?
Przełknąłem gulę rosnącą w moim gardle.
-Nie przejdę na twoją..
Za Voldemortem nie mogłem nikogo dostrzec, lecz po chwili zza jego pleców wyłonił się Draco, stając po jego prawej stronie.
-A jego?
-Nie przejdę..
Nagle z ognia wyłonił się Cedrik, stając tuż przede mną.
-A pozwolisz mu ponownie zginąć?
Patrząc w oczy byłego kochanka dostrzegłem swoje własne odbicie. Wiedziałem, że prędzej czy później znowu go stracę, bo nie mogłem kochać ich obu, a jednak ciągle to robiłem. Raniłem jednego, będąc z drugim i odwrotnie. Nie mogłem tak żyć, musiałem dokonać wyboru.
-Nie..
Cofnąłem się powoli, ponownie rozglądając się po osobach stojących w kręgu.
-Pozwolisz, żeby im- Voldemort wykonał gest ręką w powietrzu- coś się stało?
Zacząłem szybciej oddychać. Traciłem grunt pod nogami. Patrzyłem na Cedrika, by po chwili spojrzeć na Draco. Skakałem po nich wzrokiem, nie wiedząc co zrobić.
-Nie uda ci się. Nie wierzę w to. To jest tylko moja wyobraźnia. Jedna wielka iluzja.
-Jesteś pewien?- skierował swoją różdżkę na Diggory'ego- Avada Kedavra!
Upadł, a ja zdusiłem w sobie krzyk.
-To się dzieje w mojej głowie.
-Ale ty jesteś naiwny, Potter..-pokręcił głową z szyderczym uśmiechem. Skierował przedmiot na inną osobę- Avada Kedavra!
-NIE!
Upadłem obok zimnego chłopaka z otwartymi oczami, wpatrzonymi w sufit. Chwyciłem jego dłoń i zaszlochałem głośno, kładąc głowę na jego piersi. Ludzie wkoło śmiali się. Wszyscy się śmiali.
-Dalej uważasz to za wymysł?
-Nienawidzę cię.
-Daję ci czas, Potter. Zastanów się dobrze. Więcej osób może się zgubić, a przecież nie chcemy kolejnych ofiar.
Rozpłynął się w powietrzu, a ja wciąż klęczałem przy ciele ukochanego. Moi przyjaciele i rodzina wciąż się śmiali. Szeptali. Krzyczeli.
-Nigdy nie będę po twojej stronie, pierdolony gadzie- syknąłem w puste miejsce przede mną. Pogłaskałem martwego Draco po głowie. Dokonałem wyboru, w momencie, w którym krzyknąłem.
A oni wciąż się śmiali. Szeptali. Krzyczeli. Wołali.
-Potter.. Potter.. POTTER!
Poczułem uderzenie na policzku. Spojrzałem zaskoczony w górę. Nade mną stał Snape.
-Miło, że wróciłeś, Potter.
Chłopak zamknął oczy, biorąc głęboki wdech, a łzy kumulowały się w jego oczach.
Nie ma mowy.
/wyimaginowana

1 komentarz:

  1. Ron też? Niesamowite... Czekam cierpliwie na kolejne rozdziały ;D

    OdpowiedzUsuń