sobota, 1 października 2016

Rozdział 39

Tym razem przeniesiemy do wspomnień.
enjoy,x
----
  XXXIX
Sobotniej nocy uczniowie zebrali się w wielkiej sali na balu walentynkowym. Większość osób przyszła ze swoją drugą połówką, jednak część pozostała bez pary. Między innymi Draco i można by powiedzieć Harry. Jakby nie patrzeć, Nott nie był jego chłopakiem. O godzinie dwudziestej pierwszej wszyscy stanęli pod sceną, gdzie do mikrofonu podszedł dyrektor.
-Moi drodzy!-powiedział radośnie i rozejrzał się po sali- Spotykamy się dzisiaj wszyscy razem na, jak wy to mówicie, imprezie! Ale nie byle jakiej. Postanowiliśmy zrobić bal właśnie dzisiaj, gdyż walentynki to powszechnie znane nam święto. To pierwsza taka uroczystość od kiedy trzy lata w czerwcu zginął Cedrik Diggory- powiedział ciszej Dumbledore, a w jego oczach pokazał się na moment smutek.
Jasne, zginął. Wmawiaj tak sobie, wredny manipulatorze.
-Szkoda, że nie wie, jaka jest prawda- szepnął cicho do siebie Harry.
-Nie będę wam dłużej przynudzał, bo i ja nie mam na to ochoty. Dzisiaj cisza nocna jest zdjęta, a zabawa trwa do rana! Wiem, że się cieszycie. Nie pozostało mi nic innego jak życzyć udanej imprezy!- uśmiechnął się szeroko, a uczniowie zachichotali, kiedy dyrektor schodził z podwyższenia.
Harry i Theo usiedli w kącie, śmiejąc się cicho. Niedaleko nich, oparty o ścianę stał Malfoy. Woodbridge kręcił się obok niego, co chwilę próbując wyciągnąć do tańca, jednak nie szło mu to najlepiej. W końcu Draco nie wytrzymał:
-ZOSTAW MNIE WRESZCIE W SPOKOJU! MAM CHŁOPAKA DO CHOLERY!
Zaskoczony Potter odwrócił głowę, spoglądając na blondyna. Stalowoszare tęczówki również spoczęły na nim; wyrażały ogromny ból i tęsknotę. Nim jednak wybraniec zdążył pomyśleć, Nott złapał jego dłoń i pociągnął na parkiet. Przelotnie zerknął na ukochanego, po czym ruszył z Theo.
-Właśnie widzę, jak „twój chłopak” świetnie się bawi z innym- odwarknął Krukon i wyszedł z pomieszczenia. Draco jęknął i osunął się po ścianie.
Harry i Theodore świetnie się bawili przy scenie, a Dracon.. Dracon siedział z podkulonymi nogami i ukradkiem ocierał łzy z policzków. Nikt nie mógł go zobaczyć. Malfoy nie płakał. Nigdy.

Jak zapowiedział dyrektor zabawa skończyła się dopiero nad ranem. Wyczerpani uczniowie powrócili do swoich dormitoriów, żeby choć trochę się przespać. Zmęczenie plus potajemnie sprowadzony alkohol dawały się we znaki. Wszyscy zasnęli z tych dwóch powodów. Wszyscy z wyjątkiem dwóch chłopców, którzy patrzyli na piękny księżyc, zaledwie kilka metrów od siebie. Harry postanowił, że zostanie tej nocy u Notta. Kiedy ten już mocno spał, Potter wysunął się cicho z łóżka i spojrzał w niebo. Pełnia oświetlała błonia i rozjaśniała mroki nocy. Westchnął cicho, kiedy po jego policzku spłynęło parę słonych kropel. Oparł się o parapet. Nie wiedział, że za ścianą szarooki arystokrata również ociera łzy z policzków.

Rano obudziło go jaskrawe światło wpadające do pomieszczenia. Jęknął, zakrywając twarz poduszką, kiedy usłyszał głośny śmiech. Zrzucił przyjaciela z łóżka.
-Ej!
-Zamknij się, mam kaca.
-Kto ci się kazał upijać, księżniczko?
-Kurwa, nie żyjesz- podniósł się na łokciach, jednak z powrotem opadł na materac- Przy okazji cię zabiję.. Daj mi spać.
-Nie idziesz na śniadanie?
-Możesz mi przynieść do łóżka. Spierdalaj.
-To mój pokój, Potter.
-SPIERDALAJ- warknął i zakrył się ponownie poduszką, zapadając w sen. Nott zachichotał i poszedł się ogarnąć, by po chwili pójść na śniadanie.
Trzeba coś przynieść księżniczce.

Cały dzień minął właściwie na leniuchowaniu. Tylko nieliczni kręcili się po zamku. Harry czuł się już o niebo lepiej. Nie domyślał się, że szkoła zaczynała rozumieć sytuację.

W tym samym czasie Hermiona pisała list. Czuła się źle z tym. Nie powiedziała nic nikomu, nawet Ronowi czy Harry'emu. To było zbyt intymne, nawet dla jej chłopaka. Z resztą, co by zrobił Ron, gdyby się dowiedział? Czuła się niezręcznie z całą tą sytuacją, ale ona musiała. Musiała się z nim pożegnać.
Włożyła pergamin do koperty i pochyłym pismem napisała adresata. Zabrała ciepłą szatę i wybiegła do sowiarni, żeby wysłać wiadomość. Patrzyła za sową, aż ta nie znikła w ciemnościach zimowego wieczoru.

Harry przeciągnął się i skierował do swojego dormitorium. Musiał się przebrać i wziąć kolejny prysznic, bo wciąż śmierdział alkoholem. Gdy po dwudziestu minutach był gotowy, skierował się na wieżę astronomiczną. Nie ustalili godziny, ale wiedział, że Draco przyjdzie. Za dobrze go znał. I za bardzo kochał.
Idąc spokojnie korytarzem poczuł jak blizna daje o sobie znać. Syknął i przytrzymał się ściany.
-No, no Potter. Mogłeś mnie posłuchać wiesz? Teraz będziesz cierpiał i to nie fizycznie- zaśmiał się szyderczo, a ja spojrzałem w jego oczy odważnie. Prychnął.
-O czym ty do cholery mówisz?
Zaśmiał się głośno, choć śmiechem to nie było.
-O Draco.
-Co?..
-Porozmawiaj z nim, to się dowiesz. Nie będę psuł zabawy- uśmiechnął się, a raczej spróbował to zrobić i rozpłynął się w powietrzu.
-Co do chuja?..
Potrząsnął głową i skierował wznowił drogę na wieżę.
Sięgnął po różdżkę i wyczarował koc. Usiadł na, mimo wszystko. chłodnej posadzce i spojrzał w usłane gwiazdami niebo, z którego zaczęły spadać coraz większe płatki śniegu. Większa część trawnika była już pokryta białym puchem. Chciałbym nigdy się nie dowiedzieć o magii. Może i dalej bym mieszkał u Dursleyów i dalej byłbym traktowany gorzej niż ścierwo, ale nie miałbym ee TAKICH kłopotów. Z drugiej strony, nie poznałbym Rona i Hermiony.. Nie spotkał nigdy Syriusza.. Nie związałbym się z Cedrikiem i nie pokochał Draco.. Pewnie nawet nie byłbym gejem.. Ja pierdole, jestem nienormalny. Nie wiem już nawet czego chcę. Gdybym ich nie poznał wszystko wyglądałoby inaczej. Z jednej strony dobrze, z drugiej źle.. Żałuję, a jednocześnie jestem szczęśliwy, że tak się potoczyła moja historia. Teraz mogę ją skończyć bez żalu.
Rozmyślania przerwała chłodna dłoń na ramieniu. Dotyk był czuły i delikatny, tak inny od wszystkich, które znał. Tylko jedna osoba mogła mieć taką dłoń. Spojrzał w górę i zobaczył przepełnione smutkiem oczy. Podjął decyzję w ułamku sekundy. Poderwał się na równe nogi, objął arystokratę w pasie i nim Draco mógł zaprotestować, przycisnął swoje usta do tych kochanka. Odsunął się na chwilę, nie puszczając jednak chłopaka choćby na milimetr.
-Wybieram ciebie, Draco. To zawsze będziesz ty.
Ślizgon nie odpowiedział. Ponownie złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Ich różdżki potoczyły się po posadzce, kiedy całując się, upadli na koc. Nie przerywając pocałunku, wybraniec zaczął powoli rozpinać koszulę ukochanego. Arystokrata nie pozostawał dłużny. Już po chwili koszule obojga chłopców leżały w bliżej nie określonym miejscu na ziemi. Draco popchnął chłopaka, siadając okrakiem na jego biodrach; teraz to on dominował. Przeniósł swoje usta na szyję, gdzie zostawił po sobie brunatny ślad.
-Jesteś mój, Potter.
-Tylko- wysapał brunet, trzymając tyłek chłopaka. Przeniósł ręce na przód, po czym rozpiął jego spodnie. Dłonie Malfoya uniemożliwiły mu kolejne ruchy.
-Nie tak szybko, kochanie.
Powrócił do całowania i znaczenia jego torsu. Kiedy dojechał do pasa, rozpiął guzik i szarpnął spodnie w dół, pozostawiając kochanka w samych bokserkach. Po chwili jego dżinsy również leżały na podłodze. Draco ocierał się o gryfona, powodując jęki u obydwu. Harry położył dłonie na biodrach ukochanego i zmienił ich pozycję tak, że to on znowu górował. Nogi miał po obu stronach ud chłopaka. Spojrzał na niego z góry.
-Chcesz tego?- spytał szeptem, próbując doszukać się jakiejkolwiek emocji w jego oczach. Jednak poza miłością i pożądaniem nie dostrzegł żadnych oznak zawahania.
-Chcę ciebie.
Potter zamknął na sekundę oczy, po czym nachylił się i musnął usta Draco. Pozbył się bielizny i zaczął scałowywać sobie ścieżkę od szyi po pępek. Zatrzymał się, uśmiechnął wrednie i pocałował wewnętrzną i zewnętrzną część ud, biodra i wrócił do pępka, celowo omijając przyrodzenie.
-Potter-usłyszał warknięcie. Spojrzał w górę i zobaczył Draco, który był całkowicie bezbronny. Spoglądał na niego spod przymrużonych powiek, przysłoniętych blond grzywką, a spomiędzy jego warg wyrywały się płytkie oddechy wymieszane z cichym pojękiwaniem. Widok ten zawładnął Harrym i nie chcąc już bardziej męczyć swojego chłopaka, nachylił się z powrotem nad jego miednicą. Językiem przesunął po członku, kierując się od jąder w górę. Na jego główce złożył mały pocałunek i wsunął penisa między usta. Poruszał głową wolno, zasysając policzki, by dać jak najwięcej przyjemności. Przygryzał i wsuwał język pod napletek, przyspieszając tempo. Po chwili jednak odsunął się, nie chcąc by Draco przedwcześnie skończył. Musnął jeszcze przelotnie usta arystokraty i sięgnął po wcześniej wyczarowaną prezerwatywę. Nim zdążył ją otworzyć, dłoń Draco go zatrzymała.
-Nie chcę tego gówna. Chcę poczuć ciebie, a nie jakiś pieprzony lateks- Harry zaskoczony skinął, po czym wziął do ręki lubrykant. Wycisnął trochę na palec wskazujący. Wsunął go delikatnie pomiędzy pośladki Draco, czując jak ten się nagle spina.
-Nie musimy..
-Zamknij się.
Potter westchnął i przewrócił oczami. Wysunął palec tylko po to, by jeszcze raz się zagłębić, dokładając drugi, a kiedy Malfoy się rozluźnił, również i trzeci. Wykonywał nożycowate ruchy, zginając i prostując palce, czym udało mu się trafić w prostatę.
-Jestem go..towy.
Brunet wyjął palce i ponownie sięgnął po tubkę. Tym razem roztarł maź na swoim przyrodzeniu, pocierając je trochę. Ustawił się pomiędzy pośladkami ukochanego, dotykając główką jego dziurki. Spojrzał w jego oczy, upewniając się, że arystokrata tego chce.
-Jak zaboli to mów, jasne?- wiedział, że był to pierwszy raz Draco. Wcześniej to on był na dole, jednak chciał, by chłopak poczuł też trochę tej przyjemności. Oczywiście nic bez zgody.
-Po prostu mnie pieprz.
Wybraniec spojrzał na swojego chłopaka, rozciągniętego przed nim, tak bezbronnego i oh okej.
Wsunął się powoli, czując jak wszystkie mięśnie blondyna się napinają. Dał mu chwilę na przyzwyczajenie się, jednak kiedy dostrzegł łzy pojawiające się w kącikach oczu, postanowił się wycofać, scałowując słone krople z twarzy ukochanego. Nie potrafił sprawić mu bólu.
-Nawet się kurwa nie waż.
Draco był zdeterminowany. Harry był roztargniony. Zrezygnowany ukrył twarz w zagłębieniu szyi arystokraty.
Kiedy Draco się przyzwyczaił do dziwnego uczucia, wypełniającego go, poruszył biodrami, co dało znak, by Harry mógł zacząć. Brunet niepewnie się poruszył. Widział ból na twarz chłopaka i pragnął się wycofać, bo jego to również bolało, ale wiedział też, że Draco nie pozwoli, bo chce. A poza tym z doświadczenia wiedział, że to za chwilę minie. Pocałował jego usta, odwracając uwagę od bólu.
-Spokojnie, skarbie. To zaraz minie. Musisz się tylko rozluźnić.
I Draco mu zaufał. Po kolejnych kilku pchnięciach ból zaczął znikać, zastępowany jedynie przez czystą przyjemność. Harry zmienił nieco kąt i przy kolejnym, mocniejszym pchnięciu, trafił w czuły punkt Malfoya. Widząc jaką przyjemność sprawiło to arystokracie, pozostał w tej pozycji i za każdym razem starał się trafić w to miejsce.
Kiedy poczuł, że jest blisko, złapał penisa chłopaka i pocierał go w rytm swoich pchnięć. Poczuł jak ścianki chłopaka zaciskają się wokół jego członka w silnym orgazmie. Draco doszedł brudząc ich ciała, a Harry chwilę później, we wnętrzu chłopaka. Zmęczony Harry opadł na niego, przytulając ich spocone ciała do siebie.
-Kocham cię, Harry. Bez względu na wszystko.
-Też cię kocham, Draco.
Wysunął się z chłopaka i położył obok, dysząc ciężko. Sięgnął po różdżkę i wyczyścił ich ciała zaklęciem. Po chwili wyczarował koc, którym ich przykrył. Przytulił Draco od tyłu i tak zasnęli. Nadzy, zmęczeni i przestraszeni. Ale szczęśliwi.

Harry został wyrwany ze słodkiego snu. Jęknął cicho i spojrzałem na młodego chłopaka.
-Czego chcesz, Tom?
-Miałeś z nim pogadać, Potter- syknął Riddle- nie pieprzyć się.
-Czy ty myślisz, że będę cię słuchał? Starzejesz się gadzie.
-Pożałujesz tych słów.
-Daj spokój. Chociaż jeden dzień daj mi spokojnie nacieszyć się moim chłopakiem. I tak wkrótce mnie zabijesz.
Szyderczy śmiech rozbrzmiał w mojej czaszce. Moja głowa zaczęła pulsować, a blizna piec, jakby ktoś mnie przypalał.
Harry krzyknął, budząc się zupełnie. Co to było..
-Harry, kochanie, spokojnie.. Co się dzieje?
-Voldemort- sapnął wybraniec i opadł na koc, nie zwracając uwagi na skrzywienie swojego chłopaka.
-Czego.. chciał?
-Żebym z tobą pogadał- brunet spojrzał na ukochanego i uniósł jedną brew, kiedy ten się spiął.
-Uhm, okej..
Arystokrata szybko wciągnął na siebie koszulę, zakrywając mroczny znak na przedramieniu. Harry poprzedniego wieczoru był zbyt zajęty, żeby dostrzec wypalone znamię na ręce. Zgarnął pozostałe ubrania i obaj szybko się ubrali. Na szczęście tego dnia obaj mieli zajęcia dopiero po południu.
-Co jest?- zaczął Harry, kiedy Draco wciąż unikał jego wzroku- Co ukrywasz?
-Nic..-powiedział nieprzekonująco blondyn. Potter spojrzał na niego przymrużonymi oczami.
-Pokaż ramię.
Kurwa.

Hermiona straciła równowagę i upadła. Kiedy spojrzała w górę, na osobę, która ją popchnęła, otworzyła szerzej oczy.
-Harry? Co się stało?
Brunet jednak nie odpowiedział, jedynie minął ją obojętnie i wyszedł z zamku. Jego wyraz twarzy pokazywał wściekłość, której nie widziała już tak długo. Po chwili usłyszała, jak ktoś woła jej przyjaciela i obok niej przebiegł Draco, co jeszcze bardziej zaskoczyło dziewczynę. Podniosła się i otrzepała szatę z kurzu. Westchnęła i wróciła do wieży, wciąż czując wyrzuty sumienia.

Przystanął pod drzewem i wyjął paczkę papierosów. Wsunął jednego pomiędzy wargi i zaklęciem odpalił koniec. Zaciągnął się mocno i dłużej przytrzymał dym w płucach. Pieprzył to, że któryś nauczyciel może go zobaczyć; był wściekły. Dlaczego znowu do cholery kłamał?! Wydmuchał powietrze i ponownie wciągnął truciznę do płuc. Zrobił tak jeszcze kilka razy, kiedy poczuł dłoń na ramieniu. Odwrócił się i wypuścił dym prosto na twarz arystokraty. Draco zakrztusił się nim i zaczął kaszleć, a w oczach zebrały się łzy. Harry warknął głośno i zgasił niedopałek, by poklepać chłopaka po plecach. Kiedy już się uspokoił, spojrzał ukochanemu w oczy.
-Harry..
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Do jasnej cholery, Malfoy!
-Bałem się..-szepnął.
-Czego?- wybraniec prychnął- że potraktuję cię cruciatusem albo avadą?
-Że mnie zostawisz- powiedział bardziej do siebie niż do chłopaka. Poczuł jak ręce bruneta przyciągają go do swojego ciała. Oplótł pas gryfona i schował głowę w zagłębieniu jego szyi. Skrzywił się, czując smród papierosów.
-Musisz mi przysparzać tyle zmartwień?
-Przepraszam..
-Na przyszłość po prostu powiedz, jak coś się będzie dziać. Nie okłamuj mnie.
-Obiecuję.
Arystokrata westchnął cicho. Kamień spadł mu z serca, że Harry przyjął to tak.. dobrze? Lepiej chyba nie mógł. Uśmiechnął się, wyobrażając sobie wyraz twarzy Czarnego Pana, kiedy się dowie. Przesunął dłonie niżej, na pośladki chłopaka. W tylnej kieszeni spodni poczuł małe pudełko. Sapnął cicho.
-A tak właściwie, od kiedy palisz?
-Jakoś od tygodnia.
-To cię zabija.
-Wolę, żeby to mnie zabiło, niż Voldemort, kochanie.
Draco klepnął go w tyłek po tych słowach i zachichotał. Stali tak jeszcze chwilę, kiedy Malfoy poczuł, że coś mu pełza po nodze. Spojrzał w dół i odskoczył, krzycząc. Harry zaskoczony patrzył na ukochanego, a gdy już się zorientował, o co chodzi, zaczął się głośno śmiać.
-Nie śmiej się, tylko weź to coś ode mnie!
Harry trzęsąc się ze śmiechu podszedł do chłopaka i zdjął z jego nogawki Vindictae.
/Cześć/
/Witaj, Harry. Wszystko w porządku?/
/W jak najlepszym./
/Czy ja mu coś zrobiłam? Naprawdę bardzo przepraszam, nie chciałam../
/Spokojnie, nic mu się nie stało. On po prostu się ciebie boi i panikuje. Nie przejmuj się, jest głupi./
Zaśmiał się cicho. Wąż oplatał właśnie się wokół jego nadgarstka.
/Okej./
/Jak było na polowaniu? Najadłaś się?/
/O tak, dziękuję. Pełno tu myszy./
/Taak. Wyświadczasz mi przysługę. Nie będę musiał słuchać jego pisków, gdy je zobaczy./
Żmija wysunęła język, jakby chciała się zaśmiać. Harry pokręcił głową i palcem poklepał łebek przyjaciółki.
-Co jej nagadałeś?-burknął Draco.
-Nic kochanie. Nie zamartwiaj się tym.
Malfoy założył ręce na piersi, w geście obrażenia. Harry ponownie westchnął i pocałował czoło chłopaka. Wciąż był na niego zły, ale niezaprzeczalnie i nieodwracalnie kochał tego głupka. No i śmiesznie to wyglądało.

Wrócili na lekcje, które szybko minęły. Tak samo jak i kolejne dni. Czas leciał bardzo szybko, za szybko. Harry, Ron i Hermiona jeszcze nigdy nie czuli upływającego czasu, jak teraz. Nauczyciele i uczniowie chodzili poddenerwowani; każdy wiedział, że złota trójca znika na jakiś czas i nie wie kiedy wróci. Ani czy w ogóle.
W środę wieczorem, kiedy trójka gryfonów wróciła do wieży, Harry poprosił Hermionę o spacer we dwoje. Musiał z nią porozmawiać. Dziewczyna zgodziła się, więc Potter szybko pobiegł do dormitorium po pelerynę i pewną książkę, którą koniecznie chciał pokazać przyjaciółce. Wsunął do niej mapę Huncwotów.
Wymknęli się potajemnie z pokoju wspólnego i skierowali w stronę pokoju życzeń. Tam było najbezpieczniej. We dwoje pod małą już dla nich peleryną szybko przemierzali szkolny korytarz, a kiedy znaleźli się przed pokojem, spojrzeli na siebie niepewnie. Później intensywnie myśleli, czego potrzebują, a drzwi pojawiły się przed nimi. W środku stał mały stoliczek i kanapa dla dwojga. Uśmiechnęli się i wślizgnęli niezauważeni przez nikogo do środka.

Jęknął przeciągle i pchnął jeszcze raz powodując sapnięcie chłopaka. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i mocniejsze, a dzieciak wijący się pod nim krzyczał z rozkoszy. Spojrzał na niego, widząc zielone oczy przykryte okrągłymi okularami, bliznę na środku czoła i czarne roztrzepane włosy, choć tak naprawdę na pościeli leżał brązowooki blondyn z młodszej klasy. Pochylił się i zacisnął zęby na ramieniu chłopaka, dochodząc wewnątrz jego. Chłopak również doszedł, brudząc ich ciała. Brunet westchnął i położył się obok dzieciaka, ciężko dysząc. Obaj sapali głośno.
-Ubierz się i wyjdź w przeciągu godziny- mruknął, wstając z łóżka i kierując się w stronę łazienki- A i nikomu nie mów o tym co tu się stało. Najlepiej zapomnij i udawaj, że mnie nie znasz.
Wszedł do łazienki i spojrzał w swoje odbicie. Jednak jestem chujem.
Podszedł bliżej lustra i dotknął opuszkami szkła, śledząc kontury swojej twarzy w lustrze. Nott nie poznawał siebie.

Usiedli na kanapie. Harry położył pelerynę na stoliku, razem z mapą i tajemniczą księgą. Gryfonka uśmiechnęła się zachęcająco.
-Co się dzieje?
I Potter westchnął, ponownie wracając do tematu niezdecydowania. Dziewczyna słuchała w skupieniu, co jakiś czas przerywając i dopytując o pewne sprawy. Później wskazała na przedmiot leżący na stoliku i zapytała, co to jest.
-Bo widzisz, Hermi.. Chodzi o to, że jestem pewien, że chcę być z Draco. Cholernie go kocham..
-Ale?
-Ale od kiedy dowiedziałem się, że Cedrik chciał mi się oświadczyć, od kiedy my prawie.. no wiesz.. To wszystko wróciło. Koszmary, które prawie ustały i wspomnienia. Znalazłem stary album, w którym jest pełno naszych fotografii. Nie wiem co z nim zrobić- wziął książkę do ręki i otworzył na losowej stronie. Znajdowało się tam tylko jedno zdjęcie, które zrobione było zimą i przedstawiało ich przyciśniętych do siebie. Harry uśmiechnął się- pamiętam to.. To ty robiłaś nam to zdjęcie. Była to przerwa świąteczna. Zrobiłaś nam je pod sowiarnią. Było cholernie zimno i Cedrik mnie wtedy przytulał, żeby ogrzać, a ty nam zrobiłaś zdjęcie. Pamiętam, jacy byliśmy szczęśliwi.
Przewrócił kartkę, gdzie było inne ujęcie; tym razem pocałunek wśród jesiennych liści bijącej wierzby.
-Wtedy się wydurnialiśmy i Cedrik mnie zaczął gonić. Złapał mnie tuż pod wierzbą i pocałował mocno. Chyba Ron nas sfotografował wtedy z zaskoczenia.
Inne zdjęcie przedstawiało ich zaspanych jeszcze w łóżku.
-Byłem na was wściekły za zrobienie tego zdjęcia! Wparowaliście nam do sypialni, jak do siebie, to było kompromitujące- zaśmiał się- Potem Ced was wywalił i.. no nieważne- zarumienił się. Hermiona zachichotała i przysunęła się bliżej przyjaciela, przytulając się do niego. Oglądali stare fotografie, wspomnienia z dawnego związku przez większość nocy. Granger zasnęła przy ostatniej stronie. Harry patrzył jeszcze długo na to zdjęcie i popłynęło mu parę łez. Zamknął oczy i Morfeusz go porwał.
Krzyknąłem rozbawiony i zacząłem uciekać. Cedrik biegł za mną i śmiał się, próbując dogonić. Hermiona pokręciła głową, czytając podręcznik do transmutacji i śmiejąc się pod nosem. Ron kręcił się niedaleko nas i chyba coś kombinował. Nie zwróciłem na niego większej uwagi, ponieważ w tym momencie Ced mnie złapał. Obrócił mnie przodem do siebie i zachłannie pocałował. Zaskoczony najpierw nic nie zrobiłem, ale po chwilę zarzuciłem ręce na jego szyję i oddałem pocałunek. Nie wiem ile tak staliśmy, ale to była jedna z lepszych chwil w moim życiu. Dopiero tryumfalny krzyk Rona przywrócił mnie do rzeczywistości. Wtedy dostrzegłem dopiero aparat i zrozumiałem jego radość. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową. Odsunąłem się od chłopaka i przykładając palec do ust, zacząłem się skradać do Hermiony. Skoczyłem na nią, słysząc pisk wymieszany ze śmiechem. Również się zaśmiałem i wstałem z dziewczyny.
-Daj spokój, Mionka. Jest sobota. Spędź z nami czas, nie przy książkach.
Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym pokręciła głową i zatrzasnęła podręcznik z hukiem. Złapałem jej dłoń i pociągnąłem w kierunku naszych przyjaciół. Strasznie ciągnęło ją do Rona i wiedziałem, że prędzej czy później będą razem. I super. Musnąłem usta swojego chłopaka, przytulając się do niego. Uczniowie nie widzieli nas, wszyscy siedzieli w zamku. Tylko my byliśmy tacy głupi..

Kichnąłem i zachichotałem. Leżałem w śniegu, przygnieciony przez Cedrika. Hermiona właśnie wychodziła z sowiarni. Puchon leżał na mnie i całował moją twarz, a ja się śmiałem. Po chwili ponownie kichnąłem, co Ced uznał za porę na wstanie ze śniegu. Zszedł ze mnie i podał mi dłoń, pomagając wstać. Złapałem jego rękę, a on szarpnął mnie do góry. Stanąłem równo z nim, patrząc w jego oczy. Objął mnie mocno.
-Chłopaki, uśmiechy!- zawołała wesoło Hermiona, a kiedy na nią spojrzeliśmy, szczerząc zęby, pstryknęła nam zdjęcie- Świetnie! Wyglądacie na takich szczęśliwych.
-Bo jesteśmy- powiedział mój ukochany.
-Prawie- oboje na mnie spojrzeli zaskoczeni- Po pierwsze: turniej, a po drugie: w tym roku kończysz szkołę.
-Kochanie nie przejmuj się. Nie zostawię cię tutaj samego na pastwę napalonych na ciebie dzieciaków- mrugnął do mnie, a ja walnąłem się w czoło.
-Idiota.

Mruknąłem, nie otwierając oczu.
-Dzień dobry.
-Mhm.
Wtedy drzwi sypialni otworzyły się i do środka ktoś wszedł. Poderwałem się do pozycji siedzącej, zakrywając kołdrą. Przed łóżkiem stała Hermiona i Ron z szerokimi uśmiechami na ustach. Czułem jak moje policzki czerwienieją, a Cedrik siedział obok zdziwiony i.. zaczął się śmiać. Jeszcze nie do końca się obudziliśmy, ale zdenerwował mnie. W ogóle, cała ta sytuacja była żenująca. Ron szybko wyjął coś zza pleców, jak się okazało chwilę później-aparat, uśmiechnął się cwaniacko i zrobił zdjęcie. Potem Cedrik się wkurzył i wywalił ich z naszej sypialni. A raczej jego- no mniejsza. Rzucił zaklęcie zamykające drzwi i zaatakował moją szyję i tors.
Jakiś czas później znowu szukałem swojej bielizny.

Pisnąłem, kiedy nie poczułem gruntu pod nogami. Zacząłem się szarpać i krzyczeć, żeby mnie puścił, ale on nie zamierzał. Nigdy nie odpuszczał. Byłem na niego wściekły i może trochę zazdrosny. No bo on jawnie flirtował z tamtym gościem! Miałem prawo się wkurzyć.
-Kochanie, daj spokój.
-Idź sobie do tego chłopaka, z którym przed chwilą kręciłeś i do niego mów kochanie. Zostaw mnie natychmiast, bo cię przeklnę.
Chłopak westchnął i odstawił mnie. Złapał mnie za rękę, nim zdążyłem odejść.
-CZEGO?!- warknąłem. Nie odpowiedział tylko przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Wyrywałem się, jednak po chwili musiałem odpuścić. Czemu zawsze, gdy mnie całował czułem się tak wspaniale?
Kilkoro uczniów, którzy byli niedaleko i nas widzieli, krzyknęli zaskoczeni. Odsunąłem się od chłopaka.
-Nie tym razem, Cedrik. Przegiąłeś- mruknąłem, ocierając usta- Wymaż im pamięć, cześć.
Szybko odszedłem, a w oczach skumulowały się łzy.

-Panowie Potter i Diggory wejdą pierwsi do labiryntu, ponieważ macie równą liczbę punktów- skinęliśmy, uśmiechając się do siebie niepewnie. Szliśmy razem przez pewien czas, zgodnie wybierając drogę. W końcu jednak każdy z nas chciał iść w inną stronę, więc postanowiliśmy się rozdzielić.
-Uważaj na siebie- mruknął, całując moje czoło.
-Ty też.
-Kocham cię.
Uśmiechnąłem się i musnąłem jego wargi.
-Też cię kocham. Do zobaczenia- skręciłem w lewo, a on w prawo. Ostatni raz się odwróciłem i pomachałem wpatrującemu się we mnie puchonowi. Później ruszyłem przed siebie.

Z daleka usłyszałem piskliwy głos, który ledwo co wypowiadał słowa:
-Zabij niepotrzebnego.
Usłyszałem świst i inny głos, bardziej twardy i szorstki.
-Avada Kedavra!
Zobaczyłem zielony strumień światła i usłyszałem głuchy łoskot. Odwróciłem głowę, bardzo powoli. Na trawie obok mnie leżało ciało Cedrika. Z mojego gardła wyrwał się zduszony krzyk, ale było za późno; Cedrik nie żył.

-Skoro Lord Voldemort powrócił musimy się zjednoczyć. Musimy być silni. Lord Voldemort posiada niezwykłą moc siania niezgody. Nie lekceważcie go. Chciałbym się mylić, jednak czekają nas ciężkie czasy i naprawdę trudne chwile. Część z was już ucierpiała z rąk Lorda Voldemorta, jednak większość jeszcze nawet go nie widziała. Wasze rodziny doznały ogromnych strat, a ofiar będzie niestety więcej. Tydzień temu straciliśmy jednego wspaniałego ucznia. Zapamiętajcie Cedrika. Pamiętajcie o nim, kiedy przyjdzie czas dokonywania wyborów. Zapamiętajcie, co się stało z dobrym chłopcem, który był niewinną ofiarą, przeszkodą dla Lorda Voldemorta. Pamiętajcie o Cedriku Diggorym.
Cichy szloch opuścił moje gardło. Schowałem twarz w dłoniach, czując się okropnie. To moja wina, moja wina, przeze mnie nie żyje, to moja wina. Zawiniłem.

Obudził się i spojrzał na śpiącą jeszcze przyjaciółkę. Była czwarta nad ranem. Szturchnął Hermionę, budząc ją. Tłumacząc, że nie mogą zostać w pokoju życzeń, pozbierali się szybko i skierowali do pokoju wspólnego Gryffindoru. Niestety musieli obudzić Grubą Damę.

Czwartek minął bardzo szybko. Szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Harry pożegnał się ze swoim chłopakiem i ślizgońskim przyjacielem przed kolacją. Obiecał im, że zrobi wszystko, żeby wrócić, ale kłamałem.
Mroźnym, zimowym wieczorem wybrali się do chatki Hagrida. Harry chciał się pożegnać ze swoim przyjacielem; w końcu nie łudził się, że jeszcze go zobaczy.
-Herbatki?
Skinęli, a mężczyzna rozlał napój do trzech kubków. Trójka gryfonów spoglądała na siebie niepewnie, nie wiedząc od czego zacząć; każde z nich było pogrążone we swoich myślach. Oprzytomnieli dopiero kiedy Rubeus podsunął im pod nos ciastka. Żadne z nich się nie skusiło, pamiętając jakie bywają wypieki olbrzyma.
Kiedy oni wciąż milczeli, myśląc, jak zacząć rozmowę, Hagrid zorientował się, że coś jest nie tak. Wstał by nalać mleka.
-Co się dzieje?
Kiedy nikt nie odpowiedział, pomachał swoją dużą dłonią Harry'emu przed nosem.
-Uh.. Jutro wyjeżdżamy.
Wielki dzban z mlekiem wypadł z rąk olbrzyma.
-Co? Gdzie?
-My.. Musimy znaleźć parę.. Horkruksów..
-Kiedy wrócicie?
Przyjaciele spojrzeli po sobie, po czym spuścili głowy w dół; ostatni raz tak się czuli, kiedy tłumaczyli mu, że nie mogą chodzić na jego zajęcia. Hagrid patrzył po nich niespokojnie.
-Przyszliśmy się pożegnać.
Zaledwie kilka minut później rozległ się głośny skowyt. To Hagrid się rozpłakał.
Harry nie tak wyobrażał sobie rozstanie z przyjacielem. Właściwie, to w ogóle go sobie nie wyobrażał.
Następnego dnia wstali nad ranem. Spotkali się przy kominku w pokoju wspólnym, gdzie Hermiona zostawiła kartkę z podziękowaniami i przeprosinami. Przeszli przez portret i skierowali się na dół. Harry szybko poszedł zostawić list do Draco i Theo w lochach, po czym całą trójką ruszyli do zakazanego lasu. Zatrzymali się na błoniach i ostatni raz spojrzeli na Hogwart.
-Trzeba pożegnać się ze szkołą, co?
-Trzeba pożegnać się z domem- westchnął Harry. Zamknął oczy, a spod powieki wypłynęła mu łza. Później dołączył do przyjaciół i aportowali się z terenów Hogwartu. Wtedy wszystko się zmieniło.   
/wyimaginowana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz